Książki na stulecie

Sławomir Wieczorek
Z przewodnikiem Andrzeja Chłopeckiego można zarówno po raz pierwszy wgryzać się w formę arcydzieł Lutosławskiego, poznawać meandry prowadzonej przez niego muzycznej narracji, jak i polemizować z autorem w sprawie oceny dorobku kompozytora, zapytując na przykład, czy rzeczywiście jego śmierć uznamy za moment symbolicznego zamknięcia dwudziestowiecznej twórczości muzycznej .

Dla świętujących w roku 2013 stulecie urodzin Witolda Lutosławskiego (1913-1994) dostępny jest bogaty zestaw publikacji poświęconych kompozytorowi – monografie życia i dzieła, rozprawy analityczne, prace popularyzatorskie oraz wypowiedzi samego twórcy. Zanim przedstawię dwie kluczowe pozycje przygotowane specjalnie na Rok Lutosławskiego, chciałbym przypomnieć o istotnych wydawnictwach opublikowanych w okresie, który minął od poprzedniej uroczystej rocznicy, dziesięciolecia śmierci obchodzonego w 2004 roku.

Subito

Zainteresowanych poznaniem szczegółów biografii oraz utworów kompozytora warto odesłać do liczącej niemal tysiąc stron dwutomowej monografii Danuty Gwizdalanki oraz Krzysztofa Meyera (Lutosławski. Droga do dojrzałości , t. I, PWM, Kraków 2003 oraz Lutosławski. Droga do mistrzostwa , t. II, PWM, Kraków 2004). Z naturalnych względów jest to już publikacja klasyczna i obowiązkowa zarazem, przy czym świetnie napisana, co ważne z racji jej niebagatelnej objętości. Doskonałym przewodnikiem po biografii i twórczości Lutosławskiego mogą być również słowa samego kompozytora. Jego pisma i wypowiedzi dotyczące techniki kompozytorskiej, muzyki XX wieku, poszczególnych utworów zostały zebrane przez Zbigniewa Skowrona w tomie O muzyce (Witold Lutosławski, O muzyce. Pisma i wypowiedzi, Towarzystwo im. Witolda Lutosławskiego, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2011). Kilka lat wcześniej ukazały się, również opracowane przez Z. Skowrona, notatki kompozytora, tzw. zeszyt myśli, wypełniony aforyzmami, pomysłami na nowe utwory, uwagami o sytuacji współczesnej sztuki (Witold Lutosławski, Zapiski , Towarzystwo im. Witolda Lutosławskiego, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2008).

O swojej biografii i twórczości Lutosławski mówił też podczas licznych wywiadów. Rozmowa kompozytora z wrocławską dziennikarką Zofią Owińską, pięknie ilustrowana reprodukcjami obrazów z prywatnej kolekcji twórcy, odznaczała się szczególną atmosferą. Ze względu na długoletnią znajomość jej rodziców z Lutosławskim, wypowiedzi artysty mają mniej oficjalny, nawet półprywatny charakter (Zofia Owińska, Witold Lutosławski o sobie, Towarzystwo im. Witolda Lutosławskiego, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2010). Obraz Lutosławskiego znalazł uzupełnienie w bardzo ciekawym zbiorze rozmów przeprowadzonych przez Grzegorza Michalskiego z przyjaciółmi i najbliższą rodziną kompozytora (Grzegorz Michalski, Lutosławski w pamięci. 20 rozmów o kompozytorze , Towarzystwo im. Witolda Lutosławskiego, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2007). Popularyzatorskie omówienie najważniejszych dzieł kompozytora znalazło się z kolei w przewodniku Tadeusza A. Zielińskiego i Barbary Smoleńskiej-Zielińskiej (Witold Lutosławski. Przewodnik po arcydziełach , Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2011).

Epitafium

Przewodnik po muzyce Witolda Lutosławskiego w ostatnich tygodniach swojego życia przygotował również Andrzej Chłopecki, wybitny polski krytyk muzyczny, radiowiec i animator życia muzycznego (A. Chłopecki, PostSłowie. Przewodnik po muzyce Witolda Lutosławskiego, Towarzystwo im. Witolda Lutosławskiego, Warszawa 2012). Nie dane mu było ukończyć pracy nad książką, jednak zestawił jej kluczowe partie.

Na przewodnik składają się omówienia większości utworów kompozytora (wraz z podstawowymi informacjami o dacie powstania i premiery, obsadzie, nagrodach itp.), cytaty z wypowiedzi Lutosławskiego, trzy obszerne eseje o jego twórczości oraz Alfabet Witolda Lutosławskiego , lapidarne hasła o życiu i dziele kompozytora. Alfabet składa się z celnych, choć pisanych z przymrużeniem oka haseł (o pseudonimie „Derwid”, pod którym Lutosławski pisał popularne piosenki, czytamy: „trochę wstyd, ale z czegoś trzeba żyć”).

Większość tekstów zamieszczonych w książce to poprawione i zredagowane wersje wcześniej publikowanych artykułów, ponieważ Chłopecki komentował twórczość Lutosławskiego niemal od początku swojej działalności krytyczno-muzycznej. Niedawno dowiedzieliśmy się, że Lutosławski zaproponował krytykowi przygotowanie wspólnej pracy o swojej własnej technice kompozytorskiej. Śmierć artysty uniemożliwiła realizację planów.

Po odejściu Andrzeja Chłopeckiego nie ma już wśród piszących o muzyce autora w tak wirtuozowski sposób posługującego się piórem, balansującego nawet od czasu do czasu na granicy dezynwoltury. Kto, poza Chłopeckim, opisując świat w roku narodzin Witolda Lutosławskiego, napisałby o Titanicu, który zatonął rok przed jego urodzinami lub o pistolecie, który będzie strzelał w Sarajewie rok później? Albo, stawiając twórczość Lutosławskiego na samym szczycie podium muzyki II połowy XX wieku, napisałby równie piękne i sugestywne zdanie: „Siódmego lutego 1994 zakończył się XX wiek w muzyce. Moment zamknięcia stulecia, wyznaczony śmiercią Witolda Lutosławskiego, jest wyrazisty jak zatrzaśnięcie drzwi. Rozpoczynało się owo stulecie jak rozsuwana teatralna kurtyna”.

Krytyk w centrum twórczości Lutosławskiego postawił Kwartet smyczkowy , III i IV Symfonię , lecz z podobną fascynacją i życzliwością opisuje większość dzieł kompozytora: zarówno neoklasyczny, tradycjonalistyczny Koncert na orkiestrę , awangardowe Gry weneckie i Trzy poematy Henri Michaux czy utwory z późnego okresu twórczości, w których pierwszoplanową rolę odgrywa czynnik melodyczny – skrzypcową Partitę i Koncert fortepianowy . Broni też wartości dotąd krytykowanego Koncertu podwójnego .

Przeźrocza

Migotliwy, barwny i różnorodny portret kompozytora naszkicowała Elżbieta Markowska w przygotowanym z okazji jubileuszu albumie Lutosławski 1913-2013 (Towarzystwo im. Witolda Lutosławskiego, Muzeum Historyczne m. st. Warszawy, Warszawa 2012). Publikacja ta jest próbą przybliżenia postaci kompozytora za pomocą ogromnej liczby zdjęć skontrapunktowanych fragmentami wypowiedzi samego twórcy, jak i wspomnieniami jego rodziny oraz przyjaciół, ich niepublikowanymi dotąd listami i notatkami czy archiwalnymi dokumentami. W publikacji zamieszczono również wiersze Julii Hartwig i Krzysztofa Karaska zainspirowane osobą i muzyką artysty. Oglądając i czytając album poznajemy więc różne wymiary życia Lutosławskiego – kompozytora, pianisty, dyrygenta i patrioty. Na twórcę spoglądamy oczami jego przyjaciół (np. Andrzeja Wajdy, Ryszarda Kapuścińskiego, Jana Krenza czy Stefana Jarocińskiego) oraz bliskich. Publikacja akcentuje mało znane wcześniej związki Lutosławskiego z Polskim Radiem, w którym po zakończeniu II wojny światowej pracował na etacie przez trzynaście lat. Przedstawiona została również dyskretna działalność filantropijna kompozytora, polegająca na finansowaniu leczenia ciężko chorych i fundowaniu stypendiów dla młodych artystów.

Nacisk położony na biografię sprawia, że dzieła Lutosławskiego pojawiają się nieco na marginesie zasadniczych rozważań. Na kilku zdjęciach widzimy za to elegancką, zaprojektowaną w kształcie litery L pracownię kompozytora, w której urzędował codziennie przez szereg godzin, pisząc swoje utwory. Uzbrojona w potrójne szyby, chroniła go przed znienawidzonym hałasem. Na biurku panował idealny ład, a pośród starannie ułożonych szkiców, notatek, teczek, przyborów do pisania trudno nie zauważyć ramki ze zdjęciem ukochanej żony. Potężnych rozmiarów pulpit na fortepianie zaświadcza najlepiej, że idee muzyczne rodziły się tu zawsze w kontakcie z żywym dźwiękiem.

Album odznacza się umiejętnym wyważeniem proporcji między różnymi ujęciami życia Lutosławskiego, między tym, co wzniosłe i wysokie, a tym, co codzienne, a nawet anegdotyczne. Lutosławski podczas spotkań z Karolem Szymanowskim i Janem Pawłem II, w skupieniu słuchający interpretacji Kwartetu smyczkowego , o posągowym wyrazie twarzy w czasie dyrygowania jednym ze swoich ostatnich koncertów – zderzony został z Lutosławskim dosiadającym osiołka podczas wakacji z rodziną czy ubranym w króciuteńkie spodenki podczas żeglugi, ulubionej formy wypoczynku. Na zdjęciu z uroczystości nadania doktoratu honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego zobaczymy nie tylko przejętego kompozytora, ale i profesor Zofię Lissę obwieszoną orderami niczym radziecki generał. A po zamknięciu albumu z naszej pamięci nigdy już się nie da wymazać zalęknionej twarzy śmiertelnie chorego kompozytora na zdjęciu wykonanym „na moment przed codą”, sześć tygodni przed odejściem.

Postludium

Zaletą obu przedstawianych książek jest ich uniwersalność. Z przewodnikiem Andrzeja Chłopeckiego można zarówno po raz pierwszy wgryzać się w formę arcydzieł Lutosławskiego, poznawać meandry prowadzonej przez niego muzycznej narracji, jak i polemizować z autorem w sprawie oceny dorobku kompozytora, zapytując na przykład, czy rzeczywiście jego śmierć uznamy za moment symbolicznego zamknięcia dwudziestowiecznej twórczości muzycznej. Album Elżbiety Markowskiej, prezentując najważniejsze wydarzenia z życia kompozytora, czyni to za pomocą wielu nieznanych wcześniej źródeł.

Sławomir Wieczorek ukończył kulturoznawstwo i muzykologię, publikuje teksty z zakresu historii muzyki XX wieku oraz krytyki muzycznej.