Seksoholizm wśród studentów

Marek Misiak


Dyskusje – zwłaszcza w cyberprzestrzeni – cechuje często banał i brak głębszej refleksji. Ważne kwestie są omawiane wyłącznie przy użyciu stereotypów albo sprowadzane do absurdu w imię ośmieszenia racji adwersarza lub zabłyśnięcia (pozorną) elokwencją. Nie inaczej jest podczas dyskusji o uzależnieniach. Sporo naczytałem się już i nasłuchałem wypowiedzi ludzi, którym uzależnienie kojarzyło się wyłącznie z uzależnieniem od jakiejś substancji czy używki – a zatem po prostu uzależnienie to alkoholizm albo narkomania. Bo jak można się uzależnić od czegoś, co nie zostaje fizycznie w organizmie – zakupów, Internetu, seksu? Drugi biegun to osoby, które sprowadzają całą dyskusję do absurdu wypowiedziami w rodzaju: „To co, zakażemy ludziom korzystania z sieci?” albo: „W takim razie 80 procent męskiej populacji to seksoholicy” (i tu obowiązkowy głupawy uśmieszek lub rechot). A takie uzależnienia są nawet groźniejsze. Po pierwsze dlatego, że dotyczą rzeczy, które wszyscy (jedzenioholizm, zakupoholizm) lub większość z nas musi robić (siecioholizm) i nie można ich po prostu odstawić. Po drugie dlatego, że uzależnienia te stanowią swego rodzaju wykrzywienie rzeczy samych w sobie dobrych, pięknych i ważnych w życiu człowieka (seksoholizm). Skoro zajmowaliśmy się już na łamach „FA” tymi stereotypowymi uzależnieniami, pora odpowiedzieć sobie na pytanie, czy również te mniej znane są wśród polskich studentów problemem.

Zaczniemy od uzależnienia zdecydowanie pasującego do stereotypowego wyobrażenia studenta, czyli seksoholizmu. W potocznym mniemaniu student lubi przejawiać tego rodzaju aktywność często i gdzie popadnie, a i studentki nie należą do kobiet szczególnie ciężkich obyczajów (w poprzednim tekście wskazywałem, że bynajmniej tak nie jest). Dane – to już chyba tradycja – są fragmentaryczne. Momentami odnoszę wrażenie, że podstawowym problemem jest w Polsce nie dezynwoltura wobec różnych problemów, a niewiedza, że w ogóle są jakieś problemy i jaka jest ich skala. Nie ma pieniędzy – nie ma badań – nie ma danych – nie ma problemu. Nie chodzi tu o czyjś świadomy cynizm, tylko o zwyczajną nieświadomość (wśród władz samorządowych, centralnych oraz władz uczelni), że w takie badania warto inwestować, bo niezdiagnozowane problemy, którym nie będzie się przeciwdziałać, będą miały tym bardziej niszczący wpływ na daną zbiorowość. Całe szczęście tym razem te fragmentaryczne dane nie skłaniają do kasandrycznych wizji.

Niszczące uzależnienie

Jedynym polskim miastem, w którym prowadzono badania nad uzależnieniem studentów od seksu, jest Lublin. Dr A. Zaborska z Instytutu Psychologii Zdrowia przeprowadziła w 2004 roku badania na temat uzależnienia od seksu wśród 180 studentów pięciu lubelskich uczelni: Akademii Medycznej, Akademii Rolniczej, Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Politechniki Lubelskiej i Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, mieszkających głównie w domach akademickich. Posługiwała się ona definicją uzależnienia od seksu sformułowaną przez dwoje psychologów amerykańskich. Według Patricka Carnesa, seksoholizm to relacja patologiczna, w której dominują zachowania, mające na celu zmianę nastroju. Jennifer Schneider uważa natomiast, że można mówić o uzależnieniu, jeśli zachowania seksualne mają charakter kompulsywny, a przy tym są kontynuowane pomimo dotkliwych konsekwencji. Uzależnieni od seksu mają tendencję do seksualizowania ludzi, sytuacji i szukania seksualnych podtekstów w wypowiedziach innych. W badaniach dr Zaborskiej nie dążono wyłącznie do oceniania badanych na zasadzie „uzależniony/nieuzależniony”. Odpowiedzi na dziewięć pytań pozwalały na stwierdzenie, kto przejawia symptomy uzależnienia, kto jest od niego całkowicie wolny, a kto znajduje się gdzieś pomiędzy (ale nie oznacza to jeszcze, że ma problem). 32 na 180 badanych (17,7 procent) zostało ocenionych jako mający objawy uzależnienia od seksu, a 45 (25 procent) było wolnych od jakichkolwiek objawów uzależnienia. Uzależnienie od seksu łączy się też czasem u badanych lubelskich studentów z innymi patologiami. Spośród przejawiających nałogowe zachowania seksualne 12,5 procent osób przyjmowało narkotyki, żeby zwiększyć intensywność przeżyć seksualnych, a prawie 9,4 procent nawiązywało stosunki seksualne ze względu na korzyści materialne.

Można by rzecz jasna powiedzieć, że od nadmiaru seksu jeszcze nikt nie umarł, że przyjemności nigdy za wiele albo że to kwestia wieku i burzy hormonów i że niesforne chłopaki i dziewczyny z biegiem czasu się uspokoją. Ale seksoholizm to nie kwestia braku zasad czy burzy hormonów. Osoby uzależnione od seksu to nie zadowoleni z siebie erotomani i wesołe nimfomanki, którym nie należy przeszkadzać, dopóki nie krzywdzą innych. Życie nie jest telenowelą, w której wszyscy sypiają ze wszystkimi i nikt nie ponosi żadnych konsekwencji psychologicznych. Osoby uzależnione od seksu cechuje istotnie niższy nastrój, są pełne wewnętrznych sprzeczności i niepokoju o przyszłość. Wielu uzależnionych studentów widzi wyraźnie, że nie kontrolują już swojej seksualności i że zaczyna im ona niszczyć życie. Warto zauważyć, że w grupie 32 przebadanych osób uzależnionych 22 procent spotykało się ze skargami znajomych na swoje zachowania seksualne, a 40,6 procent chce zmienić swoje zachowania w tej sferze. Ograniczać swoją aktywność seksualną próbowało 37,5 procent osób przejawiających nałogowe zachowania seksualne. 25 procent z nich uważało, że aktywność seksualna negatywnie wpłynęła na wywiązywanie się z obowiązków; osoby te miały wrażenie, że gdyby nie nadmierne zaangażowanie w zachowania seksualne, mogłyby osiągnąć więcej. Prawie 70 procent twierdziło, że aktywność seksualna wpływa negatywnie na ich życie duchowe, a 65,5 procent nie chce, żeby ktokolwiek wiedział o niektórych ich zachowaniach seksualnych.

Najbardziej negatywny wpływ uzależnienie od seksu ma – co nie dziwi - na relacje z płcią przeciwną. Często powoduje rozpad głębokich i mocnych związków lub w ogóle uniemożliwia wejście w nie – w wyniku skupiania się w danej relacji na seksie, dopuszczania się zdrad w poszukiwaniu seksu albo utrzymywania kilku tego rodzaju relacji jednocześnie. Ponad 28 procent osób uzależnionych od seksu sądzi, że istotą miłości jest utrzymywanie stosunków seksualnych – a to oznacza, że (przynajmniej w mojej opinii) są już niezdolni do wchodzenia w naprawdę głębokie relacje damsko-męskie, a ich związki – nawet przy ścisłym przestrzeganiu wierności – raczej nie będą trwałe. 25 procent z grupy uzależnionych wymuszało na swoim partnerze kontakty seksualne (przy czym niekoniecznie mówimy tu o wymuszaniu przemocą fizyczną). 18,8 procent z grupy osób uzależnionych przyznało, że nawiązywało w przeszłości lub nadal nawiązuje wiele relacji seksualnych jednocześnie. Prawie połowa osób z tej grupy (46,9 procent) wchodziła w inne relacje podczas trwania stałego związku.

Profilaktyka i wsparcie

Nie sposób stwierdzić, na ile rezultaty badań dr Zaborskiej można ekstrapolować na całość środowiska studenckiego w Polsce. Czy zatem uzależnienie od seksu jest wśród polskich studentów poważnym problemem? Jeśli podobnie jest w innych uczelniach i w innych miastach, to tak – ponad 18 procent to sporo (prawie jedna osoba na pięcioro studentów). A nawet, jeśli jest ich mniej, to i tak problem nie wygląda na bagatelny. Należy pamiętać, że osoby mające wielu, często przypadkowych partnerów i niebędące w stanie kontrolować własnej aktywności seksualnej mają znacznie większą szansę zarazić się którąś z chorób przenoszonych drogą płciową, a następnie przekazać tę chorobę wszystkim partnerom. W ten sposób jeden seksoholik może w ciągu roku zakazić kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt osób. I mówimy tu nie tylko o HIV, ale także innych schorzeniach (np. bakteryjnych czy grzybiczych), znacznie bardziej rozpowszechnionych. Niepohamowana aktywność seksualna może także stać się przyczyną nieplanowanej ciąży. Seksoholik unieszczęśliwia też wielu ludzi, których spotyka na swojej drodze, a ludzie ci mogą w przyszłości potrzebować pomocy psychologicznej.

W jaki sposób przeciwdziałać? Będę powtarzał do znudzenia: nie twierdzę, że zadaniem wykładowców i władz uczelni jest bezpośrednie wychowywanie żaków poprzez tłumaczenie im, aby dobrze się prowadzili. Władze szkół wyższych powinny przede wszystkim wspierać – choćby tylko logistycznie – inicjatywy samych studentów. Działania samopomocowe będą przyjmowane przez studentów znacznie bardziej otwarcie. Profilaktyka seksoholizmu i pomoc osobom uzależnionym jest szczególnie trudna. Dotyka bowiem jednej z najintymniejszych sfer życia człowieka, a w tej właśnie sferze ludzie (zwłaszcza młodzi) są wyjątkowo wrażliwi na jakiekolwiek wypowiedzi, mające choćby pozory pouczania. Sam jestem osobą wierzącą, ale uważam, że najskuteczniejsza profilaktyka seksoholizmu powinna się odwoływać nie do moralności (wielu moich znajomych uważa, że żyjemy w czasach, gdy każdy sam sobie ustala reguły), ale do psychologii.

Władze uczelni szczególnie przychylnie powinny więc patrzeć na te proponowane kampanie społeczne, które wskazują na negatywne skutki hiperseksualizmu dla funkcjonowania w związkach, poczucia sensu życia i osiągnięć życiowych. W ten sposób profilaktyka uzależnienia od seksu i pomoc uzależnionym studentom nie będzie postrzegana jako kolejna wojna „starych z młodymi”, a jako przytomne wskazywanie innym, gdzie na pewno nie odnajdą remedium na wszystkie życiowe problemy.