Style kierowania

Henryk Grabowski


W literaturze z zakresu organizacji i zarządzania występują różne kategorie stylów kierowania. Do najczęściej wymienianych należą: styl autokratyczny, demokratyczny i liberalny. Badania na ten temat zmierzają do ustalenia zależności między typami osobowości a stylami kierowania i ich skutecznością. Nie negując ich roli w podnoszeniu efektywności pracy wydaje się, że nie wyczerpują one wszystkich jej uwarunkowań. Mam na myśli występujące relacje między polityką kadrową a poziomem samoakceptacji.

Wśród ludzi na kierowniczych stanowiskach są tacy, którzy dobierają sobie do współpracy lepszych od siebie (czytaj: mądrzejszych) i tacy, którzy wolą gorszych (czytaj: głupszych). Nie znam wyników badań na ten temat, ale wydaje się, że motywy ich postępowania są dość przejrzyste. Ci pierwsi sądzą, że im będą mieli lepszych współpracowników, tym większe szanse na sukces będzie miała instytucja, którą kierują, a wraz z nią oni sami. Drudzy boją się, że na tle lepszych od siebie będą mieć trudności z utrzymaniem się na zajmowanym stanowisku. Zwykle są to subiektywne odczucia, które nie zawsze pokrywają się z rzeczywistym poziomem inteligencji lub zawodowych kompetencji. Zawsze natomiast, niezależnie od dziedziny działania, wywierają istotny wpływ na styl kierowania.

Samoocena jest stanem psychicznym będącym prawdopodobnie wypadkową uwarunkowań genetycznych i oddziaływań wychowawczych. Zaniżona samoocena prowadzi zwykle do kompleksów. Nieprzyjemne napięcia z tym związane są najczęściej redukowane przez dążenie do zdobycia władzy nad innymi albo dyskryminację rzekomo lub rzeczywiście lepszych od siebie. Bywa, że przez jedno i drugie. Nadto, osobnicy z zaniżoną samooceną, aby utrzymać się na niezbędnym dla równowagi psychicznej poziomie samoakceptacji, odczuwają zazwyczaj graniczącą z przymusem potrzebę szukania u innych raczej wad niż zalet.

Zaniżona samoocena może mieć różny wpływ na skuteczność działania. Ludzi wolnych zawodów może motywować do lepszej pracy. W przypadku osób na kierowniczych stanowiskach zwykle prowadzi do patologii w zarządzaniu. Wie o tym każdy, kto w swoim życiu komuś takiemu podlegał. Niezależnie od tego, czy był to nauczyciel w szkole, kapral lub sierżant w wojsku, kierownik lub dyrektor w pracy, przewodniczący lub prezes w stowarzyszeniu, dziekan lub rektor w uczelni, czy wreszcie minister, premier lub prezydent w państwie. Wygląda więc na to, że wszyscy.