Łaska nie chodzi na wagary

Rozmowa z ks. dr. Krzysztofem Dziubem, wykładowcą prawa kanonicznego, kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Częstochowie

N aukowcy z University of Bonn odnaleźli genetyczną sekwencję, która czyni ludzi sknerami, a najnowsze wydanie „Social Cognitive and Affective Neuroscience” informuje, że dotychczasowe badania na bliźniętach jedno- i dwujajowych sugerują, że zachowania altruistyczne są częściowo uwarunkowane genetycznie. Czy takie odkrycia zmuszą księdza do zmiany sposobu uczenia studentów?

– Gen skąpstwa, alkoholizmu czy homoseksualizmu jest, jak sądzę, tak samo obecny w naszej strukturze biologicznej, jak gen miłości, sprawiedliwości czy altruizmu. Każdy człowiek ma pewne uwarunkowania i dzięki najnowszym badaniom możemy lepiej poznać naszą naturę, ale czy to oznacza, że stajemy się lepszymi ludźmi? Żadne uwarunkowania – biologiczne, psychiczne czy społeczne – nie determinują człowieka, zatem odpowiem krótko: zawsze tak samo uczę studentów kodeksu kanonicznego.

Druga wojna światowa, drugi sobór watykański miały jednak wpływ na zmianę kodeksu prawa kanonicznego, a odkrycia naukowe są obojętne dla nauczania Kościoła?

- Zmiana kodeksu prawa kanonicznego w 1983 roku dotyczyła tylko, jeśli można tak powiedzieć, elementów pochodzenia ludzkiego. Teraz jest inna struktura, inny podział materialny w kodeksie, ale ta sama istota, czyli przekonanie, że prawo kanoniczne jest integralną częścią wiary, która – jak wiemy z encyklik Jana Pawła II – nie jest ani głucha, ani ślepa na dokonania naukowe.

Może Kościół jest po prostu… nieczuły i pomimo najnowszych odkryć nie chce niczego zmienić w podejściu do człowieka?

– Biologia nie determinuje dogmatyki.

Zmiany ontologiczne też nie mają wpływu?

– Gdyby zaszły zmiany ontologiczne, zmianie uległaby cała struktura Kościoła, ale – proszę mi wierzyć – gen skąpstwa czy pijaństwa nie zmieni definicji „bycia człowiekiem”, bowiem nigdy nie jest tak, że jakaś jedna przyczyna bezpośrednio wpływa na skutek.

Czyli wierzy ksiądz w moc wolnej woli i w siłę środowiska, a nie w odkrycia naukowców?

– Nie, nie wierzę w żaden determinizm. W Kościele wyznajemy, i tego uczę studentów, prostą zasadę teologiczną, że łaska buduje na naturze i jeśli człowiek nie wypracuje sobie natury, nie opanuje swojego charakteru, nie ujarzmi swej osobowości – żadna wiara ani nauka nic nie pomoże. Jeśli student-kleryk nie uformuje siebie jako człowieka, jako osoby zdobywającej wiedzę, będzie głąbem nawet po przyjęciu święceń kapłańskich. Łaska nie odrobi lekcji za człowieka i jeśli kleryk nie nauczy się na egzamin, to jako ksiądz nie będzie miał wiedzy.

Jeśli łaska buduje na naturze, a natura jest ułomna, to nawet najzdolniejszy student może się zniechęcić brakiem perspektywy doskonałości.

– Gdy świadomie pracuję nad swoim charakterem i z uporem zdobywam arkana wiedzy, łaska może mi pomóc, ale nie zastąpi mi godzin wkuwania, analizy czy dyskusji.

W XII wieku kolebką życia uniwersyteckiego były dysputy duchownych i szukanie racji dla swoich przekonań. Różne wątpliwości były rozwiązywane za pomocą argumentów pro et contra, co stanowiło metodę rozumowania scholastycznego. Czy teraz, na początku XXI wieku, ksiądz dyskutuje ze swoimi studentami?

– Ferment intelektualny w wyższym seminarium jest taki sam, jak w całym polskim życiu akademickim. Dyskusje w Kościele są, ale nigdy nie było tak, że jeśli ktoś coś wymyślił, to Kościół to przyjmował. Wszelkie decyzje zapadają na soborach, a nie na konferencjach naukowych.

Czego uczy ksiądz kleryków: by byli zaczynem intelektualnym czy pasterzami?

– Uczę ich prawa. Patrząc od strony ludzkiej – mają być dobrymi, kompetentnymi urzędnikami. Proboszcz ma znać prawo, wiedzieć, co można, a za co będzie ukarany i do kogo należy się zwrócić o pomoc w razie trudności.

Czyli prawo kanoniczne, które – jak ksiądz powiedział - jest integralną częścią wiary w objawienie i dogmaty, jest nauczane jak tabliczka mnożenia?

– A czy studenci prawa cywilnego nie uczą się „na blachę”?

Stawia ksiądz znak równości między prawem wymyślonym przez ludzi a teologią?

– W każdej społeczności funkcjonuje prawo, które reguluje wspólne funkcjonowanie. Już Chrystus określił strukturę społeczności Kościoła. Prawo kanoniczne to przełożenie teologii na życie. Są w prawie kanonicznym elementy pochodzenia boskiego i elementy pochodzenia ludzkiego. Te pierwsze nie ulegają zmianom. Wiadomo, że każde prawo podąża za życiem i gdy pojawi się coś nowego, trzeba to uregulować.

A jeżeli kleryk był leniwym studentem i jako proboszcz mylnie, z mojego punktu widzenia, interpretuje prawo obowiązujące w Kościele, mogę się z nim nie zgodzić i poszukać sprawiedliwości gdzie indziej?

– Oczywiście, że tak. W kodeksie prawa kanonicznego wszystko jest prosto i jasno określone i żaden proboszcz nie jest alfą i omegą. Prymat nieomylności przysługuje tylko - w dziedzinie wiary i moralności – jednej osobie na świecie: papieżowi.

Przekładając język wiary na paragrafy codzienności nie ma ksiądz kłopotów z interpretowaniem takich pojęć, jak np. dobre imię człowieka? Tyle się mówi ostatnio o pedofilii, homoseksualizmie wśród księży.

– Pedofilia jest przestępstwem, homoseksualizm – jasno określonym pojęciem biologicznym; nie wiem, co ma pani na uwadze mówiąc o kłopotach w interpretacji. Jeśli ktoś coś złego robi, prawo kanoniczne ma jasno określone kary. Gdyby pojawił się problem z interpretacją, zawsze można wysłać zapytanie do Rzymu; tam pracuje Komisja ds. Autentycznej Interpretacji. Ale zanim wrzuci się list do skrzynki, trzeba dobrze przestudiować kodeks. Prawodawca kościelny w I księdze podaje definicję różnych pojęć używanych w kodeksie, np.: urząd kościelny, podstęp, bojaźń, przymus.

Rozmawiała Jola Workowska