Chciałbym, aby habilitacja była w Polsce niepotrzebna, ale by stało się to możliwe, kryteria i mechanizmy musiałyby być znacznie zdrowsze. Na razie jakiś rodzaj weryfikacji kadry profesorskiej jest potrzebny. Nie musi się ona jednak nazywać habilitacją. Nawet jeżeli zdecydujemy się utrzymać instytucję habilitacji, to uważam, że powinny ulec zmianie elementy procedury habilitacyjnej. Istotniejsza jest ocena całokształtu dorobku naukowego, jego poziom, a także umiejętności habilitanta, niż jedna przedstawiona praca czy kolokwium i wykład habilitacyjny. Z tych ostatnich dwu elementów gotów byłbym nawet zrezygnować. Starający się o habilitację funkcjonują przecież w swoim środowisku i ich przełożeni oraz koledzy wiedzą, jaki poziom reprezentują. Co innego, jeśli kandydat jest spoza danego środowiska. Wtedy te elementy weryfikacji są potrzebne.
Rozmowa z prof. dr. hab. inż. Tadeuszem Kaczorkiem, przewodniczącym Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów
Polem, na którym czyni się duże nakłady finansowe, jest nanobio− i nanomedycyna. Chodzi tu o część medycyny związaną z badaniami podstawowymi. Jeżeli fizycy, chemicy, inżynierowie materiałowi podejmą bezpośrednią, skuteczną współpracę z dobrym ośrodkiem, to zyskają ogromne zaplecze od strony biomedycznej (nie muszą w nie inwestować), a ponadto zyskają możliwość naturalnej weryfikacji swoich pomysłów w zastosowaniach praktycznych. Jest tu duże pole do działania dla biofizyków, biochemików, którzy zajmują się diagnostyką, opracowywaniem materiałów czy metod (np. dostarczania i wchłaniania leków), a także terapii, np. nowotworowych, stosujących nanocząstki i inne nanoukłady. W tej dziedzinie możemy mieć całkiem dobre osiągnięcia. Moim zdaniem, kondycja nauk medycznych jest u nas dużo lepsza niż to, co myśli o niej społeczeństwo, patrzące na nią pod kątem tak zwanej służby zdrowia.
Rozmowa z prof. dr. hab. Markiem Szymońskim, fizykiem
Przemoc intelektualna uobecnia się, zdaniem postmodernistów, na uniwersytecie w kilku kontekstach. Jednym z nich jest rola intelektualnego „prawodawcy” (by użyć sformułowania Zygmunta Baumana), do której instytucja ta rości sobie pretensje. Legitymizuje więc drogą naukową pewne dyskursy, wprowadzając je tym sposobem w społeczno−kulturowy obieg, ale również usuwa poza nawias inne. Tym samym uniwersytet przeprowadza operację zamykania – chroni jedne interpretacje, a inne […] marginalizuje i zmusza do milczenia (Z. Melosik), jednocześnie kontrolując i zaburzając dystrybucję dyskursów. W optyce postmodernistycznej jest to równoznaczne z postawą autorytarną, stawianiem siebie w roli podmiotu rozstrzygającego o „prawdziwości” twierdzeń, dyskursów itp. Brak w postmodernistycznym światopoglądzie zgody na istnienie jakiejkolwiek pozycji, z której moglibyśmy wygłaszać wszelkie autorytarne tezy.
O krytyce instytucji uniwersytetu z pozycji postmodernistycznych pisze Paweł Błędowski
Żyjemy w kulturze świadomie zachowującej dystans wobec formułowania ocen etycznych. Na krytyczne postrzeganie lustracji poważny wpływ wywiera ekspansja tolerancji obyczajowej: w trybie nieuniknionym wyrozumiałość dla osób o odmiennej orientacji seksualnej kształtuje wyrozumiałość dla osób o agenturalnej przeszłości. Nie stawiam znaku równości – mówię o analogii. Zarazem studencka wyrozumiałość czy przynajmniej obojętność wobec agenturalnej przeszłości profesora w poważnej części jest uwarunkowana również niewiedzą historyczną. PRL pozostaje dla nich przeszłością tak odległą, że ówczesne „czyny i rozmowy” już nie należą do tradycji rozumianej jako żywa część dziedzictwa.
Niewiedza studentów o Polsce XX i XXI w. wywołuje moje przerażenie. Tak krytyczną ocenę formułuję na podstawie osobistych spostrzeżeń.
„Forum Akademickie” jest finansowane w ramach umowy 933/P-DUN/2017 ze środków Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego na działalność upowszechniającą naukę.
ARCHIWUM