Nie tego dotyczył artykuł

Dr Marek Wroński


Z pewnym zdumieniem przeczytałem tekst nadesłany przez prof. Grażynę Cichosz do redakcji „Forum Akademickiego” – prawdopodobnie jako odpowiedź na mój artykuł Na Warmii i Mazurach („FA” 5/2007). Prof. Cichosz wdaje się w wywody dotyczące pisania prac magisterskich oraz współpracy promotora z ich wykonawcami. Nie tego jednak dotyczył mój artykuł. Jego głównym motywem była sytuacja, kiedy profesor tytularny zarzucił obronionej w 1999 habilitacji byłego podwładnego, Jana Kłobukowskiego, liczne plagiatowe zapożyczenia z wcześniej obronionych prac magisterskich. Powołana do tego celu przez dziekana Ziajkę 7−osobowa komisja profesorska nie porównała nawet, jasno wskazanych przez prof. Romana Cichona, plagiatowych fragmentów. Bez badania słuszności zarzutów wniosek o wznowienie przewodu habilitacyjnego Rada Wydziału jednogłośnie odrzuciła.

Pani Profesor Cichosz podpiera się stanowiskiem prokuratora Jarosława Krzysztonia z Prokuratury Rejonowej Olsztyn−Północ, podając fragmenty jego uzasadnienia umorzenia śledztwa, ale nie pisze już, że dotyczy to pracy doktorskiej Danuty Wiśniewskiej−Pantak, a nie wspomnianej wcześniej pracy. Jeśli chodzi o pracę habilitacyjną Jana Kłobukowskiego, to śledztwo zostało dwukrotnie umorzone, gdyż: Jan Kłobukowski napisał i obronił swą pracę habilitacyjną w 2000 r., wobec czego badanie, czy wymieniony popełnił w trakcie wskazanych działań przestępstwo, było bezprzedmiotowe, jako że czyn ten, jako zagrożony karą pozbawienia wolności do lat 3, uległ już przedawnieniu.

Prokuratorskie postanowienie o umorzeniu ma datę 30 marca 2007 i gdy w połowie kwietnia br. pisałem artykuł do „FA”, nie miałem go jeszcze w ręku. Dlatego napisałem: Rezultatów działań prokuratury nie znam, ale z tego, co słyszałem, nie chciano wnikać w tę sprawę, argumentując, że jest to problem i sprawa uczelni. I rzeczywiście tak jest...

W swoich uwagach pod moim adresem prof. Cichosz zupełnie nie bierze pod uwagę faktu, że mój artykuł dotyczy zarzutu, iż 65−stronicowa habilitacja została w znacznym stopniu oparta na wynikach i zapożyczeniach tekstu z 8 prac magisterskich. Posiadam indeks zapożyczeń opracowany przez prof. Cichona, jak i cały tekst pracy, gdzie naniesiono zapożyczone paragrafy z konkretnych prac magisterskich. Tylko 18 stron tej habilitacji jest czystych – bez śladu zapożyczenia. W żadnym miejscu swojej pracy dr Kłobukowski nie powołał się na te prace magisterskie i nigdzie ich nie cytował. Ówczesna (i obecna) ustawa o tytule naukowym i stopniach naukowych mówi: 1. Rozprawa habilitacyjna powinna stanowić znaczny wkład autora w rozwój określonej dyscypliny naukowej. Wątpię, aby habilitacja podparta pracami magisterskimi była tym znacznym wkładem.

Podobnie napisany doktorat Danuty Wiśniewskiej−Pantak (oparty na pracach magisterskich bez śladu powołań na wykorzystane prace) został przez Wydziałową Komisję (której członkiem była prof. Cichosz!) skierowany do wznowienia przewodu.

Informacje o plagiatach naukowych, które zamieszczane są w rubryce „Z archiwum nieuczciwości naukowej”, nie są pomówieniami, to fakty, których nagłaśnianie, ze względu na zasady etyki naukowej, leży w interesie społecznym całego środowiska naukowego. Myli się też Pani Profesor uważając, że to sąd orzeka o plagiacie naukowym w prawomocnym wyroku. Sąd może orzec o złamaniu prawa autorskiego, ale merytoryczne orzeczenie nierzetelności naukowej spoczywa na barkach zarówno zwykłych naukowców, jak i władz wydziału i uczelni. Trzeba tylko chcieć i tak patrzeć, aby widzieć. Żaden naukowiec nie powinien być obojętny wobec pracy naukowej, w której znajdują się zapożyczenia.

Prof. Roman Cichon swoje zarzuty wobec habilitacji dr. Kłobukowskiego sformułował na piśmie i złożył 25 czerwca 1999, jeszcze przed obroną pracy habilitacyjnej. Tych zarzutów nikt na wydziale nie chciał uczciwie rozpatrzyć. I tak pozostało do dziś...

Niewątpliwie część winy za to, co się stało, ponosi sam prof. Cichon, bowiem był dyrektorem instytutu i po prostu wielu spraw nie kontrolował ani nie sprawdzał, dlatego nawyk złej pracy naukowej z roku na rok narastał. Jednak trzeba mu okazać sprawiedliwość, że potrafił zerwać „zasłonę milczenia” i po nieskutecznych próbach rozwiązania wskazanych problemów etycznych wewnątrz UWM ujawnił je publicznie w środkach masowego przekazu. Cała ta sprawa rzuca głęboki cień na rzetelność instytucjonalną nie tylko Wydziału Nauki o Żywności, ale całej uczelni.

W „Forum Akademickim” pisuję od ponad pięciu lat, więc zarzucanie mi intencji szukania sensacji jest zwykłą nieprawdą. A Pani Profesor proponuję, aby weszła na listę filadelfijską i porównała swój dorobek naukowy z moim. Wtedy może, zamiast pisać „redaktor Wroński”, napisze „Kolego Doktorze”.

Dr Marek Wroński
PS Moja pierwsza książka broni się sama: dwie poważne nagrody naukowe plus błyskawiczne rozsprzedanie pierwszego wydania mówią za siebie. Nim coś napiszemy, najpierw to sprawdźmy.