Plagiat z przekładu

Marek Wroński

Był koniec czerwca 2012 r., kiedy kanadyjska badaczka polskiego pochodzenia, prof. Aurelia Klimkiewicz (Associate Profesor and Director, Translation Graduate Program, Glendon College, York University, Toronto), krótko po powrocie z Opola, gdzie wzięła udział w konferencji Dystynkcje kulturowe w przekładzie z języka francuskiego na język polski , dokładnie przejrzała w swoim mieszkaniu w Toronto książkę otrzymaną ponad półtora roku wcześniej w darze od jednej z polskich znajomych, współredaktorki dzieła. Jak wielu innym naukowcom, zawsze brakowało jej czasu, aby regularnie czytać wszystko, co ukazywało się w jej obszarze zainteresowania. Praca ta, Przekład jako produkt i kontekst jego odbioru , wydrukowana została w 2011 r. przez Wydawnictwo Rys w Poznaniu. Redaktorami naukowymi tomu, który zawierał referaty wygłoszone na I Konferencji Traduktologicznej, zorganizowanej we wrześniu 2009 roku przez Instytut Filologii Romańskiej UAM w Poznaniu, były dobrze jej znane z wielu kontaktów naukowych, dr Iwona Kasperska oraz dr Alicja Żuchelkowska. Podczas lektury prof. Klimkiewicz natrafiła na artykuł Społeczne uwarunkowania przekładu w społeczeństwie wielokulturowym a tłumaczenie literatury feministycznej autorstwa dr Żuchelkowskiej. Ku swojemu zaskoczeniu stwierdziła, że podrozdział Przekład w podejściu socjokulturowym na stronach 357-361 to dość wiernie przetłumaczony podrozdział L’inscription sociale de la traduction (str. 192-194) z jej artykułu Que signifie la liberté en traduction litéraire? Entre le produit, le processus, l’activité et la réflexion critique , wydrukowanego w 2008 r. w czasopiśmie „Studia Romanica Posnaniensia” XXXV, wydawanym przez Wydawnictwo Naukowe UAM.

Odkrycie ponad trzech stron „jej” tekstu wzburzyło prof. Klimkiewicz, bowiem znała autorkę „przywłaszczenia” prawie od sześciu lat. W roku 2009 wydały razem Antologię współczesnej literatury Kanady frankofońskiej , zaś w 2011 r. dr Żuchelkowska gościła u niej w domu, będąc zaproszoną na konferencję naukową w Toronto. W Kanadzie kradzież intelektualna dyskwalifikuje naukowca, dlatego 24 czerwca 2012 r. Aurelia Klimkiewicz bez wahania napisała email do rektora Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, prof. dr. hab. Bronisława Marciniaka, powiadamiając o ustalonym fakcie i dołączając oba teksty. Kopia listu została skierowana do prof. dr hab. Teresy Tomaszkiewicz, dziekan Wydziału Neofilologii UAM. Jest ona również kierownikiem Zakładu Traduktologii i Badań nad Kanadą Frankofońską, gdzie jako adiunkt zatrudniona jest dr Żuchelkowska, a także była promotorem jej pracy doktorskiej w czerwcu 2005 r.

Rektor polecił rzecznikowi dyscyplinarnemu, dr. hab. Maciejowi Gutowskiemu, wszczęcie wyjaśniającego postępowania dyscyplinarnego. Jednocześnie prorektor ds. nauki i współpracy międzynarodowej prof. Jacek Witkoś napisał do prof. Klimkiewicz, że uczelnia dokładnie wyjaśni zarzuty. Mimo dwóch miesięcy wakacji i tzw. martwego okresu rzecznik dyscyplinarny zakończył postępowanie bardzo szybko, składając na ręce przewodniczącego Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej już 18 października 2012 r. wniosek dyscyplinarny o ukaranie obwinionej naganą. Prof. Gutowski oparł się na opinii biegłej, prof. dr hab. Małgorzaty Tryuk z Zakładu Translatoryki Uniwersytetu Warszawskiego, która stwierdziła, że „we wskazanej części artykuł dr Żuchelkowskiej stanowi przekład części artykułu prof. Aurelii Klimkiewicz i jest nie tylko powieleniem treści i tez, ale także i formy”. Co więcej, „w przekładzie dokonanym przez dr Żuchelkowską zachowany jest podział na akapity wyróżnione w artykule prof. Klimkiewicz, a także występują terminy użyte przez autorkę oryginału. Tezy zawarte w przetłumaczonym tekście nie mają charakteru twórczego i są powtórzeniem tez prof. Klimkiewicz. Dr Żuchelkowska wykorzystała je jako wstęp do dalszych wywodów przedstawionych na stronach kolejnych (361-371), ale które nie mają nic wspólnego z tematem artykułu prof. Klimkiewicz”.

Jak to się stało?

Dr Żuchelkowska, przesłuchiwana w charakterze obwinionej 16 października 2012 r., nie przyznała się do popełnienia plagiatu i odmówiła składania wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania.

Tym niemniej na początku grudnia 2012 r. wysłała do Kanady niedatowany list polecony do prof. Aurelii Klimkiewicz, w którym napisała, że jest jej bardzo przykro, jeśli swoim postępowaniem sprawiła, że adresatka poczuła się dotknięta. Odczuwa wdzięczność i podziw dla jej postawy i dorobku naukowego i nigdy nie pozwoliłaby sobie na celowe i świadome zachwianie dotychczasowej współpracy i naruszenie jakichkolwiek jej praw. Po analizie materiałów odkryła, że popełniła błąd: przygotowując swoją pracę, korzystała z wielu plików i folderów utworzonych w komputerze, w tym m.in. z folderów, w których znajdowały się materiały źródłowe, osobne teksty do tłumaczenia oraz już przetłumaczone, jak również materiały jej autorstwa. Nie wie, czy w nawale pracy, czy przez zwykłą nieuwagę, przetłumaczony tekst autorstwa prof. Klimkiewicz „wrzuciła” do folderu ze swoimi tekstami i przemyśleniami. Dlatego materiały te poszły do druku pod jej nazwiskiem. Działanie nie było zamierzone i nikogo nie chciała urazić. Jest jej przykro, że przez nieuwagę wydarzyło się tyle niepotrzebnych rzeczy i została posądzona o złą wolę.

Prof. Klimkiewicz nie odpowiedziała na list. Nigdy nie skontaktował się z nią rzecznik dyscyplinarny, który miał obowiązek ją przesłuchać, co w formie pisemnej nie powinno sprawić kłopotu, a także, jako pokrzywdzoną, poinformować o swoich ustaleniach. Trzeba podkreślić, że Kodeks postępowania karnego, na podstawie którego jest prowadzone postępowanie wyjaśniające, daje pokrzywdzonemu prawa strony. Z Poznania nie było żadnych innych wiadomości oprócz emaila z połowy listopada 2012 od prorektora ds. nauki, iż „rzecznik dyscyplinarny nadal analizuje dostępny mu materiał. Według polskich przepisów jest to instytucja niezależna od władz uczelni i dlatego, mimo świadomości, że sprawa już zajmuje dużo czasu, nie chciałbym wpływać na kroki podejmowane przez rzecznika”. Nie było to zgodne z faktami, bowiem postępowanie wyjaśniające miesiąc wcześniej formalnie już zakończono, a rzecznik dyscyplinarny – chociaż ma pewną autonomię – to jednak działa na polecenie rektora, co jasno uregulowano prawnie.

Na początku stycznia 2013 r. rektor Marciniak, wypełniając zobowiązania ustawowe i prawne, zawiadomił o podejrzeniu naruszenia praw autorskich Prokuraturę Rejonową Poznań-Stare Miasto, załączając opinię biegłej i wszelkie inne dowody jasno wskazujące na popełnienie plagiatu. Po 14 dniach przyszła krótka informacja z prokuratury, podpisana przez sekretariat, że odmówiono wszczęcia dochodzenia. Prokuratura nie wyjaśniała, dlaczego tak się stało. Szkoda, bo jak mnie poinformowała red. Natalia Mazur z poznańskiej „Gazety Wyborczej”, przyczyną było to, iż zdaniem prokuratury rektor uczelni rzekomo nie jest osobą uprawnioną do występowania z zawiadomieniem o plagiacie, bowiem przestępstwo to jest jakoby ścigane tylko z powiadomienia osoby pokrzywdzonej.

Jest to oczywiście poważny błąd prawny, wskazujący że w Prokuraturze Rejonowej w Poznaniu nie znają obowiązujących przepisów. W połowie 2005 r. zmieniono prawo, konkretnie ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych, gdzie przesunięto przestępstwa opisane w art. 115 tej ustawy do tych ściganych z urzędu. Od ponad 7 lat art. 122 ustawy nie zawiera już odniesienia do art. 115 w wyliczance przestępstw, których ściganie następuje tylko na wniosek pokrzywdzonego. Plagiat jest zatem czynem karanym przepisami ustawy o prawach autorskich, którego ściganie następuje z urzędu (z oskarżenia publicznego), a nie tylko z oskarżenia osoby pokrzywdzonej. Jednak po sierpniowej prośbie „Forum Akademickiego” o udostępnienie uzasadnienia odmowy prokurator rejonowy Mateusz Pakulski odpowiedział nam, że po kontroli wcześniejszej decyzji dochodzenie w sprawie plagiatu jednak ostatnio podjęto.

Postępowanie dyscyplinarne

Jak podejrzewam, sprawa uległa komplikacjom przez tzw. bad timing, czyli niesprzyjające okoliczności, którymi były zakończenie poprzedniej i rozpoczęcie nowej kadencji rektorskiej. Aczkolwiek prof. Bronisław Marciniak wygrał wybory już w końcu marca 2012 r., otrzymując ponad 90% głosów elektorskich, to z dniem 31 sierpnia 2012 jego pierwsza kadencja jako rektora formalnie się zakończyła. Władzę ponownie objął następnego dnia, czyli 1 września, stąd nie było żadnej przerwy w urzędowaniu, ale wszystkie komisje senackie, w tym Uczelniana Komisja Dyscyplinarna (UKD), z mocy prawa utraciły mandat i trzeba było zarządzić i przeprowadzić nowe wybory tych ciał ustawowych.

Nowa UKD na kadencję 2012-2016 została przez nowy senat wybrana dopiero 26 listopada 2012 r. Jej przewodniczącym ponownie został znany i poważany historyk, prof. dr hab. Tomasz Schramm. Komisja przyjęła wniosek dyscyplinarny z 18 października 2012 r. na swoim pierwszym posiedzeniu w grudniu. Rozprawa dyscyplinarna odbyła się dopiero 3 czerwca 2013 r. bowiem kilka terminów nie odpowiadało stronom.

Trzyosobowemu zespołowi orzekającemu przewodniczył prof. dr hab. Stefan Lis, wiceprzewodniczący UKD (wybitny chemik, kierownik Zakładu Ziem Rzadkich Wydziału Chemii UAM). W skład zespołu wchodzili także: dr hab. Piotr Muchowski, prof. UAM, kierownik Katedry Studiów Azjatyckich i szef Zakładu Hebraistyki, Armeistyki i Karaimoznawstwa Wydziału Neofilologii UAM oraz dr Jarosław Grykiel, adiunkt z Katedry Prawa Cywilnego, Handlowego i Ubezpieczeniowego Wydziału Prawa i Administracji UAM.

W wydanym „Orzeczeniu dyscyplinarnym” Komisja Dyscyplinarna uznała dr Alicję Żuchelkowską za winną zarzucanego jej przewinienia dyscyplinarnego, polegającego na przywłaszczeniu sobie autorstwa utworu prof. Aurelii Klimkiewicz. Z uzasadnienia orzeczenia (którego fragmenty poniżej przytaczam i które nie zapadło jednomyślnie) wynika, że obwiniona nie kwestionowała tego faktu. Stwierdziła, że nastąpiło to przez zaniedbanie i pomyłkę, nie miała zamiaru świadomie naruszać niczyich praw autorskich. W związku z tym poprosiła o ukaranie tylko upomnieniem, podkreślając, iż „sama osobiście zawiozła tom ze wspomnianym artykułem p. Klimkiewicz, gdy odwiedziła ją w Toronto w listopadzie 2011 r.”.

Komisja przychyliła się do jej wniosku, uznając, że kara będzie adekwatna do okoliczności sprawy, w tym wagi przewinienia oraz postawy obwinionej (dotychczas niekaranej dyscyplinarnie). Skład orzekający nie miał wątpliwości co do tego, że czyn obwinionej jest przewinieniem dyscyplinarnym, ale uznał, że kara nagany wnioskowana przez rzecznika dyscyplinarnego jest zbyt surowa, zwłaszcza biorąc pod uwagę wyrażenie skruchy przez dr Alicję Żuchelkowską oraz przy uwzględnieniu reguły, że wszystkie wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść obwinionej. Rzecznik dyscyplinarny nie złożył odwołania i „Orzeczenie dyscyplinarne” się uprawomocniło.

Komentarz

Sprawa, którą tak dokładnie przedstawiam, mimo swojej prostoty, skomplikowała się. Kiedy ostatnio dostałem kopię „Orzeczenia dyscyplinarnego” natychmiast się zorientowałem, że jest ono prawnie wadliwe, bowiem w składzie orzekającym zabrakło studenta, a tego wymaga ustawa. Co więcej, prof. Piotr Muchowski, jako członek Rady Wydziału Neofilologii UAM, miał konflikt interesów, bowiem obwiniona jest pracownikiem tego samego wydziału, zatrudnionym w zakładzie kierowanym przez urzędującego dziekana.

Dość krytycznie oceniam także traktowanie w toku postępowania osoby, która złożyła skargę o przetłumaczeniu i zapożyczeniu jej tekstu. Sytuacja ta po raz kolejny pokazuje, że pokrzywdzeni nie mają praw. Przypomnijmy, że kodeks postępowania karnego, na podstawie którego jest prowadzone postępowanie wyjaśniające, daje pokrzywdzonym-skarżącym prawa strony. Z kolei w postępowaniu sądowym pokrzywdzona osoba może być oskarżycielem posiłkowym, co pozwala na aktywny udział podczas rozpraw, w tym zgłaszanie dowodów i możliwość apelowania wyroku.

Uważam też, że zabrakło ze strony dr Żuchelkowskiej publicznych przeprosin wobec prof. Aurelii Klimkiewicz, zamieszczonych w formie listu do redakcji instytutowego czasopisma „Studia Romanica Posnaniensia”. Jest też obowiązek zamieszczenia w tym samym numerze wspomnianego czasopisma noty redakcyjnej podpisanej przez obydwie redaktorki, dr Iwonę Kasperską oraz dr Alicję Żuchelkowską. Nota powinna informować, że z powodu nieumyślnego naruszenia praw autorskich prof. A. Klimkiewicz z Toronto (tutaj podane szczegóły) artykuł Społeczne uwarunkowania przekładu w społeczeństwie wielokulturowym a tłumaczenie literatury feministycznej , wydrukowany w książce wydanej w 2011 r. Przekład jako produkt i kontekst jego odbioru , jest unieważniony (retraktowany) i z tego powodu nie powinno się go cytować. Wydawnictwo i redaktorzy przepraszają za wszystkie ewentualne problemy z tym związane. I to jest właściwe załatwienie przykrej sprawy, szczególnie że poszkodowana profesor nie była dla autorki osobą obcą.

Tuż przed oddaniem artykułu do druku otrzymałem informację od prof. Klimkiewicz, że w kolejnej publikacji dr Żuchelkowskiej zauważyła ona kilkanaście zdań w języku francuskim przejętych z pracy jej magistrantki i wykorzystanych bez jakiegokolwiek odniesienia. Profesor zamierza podjąć dalsze kroki formalne wyjaśniające tę sprawę.

Plagiat magisterium z filozofii

Pół roku temu (patrz: FA 1/2013 Piratka wśród filozofów oraz FA 2/2013 Pirackie wyczyny) opisałem perypetie dotyczące doktoratu oraz innych publikacji p. Magdaleny Otlewskiej, byłej doktorantki prof. Janiny Gajdy-Krynickiej, emerytowanej profesor filozofii z Wrocławia. Sprawa ta nie została zakończona, bowiem ze względu na ilość zapożyczeń w pracy doktorskiej oraz w kilkunastu publikacjach recenzowanych autorstwa nierzetelnej doktorantki, Rada Instytutu zobowiązała swojego dyrektora, prof. Leona Miodońskiego, do spowodowania ponownego zrecenzowania magisterium p. Otlewskiej. I tak się stało.

Na przełomie czerwca i lipca 2013 do dyrektora Instytutu Filozofii UWr. wpłynęły zamówione kilka miesięcy wcześniej recenzje pracy magisterskiej Magdaleny Otlewskiej Desiderium – opowieść o harmonii utraconej. Bóg, świat i człowiek u św. Hildegardy z Bingen , która została obroniona w czerwcu 2007 r. (promotor: prof. dr hab. Janina Gajda-Krynicka). Obie recenzentki – prof. Agnieszka Kijewska z Wydziału Filozofii KUL oraz dr hab. Małgorzata Kowalewska z Instytutu Filozofii UMCS – niezależnie od siebie stwierdziły, że praca jest niesamodzielna, bowiem opiera się na licznych, często przepisanych metodą „cut and paste” stronach z prac innych autorów. Najwięcej zaczerpnięto z książki ojca Błażeja Matusiaka Hildegarda z Bingen. Teologia muzyki wydanej w Krakowie w 2005 roku. Już samo wprowadzenie do pracy magisterskiej jest w znacznej części przepisanym Wstępem z powyższej książki. Także liczne strony przepisano z Przedmowy , której autorem jest T. Stępień, a która dotyczy książki Pseudo-Dionizy Areopagita, Pisma Teologiczne II w tłumaczeniu Marii Dzielskiej (Kraków 1999). Można znaleźć także zapożyczenia z książki C.S. Lewisa Odrzucony obraz. Wprowadzenie do literatury średniowiecznej i renesansowej . Przepisane są również strony z artykułu ks. prof. Mariana Kurdziałka Średniowieczne doktryny o człowieku jako mikrokosmosie, pochodzącego z książki Średniowiecze w poszukiwaniu równowagi między arystotelizmem a platonizmem , wydanej w Lublinie w 1996. Kolejne strony pochodzą z trzech publikacji M. Kowalewskiej: Św. Hildegarda z Bingen jako autorka pieśni , wydrukowanej w książce Hominemquero , wydanej w Lublinie w 1999 (s. 709-719); Ku symfonii chwały wydrukowanej w numerach 73-74/2006 czasopisma „Ethos” (s. 103-117), wydawanego przez KUL oraz Prophetissa teutonica święta Hildegarda z Bingen, życie i dzieło , wydrukowana w książce Duchowość i religijność kobiet dawniej i dziś , wydanej przez Wydawnictwo Fundacji Humaniora (Poznań 2000, s. 29-46). Jak napisała prof. Kijewska podsumowując swoją recenzję: „Dla autorki rozprawy [magisterskiej – MW] istotą pracy naukowej jest przepisywanie różnych fragmentów czytanych książek. Otlewska tworzy swoisty collage złożony z fragmentów różnych obcych tekstów, na które się wprawdzie powołuje w przypisach czy bibliografii, ale nie zaznaczając, że są to po prostu cytaty”.

Recenzje są podstawą do wznowienia przez rektora Uniwersytetu Wrocławskiego postępowania administracyjnego w procesie uzyskania stopnia magisterskiego przez Magdalenę Otlewską, co zapewne niebawem nastąpi. W ciągu kilku lub kilkunastu miesięcy – w zależności od szybkości procedowania przez uniwersytet – nadane magisterium powinno zostać formalnie odebrane przez władze dziekańskie.

Kilka miesięcy wcześniej, 11 marca 2013 r., rzecznik dyscyplinarny dla doktorantów skierował wniosek o ukaranie p. Magdaleny Otlewskiej do Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej dla Doktorantów. Kilka dni później rektor Bojarski powiadomił Prokuraturę Rejonową Wrocław-Zachód o podejrzeniu zaistnienia przestępstwa plagiatu. Prokuratura wszczęła postępowanie sprawdzające i przy pomocy policji przesłuchiwane są różne osoby, w tym recenzentki doktoratu.

Wskutek tego postępowanie dyscyplinarne zostało zawieszone przez Uczelnianą Komisję Dyscyplinarną dla Doktorantów, aczkolwiek obie te procedury biegną rozdzielnie i nie są ze sobą formalnie powiązane. Jednak, moim zdaniem, straty żadnej nie będzie, bowiem Komisja Dyscyplinarna – wobec faktu, że doktorantka w lutym 2013 przestała być członkiem społeczności uniwersyteckiej – nie ma żadnych możliwości wymierzenia kary, z których „najsroższą” jest wydalenie doktoranta z uczelni. I formalnie to już rzecznik dyscyplinarny powinien umorzyć postępowanie wyjaśniające, skoro p. Otlewska w styczniu 2013 zrezygnowała z kolejnych studiów doktoranckich na uniwersytecie.

Narodowe Centrum Nauki w Krakowie nie zatwierdziło rozliczenia grantu promotorskiego, którym kierowała prof. Janina Gajda-Krynicka i z powodu plagiatu dysertacji zażądało jego zwrotu. Jak poinformował mnie w lipcu rzecznik prasowy uczelni, Magdalena Otlewska, która była wyłącznym finansowym beneficjentem grantu, przekazała z powrotem uczelni otrzymaną kwotę grantową w wysokości 23 tys. złotych. Z innych źródeł dowiedziałem się, że była doktorantka w wyniku ugody pozasądowej wypłaciła także około 40 tys. zł odszkodowania dr hab. Małgorzacie Kowalewskiej za wielokrotne naruszenie jej praw autorskich.

Wynika z tego morał, że naruszanie praw autorskich bywa bardzo kosztowne, a przecież sprawa nie jest jeszcze zakończona.

Marekwro@gmail.com