Arytmetyka demograficzna

Marek Kosmulski

Nowa ustawa o szkolnictwie wyższym, pozwalająca na zatrudnianie doktorów bez habilitacji na stanowiskach profesorskich, wzmocni rodzinno-towarzyski układ rządzący nauką polską. Aby to wykazać, wystarczy skojarzyć kilka faktów i wykonać elementarne operacje arytmetyczne.

Powszechnie wiadomo, że: 1. Dzieci naukowców często zostają naukowcami; 2. Naukowcy zostają rodzicami w wieku około 30 lat; 3. Doktorem zostaje się w wieku około 30 lat; 4. Doktorem habilitowanym zostaje się w wieku 40-50 lat.

Oczywiście powyższe liczby dotyczą przypadków typowych i jednostkowe przypadki trzydziestoletnich doktorów habilitowanych czy nastoletnich rodziców w gronie przyszłych profesorów nie mają znaczącego wpływu na całokształt sytuacji.

Łatwo obliczyć, że rodzice świeżo wypromowanych doktorów mają średnio około sześćdziesiątki, a więc są u szczytu kariery zawodowej i często pełnią eksponowane funkcje pozwalające na ułatwianie kariery zawodowej swoim dzieciom. Rodzice nie muszą wcale podejmować nieetycznych działań – wystarczy, że po prostu są. Natomiast rodzice świeżo wypromowanych doktorów habilitowanych są zwykle po siedemdziesiątce (jeżeli jeszcze żyją) i ich wpływ na decyzje władz uczelni jest już znacznie mniejszy. Habilitacja jako warunek pełnienia najważniejszych funkcji w wyższych uczelniach (w tym obsady stanowisk profesorskich) jawi się więc jako swoisty środek ograniczający układy rodzinno-korupcyjne, właśnie z powodu przedstawionej wyżej arytmetyki demograficznej. Wysoki współczynnik wsobności w polskich instytucjach naukowych wskazuje, że ograniczenia te i tak nie są wystarczające. Nie ma przekonujących dowodów, że uprawianie nauki w gronie bliskich krewnych ma podobnie fatalne skutki jak kazirodztwo, ale postulat dopuszczenia do stanowisk profesorskich osób spoza rodzinno-towarzyskiego układu wart jest rozważenia. Zanim odrzucimy habilitację jako warunek piastowania najwyższych godności akademickich, proponuję najpierw wprowadzić bardzo restrykcyjne przepisy zabraniające zatrudniania członków najbliższej rodziny w jednej uczelni (z kilkuletnim wyprzedzeniem). W przeciwnym razie struktura polskich uczelni wkrótce zacznie przypominać drzewo genealogiczne hiszpańskiej gałęzi rodu Habsburgów.

Marek Kosmulski