Kto jest autorem?

Jerzy Ważny


Wśród różnorodnych aspektów etyki w pracach naukowych, przedstawionych w nr. 5/2007 „Forum Akademickiego”, nie został omówiony ważny element moralności i dobrych obyczajów – problem sygnowania, czyli autorstwa. Zwrócenie uwagi czytelników i słuchaczy na ten wyraźny brak skłoniło mnie do uzupełnienia rozważań na temat etyki w pracach naukowych.

Kierownik i wykonawca

Uzgodnienie i ustalenie autorstwa prowadzonych i publikowanych prac stanowi delikatny i drażliwy problem, związany również, od strony prawnej, z ochroną wartości intelektualnych. Dotyczy to zarówno tzw. prac kierowanych, jak i prowadzonych przez dwóch lub więcej wykonawców. W przypadku publikacji prac kierowanych, jak inżynierskie, licencjackie i magisterskie, stosowane są w świecie na ogół jasne rozwiązania. Jeśli tego rodzaju prace wykazują wysoki poziom techniczny lub naukowy, zasługujący na publikację, mogą być one sygnowane w trojaki sposób, zależnie od udziału i charakteru wkładu intelektualnego kierownika i wykonawcy. Przy niewątpliwej dominacji promotora w doborze tematu, metodyki i formy opracowania wyników, praca powinna być sygnowana w druku przez dwóch autorów w kolejności: kierownik – realizator. W przypadku wyraźnego i istotnego koncepcyjnie wkładu dyplomanta, kolejność sygnowania może być odwrotna: wykonawca – kierownik. Występują również sytuacje, w których wykonawca dyplomant sam zaproponował temat, jego rozwiązanie i w pełni je samodzielnie zrealizował. W tym przypadku zasługuje on przy publikacji nie tylko na samodzielne autorstwo, ale również na umożliwienie mu dalszej kariery naukowej. Wtedy obowiązkiem wydawcy w każdym przypadku jest podanie w tekście informacji, pod czyim kierownictwem praca została wykonana.

Prace doktorskie należą również do prac kierowanych, jednakże ingerencja promotora nie powinna zachodzić zbyt daleko, aby nie przekroczyć formalnego warunku samodzielności doktoranta. Dysertacja, opracowana najczęściej zgodnie z tradycyjnym kanonem układu treści, przedstawiana radzie naukowej, jest naturalnie sygnowana przez doktoranta, niezależnie od wielkości wkładu intelektualnego promotora. Nie ma obowiązku publikowania wyników pracy doktorskiej w czasopismach naukowych, chociaż jest to bardzo pożądane, choćby w formie skróconej, i świadczy o wartości naukowej lub technicznej opracowania. W tym przypadku zaleca się sygnowanie materiału w kolejności: doktorant – promotor. Ten układ umożliwia młodemu uczonemu dostęp do renomowanych czasopism i ich działów prac priorytetowych, dając możliwość wejścia na poważny rynek naukowy. Często łączy się to z prezentacją opracowania na konferencjach i sympozjach. Spotyka się niekiedy sytuacje, w których dysertacja autorska została zrealizowana bez lub przy minimalnej ingerencji promotora. W tym układzie świeżo promowany doktor ma pełne prawo do występowania jako samodzielny autor, jednakże z podaniem w tekście lub na stronie tytułowej nazwiska formalnego promotora.

Inne zasady obowiązują przy publikacji wyników potocznych prac naukowych, wykonywanych przez dwóch lub kilku autorów, coraz częściej pojawiające się w literaturze światowej. Przy równorzędnym udziale obu wykonawców podaje się ich nazwiska w porządku alfabetycznym, w układzie amfiladowym, rzadziej dychotomicznym. Jeśli wkład jednego z autorów jest dominujący (np. koncepcja i metodyka), to właśnie on powinien figurować jako pierwszy, niezależnie od pozycji w alfabecie. Przy większej liczbie autorów stosuje się podobne rozwiązania: kolejność w układzie alfabetycznym lub zależnie od wkładu poszczególnych wykonawców. Zwyczaj podawania jako autorów opracowania wszystkich wykonawców łącznie z personelem technicznym, często w liczbie nawet kilkunastu, spotykany jest często w czasopismach amerykańskich. Prowadzi to do „rozmycia” udziału rzeczywistych twórców i utrudnia tak ważną i potrzebną polemikę merytoryczną, osobistą lub korespondencyjną.

Godny potępienia jest stosowany niekiedy zwyczaj „dopisywania” się zwierzchników autora na początku wykazu wykonawców, bez uzasadnionego wkładu intelektualnego. Jako anegdotę podaje się przykład tego rodzaju procederu: do publikacji wykonanej przez właściwego autora dopisują się, przeważnie na pierwszym miejscu, kolejno, jego zwierzchnicy różnego szczebla (kierownik pracowni, zakładu, oddziału, dyrektor itp.). Tym samym właściwy wykonawca przesuwany jest na coraz dalsze miejsce w wykazie autorów, aż do sytuacji, kiedy kierownik najwyższej rangi dochodzi do wniosku, że liczba autorów jest za duża i skreśla jedno lub kilka nazwisk najczęściej z końca wykazu. Tym samym autentyczny autor może zostać całkowicie wyeliminowany.

Honorarium i ochrona

Problem podziału ewentualnego honorarium autorskiego pomiędzy autorów obecnie nie odgrywa roli, ponieważ ogromna większość krajowych i zagranicznych czasopism ich nie płaci. Tylko nieliczne redakcje dysponują małymi kwotami, które z trudem pokrywają techniczne koszty przygotowania opracowania do druku, poniesione przez autorów. Niektóre renomowane wydawnictwa zagraniczne wymagają nawet pokrycia kosztów edytorskich przez autorów.

Ważnym problemem etycznym jest autorstwo patentów, będących zazwyczaj wynikiem wieloletnich prac naukowych, pojedynczych osób lub zespołów, tym bardziej że pociąga on za sobą konsekwencje finansowe. Ochrona wartości intelektualnych w tym przypadku regulowana jest przez prawo patentowe, które wymaga przy zgłaszaniu podania kolejności udziału autorów zależnie od ich wkładu intelektualnego, wyrażonego w procentach. Znajduje to także zastosowanie w przyznawaniu ewentualnych honorariów licencyjnych. Te ostatnie sprawy nie są u nas właściwie rozwiązane. Pozytywna ochrona patentowa autorów kończy się w zasadzie w momencie opublikowania patentu. Późniejsza powszechna dostępność informacji w zakresie zastrzeżonych składników, jak i technologii, pozwala wielu nieuczciwym producentom na ich wykorzystywanie bez umów licencyjnych. Znany jest mi patent na istotny produkt budowlany, wykorzystany bezkarnie aż przez 42 producentów.

Podobna sytuacja wykorzystywania wartości intelektualnych występuje w zakresie publikacji norm przedmiotowych i metodycznych regulowanych przez PKN. Przez długi czas pierwsze podstawowe projekty norm, będące często wynikiem studiów i badań, były sygnowane przez ich autorów. Jednakże już podczas nowelizacji zatwierdzonych norm – co ma miejsce co pewien okres – właściwy projektodawca bywał eliminowany przez autora sygnującego nowelizację, choćby dotyczyła niewielkich zmian w stosunku do oryginału. Obecnie problem został urzędowo uregulowany. Zarówno Europejski Komitet Normalizacyjny (CEN), jak i Polski Komitet Normalizacyjny (PKN), zrezygnowały całkowicie z indywidualnej autoryzacji norm. Powoduje to, przy niskich stawkach finansowych, poważne zmniejszenie zainteresowania ich opracowywaniem przez wybitnych naukowców i praktyków, a tym samym odbija się na postępie technicznym.

Omówione zasady moralności i dobrych obyczajów nie wyczerpują wszystkich możliwych aspektów etyki występujących w działalności naukowej. Ze względu na specyfikę i drażliwość problemów, ostateczne ustalenia powinny być podejmowane indywidualnie, zależnie od walorów twórców, ich przygotowania merytorycznego, a przede wszystkim od ich wrażliwości i poziomu intelektualnego.

Prof. dr hab. Jerzy Ważny, członek rzeczywisty PAN, jest konsultantem Instytutu Technologii Drewna w Poznaniu.