Politycy wzięci na języki

Polityczny teatr absurdu, chcąc nie chcąc, mamy na co dzień. Jego aktorzy często wystawiają tragifarsę, wywołując u widza konsternację lub śmiech. W ciągu ostatnich 20 lat z ust polityków padła niezliczona ilość oryginalnych zwrotów. Posegregowali je i poddali analizie językoznawcy Paweł Nowak (UMCS w Lublinie) oraz Rafał Zimny (UKW w Bydgoszczy), tworząc Słownik polszczyzny politycznej po roku 1989.

Dzieła naukowców dopełnia znakomita okładka Kuby Sowińskiego. Czerwoną twarz o złowrogim spojrzeniu i ostrym języku trafnie odzwierciedla nasączone agresją wypowiedzi polityków. Współgra zarówno z rubasznością języka Andrzeja Leppera, wulgarnością Ludwika Dorna, jak i prymitywnym stylem wypowiedzi Janusza Palikota czy słynącymi z prostactwa sformułowaniami Lecha Wałęsy. Wprawdzie mądrość ludowa zakazuje oceniania książki po okładce, jednak ten przypadek jest wyjątkowy. Świetna szata graficzna zapowiada niebanalną treść. Nie jest to jednak zwyczajny słownik, do którego zagląda się okazyjnie. Sięgając po niego, mamy gwarancję, że niełatwo się oderwiemy.

Całość ma dwudzielną budowę. Jedna część obejmuje 26 haseł problemowych, m.in.: stygmatyzacja językowa, poprawność polityczna czy, bliska zwłaszcza Pawłowi Nowakowi, opozycja swój – obcy w językowym obrazie świata. Drugą część stanowi niemal 380 zwrotów związanych z językiem polskiej polityki po roku 1989, z których większość uskrzydliła się i na stałe weszła do języka. Autorzy przywołują konsytuację, jaka towarzyszyła powstaniu skrzydlatych słów, poddają je lingwistycznej analizie, a także wyjaśniają, jak obecnie funkcjonują w powszechnej komunikacji. Niemal wszystkie hasła zilustrowane są przykładami ich użycia w mediach. Pojawiają się wpisy z forów internetowych, transkrypcje audycji radiowych, a nawet cytaty z piosenek Kazika Staszewskiego czy Pawła Kukiza.

Po zagłębieniu się w treść niektórych zwrotów czytelnik nie może pozbyć się osobliwego wrażenia będącego pomieszaniem rozbawienia, zdziwienia, a w końcu niesmaku i zażenowania. Przypomina to reakcję kipera po degustacji koktajlu, skomponowanego ze sprzecznych smakowo składników. Bo taki właśnie jest język polityki. Dlatego salwy śmiechu podczas lektury są przerywane ponurą refleksją, parafrazującą słowa byłego prezydenta: „czy o take Polske toczyła się walka?”. Migawki z dwóch ostatnich dekad to: spektakularne zatrzymania o porankach, konflikt moherowych beretów z aksamitnymi kapeluszami, prezydentowa Jolanta Kwaśniewska ucząca naród, jak zjeść ptysia (tudzież bezę), rozjuszony duchowny, z którego ust padają rynsztokowe inwektywy. To tylko niektóre wydarzenia, jakie trafiły do języka i funkcjonują w świadomości obywateli jako symbole. Ironicznie mówią o przekraczaniu granic dobrego smaku, nadużywaniu władzy czy budowaniu bariery między „wyższymi sferami” a resztą społeczeństwa.

Mediatyzacja polityki sprawiła, że jej działacze imają się kontrowersyjnych sposobów, żeby zaistnieć w świadomości narodu. Teksty zawarte w słowniku potwierdzają zasadę: „Nieważne, w jaki sposób o tobie mówią, byle po nazwisku”. Gdyby niektórzy politycy poświęcili na rzeczywiste działanie tyle czasu, ile trwonią na obmyślanie niekonwencjonalnych metafor, być może Polska przypominałaby Irlandię. Tymczasem, mimo że książka została wydana w 2009 r., już zgromadził się pokaźny materiał na kolejny tom.

Anna Zielińska

Rafał Zimny, Paweł Nowak, Słownik polszczyzny politycznej po roku 1989, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009.