Sprawy denerwujące
W akademickiej Polsce denerwujące jest łamanie obowiązującego prawa i zasad etycznych na oczach licznych pracowników wyższych uczelni. Wszyscy o sprawie wiedzą, ale ze względu na późniejszy możliwy mobbing pracowniczy boją się występować jawnie ze skargą przeciwko swoim zwierzchnikom. Poważnie narusza to i niszczy rzetelność instytucjonalną, bo wielu zaczyna myśleć: „Może tak robić mój szef, to mogę i ja”. Do moich rąk dociera wiele takich skarg w sprawach, które powinny z miejsca być załatwiane w uczelni, a nie są.
I tak dr Zdzisław Markuszewski, który jest prodziekanem ds. studenckich Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania UMK oraz starszym wykładowcą w tamtejszej Katedrze Ekonomii, jest jednocześnie dziekanem w prywatnej Wyższej Szkole Zarządzania Środowiskiem w Tucholi, o czym zaświadcza dumnie strona tytułowa uczelni w Internecie. Stanowisko rektora zajmuje tam dr Krzysztof Kannenberg, który z kolei jest starszym wykładowcą w Katedrze Ekonomii Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania UMK.
Prawo o szkolnictwie wyższym (art. 76 ust. 2) wymaga, aby kierownik jednostki organizacyjnej lub jego zastępca (czyli dziekan i prodziekan) zatrudnieni byli w uczelni, gdzie pełnią funkcje kierowników, jako podstawowym miejscu pracy, czyli na I etacie.
Dobrze by było, gdyby władze UMK sprawdziły oświadczenia prodziekana Markuszewskiego złożone w obydwu uczelniach, a ministerstwo poprosiło o wyjaśnienia i stosowne dokumenty rektora Kanneberga z tucholskiej uczelni, który tak świetnie zarządza środowiskiem akademickim. Warto dodać, że dr Kannenberg wykłada też we Wszechnicy Mazurskiej, prywatnej uczelni w Olecku.
Nowy plagiat z Wikipedii
Drugą taką niezałatwioną sprawą jest plagiat popełniony przez dr. hab. n. med. Jana Styczyńskiego, prof. UMK w Katedrze i Klinice Pediatrii, Hematologii i Onkologii Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy. W artykule Habilitacja w Polsce i za granicą , opublikowanym w czasopiśmie naukowo-informacyjnym „Przegląd Urologiczny” (2009, 10/3, str. 61-64) przejął on fragmenty tekstu Habilitacja , umieszczonego w internetowej Wikipedii. Przypadkowo odkrył to „okradziony” autor, którym jest dr hab. Dariusz Jemielniak, młody profesor zarządzania w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. Powiadomiono o naruszeniu praw autorskich redakcję „Przeglądu Urologicznego”, dwumiesięcznika Polskiego Towarzystwa Urologicznego, którego redaktorem naczelnym jest prof. dr hab. Zbigniew Wolski, kierownik Katedry i Kliniki Urologii Ogólnej, Onkologicznej i Dziecięcej Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy.
W jednym z kolejnych numerów czasopisma (2010/11/2 (60) str. 35 na dole) ukazały się niewpadające w oko przeprosiny „skruszonego” autora, ale sama praca nie została retraktowana przez redakcję, mimo że jest to obowiązek narzucony przez World Association of Medical Editors oraz przez Committee on Publication Ethics (COPE) w Londynie – potężnej organizacji zrzeszającej ponad 4500 redaktorów naczelnych z całego świata (i ani jednego z Polski!).
Sprawa jest drobna, ale symptomatyczna. Prof. Jan Styczyński jest prodziekanem Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum w Bydgoszczy, a jak już Czytelnicy wiedzą z moich artykułów, plagiat dokonany przez organ uczelniany ma „o wiele mniejszą szkodliwość społeczną”, niż plagiat dokonany przez asystenta czy też adiunkta. Jeszcze mniejszą szkodliwość mają plagiaty studenckie, ale o tym w następnym odcinku.
Cudowne zmartwychwstanie
Ta sprawa jest szczególnie bulwersująca, więc tym razem wyjątkowo bez nazwisk. Pod sam koniec ubiegłego roku dostałem odręcznie napisany list polecony. List podpisany jest imieniem i nazwiskiem, podany jest w nim adres zamieszkania nadawczyni. W kilkuzdaniowym przesłaniu zostałem powiadomiony przez rzekomą wdowę, że „mój mąż już nie żyje”, a ponieważ „O umarłych mówi się dobrze albo wcale”, wdowa prosi mnie o usunięcie informacji na temat zmarłego z Internetu, podając adresy odpowiednich stron. Figurują tam moje archiwalne artykuły, w których opisuję naruszenia prawa autorskiego (plagiat) przez profesora uczelnianego, którego ukarano rocznym zakazem wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego i zwolniono z uczelni. Listowi towarzyszył oryginalny i lekko pożółkły wycinek nekrologu z jakiejś gazety, w którym „Pogrążona w żałobie rodzina Zmarłego (imię i nazwisko się zgadza) pragnie złożyć najserdeczniejsze podziękowania sąsiadom, kolegom, znajomym za uczestnictwo w pogrzebie oraz pomoc w tych trudnych chwilach”. Pod tym podpisani byli Żona, Córka i Zięć.
Tydzień później, w styczniowym okresie życzeń noworocznych, odpowiadając na takowe, wspomniałem mojemu korespondentowi, że jakiś czas temu zmarł znany mu profesor. Ku swojemu zaskoczeniu dostałem odpowiedź, że chyba „zmartwychwstał”, bowiem kilka dni temu był widziany w jednej z uczelni, gdzie ma wykłady.
Kiedy zbulwersowany dokładnie przyjrzałem się wycinkowi z nekrologiem, na odwrotnej jego stronie zobaczyłem kilka zdań z artykułu dotyczącego leczonej właśnie szpitalnie w Indiach, matki Teresy z Kalkuty. Ponieważ zmarła ona we wrześniu 1997, to wycinek musiał mieć co najmniej 13 lat…
Piszę o tym, bowiem nie wszyscy wiedzą, że z Internetu nie można „usunąć” raz umieszczonych artykułów, które są kopią wersji drukowanej czasopisma. Można pisać sprostowania, komentować je, dopisywać ciąg dalszy do sprawy, ale nie fizycznie usunąć artykuł. Zresztą nawet takie fizyczne wykasowanie dalej pozostawia je „w pamięci Internetu”, np. na serwerach Google, niejako w jego światowym archiwum.
Niewinnie zniesławiony…
Podobne żądanie usunięcia „zniesławiającego wpisu” w postaci mojego artykułu z maja 2004 roku wpłynęło do redakcji „Forum Akademickiego” na początku grudnia 2010 r. w piśmie adwokata Lecha Brodniewicza z Łodzi, działającego z upoważnienia dr. hab. inż. Zygmunta Towarka, profesora Politechniki Łódzkiej. Zarzucono red. Markowi Wrońskiemu, że ten w swoim artykule sprzed 6 lat wypomniał dr. hab. Towarkowi popełnienie plagiatu w skrypcie Mechanika ogólna. Zagadnienia wybrane , gdzie przejęto ponad setkę rysunków z podręcznika Mechanika ogólna nieżyjącego już wówczas prof. Jerzego Leyki. Na dowód, że oskarżenie Wrońskiego jest niecnym zniesławieniem, załączono dwie pozytywne recenzje tego skryptu autorstwa prof. Jana Osieckiego z Politechniki Świętokrzyskiej oraz prof. dr hab. Wiesława Ostachowicza z Politechniki Gdańskiej. Obie pozytywne recenzje pochodzą ze stycznia i lutego 2004.
Adwokat podkreślił też, że „okoliczność zamieszczenia przez prof. Towarka w swoim skrypcie zdjęć z podręcznika prof. Leyki nie może być w żaden sposób zdefiniowana przez pojęcie plagiatu”, zaś „zamieszczenie na forum akademickim omawianego artykułu doprowadziło do znacznej utraty zdrowia przez mojego klienta. Przede wszystkim naruszyło jednak jedne z podstawowych dóbr osobistych mojego mocodawcy, jakim są nazwisko oraz twórczość naukowa”. Reasumując, zachowanie red. Wrońskiego należy ocenić jako naruszające dobra osobiste powoda, zaś Redakcja powinna usunąć w ciągu 7 dni wspomniany artykuł z Internetu, pod rygorem wszczęcia postępowania sądowego.
Dla przypomnienia sprawy należy podkreślić, że plagiat rzeczywiście miał miejsce. Skrypt Mechanika ogólna. Zagadnienia wybrane , autorstwa Zygmunta Towarka, wydany w listopadzie 1999 przez Wydawnictwo Politechniki Łódzkiej jednoznacznie naruszał prawa autorskie spadkobierców prof. Jerzego Leyko. W Archiwum Nieuczciwości Naukowej jest komplet dokumentów (w tym list przepraszający dr. Towarka z 11 stycznia 2000 do wdowy, prof. Wandy Leyko), które jednoznacznie wskazują na znaczne zapożyczenia, niezgodne z prawem i dobrymi obyczajami naukowymi. Trzeba też podkreślić, że za dokonanie plagiatu setki rysunków z książki prof. Jerzego Leyki dr Towarek odpowiadał dyscyplinarnie. W 2000 r. Uczelniana Komisja Dyscyplinarna pod przewodnictwem prof. Marka Główki ukarała go karą nagany, z pozbawieniem praw do pełnienia funkcji kierowniczej na okres roku. Podczas rozprawy dr Towarek „posypał głowę popiołem” i przyznał się do winy, a orzeczenie się uprawomocniło.
Wydawnictwo Uczelniane Politechniki Łódzkiej wycofało cały nakład skryptu - sam profesor Towarek odkupował go od studentów - zapłaciło 2 tys. zł odszkodowania Wydawnictwu PWN w Warszawie, które miało prawa majątkowe do podręcznika prof. Jerzego Leyko. Co więcej, 18 kwietnia 2000 w ogólnopolskim wydaniu „Gazety Wyborczej” oraz lokalnym „Dzienniku Łódzkim” pokazały się identycznie brzmiące ogłoszenia: „Wydawnictwo Politechniki Łódzkiej oraz Autor przepraszają Wydawnictwo Naukowe PWN, do którego należą prawa autorskie do książki prof. Jerzego Leyko Mechanika ogólna , oraz spadkobierców autora prof. Jerzego Leyko, tj. Panią prof. Wandę Leyko oraz dr. Jacka Leyko, za naruszenie ich osobistych praw autorskich przez fakt opublikowania i rozpowszechniania książki Zygmunta Towarka Mechanika ogólna. Zagadnienia wybrane z wykorzystaniem tekstów i rysunków bez zgody uprawnionych”.
Redakcja FA odpowiedziała mecenasowi Brodniewiczowi: „Opierając się na powyższych faktach, Redakcja „Forum Akademickiego” uważa, że tekst red. Marka Wrońskiego z maja 2004 r. jest rzetelny i udokumentowany, stąd nie zniesławia dr hab. Zygmunta Towarka, bowiem plagiat naukowy miał miejsce i został publicznie potwierdzony przez samego autora skryptu, Uczelnianą Komisję Dyscyplinarną, Radę Wydziału oraz Wydawnictwo Politechniki Łódzkiej. (…) Jesteśmy zdecydowani bronić powyższej opinii przed sądem i nie mamy wątpliwości, że proces ten będzie w oku zainteresowania mediów ogólnopolskich, bowiem naruszanie praw autorskich w naszym kraju stało się nagminne. Cykl Z Archiwum Nieuczciwości Naukowej drukowany jest od ponad 9 lat i jego autor, dr Marek Wroński (…) opisuje sprawy tylko na podstawie posiadanych dokumentów urzędowych”. Podkreślono też, że w zasobach Internetu, a także w archiwum kilku łódzkich czasopism oraz dziennika „Rzeczpospolita” są nadal obecne ogólnodostępne artykuły na ten temat, na przykład: Plagiat czy piractwo „Rz” z 5 lutego 2000 r. oraz Wniosek o naganę dla autora skryptu , „Rz” z 12 lutego 2000 r. Oba opisują naruszenie praw autorskich przez dr. Zygmunta Towarka, co dowodzi, że zarzut popełnienia plagiatu był i jest prawdziwy. Żeby było ciekawiej, przesłane wraz z pismem dwie pozytywne recenzje, prof. Jana Osieckiego oraz prof. Wiesława Ostachowicza, dotyczą poprawionego, drugiego wydania skryptu z 2004 r., a nie sytuacji z roku 1999, opisanej w artykule M. Wrońskiego i osądzonej przez Komisję Dyscyplinarną wyrokiem skazującym.
W kolejnym piśmie z dnia 28 lutego br. mecenas Brodniewicz podtrzymał żądanie usunięcia archiwalnego artykułu z Internetu tym razem z uwagi na zatarcie skazania. Prawdą jest, że w myśl obowiązującej wówczas ustawy o szkolnictwie wyższym z dnia 12 września 1990 orzeczona przez Komisję Dyscyplinarną kara nagany wraz z pozbawieniem prawa pełnienia funkcji kierowniczych na okres jednego roku uległa zatarciu. Gdy prof. Towarek zwróci się do stosownej komisji o zaświadczenie o niekaralności otrzyma je z zapisem: nie karany. Niemniej jednak w świadomości powszechnej, a także w archiwach - tak drukowanych, jak i internetowych - fakt ten został odnotowany i nie można go po prostu usunąć przez wydarcie stron z gazety czy wykasowanie artykułu z internetowego archiwum.
Od siebie skomentuję to krótko. Ile trzeba mieć tupetu, aby uważać, że po 11 latach od popełnienia plagiatu wszyscy zapomnieli, o co wtedy chodziło i grożąc sądem żądać usunięcia artykułu, zakładając że w Internecie, w gazetach drukowanych i gdzie indziej, choćby w pudłach Archiwum Nieuczciwości Naukowej, nie ma już żadnych dokumentów. Są, Panie Profesorze Towarek…
Habilitacji błędy w druku
W listopadzie zeszłego roku Prezydium Centralnej Komisji wznowiło przewód habilitacyjny ks. dr. Jana Zowczaka, adiunkta z Instytutu Socjologii Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW) w Warszawie. Ks. Zowczak jest także dyrektorem Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. Świętej Rodziny w Siedlcach. Powodem tego była skarga dr. Marcina Drewicza (według kolejnych, przedłużanych co roku umów w Instytucie Socjologii UKSW przepracował 6 lat w okresie 2003-09), który zarzucił, że w monografii habilitacyjnej ks. Zowczaka Etos nauczycieli w warunkach polskiej transformacji , wydanej przez Wydawnictwo UKSW w 2008 r. (recenzenci wydawniczy: ks. prof. dr hab. Tadeusz Wołoszyn, dr hab. Paweł Boryszewski) są liczne zapożyczenia z jego książki (pracy doktorskiej obronionej w KUL) Etos nauczycieli liceum ogólnokształcącego we współczesnej Polsce a zasady katolickiego wychowania , Warszawa, 2003 r.
Przewód habilitacyjny został otworzony 2 lutego 2009, natomiast 20 kwietnia 2009 dr Drewicz poinformował ówczesnego dyrektora Instytutu Socjologii UKSW, ks. prof. Władysława Majkowskiego o istniejących zapożyczeniach.
Kolejna umowa o pracę z dr. Drewiczem nie została przedłużona, natomiast ekspresowo w pierwszej połowie 2009 r. ukazało się drugie wydanie monografii habilitacyjnej ks. Zowczaka, w którym wykazane zapożyczenia (głównie w obszernym wstępie książki) zostały usunięte i odpowiednio powołane. To właśnie te drugie „poprawione” wydanie monografii poszło do czterech recenzentów przewodu habilitacyjnego. O tym, że wyszła „poprawiona” habilitacja, dr Drewicz dowiedział się przypadkowo na początku listopada 2009 i wtedy oficjalnie na piśmie powiadomił ówczesnego rektora, ks. prof. Ryszarda Rumianka. Ten zlecił przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego rzecznikowi dyscyplinarnemu, ks. prof. Krzysztofowi Warchałowskiemu., który postanowieniem z 15 grudnia 2009 umorzył je, „z uwagi na fakt, iż czynu będącego przewinieniem dyscyplinarnym nie popełniono”. Rzecznik przyznał, że rzeczywiście na poszczególnych stronach książki znalazły się zdania z pracy dr. Drewicza bez podania źródeł ich pochodzenia, ale jednocześnie na innych stronach pracy książka ta była podawana jako źródło oraz wyeksponowano ją w bibliografii. „Opisana sytuacja braku odniesień do pracy dr. Drewicza miała miejsce jedynie w pierwszym wydaniu książki, która zawierała również inne, liczne błędy redakcyjne. Książkę wycofano ze sprzedaży, a do księgarni trafiło drugie wydanie, które usuwało wszystkie poprzednie błędy redakcyjne i nieścisłości”. Rzecznik Warchałowski podkreślił pozytywne zachowanie ks. dr. Zowczaka, „z którego inicjatywy wycofano ze sprzedaży pierwszą wersję książki i który dążył do spotkania z dr. Drewiczem w celu wyjaśnienia zaistniałego nieporozumienia”. Stąd uznano, że ks. Zowczak nie dopuścił się plagiatu, a zaistniałą sytuację oceniono jako „błędy w druku”, bo przecież książka była wskazana w końcowej bibliografii.
Inaczej oceniło to Prezydium Centralnej Komisji, dopatrując się poważnego naruszenia prawa, bowiem raz wydanej monografii habilitacyjnej nie można poprawiać z powodu braku odniesień bibliograficznych i drugi raz drukować. W takim wypadku przewód powinien być zamknięty i dziekanowi nie wolno było przyjąć „poprawionej” monografii.
Po postanowieniu CK habilitacja wróciła na Wydział Nauk Historycznych i Społecznych, który ponownie musi ją ocenić pod kątem zgodności z prawem. Co więcej, pierwotnej ocenie powinna być poddana pierwsza książka, w której znajdują się wskazane przez dr. Marcina Drewicza nierzetelności, czyli, jak to dyplomatycznie ujął ks. prof. Krzysztof Warchałowski – „błędy w druku”. Dziekanem Wydziału jest ks. dr hab. Jarosław Koral z tegoż samego Instytutu Socjologii, można zatem powiedzieć, że sprawa będzie się toczyć „jak w rodzinie”… O wynikach powiadomię.
Problemy w CHAT-cie
Jakiś czas temu otrzymałem dokumentację sprawy, która miała miejsce w 2004 roku w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Jego bohaterem jest pastor Paweł Lazar, zwierzchnik Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego w Polsce. Kościół ten jest założycielem Wyższej Szkoły Teologiczno-Humanistycznej w Podkowie Leśnej, której rektor, dr hab. Bernard Koziróg, ma wznowiony przez Centralną Komisję doktorat z powodu plagiatu. Pastor Lazar z urzędu jest także przewodniczącym Rady WSTH, ciała o charakterze senatu uczelni.
Kiedy pastor Lazar na jesieni 2003 wznawiał na IV roku Wydziału Teologicznego CHAT przerwane osiem lat wcześniej wieczorowe studia magisterskie, ówczesny prorektor, prof. Janusz Maciuszko nakazał mu zdać i zaliczyć 13 przedmiotów koniecznych do wyrównania różnic programowych. Na początku 2004 roku władzom rektorskim uczelni przedstawiono zaświadczenie wystawione przez rektora Bernarda Koziroga, w którym ten stwierdzał, że Paweł Lazar skończył w 1992 r. Wyższe Seminarium Duchowne w Podkowie Leśnej. Nie jest to jednak prawdą, bowiem skończył w 1973 roku, czyli 20 lat wcześniej, tylko podstawowe seminarium adwentystyczne dla 14-letnich chłopców przyjmowanych bezpośrednio po szkole podstawowej.
W kserokopii kart indeksu Pawła Lazara te 9 egzaminów „wyrównawczych” decyzją i podpisem prorektora Maciuszko zostało 25 lutego 2004 wpisane do indeksu z notką: „Zaliczone na podstawie świadectwa WSD ADS” (czyli Wyższego Seminarium Duchownego Adwentystów Dnia Siódmego). W teczce przebiegu studiów Pawła Lazara są natomiast kserokopie czterech świadectw uczęszczania do Seminarium Duchownego Adwentystów Dnia Siódmego, które pochodzą z lat 1968-72. Szkoła ta, bez praw państwowych, miała charakter quasi zawodowy, zaś uczniowie po południu – w systemie wieczorowym – uczęszczali do Liceum Ogólnokształcącego w Pruszkowie, uzyskując tam maturę.
W moim przekonaniu, zaliczenie 13 przedmiotów studentowi IV roku studiów magisterskich celem „wyrównania różnic programowych” w związku z przerwaniem studiów 8 lat wcześniej – na podstawie świadectwa ukończenia szkoły zawodowej sprzed 30 lat, jest niezgodne z prawem i zasadami życia społecznego, nie mówiąc już o sprawiedliwości w stosunku do wymogów, jakim podlegali inni studenci. Zwróciłem się więc do JM Rektora CHAT, abp. prof. Jeremiasza Jana Anchimiuka, o wznowienie tak zdobytego dyplomu magisterskiego.
Ku mojemu zdumieniu rektor Anchimiuk odpowiedział, że nie widzi powodu. Przepisanie tych egzaminów sprzed 30 lat (przypominam – mających wyrównać różnice programowe pomiędzy rokiem 1995 – przerwania studiów magisterskich, a rokiem 2003 – wznowienia tych studiów) trzyosobowa komisja powołana w końcu 2010 r. przez dziekana Zielińskiego w składzie: prof. dr hab. Karol Karski (przewodniczący), ks. prof. dr hab. Marian Bendza, dr Marek Ambroży, prof. ChAT, uznała za zgodne z prawem. Rzecz w tym, że z „przepisanych” 13 przedmiotów aż 10 nie ma na tych świadectwach, a w przypadku 3 pozostałych są inne stopnie!
Moim zdaniem jest to jednak naruszenie prawa, zaś sprawa ze względu na swój wymiar moralny jest nie do zaakceptowania przez opinię publiczną. Rozumiem, że czasami w instytucji podejmuje się błędne decyzje, ale tego, by obecne władze tej państwowej przecież wyższej uczelni utrzymywały, że „czarne jest białe”, nie można zaakceptować.