Ćma nie uwiedzie słonia

Słonie i ćmy niewiele mają ze sobą wspólnego, ale jest coś, co je łączy. A w zasadzie mogłoby. Otóż samice obydwu gatunków w celu wabienia samca wydzielają ten sam związek chemiczny. O mezalians zatem nietrudno, choć w praktyce jest on niemożliwy. Na przeszkodzie stoi bowiem ilość tego feromonu wydzielanego przez samicę ćmy. Jest wystarczająca jedynie dla samca ćmy, który sygnały rozpoznaje bez wahania. I to, niekiedy, z odległości nawet trzech kilometrów. Słonia, choćby nie wiadomo jak się starała, ćma nie uwiedzie.

To zresztą wyjątkowy przypadek. Z reguły bowiem feromony oddziałują w obrębie tego samego gatunku. Dzięki nim samice są w stanie ocenić potencjalnego partnera seksualnego, jego pozycję w stadzie, stopień pokrewieństwa, zdrowotność, stan hormonalny i aktywność behawioralną. Nic zatem dziwnego, że ten węchowy system komunikacyjny ma kluczowe znaczenie dla wielu ssaków, zwłaszcza gryzoni, które żyją w norach, a swoją aktywność przejawiają po zmroku bądź w nocy. Dla nich feromony są niczym barwne pióra w ogonie koguta pawia, wabiącego samicę jego gatunku.

Takich malowniczych porównań w książce prof. Anny Marchlewskiej-Koj jest znacznie więcej. Rangę tej publikacji wzmacnia fakt, że to dotychczas jedyne monograficzne opracowanie problematyki feromonów w języku polskim. Praca, oparta na blisko 500 cytowanych artykułach naukowych, głównie anglojęzycznych, systematyzuje dotychczasową wiedzę na temat substancji chemicznych, które produkowane przez jednego osobnika stymulują komórki węchowe innego, wywołując przy tym charakterystyczne reakcje. Po raz pierwszy wyizolowano je w połowie ubiegłego wieku i od tamtej pory zaczęło się ich „celebryckie” życie. Przyczyny tej popularności zawierają się właściwie w greckim tłumaczeniu ich nazwy – „przekaźniki podniecenia”. Trzeba jednak wiedzieć, że rola tych związków wykracza daleko poza zachowania czysto seksualne. Autorka wylicza: u zwierząt pobudzają agresję, stymulują wokalizację ultradźwiękową, kontrolują zachowania opiekuńcze w stosunku do potomstwa… Również na bazie swojej wieloletniej pracy naukowej nad feromonami pokazuje pełen wachlarz funkcji, jakie czynią z tych substancji prawdziwy zapachowy bukiet życia. To one stanowią o granicy terytorium danego osobnika, one odpowiadają za odszukiwanie pokarmu, one wreszcie są jednym z ogniw łańcucha rozrodczego.

Przy tak atrakcyjnej tematyce aż prosi się, by odejść od typowych dla niemal każdego opracowania akademickiego proporcji, uwzględniających przewagę czysto teoretycznych rozważań nad, mówiąc kolokwialnie, przykładami z życia wziętymi. I rzeczywiście, od wyników obserwacji i eksperymentów aż się tutaj roi. Autorka podgląda zachowania gryzoni, drapieżników, zajęczaków, kopytnych i naczelnych, przekonująco udowadniając postawioną na początku książki tezę, że w zasadzie „nie ma na świecie organizmu zwierzęcego pozbawionego wrażliwości na określone bodźce chemiczne”.

W osobnej części autorka eksponuje rolę feromonów w biologii i kulturze człowieka, zaznaczając przy tym, że jego zachowanie różni się od zachowania zwierząt, zwłaszcza gdy jest on związany z kulturą o wysokim stopniu rozwoju higieny osobistej. Na nic jednak kosmetyki, na nic depilacja, skoro kobiety i tak preferują zapach mężczyzn o różnym od ich własnego zestawie genów. Jeśli jest podobny, kończy się tak, jak u ćmy i słonia. Krótko mówiąc – nic z tego nie będzie.

(karma)

Anna Marchlewska-Koj, Feromony ssaków – ich rola w fizjologii i zachowaniu , POLSKA AKADEMIA UMIEJĘTNOŚCI, Kraków 2011.