Religia i etyka
Przez niemal 20 lat nie udało się rozwiązać problemu wprowadzenia do szkół etyki jako alternatywy dla religii. Myślę, że zarówno ci, którzy tolerują taki stan rzeczy, jak i ci, którzy kategorycznie żądają jego zmiany, ulegają iluzji, że tak postawiony problem może mieć w ogóle dobre rozwiązanie. U podstaw tego złudzenia tkwi założenie, że treści programowe religii i etyki są źródłowo i zakresowo ekwiwalentne. Tymczasem wiele wskazuje na to, że tak nie jest.
Celem nauczania religii jest udzielanie odpowiedzi na pytanie, jak żyć w zgodzie z wolą Bożą, zaś etyki – jak żyć w zgodzie ze sobą i swoim otoczeniem. Źródłem wiedzy o tym, jak żyć w zgodzie z wolą Bożą, są dyrektywy zawarte w Ewangelii, zaś wiedzy o tym, jak żyć w zgodzie ze sobą i swoim otoczeniem – dorobek naukowy z zakresu aksjologii i felicytologii. W religii o tym, co jest dobre, a co złe, rozstrzyga wiara, w etyce – wiedza. Religia rzymskokatolicka jest jedną z wielu z religii chrześcijańskich, które – obok licznych innych zagadnień – wchodzą w zakres zainteresowań badawczych subdyscypliny filozofii, a zarazem nauki opisowo-empirycznej, zwanej etyką.
Wynika z tego, że każde aktualnie możliwe rozwiązanie jest obciążone dysfunkcjonalną dla systemu powszechnej edukacji asymetrią w dostępie do informacji. Brak etyki jako alternatywy dla religii pozbawia uczniów, którzy nie chodzą na religię, wszelkich wskazówek jak żyć w sposób godny i szczęśliwy. Ci, którym szkoła może zapewnić taką alternatywę, mają okazję wynieść z niej bardziej wszechstronną źródłowo i zakresowo wiedzę na ten temat, niż ci, którzy uczą się tylko religii.
Jedynym racjonalnym wyjściem z tej sytuacji byłoby wprowadzenie na którymś z etapów edukacji obligatoryjnych zajęć z etyki dla wszystkich uczniów, a dla tych, którzy sobie tego życzą, fakultatywnie lekcji religii.
Zawsze można powiedzieć, że program kształcenia, z uwagi na dokonujący się postęp wiedzy i tak jest przeładowany. Trzeba by jednak wykazać, że wiedza o budowie pantofelka, dopływach Wisły, liczebności armii w bitwie warszawskiej jest ważniejsza dla funkcjonowania współczesnego człowieka od wiedzy, jak można żyć w zgodzie ze sobą i swoim biospołecznym otoczeniem.
Nikt nie jest na tyle naiwny, aby wierzyć, że postępowanie człowieka zależy głównie od wiedzy. Gdyby tak było, to żaden lekarz nie piłby i nie palił. Nie mniej trudno uznać za normalną sytuację, w której człowiek wykształcony nie wie, że różnica między asertywnością a bezczelnością polega na tym, że ta pierwsza oznacza liczenie się ze sobą, a ta druga – nieliczenie się z innymi, albo że spolegliwość to nie uległość wobec innych, lecz właściwość charakteryzująca ludzi, na których można polegać. Większa jest szansa dowiedzenia się o tym na lekcjach etyki niż religii.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.