Nie wszyscy razem i nie wszyscy tak samo
Na łamach zarówno tygodników, jak i prasy codziennej ukazało się kilka tekstów sugerujących, że w ramach oceny parametrycznej jednostek naukowych Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zamierza zastosować kryteria, które są krzywdzące dla reprezentantów nauk humanistycznych i społecznych. Krzywda miałaby być konsekwencją tego, że jakoby nauki humanistyczne i społeczne miałyby być oceniane według dokładnie tych samych reguł, co nauki ścisłe, przyrodnicze czy techniczne. Dodatkowo, zwłaszcza w gronie humanistów, formułowane są zarzuty deprecjonowania roli języka polskiego
i wymuszania przez ministerstwo publikowania głównie – a docelowo być może wyłącznie – w językach obcych, a zwłaszcza po angielsku.
Czuję się upoważniony do zabrania głosu w powyższej sprawie z trzech powodów. Po pierwsze, jestem reprezentantem nauk społecznych i znane mi są z autopsji dole i niedole tego obszaru nauki, a z racji zainteresowań badawczych i specjalizacji dydaktycznej śmiem się postrzegać jako ekonomistę o silnym humanistycznym nachyleniu. Po drugie, od stycznia 2011 roku, czyli od początku jego istnienia, byłem członkiem Komitetu Ewaluacji Jednostek Naukowych, a zarazem przewodniczącym działającej w strukturze KEJN Komisji ds. grupy nauk humanistycznych i społecznych. Po trzecie, od lutego 2012 roku, pełniąc funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, jestem m.in. odpowiedzialny za przygotowanie nowej oceny parametrycznej, która zostanie przeprowadzona w 2013 roku.
Szczególna rola humanistyki
Oczywiste jest, że nauki humanistyczne, a po części nauki społeczne, mają silny wymiar lokalny. Dotyczy to zarówno przedmiotu badań, pewnej tradycji badawczej, jak
i podstawowego kręgu odbiorców wyników badań, a także głównego języka komunikacji. Nie ulega także wątpliwości, zwłaszcza w odniesieniu do humanistyki, szczególna rola kulturotwórcza, tudzież rola tego, kto w świecie globalnej wioski dba o to, by globalizacja nie zmieniła się w uniformizację i unifikację, i na dodatek wcale nie dzięki najszczytniejszym wzorom. Wyrazem zrozumienia tej szczególnej roli humanistyki może być chociażby utworzenie Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki. Jest to jedyny program o charakterze obszarowym, zapewniający możliwość ubiegania się o granty badawcze finansowane ze środków budżetowych poza strukturami Narodowego Centrum Nauki czy – z natury rzeczy nastawionego raczej na badania o silnym wymiarze wdrożeniowym – Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
Kryteria oceny
O odrębności humanistyki i nauk społecznych pamiętano także tworząc nowe ramy prawne oceny jednostek naukowych. Właśnie po to, by uniknąć oceniania wszystkich razem i dokładnie tak samo, przyjęto dwa bardzo istotne rozwiązania.
Pierwsze, zawarte w ustawie o zasadach finansowania nauki przewiduje, że ocena parametryczna realizowana ma być z uwzględnieniem przynależności poszczególnych jednostek naukowych do konkretnych grup rodzajowych. Trzy najważniejsze z nich to: podstawowe jednostki organizacyjne szkół wyższych, instytuty Polskiej Akademii Nauk i – acz w tej grupie jest stosunkowo mało jednostek z obszaru nauk humanistycznych
i społecznych – instytuty badawcze, zwane w przeszłości jednostkami badawczo-rozwojowymi. Dodatkowo – i to ma kluczowe znaczenie z punktu widzenia problemu specyfiki nauk humanistycznych i społecznych – tworząc wspomniany już KEJN jako organ opiniodawczo-doradczy ministra, a zarazem instytucję kluczową dla przygotowania i przeprowadzenia procesu oceny parametrycznej, podzielono go na cztery komisje odpowiadające czterem obszarom nauki: Komisję Nauk o Życiu, Komisję Nauk Ścisłych i Inżynierskich, Komisję Nauk Humanistycznych i Społecznych oraz Komisję Nauk o Sztuce i Twórczości Artystycznej. W praktyce te dwie ostatnie komisje ściśle ze sobą współdziałały, wypracowując kryteria oceny, tudzież szczegółowe mierniki, które mają zostać wykorzystane w ocenie w 2013 roku.
Pytanie, wobec którego stanęli członkowi KEJN niezależnie od reprezentowanej przez siebie dziedziny nauki czy konkretnej dyscypliny, sprowadzało się do tego, jak dalece odrębność czy też specyfika poszczególnych składowych nauki powinna znaleźć odzwierciedlenie w regułach parametryzacji. Ostatecznie uznano, że odrębność ta powinna wyrażać się poprzez dwa główne elementy. Pierwszy to mierniki oceny w ramach poszczególnych kryteriów. Drugi to wagi przypisane poszczególnym kryteriom w ocenie. Na poziomie mierników odrębność nauk humanistycznych i społecznych znalazła m.in. wyraz w takich sprawach jak:
Zdecydowanie większy niż np. w naukach o życiu dopuszczalny udział monografii w dorobku publikacyjnym podlegającym ocenie (40 proc. w naukach humanistycznych i społecznych, 10 proc. w naukach o życiu);
Uwzględnienie wśród ocenianych publikacji opracowań w czasopismach zagranicznych spoza tzw. list ministerialnych, co ma szczególne znaczenie zwłaszcza dla językoznawców, choć nie tylko;
Uwzględnienie list European Reference Index for the Humanities jako odrębnego elementu dorobku naukowego.
W znacznej mierze pod wpływem głosów środowisk humanistycznych zdecydowanie zmniejszono różnice punktowe między opracowaniami monograficznymi w języku angielskim lub innym kongresowym czy podstawowym dla danej dyscypliny a podobnymi publikacjami w języku polskim (poprzednio ta relacja wynosiła 2 do 1, obecnie 5 do 4). Także specyfika nauk humanistycznych (np. opracowania monograficzne o fundamentalnym dla danej nauki charakterze) spowodowała, że w przyszłej ocenie parametrycznej będzie uwzględnione kryterium tzw. pozostałych efektów naukowych, w ramach których można wskazać jako wyraz szczególnego osiągnięcia jakieś fundamentalne dzieło wykraczające poza ramy standardowej oceny punktowej.
Specyfika nauk humanistycznych i społecznych została także uwzględniona na poziomie wag poszczególnych kryteriów. To właśnie w obrębie nauk humanistycznych i społecznych oraz nauk o sztuce i twórczości artystycznej najmniejszą wagę mają materialne efekty działalności naukowej, a najwyższą – w porównaniu do innych obszarów nauki – wspomniane już pozostałe efekty działalności naukowej.
W obronie języka polskiego
Na pewno nie wszyscy mają być oceniani tak samo. Oczywiście zawsze można dyskutować o granicach odrębności poszczególnych obszarów nauki. Dotyczy to m.in. szczególnie często podejmowanej przez reprezentantów humanistyki kwestii języka publikacji i rzekomego wymuszania pisania w językach obcych, a zwłaszcza po angielsku. Oczywiste i bezdyskusyjne jest to, że wszyscy powinniśmy współdziałać na rzecz obrony języka polskiego jako jednego z fundamentów naszej kulturowej, narodowej i społecznej odrębności i tradycji. Czym innym jest jednak walka o to, by „parkingowy” nie zamieniał się w ogłoszeniach rekrutacyjnych w parking space managera albo o to, by słowo „dokładnie”, będące kalką angielskiego exactly , nie wyparło ostatecznie słowa „właśnie”, a czym innym przyjęcie do wiadomości, że lingua franca współczesnej nauki światowej jest język angielski.
Język polski jest co prawda piękny, ale dla większości cudzoziemców nieznany. Co oczywiste, inna jest i będzie rola języka polskiego jako języka komunikacji naukowej w naukach ścisłych, a inna w naukach humanistycznych czy społecznych. W tych pierwszych coraz częściej standardem jest pisanie zwłaszcza po angielsku i publikowanie w czasopismach o obiegu międzynarodowym. Stąd, w wypadku chemii czy fizyki, pytanie zwykle brzmi nie: czy dana publikacja została zamieszczona w czasopiśmie polskim lub zagranicznym z listy filadelfijskiej, ale: gdzie znajduje się na tej liście. Dla humanistów, a i znacznej części nauk społecznych, język polski z racji wskazywanego wcześniej silnego lokalnego kontekstu badań, pozostaje i zapewne pozostanie podstawowym językiem publikacji. Nie znaczy to jednak, że nie powinno nam zależeć na tym, aby jak największą część znakomitego dorobku polskiej humanistyki czy polskich nauk społecznych przybliżyć światu. Stąd dodatkowe punkty za publikacje (czy to w języku obcym, czy na łamach czasopisma na którejś z list referencyjnych o wymiarze międzynarodowym) należy traktować jako swoistą premię za dodatkowy wysiłek włożony w przygotowanie takiego opracowania, a nie jako wyraz zmuszania kogoś do pisania o polskiej poezji po angielsku czy francusku. A biorąc pod uwagę bogactwo i piękno naszej poezji im więcej będzie dobrych tłumaczeń i im więcej dostępnych w językach obcych prac tę poezję komentujących, tym lepiej.
Nie zakładajmy więc z góry, że ktokolwiek zapomina o odrębności nauk humanistycznych i społecznych lub że chce je przerobić na modłę innych nauk. Bo w nauce, tak jak w życiu, najlepiej aby działała zasada e pluribus unum . Nauka polska jest jednością, ale powinna być silna także specyfiką i odrębnością dziedzinową oraz dyscyplinarną.
ekonomista, podsekretarz stanu w MNiSW
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.
@m.a. "What you pay for is what you get". Oceniano za punkty, były punkty. Oceniane są IF/Hirsch, bedą farmy cytowań i spółdzielnie. Ogólnie w UE, a szczególnie w Polsce brak jest podstawowego członu badań przynajmniej stosowanych. Nie ma klienta przemysłowego. Ośrodki R&D w Polsce praktycznie nie istnieją, bo tu w efekcie kolonialnej polityki gospodarczej są tylko montownie. I nic się nie poprawi w tzw. nauce, dopóki takiego klienta nie będzie.
Rozumiem, że ocena parametryczna "realizowana ma być z uwzględnieniem przynależności poszczególnych jednostek naukowych do konkretnych grup rodzajowych". Mimo tego, jako przedstawiciel nauk humanistycznych - konkretnie literaturoznawstwa - czuję się badaczem trzeciej kategorii gdy pomyślę, że najlepsze pisma w mojej dziedzinie mogą osiągnąć max. 14 pkt (z listy ERIH), podczas gdy moi zajmujący się naukami ścisłymi koledzy mogą uzyskać ponad 3 x tyle punktów. Trudno nie mieć poczucia, że w oczach ministerstwa dziedziny humanistyczne są działalnością badawczą pośledniej jakości...
No to wykrakalam!!! W kwietniu tego roku przewidzialam, ze drzewiej niszowy litewski journal "Journal of Civil Engineering and Management" wypadnie NAJLEPIEJ na liscie czasopism naukowych. I nie mylilam sie!!! Ma 50 pkt!!! Tyle samo co Nature i Science! W latach 2008 i 2009 wydrukowano w nim AZ 76 artykulow. Moj drugi "litewski" faworyt: Journal: Technological and Economic Development of Economy dostal 45 punktow!!! A informacja dla fizykow - "najlepszym" czasopismem za 50 pktow sa ADVANCES IN PHYSICS. Slynny juz w swiecie INTERNATIONAL JOURNAL OF NONLINEAR SCIENCES AND NUMERICAL SIMULATION jako przyklad hohsztaplerstwa naukowego (dzieki publikacji Nefarious Numbers; Douglas N. Arnold and Kristine K. Fowler) tez ma zaszczytne 50 punktow... I chyba poki co na tym skoncze te wyliczanke.
Serdecznie polecam Panu Sekretarzowi Stanu - o ile sie nie myle odpowiedzialnemu za ustalenie zasad oceny parametreycznej jednostek naukowych - wysluchanie The Impact Factor: what is it? How to use it? Francesco Visioli pod adresem:
http://mediazone.brighttalk.com/comm/ReedElsevier/18eadc229e-14478-2250-15274
Polecam szczegolnie dwunasty slide!!! Wynika z niego, ze opierajac glownie ocene jednostek naukowych na IF czasopism popelniono wszelkie mozliwe bledy metodologiczne dla oceny poziomu naukowego jednostek.
@StaryZgred2012 "Nie przesadzaj z cytowaniami, bo 45% publikacji zamieszczanych w czasopismach mających IF nie ma NIGDY ani jednego cytowania." I tutaj jest wlasnie pies pogrezbany. Te 45% powstaje bo jest wymog PoP, bo trzeba zdobyc kolejne stopnie i tytuly, bo trzeba "podciagnac" punktacje dla opceny parametrycznej. W sumie perfekcyjne "pozoranctwo naukowe", ktore teraz bedzie wsparte pieniedzmi na dzialanosc statutowa. Przykro!!!
@m.a. Nie przesadzaj z cytowaniami, bo 45% publikacji zamieszczanych w czasopismach mających IF nie ma NIGDY ani jednego cytowania. W ten sposób z pozycji reformistycznych zaczynasz dryfować na pozycje eksterminacyjnych hunwejbinów.
@Zdzisław M. Szulc: "Wystarczy dać dobrą pensję, sprawdzać co kilka lat, co kto zrobił, i tych, którzy nic nie robią, a jest ich pewnie 30−40 proc., wyrzucać". No i właśnie w tym cały problem, że w systemie nie ma żadnej realnej marchewki dla osób niezdemoralizowanych. A po kilkunastu latach pracy w taki skorumpowanym środowiskowo systemie albo się w niego wrasta ze wszystkimi negatywnymi skutkami, albo jest się zablokowanym outsiderem, któremu starannie podkłada się nogę przy każdej okazji. Kuriozum jest np. blokowanie możliwości składania nowego wniosku do NCN, jeżeli w danej rundzie złożony wniosek wyląduje w dolnych 20%. Możliwości manipulacji politycznych na zamówienie i uwalania niewygodnych osób - bezcenne! W końcu panele oceniające nie składają się z przybyszów z Marsa.
Rozporzadzenie juz jest - Dziennik Ustaw z 1 sierpnia 2012 poz. 877. No coz - mediokracja niestety zablokowala zmiany :-(. Argument, ze cytowan i indeksow nie bylo sensu uwzgledniac ponizej kategorii A+ bo nikt ich tam nie ma - nie przemawia do mnie. Moze wlasnie tam nalezalo po prostu WYMIENIC KADRE - wielu mlodych polskich naukowcow moglo by wrocic do kraju, a tak nie maja co tutaj szukac. Cztelniukow prosze o prosty test. Dana uczelnia tworzy nowa jednostke i zatrudnia w niej tylko naukowcow znajdujacych sie na liscie highly cited reaserchers (jeszcze niedawno bylo na niej tylko 2 Polakow pracujacych w kraju) i sprawdzi jak ta jednostka wypadnie w ocenie prametrycznej wg nowego rozporzadzenia. Nic dodac, nic ujac... :-(
Cytuje czesc wywiadu opublikowanego w FA 3/2010:
"Co powinniśmy zatem, Pana zdaniem, zmienić?
– Problemów jest oczywiście wiele i to pokazały także analizy obecnego stanu rzeczy zawarte w obu strategiach. Moim zdaniem konieczne jest wprowadzenie przede wszystkim niezwykle prostego rozwiązania – piszę o tym we wspomnianym artykule. Wystarczy co dwa, trzy czy cztery lata – w zależności od tego, jak się umówimy – porządnie sprawdzać, co ludzie zatrudnieni w uczelniach przez ten czas zrobili w zakresie dydaktyki i nauki. Żadne zakazy, na przykład ograniczające wieloetatowość, nie zadziałają. Jeżeli ludzie będą mieć świadomość, że pracując na kilku etatach nie przejdą weryfikacji, to się porządnie zastanowią, czy warto tracić pracę w swoim pierwszym miejscu zatrudnienia. Wystarczy dać dobrą pensję, sprawdzać co kilka lat, co kto zrobił, i tych, którzy nic nie robią, a jest ich pewnie 30−40 proc., wyrzucać."
Mozna juz w sieci znalezc wersje rozporzadzenia nad ktorymi pracuje biuro legislacyjne rzadu. Pozwole sobie tutaj zacytowac fragmenty dostepnego w internecie listu jednego z polskich profesorow - listu jeszcze chyba z 2005r. dotyczacego dyskusji przy powstawaniu wczesniejszych ustaw.
Cytuje: "(...) Środki powinny być przeznaczane dla przede wszystkim dobrych naukowcow (a tacy w Polsce są i to nie mało) o czym każdy mówi, a praktycznie nic się nie robi. Oceny naukowców, instytutów, choć nigdy nie perfekcyjne (SCI, coraz popularniejszy index 'h') są standardem na Zachodzie - po co więc wyważać otwarte drzwi. Nawet przy tak mizernym finansowaniu nauki jak obecnie, mogłaby ona stać na dużo wyższym poziomie gdyby tylko mały ułamek środków był mniej marnotrawiony. Obawiam sie jednak, że próby reform są prawie z góry
skazane na niepowodzenie, bo demokracja z reguły prowadzi do rozwiązań przeciętnych, dalekich od jakichkolwiek rozsądnych zmian. To zresztą dotyczy nie tylko naukowców, ale i wielu innych grup zawodowych. (...)" I tak mamy rozwiazanie PRZECIETNE powstale wyniku targow MEDIOKRATYCZNYCH, rozwiazananie gdzie na kilkudziesieciu stronach pojecie cytowanie czy indeks h W OGOLE SIE NIE POJAWIA. Za to mamy uwzglednienie specyfiki "nauki polskiej" mierzone klasyfikowaniem "malulatury publikacyjnej". I co z tego, ze ta klasyfikacja jest lepsza skoro brak stabdardowej weryfikacji zewnetrznej?
"Oczywiste jest, że nauki humanistyczne, a po części nauki społeczne, mają silny wymiar lokalny."
Znaczy się - filozofia, psychologia, socjologia, etnologia itp. itd. to są nauki mające silny wymiar lokalny? A więc istnieje psychologia polska, filozofia polska, ekonomia polska?
Bo mi się wydaje, że tu raczej chodzi o to, że po 45 latach realnego socjalizmu i 20 latach powszechnego chałturzenia na 2-3 etatach w Polsce ze świecą w ręku można szukać prawdziwych naukowców w tych dziedzinach, więc teraz bój idzie o to, by tak ustawić kryteria oceny, by nikt nie dostrzegł, że król jest nagi.
Całą dyskusję można podsumowac jednym, ubi onus ibi sonus. Pytanie, czy nowe idzie czy stare jedzie i kto na końcu bedzie jęczał. Ministerstwo daje już, niestety, od dłuższego czasu, sygnały w tej sprawie.
Dla mnie bedzie TYLKO jedno kryterium oceny wyniku pracy KEJN i MNiSW mowiace WSZYSTKO o tym czy nastapia reformy czy srodowisko zachowa status quo.
Czy beda uwzglednione w ocenie porencjalu naukowego cytowania naukowcow (humanistow prosze o nielokalny odpowiednik) czy tez tzw. "rozwoj kadry" mierzony kolejnymi stopniami i tytulami, ktore juz doprowadzily "nauke" polska do granic smiesznosci w ocenie swiata.
Jak KEJN & MBK zdadza ten egzamin powinnismy sie dowiedziec w najblizszych dniach.
Szanowny Panie Ministrze,
z uwagą przeczytałem Pański ważny głos w dyskusji na tym, że nauka jest co prawda jedna i światowa, ale kryteria oceny osiągnięć powinny zależeć od dziedziny nauki. Po lekturze artykułu nasuwa mi się pytanie, czy w najbliższym czasie możemy się spodziewać rozporządzenia, które wprowadzi zasady oceny parametrycznej jednostek organizacyjnych szkół wyższych planowanej na 2013 r.
Z poważaniem