Głos z podziemi

Magdalena Krajewska

Na samym początku chciałabym rozwiać wątpliwości Czytelników. Nie jestem geologiem ani sejsmologiem. Daleko mi również do teologa, parapsychologa, a już tym bardziej do czarownicy. Jestem antropologiem. Poszukuję źródeł zmian, których efektem jesteśmy my współcześnie. Badając materiał szkieletowy dawnych populacji zamieszkujących teren średniowiecznej i nowożytnej Polski zadaję sobie pytanie, kim byli ci ludzie? Jak żyli? Jakie schorzenia ich prześladowały, a co sprzyjało ich dobremu zdrowiu? Szukam odpowiedzi. Poprzez ślady na kościach, jakie pozostawiła proza codziennego życia, a także choroby nękające tych ludzi, dostaję odpowiedź, nie zawsze pełną. Kości są „nośnikiem” pojedynczych informacji o człowieku, do którego należały. Aby zrozumieć, w jaki sposób żyli nasi przodkowie, takich „nośników” potrzebujemy kilkadziesiąt, kilkaset, a nawet więcej.

Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło

Próbując zrekonstruować losy życia ludzi zamieszkujących ziemie w poprzednich wiekach, antropolodzy najczęściej opierają się na badaniach szkieletów osobników dorosłych, bardzo często zapominając o najmłodszych, o dzieciach. Ich drobne i kruche kości (ryc. 1) nie zachowują się dobrze w glebie, a eksploracja jest trudna i wymaga doświadczenia oraz wprawnego oka badacza.

Niewielka reprezentacja szkieletów dzieci na cmentarzyskach średniowiecznych może być związana z obrządkiem pogrzebowym, zwyczajem chowania szczątków dzieci poza cmentarzem, np. w obrębie osad. Dlaczego warto badać szczątki dzieci? Rozwój człowieka, czyli ontogeneza, rozpoczyna się jeszcze w organizmie matki, a kończy w momencie śmierci dorosłego człowieka. Dzieci znajdują się w najbardziej progresywnej, początkowej fazie ontogenezy. Zmiany, które w nich zachodzą, są szybkie, dynamiczne, czasami wręcz gwałtowne. Wtedy właśnie człowiek jest najbardziej podatny na wpływ otaczającego środowiska przyrodniczego i kulturowego.

Organizm dziecka bardzo szybko reaguje na to, co się dzieje dookoła. Dorosły człowiek jest bardziej powściągliwy, rozwój jego organizmu jest już bardziej ustabilizowany, na zmiany w środowisku reaguje wolniej. Zakłócenia w rozwoju jego ciała, w tym układu kostnego, które przechodzi jako dziecko, często nie są już widoczne, gdy staje się dorosłym człowiekiem. Jego organizm przystosował się do otaczających warunków środowiska. Tych samych, które wyeliminowały z życia dziecko. Dlaczego? Warto podjąć próbę odpowiedzi na to pytanie badając szczątki dziecięce.

Współpraca początkiem sukcesu

Badania materiału kostnego zaczynają się tak naprawdę kilka metrów pod ziemią, na obszarze dawnych cmentarzysk lub innych miejsc pochówku i poprzedzone są współpracą archeologów oraz antropologów. Badania wykopaliskowe prowadzone przez archeologów i przy sugerowanym partnerskim udziale antropologów dostarczają cennego materiału do analizy w postaci szczątków kostnych. W obszarze mojego zainteresowania znalazła się ludność, która niegdyś zamieszkiwała głównie Polskę północną, w tym przede wszystkim dzieci. Stąd też pochodzi materiał kostny, który jest przedmiotem moich badań i źródłem informacji. Początkiem geograficznym tych badań jest niewielkie średniowieczne i nowożytne cmentarzysko w Inowrocławiu. Stąd kierujemy się na północ do miejscowości Płonkowo, gdzie zlokalizowane są relikty dwóch drewnianych kościołów, a materiał do badań pochodzi nie tylko z cmentarzyska przykościelnego, ale również z kościoła i ceglanej krypty, w których pochowano przedstawicieli okolicznej szlachty. Z Płonkowa udajemy się do Torunia, gdzie przy Placu Teatralnym pochowani zostali średniowieczni mieszkańcy zurbanizowanej strefy toruńskiego przedmieścia.

W niedużej odległości od tego miejsca niewielkie cmentarzysko dla ludności wiejskiej lub służebnej zlokalizowane w Kamionkach Dużych (ryc. 2) również nas zaskakuje. Było to miejsce pochówku dużej liczby dzieci.

Kolejno dwie duże sąsiadujące nekropolie przecięte korytem Wisły – Kałdus i Gruczno. W czasach średniowiecznych były to ośrodki społeczno-gospodarcze i polityczne o znaczeniu ponadlokalnym, położone na obszarze dużych szlaków handlowych. Zatrzymujemy się w pięknym nadwiślańskim mieście Gniew, gdzie od 2010 roku prowadzę badania materiału kostnego pozyskanego w trakcie eksploracji byłego cmentarza przykościelnego, a także krypty i grobów pod posadzką kościoła pw. Św. Mikołaja. Mimo że badania nie zostały jeszcze zakończone, już udało się pozyskać cenne zbiory szkieletowe, ale także archeologiczne. Z badań archeologicznych prowadzonych przez dr Małgorzatę Grupę z UMK w Toruniu wynika, że przez wiele wieków Gniew zamieszkiwali ludzie zamożni. Składają się na to m.in. duże zbiory jedwabi uzyskanych w trakcie eksploracji (ponad 200 gatunków). Wszystkie te populacje różnią się między sobą m.in. stylem życia, statusem społecznym, typem osadnictwa. Daje mi to możliwość zbadania wpływu środowiska życia na zdrowie i rozwój człowieka.

Współpraca pomiędzy archeologami i antropologami pozwala lepiej zrozumieć i przedstawić dawne dzieje ludzkiego życia. Bez wymiany informacji nie będzie sukcesu, a przedstawiona historia stanie się nadęta i przekłamana.

Co mówią kości?

Wykopaliska archeologiczne zostały zakończone. W pracowni antropologicznej mam suchy, oczyszczony i opisany materiał kostny. Układam kości w pozycji anatomicznej. Już w tym momencie wnikliwie przyglądam się ich strukturze. Czasami to, co anormalne i patologiczne, widać na pierwszy rzut oka. Najczęściej jednak trzeba przyjrzeć się o wiele dokładniej, a i tak pozostaje wiele pytań. Pierwszorzędnymi rzeczami, które oceniam są: stan zachowania materiału, następnie płeć i wiek osobnika w chwili śmierci. Ze względu na słabe wykształcenie cech dymorficznych nie określa się płci dzieci. W określeniu wieku pomagają mi przede wszystkim zęby, ale również stopień zaawansowania kostnienia poszczególnych elementów szkieletu. Nie bez znaczenia w ocenie wieku dziecka są wymiary zachowanych kości. Jeżeli materiał jest choćby częściowo zachowany, wiem już, ile dziecko miało lat, gdy zmarło. Kolejnym krokiem są makroskopowe badania paleopatologiczne. Poszukuję śladów na kościach, które powiedzą mi o niedoborach pokarmowych, na jakie narażone były dzieci. Najbardziej czytelne są symptomy niedoborów witaminy D (krzywica) oraz C (szkorbut) (ryc. 3.1).

Witamina D reguluje homeostazę wapnia i fosforu, jej niedobór uniemożliwia prawidłową mineralizację chrząstki i zaburza wzrost kości. Stają się one kabłąkowate, mniejsze, lżejsze, kruche. Powoduje to m.in. zniekształcenie kości kończyn, a także miednicy. W przypadku szkorbutu mamy do czynienia m.in. z upośledzeniem tworzenia kolagenu. Prowadzi to do powstawania licznych krwotoków. Na materiale kostnym pozostawia to ślady po stanach zapalnych okostnej oraz zmiany porotyczne w obrębie kości czaszki (ryc. 3.2). Łącząc występowanie tych chorób ze środowiskiem, w jakim żyły dzieci, można wyszczególnić czynniki, które potęgowały narażenie na braki tych witamin. Czy rzeczywiście było to związane tylko z niedostateczną podażą tych witamin w pożywieniu, czy miało związek z postępującą urbanizacją oraz zmiennością naszego klimatu? O braku ważnych składników pokarmowych w diecie mogą świadczyć także przerosty porowate oczodołów i kości czaszki. Zmiany te w swej strukturze przypominają „pumeks” i często występują na kościach dzieci.

Z pewnością niedożywienie w znaczny sposób osłabiało ich kondycję zdrowotną. Jednakże najprawdopodobniej o wiele częściej umierały one z powodu różnorakich infekcji, na które człowiek na początku swojej drogi życia jest bardzo wrażliwy. Poszukuję więc reakcji zapalnych w postaci zmian okostnej, które mogą mieć formę delikatną bądź bardziej drastyczną – śladów ropnych przetok. Zazwyczaj to bakterie lub pasożyty odznaczają w taki sposób swoje piętno. W obliczu niskiego poziomu higieny, biedy i gęstego zaludnienia chorobotwórcze czynniki rozwijają się i rozprzestrzeniają niezwykle szybko, najgwałtowniej zbierając żniwo właśnie wśród dzieci. Wiele chorób infekcyjnych pozostawia bardziej jednoznaczne ślady w naszym układzie kostnym, są to przede wszystkim: trąd, gruźlica i tzw. treponematozy, czyli np. syfilis. W przypadku trądu nieubłaganym i brutalnym sprawcą tej choroby jest prątek Mycobacterium leprae , zabijający powoli, w izolacji od ludzi, wśród męczarni. Trąd był jedną z najbardziej przerażających chorób infekcyjnych okresu średniowiecza. Medycyna nie potrafiła poradzić sobie z tym schorzeniem, a ludzi borykających się z nim gromadzono w koloniach dla trędowatych – leprozoriach. Powodem badania przeze mnie tych infekcji jest chęć poznania czynników, które sprzyjały ich rozwojowi i transmisyjności. Czy ich występowanie było związane z określonym trybem życia i przynależnością do danej grupy społecznej?

Na badanym szkielecie poszukuję jakichkolwiek zmian, które dadzą mi informacje o człowieku, o całej populacji. Oprócz wymienionych już cech badam również próchnicę zębów, której występowanie jest źródłem informacji m.in. o nawykach żywieniowych ludzi, badam urazy układu kostnego, nierzadko będące dowodem przemocy. Poszukiwania odpowiedzi sięgają o wiele dalej, a badanych przeze mnie cech jest znacznie więcej, gdyż ludzie między sobą różnią się bardzo, a ich organizm w odmienny sposób sygnalizuje swoje zmiany. Tak było i jest. Najważniejszą częścią badań jest analiza uzyskanych danych. Początkowo wygląda to jak ogromny świat liczb, które jednak kryją za sobą informacje. Analiza statystyczna pomaga wyłapać to, co łączy badane populacje, a co dzieli. Wtedy można zacząć szukać przyczyn podziału.

Odkrywanie tajemnic

Każda badana przez nas grupa ludzi odkrywa przed nami swoją tajemnicę. Umożliwia odpowiedź na wiele stawianych pytań, dając tyle samo kolejnych nierozstrzygniętych zagadek. Pozwala to lepiej zrozumieć zmiany, które towarzyszą nam od wieków. Wszak choroby są modyfikatorem zachodzących w nas przemian, będąc istotnym czynnikiem mikroewolucji człowieka. Pomimo że badane przez nas populacje nie mają głosu, to jednak „przemawiają” na swój sposób. Już teraz czekam, jaką tajemnicę w przyszłym roku odkryją przede mną średniowieczni mieszkańcy Gniewu.

 

Mgr Magdalena Krajewska, Zakład Antropologii, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu