Przygotowanie terenu

Europa już dawno zapomniała, gdzie tkwią jej korzenie – ta opinia pada często, zwłaszcza wśród gorliwych katolików. A może tych korzeni wcale nie posiada? Taką tezę stawia Paul Veyne. „Europa nie ma korzeni – pisze francuski historyk – chrześcijańskich ani innych; tworzyła się etapami, których nie można było z góry przewidzieć, przy czym żaden z jego elementów nie był oryginalniejszy od innego. Nie ukształtowała się w łonie chrystianizmu, nie rozwinęła z jakiegoś zalążka, lecz jest rezultatem epigenezy. Jak zresztą chrześcijaństwo”. A jednak autor wnikliwie, z szacunkiem i zrozumieniem bada okres, w którym w rozwoju chrześcijaństwa nastąpił przełom – od edyktu tolerancyjnego dla chrześcijan, który zakończył okres najcięższych prześladowań, po zakazanie religii pogańskich w Cesarstwie Rzymskim.

Ściślej rzecz biorąc, Veyne za prawdziwy przełom uważa rok 312, tuż po ogłoszeniu edyktu tolerancyjnego, kiedy to jeden ze współcesarzy ówczesnego imperium, Konstantyn, nawraca się na chrześcijaństwo. Autor wiele uwagi poświęca rekonstrukcji możliwego przebiegu zdarzeń, ale także skrupulatnie bada motywy, jakie mogły Konstantynem kierować. Cesarz jest niewątpliwe centralną postacią tej książki. Historyk przypisuje mu główną rolę w przemianach, nazywa rewolucjonistą, wizjonerem, nawet prorokiem, bez którego chrześcijaństwo nie miałoby szansy na taką skalę zaistnieć. Dla Veyne’a Konstantyn był niewątpliwym geniuszem – nie tylko miał wielką wizję, ale potrafił ją wprowadzić w życie. Autor pisze o wymiernych korzyściach, jakich po wprowadzeniu chrześcijaństwa mógł się spodziewać Konstantyn, jednakże nie odmawia cesarzowi także prawdziwej i głębokiej wiary.

Co niezwykle ważne, autor z dużym wyczuciem pisze o tym aspekcie religii, którego nigdy nie będzie można do końca sklasyfikować, o tym, co nieuchwytne, jednostkowe, ulotne, co wynika z porywów serca. Taki stosunek charakteryzuje nie tylko podejście do wiary samego Konstantyna, ale i pierwszych chrześcijan. Veyne wyraźnie podkreśla odmienność pierwszych wyznawców, którzy potrafili zrozumieć subtelności chrześcijaństwa. W pierwszych wiekach była to elitarna sekta, arcydzieło, które docenić mogły tylko wyrafinowane podniebienia. Veyne opisuje przemiany, jakie zaszły, ażeby chrystianizm mógł stać się religią zwyczajową, dla wszystkich. Nie mogłoby to nastąpić, gdyby zarówno chrześcijaństwo, jak i Kościół jako instytucja, nie były swoistymi arcydziełami, a nawet bestsellerami, co autor wyraźnie zaznacza i argumentuje.

Osobny rozdział poświęcony jest w tej książce problemowi odrzucenia Żydów i ich religii, z której chrześcijaństwo poniekąd się wywodzi. Autor nie zamyka historii w latach 312−394, umieszcza ją w szerszym kontekście. Niezwykle frapujący jest również Dodatek, w którym autor stawia śmiałą tezę na temat przemian, jakie zachodziły w postrzeganiu biblijnego Boga w dawnym judaizmie. Podważa szeroko rozpowszechnione twierdzenie, jakoby naród żydowski od zawsze wierzył w jedynego Boga.

Książka Veyne’a, dzięki wyważonym, rozsądnym i ważkim przemyśleniom, ma szansę budować atmosferę zrozumienia, abstrahując od wiary i niewiary, raczej łączyć niż dzielić. Autor początki chrześcijaństwa traktuje nie jako korzenie współczesnej Europy, ale jako „przygotowanie terenu” do przemian, które nadeszły w kolejnych wiekach i trwają nieprzerwanie. Wszak, jak pisze Veyne, w dalszym ciągu „obecna Europa inspiruje chrystianizm bądź niektóre jego wersje”.

AG

Paul Veyne, Początki chrześcijańskiego świata (312-394), tłum. Ireneusz Kania, Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”, Warszawa 2009, seria: Pejzaże Kultury.