Modowo, czyli po staropolsku

Jakie są przyczyny zainteresowania, prócz oczywistej ciekawości, dawnymi kulinariami i obyczajami biesiadnymi, trudno powiedzieć, jednak faktem jest, że w czasopismach naukowych, a także kolorowych magazynach, Internecie i telewizji możemy znaleźć niezliczone artykuły czy programy o staropolskich przepisach i recepturach. Co więcej, w całej Polsce organizowane są konferencje i sympozja naukowe poświęcone kulinariom, regionalnym kuchniom i lokalnym specjałom. Nie sposób też nie zauważyć powrotu do tradycyjnych przepisów staropolskich w wytwornych restauracjach czy zwykłych zajazdach. Kultura stołu… świetnie wpasowuje się w ten krąg zainteresowań i stanowi ciekawy głos w dyskusji nad obyczajowością w wiekach minionych.

Książka jest zbiorem artykułów napisanych przez przedstawicieli różnych dyscyplin naukowych: literaturoznawców, historyków, kulturoznawców, teologów, muzykologów, politologów. Ale warto zaznaczyć, że teksty nie mają nic wspólnego z hermetycznym językiem, kierowane są do każdego czytelnika, GŁODNEGO informacji o staropolskich tradycjach biesiadnych.

Ze szkicu Stół obżartuchów, filozofów, poetów dowiadujemy się np., że czasy saskie to kulminacja staropolskich tradycji ucztowania i obfitości, wręcz nieumiarkowania w jedzeniu i piciu. Jednak już epoka oświecenia i romantyzmu przyniosła zdecydowane przewartościowanie tego modelu. O sarmackiej obyczajowości pisał Krasicki w satyrze Pijaństwo , gdzie pojawia się przecież szczegółowy obraz szlacheckiej libacji i jej opłakanych skutków. Oświecenie wprowadziło nowy sposób traktowania rozkoszy stołu – najistotniejsza stała się rokokowa wykwintność (już nie obfitość!) oraz sama forma życia towarzyskiego. Stół zaczęto traktować jako pretekst do spotkań i rozmów, a także prezentacji najnowszej literatury. W romantyzmie stół stał się symbolem o charakterze ambiwalentnym. Pozytywnie wartościowano go wtedy, gdy był synonimem gościnności i trwania przy tradycji narodowej (Pan Tadeusz Mickiewicza), negatywnie zaś, gdy wiązał się z wizerunkiem salonu, który dla przedstawicieli epoki ucieleśniał zło społeczne, a nawet metafizyczne. Z tekstu o niemiecko-austriackiej fascynacji kawą poznajemy długą historię - pełną legend i zawikłanych opowieści - tego napoju. Do najbardziej znanych kawoszy należał Honoriusz Balzac – wypił, ponoć, w swoim nader bujnym życiu ok. 55 tys. filiżanek! Do kafehauzów lubił też chodzić Friedrich Schiller. Pisał, że picie kawy w dobrym towarzystwie należy do jego ulubionych rozrywek i odpręża. Kler jednak do połowy XVI w. żywił przekonanie, że kawa, czarna „jak wysłannik piekieł”, jest muzułmańskim wynalazkiem, którego wartość ma deprecjonować wino mszalne. Dopiero papież Klemens VIII zezwolił na picie aromatycznego płynu, gdyż sam był jego cichym wielbicielem. Warto zwrócić również uwagę na tekst o afrodyzjakach i miksturach, które miały sprzyjać miłosnym rozkoszom, tak bliskim pojęciu absolutnego szczęścia. Dowiemy się m.in., jaka była zawartość kielicha, którego dotknęły niegdyś usta Tristana i Izoldy. Na łamach „British Medical Journal” opublikowano wyniki wielce prawdopodobnej ekspertyzy toksykologicznej inspirowanej arturiańskim romansem. Jednak skład eliksiru miłosnego niech pozostanie tajemnicą i stanowi zachętę do dokładnej lektury zbiorku.

Małgorzata Pawełczyk

Kultura stołu w wiekach dawnych, tom 1, red. nauk. Dariusz Rott, Krzysztof Gajdka, uniwersytet śląski, śląska organizacja turystyczna, Katowice 2009.