Stan akademicki
Do czasu reform napoleońskich społeczeństwo europejskie miało strukturę stanową. Stany odróżniały się posiadanym prawem oraz odpowiednim udziałem w organizacji życia politycznego i społeczno-gospodarczego, także systemem wartości. Jednym ze stanów szczególnych był stan akademicki. Nie był monolityczny, podobnie jak stan mieszczański, z którym koegzystował w przestrzeni miasta akademickiego. Każde samorządne miasto i każdy uniwersytet miały własny statut – było więc realnie tyle stanów mieszczańskich, ile miast samorządnych oraz tyle stanów akademickich, ile uniwersytetów. Strukturalne podobieństwa statutów i jedność w sferze idei sprawiały, że metaforycznie mówiono o jednym stanie mieszczańskim i, podobnie, jednym stanie akademickim.
Były to stany przeciwstawne – ze względu na rozbieżne systemy idei oraz wartości. Działo się tak mimo dominacji wśród scholarów i mistrzów osób wywodzących się z mieszczaństwa. Do czasu reformacji uniwersytety były segmentem Kościoła rzymskokatolickiego, a stan akademicki stanowił dualistyczną elitę stanu duchownego. W odróżnieniu od stanu duchownego daleki był w wiekach XII–XVI od hierarchicznego uporządkowania. Ze względu na obyczaje i moralność, a także sposób życia, najbliższy był zakonnej vita communis . W wyniku pluralizmu religijnego wywołanego reformacją pojawił się pluralizm we wzorach organizacyjnych – obok zróżnicowanych już uniwersytetów funkcjonować zaczęły akademie jezuickie. Stan akademicki zbliżył się wtedy do ideałów stanu szlacheckiego, do czego zobowiązywało – jak ustalił Jerzy Drewnowski (1987) – „szlachectwo cnoty”. Temu zbliżeniu do systemu wartości szlachty sprzyjał rosnący udział w uniwersyteckim nauczaniu osób świeckich. Odpowiadało temu przyznanie profesorom przez władców prawa do nobilitacji, a w przypadku studentów – odwołanie się do patriotyzmu i honoru w oddziaływaniach wychowawczych.
Miał jednak stan akademicki własne cechy konstytutywne, wyznaczane przez unikalny zakres wiedzy oraz idee akademickie, artykułowane w mowach rektorskich. Były to libertas philosophandi, ugruntowanie poznania opartego na kryterium prawdy, twórcze poszukiwania w sferze myśli i doświadczeń, autonomia organizacyjna czy celebrowanie tradycji z zachowaniem dominacji wartości duchowych nad materialnymi. Ludzi nauki łączyła – jak ustalił Drewnowski – naturalna sympatia wzajemna „według zasady similis simili gaudet ” (znajdzie swój swego). Mieli wspólny cel, wyznaczany przez zwyczaje i prawa akademickie. Scientia to trzecia władza w średniowieczu, obok Kościoła i państwa, mogła obie te instytucje krytykować, a do tego oczekiwać poszanowania swej odrębności. W mowach rektorskich wskazywano, że wiedza uniwersytecka przewyższa wiedzę władców. Ludzie nauki to indywidua, wpisane w ramy porządku stanowego. Mogli peregrynować między ośrodkami akademickimi, tworzyć szkoły naukowe – poszukiwali jednak stabilitas loci, zachowując uniwersalne prawa swego stanu. Tę mobilność ułatwiało prawo nadawane licencjatom przez biskupów – licentiam ubique docendi, pozwalające wykładać w każdym studium generale po uzyskaniu pro loco respondere .
Aktem inkorporacji do stanu akademickiego danego studium generale była uroczysta immatrykulacja – wpis do matrykuły, poddanie się prawom akademickim i władzy sądowniczej rektora. Immatrykulacja była jedna – niezależna od stanu czy majątku. W matrykule odnotowywano skąd kto przychodzi, a nie od kogo czy też jaki posiada majątek (wyjątkowy wpis dotyczył służących). Podstawą porządku była zasada starszeństwa – data wpisu do matrykuły, a dla promowanych – data wpisu do księgi promocji. Według daty immatrykulacji ustalano kolejność przystępowania do egzaminu bakałarskiego, a data wpisu do księgi promocji wyznaczała porządek głosowania przy wyborach dziekana. O miejscu przy stole czy kominku decydowała data wpisu do danej bursy lub kolegium, bądź pozycja w księdze promocji. Jeśli pojawiał się absolwent innego uniwersytetu, ubiegający się o katedrę – też wpisywano go do matrykuły, stosując nostryfikację dyplomu i dokonując „inkorporacji” jego posiadacza. Gdy zakładano Uniwersytet Józefiński (1784), trzymając się dawnego wzoru nadano profesorom sprowadzanym z uniwersytetów austriackich stopnie doktora honoris causa tej uczelni – po to, by zawiązać korporację doktorską każdego fakultetu.
W ramach stanu akademickiego dominował początkowo ideał wspólnotowy, uwidoczniony w formule universitas magistrorum et scholarium . Wszyscy wobec nauki byli równi. Nie było wyznaczonej granicy między mistrzami i scholarami. W mowach rektorskich często odwoływano się do pojęcia communitas . Obradowano i spożywano posiłki w sali wspólnej – Stuba Communis. Pełna droga akademicka scholarów trwać mogła – do czasu uzyskania doktoratu z teologii – trzydzieści lat. Zdobywając niższe stopnie scholarze angażowali się w nauczanie, tym samym występowali w podwójnej roli. W miarę rozwoju systemu beneficjów i stabilizacji katedr zarysowały się jednak różnice między scholarzami a mistrzami. Pojawiła się forma korporacji, łączącej wszystkich wypromowanych doktorów danego fakultetu – niezależna od tego, czy podejmowali zatrudnienie w studium generale. Była to konsekwencja i wzorzec działania samorządu wolnych zawodów – prawników i lekarzy. Korporacje doktorskie były powiązane z systemem kolegiów. Collegia miały własne statuty, majątek, a nawet służbę, kierowaną przez prepozyta. Wykraczały poza dydaktykę, ogarniając sferę codziennego bytowania: wspólne posiłki, posty, medytacje i rozmowy w języku łacińskim, regulaminowe ograniczanie odwiedzin i wyjść. Był to klasztorny wzorzec życia, dopasowany do potrzeb studium generale. W sferze dydaktyki kolegia prowadziły douczanie, a na początku – propedeutykę na poziomie gimnazjalnym.
Tego typu kolegiów w Uniwersytecie Paryskim było kilkanaście, a w kolejnych wiekach około siedemdziesięciu. Na trwałe pozostały kolegia w Oxford i Cambridge. W Bolonii uformowało się wyodrębnione collegium doctorom w roli fakultetu – prowadziło egzaminy, promocje, występowało in corpore w czasie uroczystości uczelnianych i miejskich. Jacques Le Goff ustalił (Les Intellectuels au Moyen Age , tłum. Eligia Bąkowska, 1964), że kolegia „powróciły do stylu dawnych opactw. Dokończyły dzieła arystokratyzacji uniwersytetów, zaakcentowały ich charakter zamknięty, a jednocześnie zacieśniły związki profesorów uniwersytetów i szkół z oligarchią, przede wszystkim urzędniczą. W ten sposób uniwersytety stawały się potęgami doczesnymi, posiadaczami, których interesy ekonomiczne wyrastały poza ramy zarządów korporacyjnych, przekształcały się w dobra senioralne. Pieczęcie, które były insygniami korporacji, stawały się godłami feudalnymi”.
Korporacje budowały esprit de corps. Choć były obligatoryjne, pojmowane były jako dobro wspólne – konstytutywna forma uniwersytetu. Tworzyły silne więzi emocjonalne, budowały korporacyjną jedność w sferze obyczajów, etyki oraz idei akademickich. Poprzez tradycję i celebrę utrwalały dziedzictwo akademickie oraz wzory organizacyjnego działania. Miały w swym gronie patres – wysłużonych, przypominały też dawno zmarłych patronów, promowały jednolite togi i własne barwy fakultetu. Szczególnie widoczne publicznie były podczas inauguracji roku akademickiego i obron prac doktorskich. Wobec własnych udziałowców sięgały po władztwo korporacyjne, nakładając opłaty czy egzekwując zapisy dyscyplinarne. Podstawą korporacji było prawo własne – w formie monopolu – nadawania stopni doktorskich. Było to odzwierciedlenie uprawnień cechu rzemieślniczego. Symboliczne znaczenie dla korporacji doktorskiej miały uczty, organizowane na koszt promowanego doktora. ☐
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.