Dostęp i prestiż
Idea ta jest popierana przez największe ośrodki naukowe na świecie (MIT, Harvard) oraz organizacje OECD czy UNESCO. Niedawno Komisja Europejska wezwała państwa członkowskie do poprawy polityk i działań na rzecz lepszego dostępu do informacji naukowej. Długofalowy program naukowy Horizon 2020 , który planuje dalszy rozwój Europejskiej Przestrzeni Badawczej, zapewnia badaczom finansowanie publikowania badań w otwartym modelu dostępu do wiedzy (repozytoria lub otwarte czasopisma). Plan zakłada, że do 2016 roku 60 proc. badań wspieranych przez fundusze publiczne w Europie będzie posiadało status open access .
Pierwsze otwarte archiwa powstały w latach 90. XX w. (Arxiv, CogPrints, RepEc). Obecnie swoje repozytoria posiadają zarówno najlepsze uniwersytety na świecie, np. MIT (MIT DSpace), Uniwersytet Harvarda (Harvard University Digital Access to Scholarship) czy Oxford (Oxford University Research Archive), jak również wiele innych ośrodków akademickich. Dane OpenDOAR (Directory of Open Access Repositories) wykazują, że dziś na świecie funkcjonuje 2205 repozytoriów (najwięcej w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech), z czego 1822 to repozytoria instytucjonalne. Ta liczba sukcesywnie rośnie.
Repozytoria najczęściej powstają przy wsparciu państwa, w wyniku realizacji ogólnokrajowych programów (np. JISC – Repositories Programme, The IReL Open Project, Canadian Association of Research – Libraries Institutional Repository Program). Poprzez ich realizację uczelnie mają zapewnione wsparcie finansowe, techniczne i merytoryczne, co powoduje, że proces wdrażania repozytorium jest zdecydowanie łatwiejszy. Działania te koordynuje menedżer, najczęściej powołany z biblioteki uczelnianej. Po wdrożeniu repozytoriów przez kilka ośrodków uniwersyteckich danego państwa budowane jest krajowe archiwum agregujące dane. Celem takiej centralnej bazy jest zgromadzenie w jednym miejscu materiału badawczego wytwarzanego na uczelniach oraz ułatwienie wyszukiwania, prowadzenia analiz statystycznych oraz normalizowania metadanych. Dzięki wyżej wymienionym działaniom środki finansowe na tworzenie repozytoriów są wydatkowane racjonalnie, a przez odgórne zarządzanie powstaje jednolita i transparentna polityka dla całego państwa.
Jak wygląda sytuacja w Polsce?
„Władze uczelni powinny przede wszystkim postarać się o to, aby miała ona własne otwarte repozytorium instytucjonalne”. – Jedno z zaleceń rekomendowanego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego Przewodnika po otwartej nauce to krok w kierunku krzewienia otwartości i upowszechniania nauki polskiej. Niestety, choć ministerstwo popiera przewodnik, to w dalszym ciągu brakuje konsekwentnej polityki państwa w tym zakresie. Mimo organizowanych w Polsce konferencji, seminariów i różnych inicjatyw dotyczących otwartości w nauce, nie powstał ogólnopolski program służący rozwojowi repozytoriów. Z drugiej strony świadomość korzyści wynikających z funkcjonowania otwartych archiwów jest coraz wyższa. Uczelnie powoli przekonują się do polityki otwartej nauki, czego wyrazem są oddolne inicjatywy podejmowane przez poszczególne ośrodki akademickie. Pierwszą z nich jest utworzone w 2009 roku repozytorium Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza – AMUR. W ślad za nim idą inne uczelnie i powoli tworzone są kolejne, np. CYRENA Politechniki Łódzkiej, CEON Uniwersytetu Warszawskiego, czy Repozytorium Uniwersytetu Łódzkiego.
Czy tylko darmowy dostęp?
„Posiadanie (…) repozytorium zwiększa rozpoznawalność i podnosi prestiż uczelni oraz daje jej pracownikom możliwość dotarcia z wynikami swojej pracy naukowej do szerokiego grona czytelników na całym świecie. Dostępność rezultatów pracy naukowej na danej uczelni potwierdza jej rangę oraz umożliwia naukową komunikację z innymi ośrodkami” (Przewodnik po otwartej nauce ).
Repozytoria to nie tylko prawo dostępu do wiedzy. To także zwiększenie wpływu i widoczności badań prowadzonych na uczelniach, a tym samym potencjału naukowego całego kraju.
Naukowcom repozytorium przynosi wymierne korzyści w postaci zwiększenia cytowalności ich prac. Zaimplementowane w repozytoriach moduły statystyczne pozwalają śledzić zainteresowanie dorobkiem zgromadzonym w archiwum, wyrażające się w liczbie pobrań danych dokumentów. Bez wątpienia przekłada się to z upływem czasu na cytowania. Badania potwierdzają, że prace zamieszczone w otwartym dostępie są dwa razy częściej cytowane niż te, które istnieją wyłącznie w zasobach zamkniętych (http://eprints.soton.ac.uk/id/eprint/268493).
Od otwarcia repozytorium AMUR (marzec 2010) do końca września 2012 roku wszystkie prace w nim umieszczone (2782) były pobierane na całym świcie już 371 441 razy przez użytkowników z takich państw, jak USA, Rosja, Niemcy, Japonia, Chiny, Meksyk, po Kolumbię, Gwatemalę czy Bangladesz. O wadze i znaczeniu statystyki przekonują się sami naukowcy, dla których repozytorium staje się narzędziem pobudzania aktywności twórczej. Prof. Robert Lew z Zakładu Leksykologii i Leksykografii UAM tak ocenia moduł statystyczny: „Czasem oglądam statystyki pobrań i zawsze wtedy nabieram chęci do dalszej pracy twórczej, ciesząc się, że w różnych częściach świata moje teksty są czytane (pobierane). Zdarza się, że te flagi krajów, widoczne w statystykach, nabierają potem kształtu personalnego – np. w Japonii w zeszłym tygodniu ujawniła się osoba z Korei, która właśnie z AMUR pobierała moje artykuły. Te sympatyczne wydarzenia bardzo motywują mnie tak do pisania, jak i do udostępniania światu tego, co napisałem”. Wszystkie prace (33) prof. Roberta Lwa, które zostały zamieszczone w AMURZE, były pobierane na całym świecie 8369 razy.
Oprogramowania do tworzenia repozytorium są zgodne z protokołem harwestowania metadanych (Open Archives Initiative), dzięki temu są one interoperacyjne. Aby zasoby pojedynczego repozytorium zostały włączone do baz centralnych czy też światowych portali przeszukujących materiały open access (np. Driver, DARTeurope, OAIster), wystarczy wyeksportować metadane. Dzięki odpowiednim protokołom oraz sformalizowanemu standardowi opracowania prace zamieszczone w repozytorium AMUR w przeciągu kilku dni pojawiają się w wyszukiwarce Google Scholar, wykorzystywanej do wyliczania wskaźników cytowań w Publish or Perish. Wskaźniki te zostały uznane przez Narodowe Centrum Nauki i brane są pod uwagę przy ocenie grantów.
Dobrze zorganizowane repozytorium znacznie poprawia pozycję uczelni w światowym rankingu szkół wyższych – Webometrics Ranking of World Universities . Od 2004 przygotowywany jest on przez Najwyższą Radę Badań Naukowych w Madrycie (CSIC – Consejo Superior de Investigaciones Cientificas). Jednym z kryteriów branych pod uwagę w rankingu jest wskaźnik otwartości, wyrażający się w liczbie dokumentów uczelni widocznych w wyszukiwarce Google Scholar. W tegorocznej edycji, wśród pierwszych 400 instytucji, znalazło się 5 polskich uczelni. Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu uplasował się na 361. miejscu. Duży wpływ na pozycję uczelni miało dynamicznie rozwijające się repozytorium AMUR, z którego dokumenty bardzo szybko są indeksowane przez Google Scholar.
Czy autoarchiwizacja jest czasochłonna?
Jednym z założeń budowy i rozwoju repozytoriów jest położenie nacisku na autoarchiwizację prac przez depozytariuszy. Nie jest to zadanie trudne, gdyż po jednorazowej procedurze rejestracji i otrzymaniu od redaktorów uprawnień do deponowania w obrębie konkretnej kolekcji, wymaga wpisania kilku danych, takich jak: tytuł, źródło opublikowania, abstrakt, słowa kluczowe oraz załączenia pliku z elektroniczną wersją artykułu, najlepiej w formacie pdf. Archiwizacja trwa zatem kilka minut. W przypadku kiedy autor chciałby zarchiwizować cały swój dorobek z poprzednich lat i nie dysponuje elektronicznymi wersjami publikacji, czas ten ulega wydłużeniu o konieczność zeskanowania artykułów. Są jednak naukowcy, którzy chcą posiadać cały dorobek naukowy w jednym miejscu. Prof. Krzysztof Brzechczyn z Instytutu Filozofii UAM, lider wśród depozytariuszy (zamieścił w repozytorium 62 prace), twierdzi, że repozytorium AMUR stało się dla niego niezwykle użytecznym narzędziem. „Mam do dyspozycji umieszczone swoje artykuły i teksty naukowe wraz z ich dokładnym opisem bibliograficznym; unikam tym samym kłopotliwego nieraz poszukiwania – w celu przywołania czy zacytowania – swoich prac naukowych opublikowanych przed laty w pracach zbiorowych i czasopismach, które akurat w trakcie kolejnych domowych remontów gdzieś się zapodziały lub znajdują się nie w tym, co należy miejscu i trzeba wiele czasu, aby je odnaleźć”. Prof. Brzechczyn może być pewien, że jego zdeponowane prace są bezpieczne i nie znikną nawet w przypadku wdrażania kolejnych wersji systemu. Każdy obiekt zamieszczony w repozytorium otrzymuje bowiem unikalny i stały identyfikator URI, prowadzący zawsze do konkretnego dokumentu elektronicznego.
Naukowcy archiwizują swoje prace najczęściej niezwłocznie po ich opublikowaniu. Repozytorium daje jednak możliwość szybszego udostępniania wyników badań – dlatego autor nie czekając na publikację materiałów konferencyjnych może zdeponować w repozytorium część badawczą pracy naukowej.
Co z prawem autorskim?
Jednym z pytań najczęściej stawianych przez naukowców jest – skąd wiadomo, czy wydawca krajowy bądź zagraniczny zezwala na archiwizację artykułów w repozytorium? Oczywiście w przypadkach wątpliwych należy zapytać o zgodę. Doświadczenie wskazuje, że na 5 zapytań wysłanych do wydawców tylko jedna jest negatywna i to niestety od wydawcy polskiego. Jak donosi portal Sherpa/Romeo, 67 proc. wydawców prowadzi politykę otwartą w zakresie archiwizowania prac. W tym samym serwisie autor może dokładnie sprawdzić, jakimi zasadami kieruje się wydawca. Jeżeli prace są publikowane przez wydawnictwa uczelniane, to są one własnością uczelni i nie ma problemu z uzyskiwaniem dodatkowych zezwoleń.
Repozytorium nie zastrzega sobie prawa do utworów w nim zamieszczonych. Autor może je zamieszczać równolegle na swojej stronie internetowej, czy w innych archiwach cyfrowych. Odmienną kwestię stanowi udostępnianie utworów. Tu bardzo często stosuje się licencje Creative Commons (CC), które zastrzegają tylko pewne prawa, np. zachowanie autorstwa czy użycie niekomercyjne. Wraz z nową wersją oprogramowania DSpace moduł licencji CC będzie również dostępny w AMUR. Osoba deponująca będzie miała więc prawo wyboru, czy chce udostępnić swój utwór na zasadzie licencji CC, a jeśli tak, to sama określi jej rodzaj.
Obligatoryjność małymi kroczkami
Wydawałoby się, że wprowadzenie na uczelni obligatoryjnego archiwizowania wszystkich prac naukowców to rzecz niemożliwa do wdrożenia. Takie jednak przypadki się zdarzają, polityka ta przynosi znakomite rezultaty. The University of Southampton’s School of Electronics & Computer Science jako pierwsza uczelnia przyjęła obligatoryjny mandat w 2002 roku. Liczba wydziałów czy instytucji, które idą jej śladami, z roku na rok rośnie. Dane z ROARMAR (Registry of Open Access Repository Material Archiving Policies) wykazują, że już w 156 przypadkach instytucje wprowadziły mandaty obligatoryjności. Jednym z przykładów jest Uniwersytet w Liége, gdzie naukowcy są zobowiązani do zamieszczania prac zaraz po otrzymaniu recenzji. W przypadku gdy wydawca wprowadzi embargo, praca jest udostępniana natychmiast po jego wygaśnięciu.
Mniej radykalną metodę przyjęto na Uniwersytecie Harvarda, gdzie obligatoryjne archiwizowanie prac naukowych wprowadzono początkowo tylko na jednym wydziale (Faculty of Arts and Science), na którym następnie zaczęły wzorować się pozostałe. Ten sposób można polecać i wykorzystać również na polskich uczelniach. Najbardziej otwarty na nową idę wydział bądź instytut wprowadza zasady obligatoryjnego archiwizowania prac, a w ślad za nim podążają następne. Pierwszym instytutem UAM, który sam wyraził chęć do obligatoryjnego archiwizowania tekstów, jest Instytut Filozofii.
Już od 2008 roku Rada Europejska oraz Europejskie Stowarzyszenie Uniwersytetów (EUA) jednomyślnie zalecają, żeby europejskie uniwersytety tworzyły repozytoria i wymagały archiwizowania prac natychmiast po ich opublikowaniu. Archiwizowania publikacji w otwartym dostępie obowiązkowo wymagają także organizacje finansujące badania (np. US National Institutes of Health, The European Research Council).
Obowiązkowo dysertacje doktorskie
Na Uniwersytecie im Adama Mickiewicza w Poznaniu obowiązkowy mandat wprowadzono w przypadku archiwizacji doktoratów. Dzięki stosownemu zarządzeniu rektora elektroniczne wersje dysertacji deponowane są w repozytorium. Niestety w tym przypadku zaistniał nowy problem. Ze złożonych 585 prac 73 proc. to prace zamieszczone w tzw. ograniczonym dostępie. Uczelnia ma bowiem prawo decydowania o udostępnieniu doktoratu na 10 dni przed obroną, ale po niej decyzja o upowszechnieniu należy już do autora. Doktoranci, mimo licznych zachęt, nie chcą podpisywać otwartych licencji. W rezultacie w większości przypadków pełne teksty można czytać tylko z komputerów udostępnianych w bibliotekach. Sytuacja ta mogłaby ulec zmianie, gdyby przepisy prawa jasno regulowały kwestie dotyczące dysertacji doktorskich. Co prawda w projekcie ustaw dotyczących szkolnictwa wyższego pojawił się zapis, zgodnie z którym wszystkie doktoraty, łącznie z recenzjami, miały być zamieszczane na stronach internetowych szkoły wyższej, jednak zapis ten został wycofany.
Sytuację w innych państwach ilustruje DART−Europe, portal agregujący, którego głównym celem jest upowszechnianie dostępu do badawczych prac dyplomowych i dysertacji powstających w Europie. Jest już na nim widocznych 350 293 dysertacji z 512 uniwersytetów z 27 państw. Polska, z kolekcją 2779 prac, plasuje się na 12. miejscu. Statystyka wskazuje, że najwięcej prac udostępniają Niemcy – 135 941 doktoratów. Zgodnie z obowiązującymi tam przepisami prace doktorskie i rozprawy habilitacyjne są publikowane w pełnym tekście w formie elektronicznych kopii. Doktoraty dostępne w tamtejszych repozytoriach naukowych mogą być kopiowane, drukowane i wykorzystywane do celów naukowo−badawczych oraz użytku osobistego. Wykorzystanie cudzej pracy wymaga odpowiedniego przypisania autorstwa – właściciela praw. Autorzy dokumentów posiadają prawa autorskie i mogą modyfikować warunki użytkowania swoich dokumentów za pomocą licencji Creative Commons.
Doktoranci, którzy szeroko udostępnili swoje dysertacje doktorskie w repozytorium AMUR, są już dziś widoczni w europejskim portalu DART, co zwiększa możliwości nawiązania kontaktów naukowych czy współpracy. Takie doświadczenie pojawia się już w Poznaniu, gdzie po udostępnieniu doktoratu w repozytorium odzywają się wydawcy zagraniczni i składają autorom propozycje wydania pracy.
Zadowolenie uczonego
Samo zaprojektowanie i uruchomienie repozytorium to dopiero połowa sukcesu. Znacznie więcej wysiłku trzeba włożyć w jego zrównoważony rozwój. Czynnikiem motywującym podejmowanie dalszych działań promocyjnych przez redaktorów repozytoriów jest zadowolenie naukowca, który widząc korzyści wynikające z udostępniania własnych prac, aktywnie włączy się w propagowanie idei open access w swoim środowisku. Wyrazem, tego niech będzie opinia jednego z nich:
„Praca naukowca jest trudna i mozolna, nierzadko niewdzięczna. Jeśli działalność nie przynosi bezpośredniego przełożenia na praktykę, a nie każda może je przynosić, to skąd czerpać motywację do pracy? W znacznej mierze stąd, że jego wyniki pracy przydają się innym badaczom. Efektywna nauka buduje na dokonaniach i wysiłkach innych. W dzisiejszych realiach najlepszym sposobem na podzielenie się wynikami ze światem jest ich swobodne udostępnienie w Internecie. Repozytorium znakomicie ułatwia takie działania, a dodatkowo umożliwia szczegółowy wgląd w efekty tego udostępniania: autor może sprawdzić, jak dużym zainteresowaniem cieszy się jego artykuł czy monografia, i jak się to zainteresowanie kształtuje w czasie i przestrzeni” (prof. Robert Lew).
Emilia Karwasińska, kustosz dyplomowany, redakcja repozytorium AMUR
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.