Droga na skróty
W ocenie człowieka, a zwłaszcza jego dokonań twórczych, żadna liczba formalnych kryteriów nie zapewnia nieomylności, a nawet nie gwarantuje sprawiedliwości. Można jednak ograniczać rozmiary tego zjawiska i jego społeczne skutki przez przestrzeganie elementarnych zasad przyzwoitości.
Założenie, że podwładni mogą w sposób jawny ocenić obiektywnie przełożonego, jest naiwnością graniczącą z umysłową niepełnosprawnością. Sytuacja taka ma m.in. miejsce, gdy podmiotem postępowania wnioskowego o nadanie tytułu naukowego profesora jest uczelnia, w której kandydat pełni funkcję rektora. Autorem wniosku o wszczęcie takiego postępowania jest sam zainteresowany lub ktoś, dla kogo jest on pracodawcą. Skład komisji wnioskowej proponuje dziekan wydziału lub inny podwładny kandydata. Członkowie komisji, z jej przewodniczącym na czele, jawnie oceniają jego dorobek pod wglądem formalnym i proponują dwóch spośród czterech recenzentów merytorycznych. Zwyczajowo jednym z nich jest pracownik uczelni, w której proceder ten się odbywa.
Wszystko to oczywiście nie zapewnia automatycznie sukcesu amatorowi drogi na skróty. Nie da się jednak zaprzeczyć, że w porównaniu z tymi, którzy do tytułu naukowego dochodzą normalną drogą, sytuacja rektorów ubiegających się o ten awans za pośrednictwem instytucji, którą kierują, jest – delikatnie mówiąc – uprzywilejowana.
Nie wiem, jakie są rozmiary tego zjawiska. Znam kilka takich przypadków. W jednym uczestniczyłem jako recenzent z ramienia Centralnej Komisji ds. Tytułu Naukowego i Stopni Naukowych. Nawet jednak gdyby należały one do rzadkości, a może zwłaszcza wtedy, powinny być całkowicie wyeliminowane z życia akademickiego. Rzucają bowiem cień na procedury awansowe wszystkich nauczycieli akademickich. Również tych, którzy przestrzegają dobrych obyczajów w nauce. Zgodnie z dewizą jednego ze znanych profesorów, który zwykł mawiać, że nauka nie jest ladacznicą, lecz dostojną panią, której przychylność zależy od uczciwych zamiarów i solidnych starań.
Jak w każdej dziedzinie aktywności ludzkiej, również w nauce i szkolnictwie wyższym jest wiele okazji do nadużyć. Niektórych z nich, ze względu na obiektywne trudności, nie da się całkowicie wykluczyć. W opisanym przypadku sprawa jest wyjątkowo prosta. Wystarczy wydać zarządzenie, że postępowanie wnioskowe o nadanie tytułu profesora nie może się odbywać w uczelni, w której kandydat jest rektorem.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.