Najczęściej priorytetami w nauce nazywa się dziś systematycznie podejmowane i w miarę zobiektywizowane decyzje co do preferowanych obszarów zmian w podziale środków na B+R. Priorytety są rodzajem wędzidła nakładanego na pokusę działań niejawnych, niemotywowanych interesem publicznym. Priorytety opiera się na uzgodnionych wcześniej przesłankach oraz zasadach wyboru, a ustala w wyniku procesu politycznego angażującego różnych interesariuszy. Priorytety są elementem cyklu polityki, dźwignią uruchamiającą kolejne decyzje (na coraz niższym szczeblu) w ramach pewnego porządku ich podejmowania. W zależności od charakteru systemu władzy i decyzji co do ulokowania spraw nauki (odrębne ministerstwo, wiele ministerstw) ustalanie priorytetów jest mniej lub bardziej scentralizowane, bardziej odgórne lub bardziej oddolne.
Dr Jan Kozłowski w autorskim cyklu o pomysłach na politykę naukową tym razem analizuje kwestię priorytetów – str. 26 – 28
czytaj »W godnych potępienia czasach feudalizmu akademickiego wykład uniwersytecki, seminarium, egzamin, zwłaszcza magisterski, były domeną profesora i docenta. Asystenci i adiunkci – nie wszyscy – prowadzili co najwyżej proseminaria i ćwiczenia, odbywali kolokwia. Należało to zmienić – w imię równości i braterstwa. W sukurs przyszedł argument, że nieraz asystent lub adiunkt jest zdolniejszy i więcej wie niż jego utytułowany zwierzchnik. Dlaczego więc ma mieć mniejsze uprawnienia zawodowe? Trzeba czym prędzej zburzyć te anachroniczne przeszkody formalne. Promotorami prac dyplomowych niech zostaną zasługujący na to pomocniczy pracownicy nauki. Zderegulowani adiunkci zaczęli więc masowo wykonywać zadania dawniej zastrzeżone dla profesorów. A profesorowie? Ci zwani belwederskimi byli potrzebni do czego innego. Profesor „belwederski” będzie służył nowo powstającym uczelniom tzw. wyższym do uzyskania prawa nadawania stopni doktora lub doktora habilitowanego.
Dzieje deregulacji polskiego systemu szkolnictwa wyższego od czasów II wojny do dziś śledzi prof. Jerzy Pelc – str. 29 – 33
czytaj »Praktycznie biblioteki uczelniane funkcjonują przeważnie samopas, bez koniecznej koordynacji, bez jednolitego zarządzania i bez wspólnej gospodarki. Dyrektor biblioteki głównej kierownikowi biblioteki wydziałowej lub instytutowej może – za przeproszeniem – nagwizdać. Każdy sam sobie sterem. W ten sposób koszty rosną niebotycznie, realizacja powinności szwankuje co krok, a droga ku nowoczesności omsknęła się na aut. Biblioteki tej samej uczelni muszą ze sobą współpracować ściśle i taką kooperację trzeba egzekwować, tworząc jednolitą strukturalnie, uczelnianą sieć biblioteczną, przyporządkowaną bibliotece głównej. (…) Współcześnie żadna biblioteka, nawet największa, nie da sobie rady w pojedynkę: międzybiblioteczna współpraca stanowi warunek przetrwania – biblioteki to są organizmy stadne.
Prof. Jacek Wojciechowski pisze o statusie bibliotekarza i stanie bibliotek uczelnianych – str. 39–41
czytaj »7 czerwca 2001 r., po trwającej rok dyskusji w gronie rektorów, w odpowiedzi na zaproszenie członków ówczesnego Prezydium, zainteresowani członkowie KRASP spotkali się w Politechnice Warszawskiej na uroczystości 175-lecia tradycji PW. Akt założycielski FRP podpisało 79 rektorów, którzy wpłacili po 200 zł. Te środki zostały wydatkowane na opracowanie przez kancelarię prawną statutu fundacji i jej rejestrację. Politechnika Warszawska na podstawie uchwały Senatu na preferencyjnych warunkach udostępniła nowej instytucji lokal. Politechnika do dziś sprawuje swoisty, instytucjonalny patronat nad fundacją. – Od początku chcieliśmy, aby przyszły instytut badawczy, podobnie jak zakładana fundacja, były wspólnym przedsięwzięciem rektorów uczelni publicznych i niepublicznych – mówi prof. Woźnicki.
Historię i dorobek dziesięciu lat działalności Fundacji Rektorów Polskich prezentuje Piotr Kieraciński – str. 44–45
czytaj »„Forum Akademickie” jest finansowane w ramach umowy 933/P-DUN/2017 ze środków Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego na działalność upowszechniającą naukę.
ARCHIWUM