Nie tylko cena…

Dr Marcin Lutomierski, pracownik wydawnictwa, badacz literatury, wykładowca akademicki

Kwestia jednolitej ceny książki jest nieoczywista i wielowątkowa. Wiadomo, że liczba księgarń stacjonarnych w Polsce maleje w zatrważającym tempie, co wielu komentatorów łączy z bardzo niskim poziomem czytelnictwa. Nie wydaje mi się jednak, żeby receptą na uzdrowienie rynku wydawniczo-księgarskiego i czytelniczego była ustawa, o której mowa. Z jednej strony rozumiem chęć pomocy małym podmiotom księgarskim, ale zastanawiam się, czy na pewno cena decyduje o tym, że kupujemy i – tylko w domyśle – czytamy. Moim zdaniem jest coś silniejszego niż cena: potrzeba. Dlatego sceptycznie odnoszę się do założenia, że ustawą można przywrócić książce należne, godne miejsce w naszym społeczeństwie.

Innym aspektem tego problemu są pewne tendencje cywilizacyjne, w myśl których zakupów – nie tylko książek – dokonujemy tam, gdzie jest nam wygodniej, gdzie jest nam „po drodze”. Niestety, małe księgarnie raczej przegrywają na tym polu z bardzo silną konkurencją w postaci sieci sklepów czy księgarni internetowych. Żeby mogły rywalizować z innymi podmiotami, musiałyby zwiększyć nakłady na marketing (np. reklamę). Ale czy stać je na to?

Można mieć również obawy, czy z założenia chwalebny w tej sprawie interwencjonizm państwowy paradoksalnie nie doprowadzi do częściowej blokady rynku wydawniczo-księgarskiego, gdyż cześć klientów odłoży decyzję o zakupie książki na później (za rok). Bardziej prawdopodobne wydaje mi się jednak to, że ustawa o jednolitej cenie niewiele zmieni na rynku książki, w tym również w zakresie czytelnictwa. Obym się mylił.

 

Dr Marcin Lutomierski , pracownik wydawnictwa, badacz literatury, wykładowca akademicki