Sprzedam notatki z wykładów

Anna Sajdak

Pani Bożena z Krakowa pyta: „Jak co roku w trakcie sesji egzaminacyjnej na studenckiej tablicy ogłoszeń i w innych miejscach pojawiają się karteczki „sprzedam notatki z wykładów z przedmiotu X u dr Y”. Czasem takie oferty znajduję także w Internecie. Z niepokojem obserwuję to nasilające się z roku na rok zjawisko. Czy powinnam reagować?”.

Problem powielania materiałów, notatek, fragmentów książek, tekstów przydatnych do zdania egzaminu z danego przedmiotu jest tak stary, jak starymi są kalka, kserograf, a od jakiegoś czasu przeciętny telefon komórkowy. Postęp technologii nie jest naszym wrogiem, wręcz przeciwnie. Cieszymy się z łatwego i szybkiego dostępu do treści. Abstrahując od etycznych dylematów związanych ze zjawiskiem kopiowania i sprzedawania materiałów, zatrzymajmy się na chwilę nad pytaniem, co zrobić, by studenci chcieli przychodzić na nasze, nieobowiązkowe przecież wykłady i robić własne notatki.

Wykład to nie tylko prezentowanie stanu osiągnięć danej dyscypliny, to nie tylko przekazywanie wiedzy kolejnym rocznikom studentów, ale także (a może nawet przede wszystkim) spotkanie z człowiekiem. Zadbajmy, by spotkanie to było ważne dla nas i dla studentów. Kwestią podstawową i bezdyskusyjną jest dbałość o wysoki poziom merytoryczny wykładu. Sam wykład w specyfice swej formy zakłada recepcyjną postawę szerokiego grona słuchaczy. Przyznaję, że bardzo trudno nawiązać i spersonalizować kontakt w auli, w której audytorium liczy czasem i ponad sto osób. Spróbujmy jednak uczynić nasze wykłady bardziej interaktywnymi i zróżnicowanymi. Postarajmy się pobudzić zainteresowanie odbiorców poprzez wplatanie w swe wystąpienie anegdot nawiązujących do tematu, przedstawianie intrygujących ilustracji (zdjęć, reprodukcji etc. metaforycznie nawiązujących do problematyki), omawianie krótkich i za każdym razem innych studiów przypadku. W trakcie wykładu można słuchaczom zadawać pytania, można także robić tzw. minitesty czy miniquizy. Do zaktywizowania studentów pomocny jest tzw. wędrujący mikrofon lub wykorzystywanie możliwości przeprowadzenia głosowania elektronicznego lub przy użyciu kolorowych kart nad odpowiedziami typu „prawda – fałsz”. To ciekawa forma aktywizacji zwłaszcza w węzłowych momentach wykładu, gdy można postawić pytanie, na które odpowiedź naukowa zasadniczo mija się z tzw. wiedzą potoczną. Zadbajmy także o klarowną strukturę wykładu oraz przedstawienie jej studentom. Ułatwiajmy procesy rozumienia i zapamiętywania, tak by w głowach studentów zostały wmontowane haki pamięciowe (mogą to być np. hasła klucze, znaczące pytania, akronimy etc.) ułatwiające odtworzenie danego zagadnienia właśnie poprzez skojarzenie z tym, co się działo na wykładzie. Tam, gdzie jest to możliwe, zadbajmy o dużą ilość przykładów, starajmy się nawiązywać do doświadczeń i dotychczasowej wiedzy studentów. Pamiętajmy także, że wiele trudnych teoretycznych podejść można uprzystępnić słuchaczom, wykorzystując metodę analogii.

A problem kserowania przez studentów notatek z lat ubiegłych, problem tzw. giełdy notatek? Co zrobić, by giełda notatek i kopii ksero z lat ubiegłych była bezużyteczna lub by jej użyteczność ograniczyć? Tu akurat recepta jest prosta. Zadbajmy o aktualność i aktualizację naszych zajęć. Wprowadzajmy nową literaturę dyskutującą z dotychczasowym kanonem. Znam profesora, który przyznaje, iż w każdym roku połowę wykładów przeznacza na omówienie tzw. kanonu, a drugą część poświęca prezentowaniu książek i autorów, których myśli poruszyły go w ciągu ostatniego roku, które zmieniły jego myślenie, wprowadziły nowe pytania i niepokój poznawczy czy też nakreśliły nowe horyzonty. To wcale nie oznacza przedstawiania tylko tego, z czym się jako badacz zgadza, być może ważniejsze są właśnie zdania polemiczne. Pokazujmy zatem pytania, jakie pojawiają się i na marginesie, obrzeżach omawianej tematyki i w jej centrum. Wszak nauka nie ma charakteru tylko kumulatywnego, lecz często rozwija się poprzez dyskurs konkurujących ze sobą podejść lub poprzez prawdziwe przewroty, przełomy paradygmatyczne.

Udostępniajmy także na wykładach studentom tzw. wiedzę gorącą, dyskutowaną jedynie na konferencjach (a często jedynie w kuluarach), czasem jeszcze niepublikowaną. Wszak jako czynni badacze, członkowie naukowej społeczności akademickiej, mamy do niej unikalny dostęp. To ważne dla rozwoju myślenia studentów o nauce jako sztuce stawiania ważnych pytań i dążeniu do uzyskania na nie odpowiedzi na drodze badań. Ważne dla ich studiowania i rozbudzania pasji badawczej. Wartość tzw. wiedzy gorącej jest nie do przecenienia nawet wtedy (a może raczej zwłaszcza wtedy), kiedy pokazujemy ślepe – w tym momencie – uliczki. Nie może być tak, że co roku nasze zajęcia wyglądają identycznie, co roku zadajemy identyczne prace, co roku powielamy stosowane od lat testy egzaminacyjne. To przecież nudne nie tylko dla studentów, ale i dla samych wykładowców. Ufam, że czas przekazywania studentom wiedzy z „pożółkłych notatek” wykładowcy, czytania „wytartych skryptów” dawno się skończył. Bez zaangażowania nauczyciela akademickiego trudno oczekiwać zaangażowania studentów. Często zadaję studentom i doktorantom, z którymi mam zajęcia, pytanie o to, co ich najbardziej motywuje do uczenia się. W całej różnorodności odpowiedzi słyszę najczęściej jedno powtarzające się zdanie – „jeśli nauczycielowi naprawdę zależy, to najczęściej i ja się staram”. Zadbajmy zatem nie tylko o bycie kompetentnym naukowcem, ale i o swoje zaangażowanie i pasję bycia nauczycielem.

Studenci wchodzą na głowę

Pani Justyna z Wrocławia pisze: „Solidnie przychodzę na dyżury przez cały rok akademicki. Niestety najczęściej jestem sama. Za to gdy przychodzi sesja, przed pokojem kłębi się tłum osób chcących nagle pozałatwiać wszelkie swoje sprawy, zaliczyć nieobecności, zdać kolokwia, powalczyć o wyższe oceny. Ustalam zatem dodatkowe terminy konsultacji i poświęcam swój wolny czas. Nawet w trakcie wakacji dostaję maile, że akurat teraz ktoś może przyjść lub przysłać zaległą pracę i czy ja nie mogłabym… Czuję się wykorzystywana. Staram się studentom iść na rękę, ale gdzieś w środku rodzi się bunt. Czy mam obowiązek odpowiadać na takie prośby?”.

Pani Justyno, Pani problem, Pani dylematy są udziałem wielu nauczycieli akademickich i to zarówno tych rozpoczynających pracę, jak i tych z dłuższym stażem. Sama często stawiam sobie podobne pytania. Nasza życzliwość wobec studentów i ich spraw nie stoi w sprzeczności z respektowaniem ustanowionych reguł gry i przyzwoleniem sobie na powiedzenie „nie” w sytuacjach, gdy są one łamane. Musimy popracować nad postawą asertywną, która pozwoli nam być uczciwym wobec siebie, własnych uczuć, potrzeb oraz wartości i jednocześnie egzekwować własne prawa przy poszanowaniu praw innych. Ani agresja, ani dominacja, ani uległość, a tym bardziej bierność, nie będą naszym sprzymierzeńcem. Uległy nauczyciel, który przedłuża w nieskończoność terminy oddawania prac, który zgadza się na wielokrotne dopytywania, który nie jest w stanie działać zgodnie z przyjętymi na początku regułami, to nauczyciel, któremu najczęściej studenci „wchodzą na głowę”.

Zacznijmy zatem od ustalenia kontraktu, w którym jasno określimy wszelkie pierwsze i drugie (jeśli takie przewidujemy) terminy zaliczeń. Oznaczmy dyżury, na których studenci zobowiązani są do kontaktu i zdania partii zaległego materiału, np. w ciągu 2 tygodni od nieobecności na obowiązkowych zajęciach lub niezdanego kolokwium. Zróżnicujmy wymagania lub system oceniania prac pisemnych w zależności od terminu jej dostarczenia. Znam też i takie praktyki, w których obowiązek konsultacji na dyżurze dodatkowej partii materiału został wpisany w sylabus i bilans punktów ECTS jako godziny kontaktowe. Cokolwiek ustalimy na początku z grupą, jakikolwiek kontrakt zawrzemy, starajmy się być konsekwentni w jego realizacji. Postarajmy się na początku kursu bardzo precyzyjnie określić reguły. Potem czas negocjacji, czas targowania się mija. Kontrakt przyjęty. Pamiętajmy też, że wymagamy od innych i od siebie. I tak np. ustalając terminy zaliczeń czy egzaminów, możemy określić od razu, po ilu dniach sami sprawdzimy prace i kiedy będziemy wpisywać oceny. Asertywny nauczyciel to nauczyciel życzliwy studentom, uczciwy wobec siebie i grupy, otwarcie wyrażający swoje zdanie i szanujący zdania odmienne, otwarty na potrzeby innych, ale gotowy powiedzieć „nie” w sytuacji, gdy ustanowione reguły i prawa są łamane.

Zatem, Pani Justyno, ma Pani prawo odmówić ustalania dodatkowych dyżurów, kontaktu w wakacje i poza sesją. Ma Pani prawo nie przyjmować prac po wyznaczonym czasie i przesuwać je do sprawdzenia w trakcie sesji poprawkowej, co będzie skutkowało dla studenta brakiem zaliczenia i niemożnością podejścia do egzaminu w pierwszym terminie. Każde takie „nie”, wyrażone stanowczo i uprzejmie, powinno być opatrzone wyjaśnieniem – np. „Nie sprawdzę teraz pracy, ponieważ termin jej oddania upłynął. Proszę zostawić pracę w sekretariacie, ocenię ją w trakcie sesji poprawkowej”.

Czasem studenci stosują technikę zdartej płyty, by osiągnąć swój cel, czasami zasypują nauczycieli błagalnymi (a zdarza się, że i roszczeniowymi) mailami, czasem posuwają się do manipulacji. Tu jednak powinniśmy być stanowczy. Nie można wszystkich zadowolić i najważniejsze w tym wypadku to pozostać wiernym przyjętym zasadom, być w zgodzie z samą sobą i własnymi uczuciami. Oczywiście nie namawiam Pani do pozostawania bezduszną wobec trudnych ludzkich sytuacji. Takie oczywiście się zdarzają, ale jeśli odpowiadając na nie, nie działamy wbrew sobie, to nie mamy poczucia bycia wykorzystywanym. Mamy pełne prawo do mówienia zarówno „tak”, jak i „nie”, respektując granice przestrzeni osobistej własnej i innych, opierając nasze relacje ze studentami na szacunku dla siebie i innych. Proszę także pamiętać, Pani Justyno, że studenci są osobami autonomicznymi, zdolnymi ponosić odpowiedzialność za podejmowane wybory. Nie jest zatem Pani obowiązkiem rozwiązywać ich problemy, może natomiast być Pani otwarta na różne propozycje. To jednak nie zmienia faktu, iż złamanie reguły (np. nieoddanie pracy w terminie) ciągle jest problemem studenta, nie Pani.

I jeszcze jedna ważna uwaga – postawa asertywna wobec studentów czy też wobec współpracowników wpisuje się w działania profilaktyczne wypalenia zawodowego. Wypalenie zawodowe określane jest jako stan wyczerpania zawodowego, który pojawia się u osób długotrwale zaangażowanych emocjonalnie i obciążonych zawodowo intensywną pracą na rzecz innych ludzi. Ten wysoce destrukcyjny proces charakterystyczny jest dla wielu zawodów, wymagających psychicznego zaangażowania się. Zawód nauczyciela akademickiego, tak jak i lekarza, wiąże się z wydatkowaniem energii psychicznej związanej z zaangażowaniem psychicznym. Starajmy się zatem oddzielić pracę zawodową od czasu wolnego, przeznaczonego dla siebie, dla rodziny, przyjaciół. To ważne, by określić granice swojej przestrzeni osobistej. Zadbajmy o to, by mieć możliwość ładowania naszych energetycznych akumulatorów, z zasobów których będziemy czerpać w ciągu całego roku akademickiego. Urlop przeznaczmy na prawdziwy aktywny wypoczynek, pozwólmy na chwilę odciąć się naszym myślom od pracy i od spraw studenckich. Zadbajmy o siebie i własny komfort psychiczny właśnie w trosce o studentów.

Dr hab. Anna Sajdak, zastępca dyrektora Instytutu Pedagogiki UJ ds. studiów stacjonarnych.
Pytania do naszego eksperta można przysyłać pod adresem: anna.sajdak@forumakademickie.pl.