„Przepychanie” doktoratu
Taka sytuacja może przydarzyć się każdemu samodzielnemu pracownikowi nauki, który zgodził się pełnić funkcję promotora bądź recenzenta przewodu doktorskiego, a ma tzw. miękkie serce.
Mgr Przemysław Kolasiński (38 lat, dziennikarz polonijny w Dublinie) filologię polską skończył w 1998 r. w Uniwersytecie Wrocławskim. Po studiach powrócił do Jeleniej Góry, gdzie do września 2004 pracował jako asystent – nauczyciel akademicki w Karkonoskiej Państwowej Szkole Wyższej. Z powodu molestowania studentki ukarany został przez Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze karą pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz 5-letnim zakazem wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego.
W połowie 2006 r. Rada Wydziału Filologicznego UWr otworzyła mu przewód doktorski, którego tematem stał się Językowy i kulturowy wizerunek mężczyzny we współczesnej polszczyźnie . Promotorem rozprawy zgodziła się zostać prof. dr hab. Maria Peisert. Rok później, na przełomie maja i czerwca 2007, promotor wyraziła pozytywną opinię o przedstawionym maszynopisie rozprawy doktorskiej. W końcu czerwca doktorant pozdawał egzaminy doktorskie z języka rosyjskiego oraz filozofii, zaś 3 lipca 2007 Rada Wydziału powołała recenzentów: dr hab. Grażynę Sawicką z Uniwersytetu Bydgoskiego oraz prof. Michaela Fleischera z Uniwersytetu Wrocławskiego. Przewodniczącym Komisji Doktorskiej został prof. dr hab. Jan Miodek, a w jej skład weszli profesorowie: Anna Dąbrowska, Adam Pawłowski, Jan Sokołowski, Wojciech Soliński oraz z urzędu promotor i recenzenci. Przedstawiona praca doktorska miała tytuł Kognitywny wizerunek mężczyzny w kulturze polskiej .
Recenzja z 18 października 2007 10-rozdziałowej dysertacji napisana przez prof. Fleischera z Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWr, była bardzo pozytywna: „Mimo drobnych niedociągnięć, łatwych do usunięcia, rozprawa doktorska mgr. Przemysława Kolasińskiego stanowi cenny wkład do badań nad medialnie zapośredniczonymi konstruktami komunikacji, rekonstruowanymi na podstawie analizy lingwistyczno-komunikacyjnej tekstów językowych. Praca spełnia wszystkie wymogi, jakie powinna prezentować rozprawa doktorska”.
Z kolei recenzja prof. Grażyny Sawickiej z Zakładu Komunikacji Językowej Instytutu Filologii Polskiej UKW w Bydgoszczy, oznaczona datą „styczeń 2008 r.”, wpłynęła do Dziekanatu w pierwszej połowie stycznia 2008. Recenzja była pozytywna, jednak w przeciwieństwie do poprzedniego recenzenta oceniała 9-rozdziałową pracę! W konkluzji stwierdzono: „Mimo wielu mankamentów, podkreślanych w recenzji, uważam, że Autor pracy wykonał wielkie zadanie przeanalizowania i opisania ogromnego, może nawet zbyt ogromnego, materiału. Z tej przyczyny, być może, wynika pewna chaotyczność wywodu, zagubienie metodologiczne, zbytnio powierzchowne i (czasem) nieumotywowane wnioski oraz nietypowa konstrukcja (struktura) pracy. Jednakże oryginalny wkład Autora do wiedzy o kulturze stanowią wyniki, jakie uzyskał z przebadanego materiału, zwłaszcza istotne jest tu jego bogactwo i różne źródła pochodzenia. Dlatego też, mimo podkreślanych tu wielu mankamentów rozprawy, uważam, że spełnia ona wymagania stawiane rozprawom doktorskim przez obowiązujące przepisy i wnioskuję do Szanownej Komisji o dopuszczenie magistra Przemysława Kolasińskiego do dalszych etapów przewodu doktorskiego na podstawie przedstawionej pracy doktorskiej Kognitywny wizerunek mężczyzny w kulturze polskiej .
Rezygnacja promotora
1 lipca 2008 doktorant zdał (zresztą bardzo słabo) egzamin kierunkowy z dyscypliny podstawowej, którą była komunikacja językowa. Po tej dacie wynikła prawie roczna przerwa, po której P. Kolasiński zażądał od dziekana wyznaczenia daty obrony. Wtedy promotorka doktoratu, prof. dr hab. Maria Peisert, 29 maja 2009 złożyła rezygnację z promotorstwa w jego przewodzie doktorskim. W krótkim piśmie adresowanym do dziekana Wydziału Filologicznego, prof. dr. hab. Michała Sarnowskiego, stwierdziła, że doktorant od roku się z nią nie kontaktował. Wcześniej robił to drogą mailową i telefoniczną, a w ogóle widziała go dwa razy po kilkanaście minut. Sprawy organizacyjne mgr Kolasiński zlecał osobom trzecim, stąd powstawały liczne pomyłki, np. wadliwie wydrukowano obowiązkowe egzemplarze i zmieniano je trzykrotnie. Skutek jest taki, że w dziekanacie znajdują się dwie recenzje odnoszące się do dwóch różnych wersji pracy. Półtora roku temu promotor zobowiązała doktoranta do dostarczenia jednorodnych egzemplarzy dysertacji w liczbie wymaganej przepisami, ale mimo ponagleń i swoich obietnic, doktorant nie dostarczył ich do dziś. Nie ustalona jest także sprawa opłat za przewód doktorski. Z tego względu, biorąc pod uwagę niefrasobliwość i niepoważne podejście doktoranta do swoich obowiązków, promotor nie widziała dalszej możliwości swojego udziału w postępowaniu doktorskim.
9 lipca 2009 prof. Peisert napisała obszerniejszy list do dziekana Sarnowskiego i do Komisji Doktorskiej, w którym stwierdziła, że podtrzymuje swoją rezygnację z promotorstwa w przewodzie Przemysława Kolasińskiego. Dodała, że doktorant przepisał tekst 9 rozdziału z publikacji innego autora, co wykryła recenzentka, prof. Grażyna Sawicka. Co więcej, po dokładnym sprawdzeniu tekstu przez promotora, w dużej części pracy brakuje odniesień do odpowiedniej bibliografii (ok. 50 pozycji). Ogólnie mówiąc, sprawdzone przypisy wskazują na nierzetelność doktoranta. W pierwszym rozdziale dysertacji cały podrozdział został przepisany z pracy prof. Michaela Fleischera Teoria kultury i komunikacji. Systemowe i ewolucyjne podstawy (Wrocław 2002, s. 345-346). Takich fragmentów jest więcej, jednak szukanie ich jest bardzo żmudne i pracochłonne. Zdaniem promotora świadczy o tym fakt, że prof. Fleischer, który jest recenzentem doktoratu, nie dostrzegł, że obszerne fragmenty jego prac są dosłownie przepisane przez doktoranta.
Pismo recenzentki
W połowie lipca 2009 „zewnętrzny” recenzent doktoratu, prof. Grażyna Sawicka z Katedry Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UKW, skierowała na ręce dziekana Sarneckiego list. Poinformowała w nim, że jesienią 2007, po otrzymaniu z dziekanatu Wydziału Filologicznego UWr do recenzji 10-rozdziałowej i liczącej ponad 300 stron dysertacji doktorskiej Przemysława Kolasińskiego uważnie zapoznała się z nią. W trakcie czytania zorientowała się, że rozdział 9 Funkcja perswazji w kreacji kognitywnego wizerunku mężczyzny w CKM i Cosmopolitan jest prawie w całości przepisanym artykułem Piotra Lewińskiego Granice perswazji , opublikowanym w I tomie pracy zbiorowej (red. Grażyna Habrajska, Język w komunikacji , Łódź, 2001). Nieprzyjemnym odkryciem natychmiast podzieliła się z promotorem, prof. Marią Peisert. Ta skomunikowała się z doktorantem, który tłumaczył się, że „nie wiedział, iż nie można tak robić” i poprosił o dodatkową szansę, deklarując, iż usunie z pracy doktorskiej niefortunny rozdział i w ciągu 2 tygodni dostarczy promotorowi 3 „nowe” egzemplarze doktoratu. Prof. Sawicka zgodziła się na takie rozwiązanie. O fakcie plagiatu poinformowany został też drugi recenzent, prof. Michael Fleischer. Dalej recenzentka pisze: „Przystałam na takie warunki ufając, że doktorant zrozumiawszy swój błąd, zrobi wszystko, aby być w porządku wobec promotora i recenzentów. Tymczasem, ponieważ terminy były pilne, usunęłam z recenzji fragment dotyczący rozdziału z plagiatem, opatrując ją pozytywną konkluzją. Taką właśnie recenzję przesłałam do Dziekanatu Wydziału Filologicznego w styczniu 2008 r. Niestety, do dnia dzisiejszego nie otrzymałam egzemplarza przeredagowanej pracy. (...). Wiem, że 1 lipca 2008 r. doktorant został dopuszczony do zdawania egzaminu kierunkowego z zakresu językoznawstwa, na który nie zostałam zaproszona jako recenzent, a mogłabym już wówczas przedstawić Szanownej Komisji sprawę plagiatu, niedotrzymania umowy (dżentelmeńskiej, co prawda, ale obowiązującej) przez mgr. Kolasińskiego, a przede wszystkim miałabym okazję zadać pytania doktorantowi, do czego jako recenzent miałam prawo. (...) wiem, że mgr Kolasiński na zadane mu pytania nie odpowiadał w sposób zadowalający”. Dalej prof. Sawicka sygnalizuje, iż doktorant obszerne fragmenty przepisał z prac prof. M. Fleischera.
W związku z powyższym zdecydowała się na wycofanie swojej pierwszej, pozytywnej recenzji i przedłożyła „poprawioną” recenzję, obejmującą omówienie 9. rozdziału, w której stwierdza plagiat oraz wnioskuje o zamknięcie przewodu doktorskiego bez możliwości przystąpienia do obrony.
Posiedzenia Komisji Doktorskiej
29 września 2009 odbyło się posiedzenie Komisji Doktorskiej w pełnym składzie, w którym wziął udział promotor oraz dwóch recenzentów. Prof. Maria Peisert odczytała oświadczenie, w którym zrzekła się promotorstwa, co obszernie uzasadniła nieetyczną, nielojalną i nierzetelną postawą doktoranta. Prof. Grażyna Sawicka złożyła krótkie oświadczenie, w którym stwierdziła, że wycofuje swoją pozytywną recenzję o doktoracie i dołącza właściwą, która jest negatywna. Zdaje sobie sprawę, że wcześniej popełniła błąd, dając szansę doktorantowi na „poprawienie pracy”, a tym samym na uniknięcie konsekwencji naruszenia prawa. Kierowały nią względy czysto ludzkie, jednak doktorant nadużył jej zaufania i nie wywiązał się z zobowiązań. Nie ma zatem innej drogi niż przedstawienie właściwej recenzji.
„Właściwa” recenzja różniła się stwierdzeniem, że ze względu na plagiat rozprawa nie spełnia wymagań stawianym dysertacjom doktorskim i recenzent występuje z wnioskiem o niedopuszczenie mgr. Przemysława Kolasińskiego do dalszych etapów przewodu doktorskiego.
Głos zabrał drugi recenzent, prof. Michał Fleischer, który podtrzymał swoją pozytywną opinię o pracy doktorskiej. Stwierdził, że przepisanie cudzej pracy i opatrzenie jej na końcu przypisem z nazwiskiem autora nie jest plagiatem, nawet jeśli brakuje cudzysłowu. Prof. Sawicka polemizowała z takim stanowiskiem, stwierdzając, że przepisanie nawet jednego zdania bez podania źródła jest plagiatem („przy plagiacie nie ma kryterium ilościowego”).
Z kolei lingwista, dr hab. Adam Pawłowski z Instytutu Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa UWr. stwierdził, że „w doktoracie nie ma plagiatu, tylko niechlujstwo”, bowiem źródło przepisanego tekstu jest podane, a posługiwanie się cytatami bez cudzysłowu zdarza się bardzo często. Prof. Anna Dąbrowska stwierdziła, że sprawa ma dwa poziomy: wartość merytoryczną pracy i nieetyczne zachowanie autora, a przecież nie chcemy promować nierzetelnych. Jej zdaniem promotor ma prawo w takich warunkach zrezygnować.
Dalej dyskusja toczyła się wokół tego, czy można powołać nowego promotora, nowych recenzentów i nową komisję. Prof. Sawicka ponownie podkreśliła, że podtrzymuje negatywną recenzję. W konkluzji komisja zwolniła prof. Marię Peisert z funkcji promotora i zadecydowała o powołaniu nowego promotora, nowych recenzentów i nowej komisji ds. przewodu doktorskiego – pod warunkiem uprzedniego przeredagowania dysertacji przez doktoranta.
Kolejne zebranie odbyło się 4 listopada 2009. Miało miejsce w gabinecie dziekana i prof. Michał Sarmowski wziął w nim udział. Na początku poinformował, że przepisy prawne nie pozwalają na spełnienie konkluzji komisji z poprzedniego posiedzenia. Nie można poprawić pracy i powołać nowego promotora, nowej komisji oraz nowych recenzentów. Natomiast można zamknąć przewód doktorski, nie dopuszczając doktoranta do obrony, ale trzeba mieć do tego przesłanki. Sprawa jest jednak zawikłana, bowiem istnieje pozytywna opinia o pracy promotora, są trzy recenzje, w tym dwie przeciwstawne tej samej osoby, a w dodatku jedna z nich opatrzona jest wsteczną datą. Są również dwa różne teksty pracy doktorskiej.
Zabrała głos prof. Sawicka, która podkreśliła złożoność sprawy. Stwierdziła, że popełniła błąd, do którego otwarcie się przyznała, ale nie zmienia to sytuacji, że w dysertacji mgr. Kolasińskiego był i jest plagiat. Uważa, że umożliwienie doktorantowi obrony pracy na obecnym etapie byłoby popieraniem postaw nagannych moralnie oraz łamaniem prawa. Wniosła ponownie o zamknięcie przewodu doktorskiego bez możliwości przystąpienia do obrony.
Z kolei prof. Maria Peisert oznajmiła, że plagiat można wykryć na każdym etapie przewodu doktorskiego i często zdarza się, że nawet po obronie. Zakwestionowany przez prof. Sawicką tekst pochodzi w 99 proc. z artykułu Piotra Lewińskiego. Co więcej, mgr Kolasiński przepisał też obszerne fragmenty od prof. Fleischera, a szereg podanych pozycji bibliograficznych nie ma odniesienia w tekście. Jeśli więc Komisja Doktorska przepuści taką pracę, to sprawa wróci rykoszetem i uczelnia poniesie konsekwencje.
Dziekan zaapelował o znalezienie optymalnego rozwiązania. Prof. Sawicka zaproponowała skorzystanie z opinii prawnej. Po dalszej dyskusji uzgodniono zwrócenie się do znawcy prawa autorskiego, dr. Juliana Jeziory z Wydziału Prawa UWr.
Opinia prawnika
W swojej opinii dr Jezioro podkreślił, że skupia się na rozważaniach stricte prawnych i opiera na ustaleniach merytorycznych recenzenta. „Istotą plagiatu w znaczeniu prawnym jest świadome przywłaszczenie sobie autorstwa cudzego dzieła, a więc przejęcie elementów twórczych pochodzących z utworów stworzonych przez innych twórców z przekroczeniem wskazanych powyżej granicy dopuszczalności takiego przejęcia, w okolicznościach, które prowadzą do powstania wrażenia, iż przyjęte elementy twórcze pochodzące z dzieł innych twórców zostały wykreowane przez autora utworu, do którego je włączono. (...) Na stwierdzenie plagiatu nie ma wpływu rozmiar przejętych części cudzego utworu. Zapożyczone mogą być fragmenty lub całe dzieło”. W końcowej konkluzji (str. 10) stwierdził, że rozpatrywana sprawa jest graniczna, jednak fragment rozprawy zawierający przepisany artykuł Piotra Lewińskiego spełnia przesłanki uzasadniające postawienie zarzutu plagiatu. Pozostałe wskazane przypadki uważa za „posiadające cechy działania potencjalnie naruszające osobiste prawa autorskie autorów tekstu oznaczonego jako «pośrednio źródłowy»”. Dodał, że odrębną kwestią jest odniesienie opisanych zdarzeń do pozaprawnego pojęcia plagiatu, w tym wyznaczonego przez zasady etyki naukowej.
Na kolejnym posiedzeniu Komisji Doktorskiej, 23 marca 2010, zapoznano się z ustaleniami prawnika i po krótkiej dyskusji podjęto wniosek niedopuszczenia rozprawy doktorskiej mgr. Kolasińskiego do publicznej obrony (7 głosów tak, 1 wstrzymujący się).
Na posiedzeniu Rady Wydziału Filologicznego 13 kwietnia 2010 prof. dr hab. Jan Miodek, jako przewodniczący Komisji, przedstawił sprawę plagiatu. Zabrała głos także promotorka, dr hab. Maria Peisert, prof. UWr, która stwierdziła, iż praca doktorska P. Kolasińskiego jest nierzetelna („plagiat napisany z premedytacją”), utrzymała wcześniejsze stanowisko w sprawie zamknięcia przewodu, a tym samym wniosła o nieprzyjęcie rozprawy do publicznej obrony. Na 56 głosujących profesorów 41 uważało, że nie można pracy dopuścić do obrony, 4 osoby uważały, że rozprawę jednak należy przyjąć do obrony, zaś 11 osób wstrzymało się od głosu (co chyba w protokóle określono jako „głosy nieważne”).
W piśmie do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułu mgr Przemysław Kolasiński odwołał się od decyzji Rady Wydziału. Dokument ten był pełen zarzutów wobec promotora i recenzentki, łącznie ze stwierdzeniem, iż jakoby nie otrzymał informacji lub polecenia poprawienia pracy doktorskiej. Zabrakło natomiast wytłumaczenia niedoszłego doktoranta, skąd znalazły się w pracy fragmenty tekstów innych autorów. Na kolejnym posiedzeniu Komisji Doktorskiej, 5 lipca 2010, zgromadzeni postanowili nie popierać odwołania. Rada Wydziału 6 lipca większością 2/3 głosów odrzuciła odwołanie, które wraz z dokumentami przewodu 19 lipca 2010 przekazano do Biura CK.
Ze względu na wakacje oraz fakt, że z końcem 2010 r. skończyła się kadencja CK, decyzja w Warszawie została podjęta dopiero 18 kwietnia 2011. Po zasięgnięciu opinii Sekcji Nauk Humanistycznych, która głosami 32:2 nie poparła wniosku, Prezydium CK utrzymało w mocy zaskarżoną uchwałę Rady Wydziału. W uzasadnieniu podano, że zasadniczym powodem przedmiotowej decyzji jest stwierdzenie plagiatu w przedstawionej rozprawie doktorskiej. Przy okazji CK wytknęła Radzie Wydziału wiele błędów w prowadzeniu przewodu. Dopuszczono do kuriozalnej sytuacji, w której pojawiły się dwa różne teksty rozprawy oraz dwie recenzje tego samego recenzenta o różniących się diametralnie konkluzjach. Promotorka rozprawy oraz recenzenci zachowali się niezgodnie z obowiązującymi przepisami. Mimo stwierdzenia uchybień w postępowaniu Rady Wydziału, które skutkować mogą inną decyzją CK odnośnie posiadanego przez ww. Radę Wydziału uprawnienia, fakt wystąpienia plagiatu w przedmiotowej rozprawie nie pozwala CK na uchylenie uchwały odmawiającej przyjęcia rozprawy doktorskiej i dopuszczenia jej do publicznej obrony. W konsekwencji Prezydium CK opowiedziało się jednogłośnie przeciw wnioskowi o uchylenie zaskarżonej uchwały.
Mój komentarz
Opisana sprawa jest przykra dla recenzentów, promotora i dziekana, który z urzędu odpowiada za przestrzeganie przepisów i prawa na wydziale. Opisano ją szczegółowo po to, aby inni uczyli się na czyichś błędach. Złamano wiele przepisów, a fakty wskazują, że pracownicy dziekanatu są niezorientowani, jakim rygorom prawa podlega przewód doktorski. Doktorant zdążył zdać dwa egzaminy doktorskie na kilka dni przed wyznaczeniem przez Radę Wydziału recenzentów, a egzemplarze oddanej do dziekanatu pracy doktorskiej można było dowolnie podmieniać. Recenzenci, promotor i dziekan naruszyli rzetelność naukową. Kiedy w jakimkolwiek przewodzie naruszone zostają prawa autorskie innych osób, to autor dysertacji nie może jej „poprawić” usuwając nierzetelne fragmenty. Dziekan nie może na to „przymknąć oczu” i tak manewrować, aby pracę jednak za wszelką cenę „przepchnąć ze względu na dobre imię wydziału”. Przewodniczący Komisji Doktorskiej ma obowiązek bezzwłocznego powiadomienia Rady Wydziału o naruszeniu rzetelności naukowej, nawet wbrew „dobrym intencjom” dziekana.
Te sprawy są bardzo trudne i zawsze dotyczą konkretnych osób. Jednak nie można być pobłażliwym i z przyczyn ludzkich iść „na rękę” nierzetelnym doktorantom czy habilitantom. Niedoszły doktorant, jeszcze w 2010 r. wydał drukiem swoją monografię doktorską Samiec macho pantoflarz. Wizerunek mężczyzny w kulturze polskiej (Narodowa Oficyna Śląska, Zabrze 2010).
Chciałbym wyrazić uznanie profesorkom: dr hab. Grażynie Sawickiej oraz dr hab. Marii Peisert za ich nieugiętą i rzetelną postawę od momentu, kiedy otrząsnęły się z iluzji „dobrego serca”, zorientowawszy się, że popełniły poważny błąd oceny sytuacji.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.
"Jest w języku rosyjskim ciekawa strona, opisująca 141-stronicowy doktorat z ekonomii pana X obroniony na Moskiewskim Państwowym Uniwersytecie Społecznym na temat "Humanizacja stosunków ekologiczno - ekonomicznych w warunkach międzynarodowej integracji gospodarczej";. Nasuwają się pytania... Dlaczego doktorat w Rosji, a nie w Polsce? Pewnie w Rosji trudniej i ambitniej... Jak genialny musi być doktorat o obszerności dobrej pracy magisterskiej w Polsce? Czy autor pracy świetnie posługuje się rosyjskim? Czy ta praca buduje lepszy prestiż uczelni, w której pracuje, w kraju i za granicą? Dlaczego trudno znaleźć informacje o doktoracie w języku polskim? Portale naukowe opisują praktyki zdobywania habilitacji na Słowacji, prostszą ścieżką, ale oficjalnie legalną (http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2012/02/spieszcie-z-habilitacja-na-sowacje-bo.html) Rozumiem, że zagadkowy rosyjski doktorat nie ma nic wspólnego z takimi kontrowersyjnymi praktykami" Czy wątpliwości są słuszne?
Szanowny Panie Przemysławie,
Pisząc swój komentarz z dnia 3 czerwca 2012, 18:03 wytyka Pan Panu Wrońskiemu drzazgę w jego oku, cały czas nie przyznając się do belki w swoim oku. Jeśli ktoś przepisuje całe rozdziały doktoratu a następnie czuje się poszkodowany, że recenzenci znaleźli w tym plagiat, a następnie zamiast bić się w piersi jeszcze wytyka cudze błędy, to jest to szczyt bezczelności, arogancji i - nie boję się użyć tego słowa - chamstwa. Jeśli Panu udowodniono molestowanie seksualne studentki i otrzymał Pan w tej sprawie wyrok obojętne na ile lat, powinien Pan w imię honoru całkowicie zrezygnować z doktoratu. Dla mnie takie rzeczy są nie do pomyślenia i aż złapałem się za głowę. Jestem samodzielnym pracownikiem (nauki ścisłe) i gdyby doktorant wywinął mi którykolwiek z tych numerów, już dawno bym się z nim pożegnał, zamiast komisyjnie się bawić jak ze śmierdzącym jajem.
Monografia doktorska pt. Samiec macho pantoflarz. Wizerunek mężczyzny w kulturze polskiej a w niej rozdział 9 Funkcja perswazji w kreacji kognitywnego wizerunku mężczyzny w CKM i Cosmopolitan.
Przede wszystkim promotorka i recenzenci to powinni się wytłumaczyć przed podatnikiem dlaczego chcieli narazić go (częściowo i tak narazili) na kuriozalne wydatki. Nazywanie niektórych prac "naukowymi" to nadużycie. Nikt obywatelowi Kolasińskiemu nie zabrania z własnych środków zadrukowywać kartek i sprzedawać, ale próba wciskania jako tzw nauki w RP to gruba przesada.
Niech ktoś wreszcie zainteresuje się sytuacją ludzi niszczonych latami przez "elitę", ludzi, którzy mają własny punktowany dorobek ale nie dostają ani grosza na badania.
Środki statutowe to kieszonkowe "elity".
Obecna reforma ustawiła dzieci i wnuki tej "elity" zatrzaskując na zawsze drzwi niszczonym latami pracownikom z pokolenia 40+. A dorobek tej elity nawet teraz nie spełnia przyjętych przez nich samych kryteriów awansu.
"Elita" uczelniana - korupcja, kolesiostwo, zakłamanie i nade wszystko bezwzględny mobbing.
Obszerny komentarz popełniony był został przez Pana Marka Graszewicza. Wytyka on Panu Wrońskiemu nierzetelność, który to napisał tzw. "tekst z tezą" (to moje własne sformułowanie)czyli na zlecenie kazuistycznie dopasowuje rzeczywistość do własnych czy raczej zleceniodawców przekonań. Tekst Marka Graszewicza nie został opublikowany. To mnie nie dziwi.
Ode mnie jeden, acz znamienny, przykład na to, że Pan Wroński tworzy fikcję literacką. Zostałem skazany na 2 lata, nie na 5, jak chce autor, pozbawienia prawa wykonywania zawodu. O 5-letni zakaz wnioskowała prokuratura w odwołaniu od wyroku Sądu Rejonowego w Jeleniej Górze przed Sądem Okręgowym, gdzie równiez apelowałem, tyle, że o uniewinnienie, ponieważ Sąd Rejonowy w ostatni dzień rozprawy zmienił kategorię czynu i zamknął sprawę. Utajnił także sprawę, więc nie mogłem opublikować wyniku tej farsy. Sąd Okręgowy oddalił apelacje prokuratury a także moją. Piszę o tym, ponieważ te informacje może zdobyć każdy, wchodząc na strony internetowe publicznej dostępności wyroków sądowych. Tak zrobiła moja narzeczona, chcąc sprawdzić, czy mowię prawdę w tej sprawie. Pracownik naukowy publikując artykuł, jak się okazuje, nie odczuwa potrzeby weryfikacji źródeł i pisze nieprawdę. Jeśli chodzi o plagiat z Fleischera, którego nie wykrył on sam będąc promotorem mojej rozprawy, to zwracam uwagę, że w swojej rozprawie dokonuję póby falsyfikacji teorii niemieckiego uczonego opisując dwa interdyskursy w miejsce jednego, jak to robi Fleischer. Dokonując tego naukowego przedsięwzięcia oczywiście posługuję sie terminologią zastosowaną przez Michaela Fleischera. Zarzuty Pana Wrońskiego świadczą o tym, ze albo nie czytał mojej rozprawy, albo jej nie zrozumiał. Rozprawa została opublikowana i sprzedaje się dobrze. Do publicznej obrony nie dopuścili mojej rozprawy ludzie, którzy zlecili Panu Wrońskiemu ten tekst. O rzetelności tegoż donoszę. Mam nadzieję, że Administrator w ramach przyzwoitości choćby jeśli rzetelności dziennikarskiej nie staje, opublikuje tekst Marka Graszewicza w tej sprawie, który dostarczył on Redakcji dziś.
Przemysław Kolasiński
Ja mam prośbę - proszę opisać zmiany poglądów Ministerstwa w kwestii dorobku pracowników naukowych uczelni. Bardzo proszę opisać jak przez ostatnich 20 lat zmieniano sposób oceny merytorycznej dorobku pracowników w efekcie czego obecnie część osób ma dorobek uznawany za całkowicie niewartościowy (ostatnia reforma!) i jest w sytuacji bez wyjścia - po 20 latach pracy na uczelni, po 40-tce znalezienie pracy poza uczelnią jest niezmiernie trudne, a dzięki kolejnym reformom Ministerstwa cały dotychczasowy dorobek jest bezwartościowy.
Proszę też opisać sytuację osób w wieku 35 lat i jednego miesiąca którzy nie mogą otrzymać jakichkolwiek funduszy oraz o latach dławienia pracowników uczelnianych przez pseudoprofesorów których jedynym zadaniem było robienie pieniędzy i niszczenie jakichkolwiek ambicji naukowych młodszych pracowników.
Może w końcu podejmijmy ten temat w świetle reform jakie obecnie wprowadzono. Zadajmy też pytanie o dorobek samych inicjatorów reformy osób które nowe przepisy pozytywnie zaopiniowali. I skorelujmy to z posiadanym majątkiem.
Proszę opisać różnice pomiędzy wytycznymi ministerstwa a prawdziwym sposobem oceny dorobku pracowników o jakim się dowiadują po cichu pod sam koniec pisania rozprawy habilitacyjnej (ocenia się wyłącznie w jakim czasopiśmie artykuł został opublikowany).
Niech ktoś w końcu zacznie mówić o zrobionym w konia i straconym pokoleniu ludzi którzy mają teraz 40 lat a którym reformy odebrały pewność zatrudnienia i stawia im się za cel w ciągu 2 lat zacząć publikować w czasopismach z listy Filadelfijskiej.
Zróbmy badania ankietowe ilu pracowników naukowych ma dostęp do baz danych lub baz czasopism i czy tego dostępu nie dostali rok temu albo 3 miesiące temu, zapytajmy ilu z nich dostało od pracodawcy komputer i oprogramowanie w ciągu ostatnich 3 - 5 lat.
Czy ktoś ma odwagę podjąć ten temat?
A może proszę zapytać pracowników czy w ciągu ostatnich 20 lat ich macierzyste uczelnie zrobiły cokolwiek aby pracownikom pomóc w rozwoju - na przykład równy rozdział zajęć (tych lepiej płatnych), pomoc w ustaleniu zajęć jeżeli pracownik idzie na drugi kierunek studiów, pomoc przy pisaniu grantów (jakakolwiek).
Albo proszę zapytać ile pieniędzy pracownicy uczelni wydają z własnych wynagrodzeń na prowadzone badania?