Jest lepiej niż mówią

Lucjan Pawłowski

Przypadkowo trafiłem na stronę internetową Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego Czwartki u ekonomistów. Stenogram niezwykle ciekawej dyskusji z 13 stycznia 2011 skłonił mnie do zabrania głosu. Zbulwersowała mnie przytoczona wypowiedź jednego z byłych wicepremierów, profesora, który wygłosił swoją złotą myśl, że nakłady na badania naukowe nie są ważne, gdyż technologie zawsze można kupić. Przeraziło mnie takie rozumowanie u decydenta z profesorskim tytułem. Bo jeśli człowiek, bądź co bądź ocierający się o naukę, nie rozumie jej roli, to co można powiedzieć o innych?

O rozwoju cywilizacyjnym państwa decyduje przede wszystkim poziom wykształcenia społeczeństwa. To osoby z wyższym wykształceniem będą podejmować wiążące decyzje w przyszłości. We współczesnym, szybko zmieniającym się świecie, niezbędne jest wykształcenie umiejętności twórczych, innowacyjnych, bo stanowiska pracy szybko się zmieniają. Truizmem jest twierdzenie, że twórczego myślenia nie nauczy nauczyciel akademicki, który sam nie prowadzi badań na porządnym poziomie. Konkludując, prowadzenie badań naukowych przyczynia się przede wszystkim do wzrostu poziomu innowacyjnego społeczeństwa.

Równie cennym rezultatem badań są dobre publikacje w czasopismach międzynarodowych, jak i patenty czy wdrożenia. O ile jednak opublikowanie pracy w dobrym czasopiśmie naukowym zależy tylko i wyłącznie od poziomu artykułu, to sytuacja jest diametralnie inna w przypadku wdrożeń. Niezbędny jest partner reprezentujący gospodarkę. A z tym nie jest najlepiej. Rabunkowe przekształcenie gospodarki zwane transformacją doprowadziło do ruiny szeregu zakładów przemysłowych. W konsekwencji większość z nich stała się filiami koncernów zagranicznych, które postęp techniczny realizują w zakładach macierzystych poza naszym krajem. Dlatego trudno znaleźć partnera z przemysłu do badań rozwojowych. Z tego względu można zgodzić się z wicepremierem profesorem, że własnymi wdrożeniami nie dokonamy przełomu cywilizacyjnego. Jednak nie dlatego, że badania rozwojowe nie są ważne, ale dlatego, że w większości partner przemysłowy dla jednostek badawczych został w ramach transformacji skutecznie przetrzebiony, a krajowy przemysł stał się przybudówką do wykorzystania przez centrale znajdujące się po za granicami.

Pasjonaci i wolontariusze

Jeśli jednak w ten sam sposób co gospodarkę przekształcimy jednostki naukowe, to konsekwencje będą jeszcze poważniejsze. Zlikwidujemy zaplecze, które w istotny sposób kształtuje jakość pracowników, decydując o kapitale ludzkim, na który zwraca wielką uwagę Unia Europejska w licznych dokumentach i programach. Grozić to będzie zapaścią cywilizacyjną o poważnych konsekwencjach. Pewne symptomy tego obserwujemy. Ciągłe, nieprzemyślane zmiany, zwane reformami nauki, w poważnym stopniu już naruszyły poziom badań naukowych i nauczania na uczelniach.

Uzyskane na początku transformacji ustrojowej upodmiotowienie środowiska naukowego jest w ostatnich latach konsekwentnie demontowane. Nakłady na badania drastycznie odbiegają od innych krajów (patrz: Tabela 1). Jeszcze gorzej sytuacja wygląda z nakładami na szkolnictwo wyższe (patrz: Tabela 2). Nie szukając daleko, Węgry przeznaczają na badania ponad dwukrotnie więcej w przeliczeniu na jednego mieszkańca, Czechy – 4,5-krotnie, Słowenia ponad 5-krotnie. W konsekwencji wynagrodzenia kadry naukowej, szczególnie w instytutach PAN, które w większości prowadzą badania na najwyższym międzynarodowym poziomie, są rażąco niskie. Wystarczy wspomnieć, że wynagrodzenie ryczałtowe członka PAN wynosi aż 2000 zł, a przecież ludzie ci przeszli wieloetapową selekcję: doktorat, habilitacja, profesura i wreszcie wybory do PAN. Jak to się ma do wynagrodzeń np. rad nadzorczych w sławetnych OFE, czy ostatnio w spółce koordynującej budowę stadionów?

O ile nawet tak żenująco niskie wynagrodzenie członków PAN nie zmniejszy ich aktywności, bo są to ludzie z pasją, o ugruntowanej pozycji międzynarodowej, to poważnym problemem są wynagrodzenia w sferze nauki, w szczególności w instytutach PAN. W dyscyplinach bardziej atrakcyjnych rynkowo poważnym problemem jest zatrudnienie młodego pracownika naukowego, jeśli oferuje się mu na starcie wynagrodzenie 2-3 razy niższe w stosunku do innych miejsc pracy, a przecież powinniśmy w nauce zatrudniać najlepszych. Normalny młody człowiek chce założyć rodzinę i ją utrzymać. Oczywiście pojawiają się pasjonaci, którzy nawet bez wynagrodzenia skłonni są poświęcić swój czas na poznawanie nieznanego. Tylko czy można budować poważne instytucje badawcze na wolontariacie?

Polska wydajność

Nauka polska funkcjonuje nie najgorzej, o czym świadczą dane, które można znaleźć w bazie Scopus. Pomimo jednego z ostatnich miejsc w Europie w poziomie finansowania badań, całkiem dobrze wygląda produkcja naukowa polskich uczonych. Licząc wszystkie dyscypliny, znajdujemy się w rankingu światowym na 19. miejscu, a w rankingu europejskim na 8. Z krajów europejskim przed nami są: Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania, Holandia i Szwecja. Jeśli przyjąć, że o jakości produkcji naukowej świadczy średnia cytowalność opublikowanych prac, to najwyższą cytowalność, wynoszącą 20.18, mają Stany Zjednoczone, Polska ma 7.87, nieco lepszą od Hiszpanii, która ma 7.27.

W chemii to już 13. pozycja w świecie, a w Europie – 6. Z krajów europejskich wyżej notowani są tylko Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Hiszpania i Włochy. Najwyższe średnie cytowania, wynoszące 23.04, mają Stany Zjednoczone, Polska 9.70.

W naukach inżynierskich (jako całość) Polska zajmuje 20. miejsce w świecie, ale już 9. w Europie, najwyższe średnie cytowania, wynoszące 9.69, mają Stany Zjednoczone, Polska 4.02, ale już inżynieria środowiska zajmuje 16. miejsce w świecie i 9. w Europie. Odpowiednio cytowania dla Stanów Zjednoczonych w inżynierii środowiska to 18.84, a dla Polski 7.62. Całkiem dobrze prezentuje się medycyna, zajmując 20. miejsce w świecie i 11. w Europie, średnie cytowania w stanach Zjednoczonych to 21.34, zaś w Polsce 7.56.

Gorzej jest z naukami humanistycznymi i z ekonomią. W świecie Polska zajmuje 36. miejsce, a w Europie 20. I jest to wyższa pozycja, niżby to wynikało z nakładów na naukę. Średnia cytowań dla Stanów Zjednoczonych w naukach ekonomicznych wynosi 14.73, a w Polsce 4.72. Mniejsze jest zróżnicowanie w cytowaniach w naukach humanistycznych – w Stanach Zjednoczonych 5.95, a w Polsce 2.93. Jeszcze lepiej prezentują się nauki społeczne (social sciences). Zajmują one co prawda podobne miejsce w świecie i Europie, bo 36. i 20., ale znacznie lepiej wypadają pod względem cytowań: dla Polski jest to 2.93, przy 5.95 dla USA.

Z przedstawionych danych wynika, że we wszystkich wymienionych dyscyplinach produktywność naukowa polskich badaczy jest dużo wyższa, niż można się spodziewać po poziomie finansowania nauki. Świadczy to o tym, że polscy uczeni pracują wydajniej od większości kolegów z krajów europejskich. Dane te jednoznacznie wskazują, że utyskiwanie na rzekomą zapaść polskiej nauki nie pokrywa się z rzeczywistością. Dobrze byłoby, gdyby osoby powołujące się na tzw. ranking szanghajski zapoznały się z tymi danymi. Mimo zapaści finansowej, poziom badań utrzymywany jest na nie najgorszym poziomie, dlatego, że uczeni w Polsce jeszcze cieszą się wysokim prestiżem, co sprzyja utrzymaniu wysokiego etosu i poczuciu elitarności.

Reprezentacja środowiska

Wysokie wymagania przy zdobywaniu stopni naukowych nie zostały zniszczone nawet w okresie stalinizmu. Co prawda mianowanie tzw. docentów marcowych zachwiało na jakiś czas systemem awansów, ale w dalszym ciągu pozycja profesora była wysoka, co zobowiązywało. Ten etos został naruszony falą mianowań tzw. profesorów uczelnianych – im słabsze jednostki, tym bardziej masowe mianowania. Mimo to, w dalszym ciągu kryteria awansu naukowego w większości dyscyplin zostały zachowane. Niestety zmiany zwane reformami, wprowadzane w ostatnich latach, mogą do końca zdegradować elitarność środowiska naukowego. Praktyczne pozbawienie nadzoru CK nad habilitacjami spowodowało ilościowy wzrost habilitacji, przy równoczesnym obniżeniu ich poziomu naukowego w wielu dyscyplinach.

Wygląda na to, że ostatnio wyodrębniona w wolnych wyborach reprezentacja środowiska naukowego, jaką jest Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów, stoi na przeszkodzie całkowitej kontroli władz nad środowiskiem naukowym. Tylko arogancją w stosunku do środowiska naukowego oraz chęcią ręcznego sterowania awansami naukowymi można wytłumaczyć zamiar skrócenia kadencji demokratycznie wybranej CK. Wydaje mi się, że nie powinniśmy godzić się na takie pacyfikowanie środowiska naukowego. Biorąc udział w wyborach, wybieraliśmy obecnych członków CK na całą kadencję.

Wydaje się, że powinniśmy się zastanowić, czy godzimy się na permanentne organicznie roli organów wybieralnych, w tym CK? Musimy zapytać władze państwowe, czy podejmą w najbliższym czasie kroki zmierzające do zwiększenia nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe. Jeśli z finansami państwa jest tak dobrze, jak mówi premier, to jak wytłumaczyć jedną z ostatnich, niechlubnych pozycji w finansowaniu polskiego szkolnictwa wyższego (Tabela 2.). Jak wyobrażamy sobie rozwój cywilizacyjny Polski, jeśli doprowadzimy do zapaści poziomu wykształcenia wyższego. Ogromna ilość „komisów z dyplomami” nie zastąpi dobrze funkcjonujących publicznych szkół wyższych, wspomaganych przez instytuty PAN. Instytucje te mogą i powinny stanowić jednostki referencyjne, ustanawiając najwyższe standardy badań naukowych. Tego nie da się osiągnąć, jeśli kadra zamiast poborów otrzymuje praktycznie zasiłki na przeżycie.

Prof. dr hab. Lucjan Pawłowski, specjalista w dziedzinie inżynierii i ochrony środowiska, pełni funkcję dziekana Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki Lubelskiej.

Tabela 1. Charakterystyka nakładów na B+R jako procent PKB. (Stenogram z 13.01.2011, konwersatorium Czwartki u ekonomistów).

 

Lp.

Kraj

Procent PKB

1.

Szwecja

4,3

2

Finlandia

3,4

3

Japonia

3,1

4

Korea Południowa

3,0

5

USA

2,8

6

Niemcy

2,5

7

Dania

2,4

8

Średnia OECD

2,3

9

Francja

2,3

10

Wielka Brytania

1,9

11

Holandia

1,9

12

Czechy

1,3

13

Węgry

1,0

14

Polska

0,7

15

Grecja

0,7

16

Turcja

0,6

Tabela 2. Charakterystyka nakładów na szkolnictwo wyższe na 1 studenta. (Stenogram z 13.01.2011, konwersatorium Czwartki u ekonomistów).

 

Lp.

KRAJ

NAKŁAD na 1 studenta

w tys. USD

1

USA

23,0

2

Średnia OECD

18,0

3

Szwajcaria

17,5

4

Norwegia

11,0

5

Austria

10,5

6

Brazylia

10,0

7

Holandia

10,0

8

Wielka Brytania

10,0

9

Szwecja

9,8

10

Belgia

9,8

11

Irlandia

9,8

12

Francja

9,8

13

Nowa Zelandia

9,8

14

Niemcy

9,8

15

Finlandia

9,8

16

Hiszpania

9,8

17

Portugalia

9,7

18

Słowenia

9,7

19

Czechy

9,7

20

Włochy

5,1

21

Meksyk

5,1

22

Słowacja

5,1

23

Węgry

5,0

24

Turcja

4,9

25

Polska

4,8