Wychowanie fizyczne i osobowość
Każdy, kto kiedykolwiek chodził do szkoły, zapytany o jakąś dziedzinę edukacji, potrafi coś sensownego na ten temat powiedzieć. Nawet ludzie z najwyższym wykształceniem zapytani, czym jest wychowanie fizyczne, plotą na ogół takie głupstwa, że uszy więdną. Przekonałem się o tym po raz kolejny, czytając wypowiedź Bogdana Melki i Zbigniewa Natkańskiego w „Angorze” z 24 lipca 2011. Przytaczam in extenso : „Według nowego rozporządzenia zajęcia WF (sportowe, taneczne lub turystyka) będą mogły odbywać się w izbach klasowych. MEN nie wie, że w typowym pomieszczeniu stoją ławki, krzesełka, biurko, komputer, szafki na pomoce naukowe. Jak uprawiać biegi na 60 m, skok wzwyż, piłkę nożną i inne sporty, wie chyba tylko min. Katarzyna Hall”.
Nie wiem, jakie były intencje autorów rozporządzenia i czy właściwie zostały odczytane. Być może pojęcie zajęć klasowo-lekcyjnych zostało w nim nieprecyzyjnie użyte. Gdyby jednak rzeczywiście chodziło o przeznaczenie niektórych lekcji WF na zajęcia o charakterze teoretycznym, to nikt, kto słowa „wychowanie” w nazwie „wychowanie fizyczne” nie traktuje wyłącznie metaforycznie, nie powinien się temu dziwić.
Wychowanie fizyczne ma do spełnienia dwa zadania: wspomaganie rozwoju somatyczno-motorycznego w okresie szkolnym oraz przygotowanie do samodzielnej aktywności ruchowej w okresie poszkolnym. Sprawność ruchowa jest warunkiem koniecznym, lecz niewystarczającym tej aktywności. Nawet najbardziej usprawnione ciało nie upomni się o to, żeby je ćwiczyć. Decydują o tym przekonania jako rezultat dodatnich przeżyć związanych z jego usprawnianiem oraz wychowanie. Istotą każdego wychowania jest oddziaływanie na całą osobowość wychowanka, z uwzględnieniem jej sfery poznawczej, działaniowej i emocjonalnej.
Rezultatem realizacji programu wychowania fizycznego z pominięciem oddziaływania na sferę poznawczą jest m.in. to, że nawet po kilkunastu latach uczestniczenia w obowiązkowych zajęciach z tego przedmiotu większość ludzi nie potrafi zaprogramować sobie zestawu ćwiczeń z uwzględnieniem potrzeb, możliwości i prostych dolegliwości własnego ciała. Nie potrafi radzić sobie z przedwczesną inwolucją motoryczności, nadwagą, bólami kręgosłupa. Nie wie o zależności między napięciem mięśniowym a nerwowym. Nie umie właściwie oddychać, racjonalnie odżywiać się i odpoczywać. Muszą się tego wszystkiego uczyć później, za pieniądze od ludzi bardziej nawiedzonych niż wykształconych.
Bywa, że „zaczadzeni” sportem wyczynowym niektórzy pracownicy naukowo-dydaktyczni akademii wychowania fizycznego również traktują słowo „wychowanie” w nazwie swoich uczelni z przymrużeniem oka. Jest to jednak temat na osobny felieton.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.