Symboliczny powrót do kraju
Bada pan twórczość pisarzy osobnych: Eugeniusza Małaczewskiego, Floriana Czarnyszewicza, Sergiusza Piaseckiego, o którym powstała książka, i Ferdynanda Goetla. Za obszerną monografię pisarstwa tego ostatniego autora otrzymał pan niedawno wyróżnienie Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza. Prof. Maciej Urbanowski powiedział w laudacji, że lubi pan pisarzy politycznie zaangażowanych, o postawie konserwatywnej, uprawiających literaturę na pograniczu fikcji i faktu. Czy określenia te odnoszą się do Ferdynanda Goetla?
W dużej części to trafne określenia. Trzej wymienieni na początku twórcy, a także patron nagrody, Józef Mackiewicz, to pisarze kresowi, a przy tym w powojennych latach z przyczyn politycznych bezwzględnie wyeliminowani w kraju z obiegu czytelniczego, a więc dotkliwie zapomniani. Wszyscy oni w swojej twórczości sytuują się blisko literatury faktu, dokumentu czy świadectwa. Ta orientacja jest również charakterystyczna dla Ferdynanda Goetla, który jednak – w przeciwieństwie do nich – nie był kresowianinem. W jego pisarstwie wyodrębnić można m.in. nurt reportażu podróżniczego, wyznaczany takimi międzywojennymi tytułami, jak Przez płonący Wschód , Egipt , Wyspa na chmurnej północy czy Podróż do Indyj . Można powiedzieć, że w całym pierwszym okresie dojrzałej twórczości Goetel czerpał inspirację głównie z tego, co zobaczył i doświadczył podczas turkiestańskiego zesłania w latach I wojny światowej. Z tych przeżyć niejako narodził się pisarz. Przy tym w jego dorobku dostrzec należy także utwory opowiadające się zdecydowanie po stronie fikcji, a nawet fantastyki lub groteskowego humoru, jak w tomie Humoreski bądź napisanej wspólnie z Rafałem Malczewskim sztuce teatralnej Król Nikodem . Natomiast w odniesieniu do Goetla problematyczne może być przypisywanie mu postawy konserwatywnej, jeśli zważyć, że w młodości był on skłonnym do buntu radykałem i kontestatorem zastanej rzeczywistości. M.in. znalazło to wyraz także w jego pasji taternickiej, a na innej płaszczyźnie w fascynacji Piłsudskim i sympatii dla jego działalności politycznej. W okresie II Rzeczypospolitej również trudno byłoby umieścić Goetla wśród pisarzy wyraźnie konserwatywnych. Zwrot w tym kierunku nastąpił w okresie II wojny światowej i na emigracji. Wówczas można powiedzieć, że myśl pisarza cechować zaczął swego rodzaju konserwatyzm – jako twórca dawał wyraz przekonaniu o konieczności oparcia kultury europejskiej na trwałych wartościach, czerpanych głównie z chrześcijaństwa; będzie też Goetel upominał się o dowartościowanie polskiej tradycji ideowej, zwłaszcza romantycznej.
Monografia obejmuje okres 1939-1960, a więc wojenny i emigracyjny. Zrekonstruował pan drobiazgowo życiorys pisarza. Na czym polegała konspiracyjna działalność Goetla w czasie okupacji?Pisarz przeżył właściwie cały okres wojny w Warszawie, gdzie rozwinął szeroką działalność samopomocową na rzecz środowiska literackiego. Jako ostatni przed wojną prezes Związku Zawodowego Literatów Polskich, a wcześniej Polskiego Oddziału PEN-Clubu Goetel stanął na wysokości zadania, organizując Literacką Komisję Kwalifikacyjną. W jej ramach funkcjonowała podczas okupacji niemieckiej bardzo pożyteczna tzw. Kuchnia Literacka, to jest stołówka dla pisarzy, afiliowana przy Radzie Głównej Opiekuńczej. Oprócz tej jawnej aktywności Goetel – razem z Wilamem Horzycą – współredagował i wypełniał artykułami podziemny „Nurt”, „pismo poświęcone kulturze polskiej”, wydawane w latach 1943-1944 przez tajną organizację piłsudczykowską Obóz Polski Walczącej. Uczestniczył także w konspiracyjnych spotkaniach i dyskusjach literackich, na których sam nieraz bywał prelegentem. Z racji swojej pozycji i działalności Goetel utrzymywał kontakty z większością przebywających w Warszawie literatów – od najstarszych, jak Zygmunt Wasilewski, Karol Irzykowski
i Adolf Nowaczyński, przez swoich rówieśników, jak Juliusz Kaden-Bandrowski, Maria Dąbrowska, Jan Nepomucen Miller, młodszych, jak Stanisław Rembek, Jerzy Zagórski oraz Marian Ruth-Buczkowski, po najmłodszych, jak związany ze „Sztuką i Narodem” Andrzej Trzebiński.
Istotnie, można dostrzec pewne podobieństwo losów Ferdynanda Goetla i Józefa Mackiewicza. Obaj pisarze byli naocznymi świadkami ekshumacji mogił polskich oficerów w Katyniu, chociaż na miejsce odkrytej zbrodni przybyli w innym czasie: Goetel pojawił się tam razem z pierwszą polską delegacją 11 kwietnia 1943 r.; Mackiewicz przyjechał później, pod koniec maja tego roku. Obaj sporządzili wówczas pierwsze wiarygodne relacje, poświadczające sowieckie sprawstwo mordu, przeznaczone m.in. dla polskich władz podziemnych. Można uznać, że walka o ujawnienie prawdy o Katyniu dla obu twórców była jednym z najważniejszych zadań, jakich podjęli się na emigracji. Obaj tuż po zakończeniu wojny trafili do stacjonującego we Włoszech
II Korpusu Polskiego – Mackiewicz na zlecenie specjalnie utworzonego przy II Korpusie Biura Studiów pracował nad dokumentacją katyńską; Goetel, który wydostał się z kraju i dotarł do Italii trochę później, spisał relację jednego z głównych świadków sowieckiej zbrodni, którzy znaleźli się na Zachodzie – Rosjanina Iwana Kriwoziercowa. Należy dodać, że i Goetel, i Mackiewicz gorzko doświadczyli w tym czasie pomówień o kolaborację z Niemcami. Następnie, już na emigracji w Londynie, w czerwcu 1952 r., obaj pisarze złożyli cenne zeznania przed Komisją Kongresu USA, powołaną do zbadania i wyjaśnienia zbrodni katyńskiej. Obaj opublikowali sporo tekstów na temat Katynia – niewątpliwie więcej miał ich na swoim koncie Mackiewicz, który oprócz licznych publikacji prasowych poświęcił tej sprawie osobną autorską książkę Mordercy
z lasu katyńskiego , wydawaną w różnych krajach w przekładach na języki obce. Natomiast u Goetla w centrum narracji pamiętnika Czasy wojny umieszczone są właśnie rozdziały poświęcone odkryciu Katynia, pobytowi polskiej delegacji na miejscu zbrodni i reperkusjom tego faktu.
Zapewne powodem tych animozji były i różnice ideowe, i odmienne rodowody, i pisarskie preferencje. Ferdynand Goetel był czołowym reprezentantem „polskiego Londynu”, do którego Instytut Literacki z Jerzym Giedroyciem na czele odnosił się przeważnie z rezerwą lub nawet z niechęcią. Pomimo to Giedroyc doceniał nienaganną postawę pisarza podczas niemieckiej okupacji. Natomiast czołowy publicysta „Kultury”, Juliusz Mieroszewski, wypominał Goetlowi jego przedwojenną książkę Pod znakiem faszyzmu . Goetel publikował dużo w emigracyjnej prasie, głównie w londyńskich „Wiadomościach”, „Orle Białym”, „Życiu” czy wydawanych przez Polskie Oddziały Wartownicze w Niemczech Zachodnich „Ostatnich Wiadomościach”. Warto zaznaczyć, że tylko jeden jego tekst ukazał się na łamach paryskiej „Kultury” – był to zresztą ważki artykuł Rozdroże kultury z 1948 r., w którym autor stawiał przenikliwą diagnozę cywilizacji zachodniej po wojennej katastrofie.
Twórczość Goetla obejmuje prozę, dramaty, publicystykę, wspomnienia, listy. Które utwory uważa Pan za najwybitniejsze? Jaką książkę poleciłby pan czytelnikom, którzy nie zetknęli się z prozą Goetla?W tej bogatej i różnorodnej, ponadto rozwijanej przez ponad pół wieku twórczości na pewno swoją wagę mają tomy wspomnieniowe: Czasy wojny oraz Patrząc wstecz . Czytając je na nowo, utwierdzam się w przekonaniu, że zdobyły już one miejsce wśród dokonań XX-wiecznego polskiego pamiętnikarstwa. Sławę, także za granicą, zyskał Goetel swoimi utworami z wczesnej fazy twórczości, czerpiącymi z doświadczenia Orientu, poznanego
i przeżytego w Turkiestanie podczas Wielkiej Wojny i rewolucji bolszewickiej. Z tych jego przeżyć wyrosło itinerarium Przez płonący Wschód , powieść Z dnia na dzień , a także nieco wcześniejsze dłuższe opowiadanie (lub krótka powieść) Kar-Chat , moim zdaniem jeden z najlepszych jego utworów. Można wspomnieć, że w latach międzywojennych przedmowy do angielskich wydań Z dnia na dzień i Kar-Chatu napisali John Galsworthy oraz Gilbert Keith Chesterton. Niewątpliwie wartościowa jest nowelistyka Goetla, zarówno wczesna, jak
i dotycząca lat II wojny światowej. Wymieńmy na przykład humoreskę taternicką Wycieczka – jak się o niej nie pisze , „egzotyczne” opowiadania Kos na Pamirze , Ludzkość i Schmerzenreich albo wstrząsającą okupacyjną Zemstę . Nie ograniczając się do jednego tytułu, nawet spośród tu wymienionych wybrać można coś interesującego. Zamiar przybliżenia i udostępnienia najciekawszych i najwartościowszych utworów Goetla przyświeca realizowanej przez Wydawnictwo ARCANA, nieukończonej jeszcze edycji Dzieł wybranych . Siedem tomów już wyszło, a jako tom ósmy ma się ukazać w tym roku powieść Anakonda , osadzona w realiach polskiego zagłębia węglowego lat 30. XX w.
Wybór pism generała Sosnkowskiego opublikowany został we współpracy z historykiem, doktorem Jerzym Kirszakiem, który zresztą zachęcił mnie do zajęcia się tą postacią. Sosnkowski przede wszystkim identyfikowany jest (a i to nie jest bynajmniej powszechne) jako wojskowy, polityk i mąż stanu. Najwyższym stanowiskiem, jakiego za życia dostąpił, była ranga Naczelnego Wodza, którą objął po śmierci generała Sikorskiego w czasie II wojny światowej. Jednak przy bliższym rozpoznaniu zwracają uwagę jego intelektualne horyzonty, imponuje erudycja, znajomość języków obcych i artystyczne zainteresowania. Wyrazem tego są – w większości niepublikowane – tłumaczenia poezji, m.in. Petrarki, Szekspira, Goethego, Heinego, Lermontowa czy Verlaine’a. A już zdumiewać może w jego dorobku przekład całości Kwiatów zła Baudelaire’a oraz obszerne studium biograficzne o ich autorze. W ciągu kilkudziesięciu lat publicznej działalności Sosnkowski okazał się ponadto utalentowanym mówcą i epistolografem. Epickim umiarem i spokojem narracji odznaczają się jego wspomnienia z kampanii wrześniowej oraz z Magdeburga, gdzie był więźniem stanu razem z Józefem Piłsudskim. Literackie walory cechują także niektóre rozkazy do wojska (na czele ze słynnym rozkazem nr 19 do żołnierzy Armii Krajowej z 1944 roku). Przy tym wszystkim warto zaznaczyć, że generał nie był profesjonalnym literatem (ani się za takiego nie uważał).
Jest pan polonistą i germanistą, razem z Wojciechem Kunickim badał pan polską recepcję Ernsta Jüngera w publicystyce i literaturze od lat 30. do współczesności. To kolejny pisarz zaangażowany w rzeczywistość, a zarazem człowiek osobny i skomplikowany. Na czym polega specyfika recepcji tego pisarza, szczególnie jego dzienników wojennych?Jünger jest rzeczywiście frapującym przypadkiem w XX-wiecznej literaturze, zarówno niemieckiej, czyli w swoim rodzimym kręgu kulturowym, jak i powszechnej. Można zaznaczyć, że nawet z racji wieku jest wyjątkiem, ponieważ przeżył 102 lata, do końca pozostając aktywny…
W Polsce odbiór tego pisarza dokonywał się w szczególnych okolicznościach, głównie ze względu na dość bogatą recepcję w warunkach nieobecności przekładów jego dzieł. To było impulsem, by tę jego recepcję dokładniej zinwentaryzować i zaprezentować. Praca, o której pan wspomniał, Ernst Jünger w publicystyce i literaturze polskiej lat 1930-1998 , obejmuje studium recepcyjne wraz ze szczegółową bibliografią oraz w tomie drugim antologię reprezentatywnych tekstów poświęconych niemieckiemu pisarzowi. Przez ponad pół wieku polski czytelnik mógł o Jüngerze różne rzeczy przeczytać, lecz nie mógł tego zweryfikować na podstawie jego twórczości, bo tłumaczeń po prostu nie było. Pierwszy rodzimy przekład wojennego pamiętnika, dokonany przez zawodowego oficera, ukazał się wprawdzie w latach międzywojennych w wydawnictwie wojskowym, jednak jego książka – W stalowych burzach , opublikowana pt. Książę piechoty – miała wówczas służyć głównie jako swoisty instruktaż i pomoc w szkoleniu żołnierzy, którzy z wojną bezpośrednio się nie zetknęli. Książek Jüngera nie wydawano od lat 30. aż do 90. W okresie PRL ten autor jako przedstawiciel prawej strony literatury niemieckiej wyraźnie nie miał dobrej prasy, a ocen dokonywano przeważnie przy użyciu kryteriów polityczno-ideologicznych. Przełom w polskiej recepcji nastąpił w latach 80. z jednej strony za sprawą drugiego obiegu, a z drugiej dzięki specjalnemu numerowi „Literatury na Świecie”, która w 1986 r. po raz pierwszy w Polsce tak szeroko zaprezentowała tego niemieckiego pisarza. Od tej pory na gruncie polskim najbardziej czynnym propagatorem i tłumaczem Jüngera jest prof. Kunicki, wrocławski germanista. To głównie dzięki niemu polski odbiorca dysponuje obecnie korpusem dzieł Jüngera – z takimi pozycjami, jak Na Marmurowych Skałach , Awanturnicze serce , W stalowych burzach (w nowym tłumaczeniu), Robotnik , Przybliżenia. Narkotyki i upojenie , a także zbiory jego publicystyki międzywojennej oraz eseistyki z lat 50. Ponadto kontekst ideowy twórcy ukazuje starannie zaprojektowany i opracowany przez Kunickiego tom Rewolucja konserwatywna w Niemczech 1918-1933 . Ważnym przedsięwzięciem była niewątpliwie polska edycja Promieniowań , dzienników pisarza z lat II wojny światowej, kiedy jako oficer Wehrmachtu stacjonował w Paryżu, gdzie utrzymywał liczne kontakty z francuskimi intelektualistami. Część zapisek odnosi się do podróży inspekcyjnej Jüngera na Kaukaz. W tym wypadku przekładu dokonał Sławomir Błaut, ale detaliczne, instruktywne komentarze w posłowiu i przypisach sporządził Wojciech Kunicki. U Jüngera forma dziennika, zakładająca fragmentaryczność, dąży zarazem do ogarnięcia całości, połączenia różnych perspektyw. Ciekawe okazuje się porównanie zapisek Jüngera
z diariuszem Andrzeja Bobkowskiego „Szkice piórkiem”. Przy wszystkich różnicach, mimo odmienności temperamentów obu autorów i ich punktów widzenia okupowanego przez Niemców Paryża, widać tu niekiedy intrygujące zbieżności i analogie.
Trudności bywają rozmaite, wśród nich dla badacza
z kraju problemem jest nierzadko odległość geograficzna, bo rozrzut polskiego wychodźstwa był wielki, od Kanady po Australię. Badań nie ułatwia rozproszenie archiwaliów, a w pewnym zakresie uniemożliwia je zniszczenie albo niedostępność spuścizny po pisarzu czy instytucji emigracyjnej. Jeśli pisarz i jego najbliższe otoczenie nie zadbały o zabezpieczenie rękopisów, korespondencji, dokumentów w bibliotekach i archiwach (a z dala od polskich centrów na obczyźnie nie było to wcale łatwe), to zazwyczaj te cenne materiały ginęły – i pozostaje to niepowetowaną stratą. Zapewne w ten sposób przepadła spuścizna osiadłego w Argentynie Floriana Czarnyszewicza i mieszkającego w Urugwaju Czesława Straszewicza. Stałą bolączką jest niekompletność zbiorów, co obserwować można choćby w przypadku wielu czasopism polskiej diaspory. Stąd prace nad literaturą emigracyjną wymagają wiele zachodu i wysiłku, co chyba nieszczególnie zachęca młodych badaczy do podejmowania takiego trudu. Niemniej daje satysfakcję, gdy uda się coś lub kogoś odkryć albo przywrócić na mapie polskiej kultury i literatury poza krajem. Temu służą edycje pisarzy-emigrantów. W ten sposób dokonuje się – symboliczny – powrót emigracji do kraju.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.