Kronika akademicka FA 06/2010



Państwowa Komisja Akredytacyjna

Mankamenty 2009

W 2009 roku komisja przeprowadziła pierwszą turę ocen na niemal wszystkich kierunkach studiów, na których zakończono co najmniej pierwszy cykl kształcenia i wydała 580 ocen jakości kształcenia. Ponad 60 proc. ocen sformułowano w stosunku do kierunków prowadzonych w uczelniach publicznych. Prawie 85 proc. z nich to oceny pozytywne. 15 proc. ocen wydano na skrócony okres 2-3 lat.

Stosunkowo dużo – ok. 30 proc. – warunkowych oraz negatywnych ocen jakości kształcenia sformułowano względem uczelni niepublicznych. W przypadku uczelni publicznych było to zaledwie 4 proc. Niemal 25 proc. z niegdyś pozytywnie ocenionych kierunków w uczelniach niepublicznych w wyniku ponownej akredytacji uzyskało oceny warunkowe lub negatywne. Zjawisko to może mieć związek zarówno z pogorszeniem jakości kształcenia, jak też z dostosowaniem kryteriów oceny jakości kształcenia PKA do European Standards and Guidelines uznawanych przez ENQA (European Association for Quality Assurance in Higher Education).

Dostrzegalne jest pozytywne oddziaływanie na jakość kształcenia oceny warunkowej oraz pozytywnej wydanej na skrócony okres, gdyż prawie 97 proc. ponownych akredytacji tych kierunków w uczelniach publicznych, a 80 proc. w niepublicznych zakończyło się wydaniem oceny pozytywnej.

Niepokojące jest, iż w grupie uczelni niepublicznych ponad 35 proc. kierunków w uczelniach niepublicznych akredytowanych po raz pierwszy uzyskało oceny warunkowe bądź negatywne. W przypadku uczelni publicznych było to ok.7 proc.

Przeprowadzone oceny pozwalają wskazać mankamenty występujące dość powszechnie w wizytowanych jednostkach. Niski jest poziom indywidualizacji deklarowanych efektów kształcenia odpowiadających profilowi uczelni lub specyfice regionalnej. Zazwyczaj są one kopią kwalifikacji absolwenta określonych w standardzie kształcenia dla danego kierunku studiów. W deklarowanej sylwetce absolwenta brakuje tzw. kompetencji miękkich, określanych jako umiejętności i postawy. W większości struktura kwalifikacji absolwenta ogranicza się do opisu posiadanej wiedzy, pomijając tak ważne umiejętności jak np. komunikacja z otoczeniem, praca zespołowa, formułowanie ocen i wydawanie sądów.

Mała jest różnorodność planów studiów i programów nauczania oraz niezwykle ograniczona możliwość indywidualizacji studiów przez studentów. Wynika to z niewielkiej oferty przedmiotów obieralnych, ograniczonych zazwyczaj do sztywnych ram określonych wybraną specjalnością.

Sposób wdrożenia systemu studiów dwustopniowych polega zazwyczaj na mechanicznym podziale studiów jednolitych magisterskich. Powoduje to nieprawidłowości zarówno w kształtowaniu kwalifikacji właściwych dla obu poziomów studiów, jak i problemy we właściwym kształtowaniu planów studiów.

Niska jest efektywność procesu budowy i wdrażania wewnętrznych systemów zapewniania jakości kształcenia oraz brak ich orientacji na efekty kształcenia. Uczelnie stosują niektóre ich elementy, jak ankiety lub hospitacje, rzadko jednak w ramach spójnego systemu. W większości przypadków brakuje działań mających na celu ewaluację innych niż wiedza teoretyczna kompetencji studentów, jak np. umiejętności praktyczne oraz postawy. Nieliczne jednostki prowadzą badania wśród absolwentów oraz pracodawców w celu poprawy jakości kształcenia.

W przypadku uczelni niepublicznych zauważalny jest problem niedoboru kadry naukowo-dydaktycznej. Większość nauczycieli akademickich tworzących minimum kadrowe dla studiów pierwszego stopnia zatrudniona jest w uczelni jako dodatkowym miejscu pracy. W przypadku studiów drugiego stopnia duży udział mają pracownicy będący w wieku emerytalnym. Jednocześnie, w stosunku do lat poprzednich odnotowywany jest wzrost działalności naukowej. Ma ona jednak charakter bardziej indywidualny, rzadko tworzone są zespoły badawcze.

Trwałe relacje z krajowymi interesariuszami uczelni są wciąż jedną z najsłabszych stron wizytowanych jednostek, podobnie jak poziom umiędzynarodowienia studiów. Nieliczne uczelnie nawiązały trwałe relacje ze środowiskiem gospodarczym i włączają przedstawicieli praktyki do bieżącego procesu kształcenia studentów.

Marek Rocki
Krajowa Reprezentacja Doktorantów

Niepokój doktorantów

Krajowa Reprezentacja Doktorantów ustosunkowała się do ostatnich propozycji zmian legislacyjnych w obszarze szkolnictwa wyższego i nauki.

W nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym KRD zaproponowała m.in. zniesienie górnej granicy 3 procentowego udziału doktorantów w funduszu pomocy materialnej, gdyż w wielu uczelniach liczba doktorantów w stosunku do studentów przekracza rzeczone 3 proc. KRD chce utrzymać równy podział środków pomiędzy stypendia za wyniki naukowe a stypendia socjalne. Zaledwie ok. 10 proc. doktorantów pobiera stypendia socjalne. Rada zaproponowała, by nie tylko studenci, ale także uczestnicy studiów III stopnia mogli otrzymywać stypendia sportowe i artystyczne. Wobec postanowień noweli z 5 marca br. (usunięty został ust. 4 z art. 200 PoSW) zdziwienie doktorantów wzbudziło de facto wycofanie się ze zniesienia zakazu pobierania stypendium doktoranckiego przy podejmowaniu pracy zawodowej na pełen etat.

KRD z dużym zadowoleniem przyjęła propozycję dotacji projakościowej do stypendiów dla najlepszych doktorantów, ale jej zastrzeżenie wzbudził wymóg pracy dydaktycznej przy ubieganiu się o taki dodatek. Rada od lat stoi bowiem na stanowisku, iż stypendium doktoranckie nie może być traktowane jako quasi-wynagrodzenie za prowadzenie zajęć. Z zadowoleniem przyjęto zrównanie statusu doktorantów z instytutów naukowych z doktorantami w uczelniach, o co KRD zabiegała od dłuższego czasu.

Ważną zmianą zapowiedzianą przez MNiSW ma być przyznanie KRD budżetu, gdyż dotychczas organizacja ta funkcjonuje tylko dzięki wsparciu macierzystych uczelni członków zarządu i komisji rewizyjnej rady. W propozycjach zmian ustawowych brakowało zapisów o statusie reprezentacji doktorantów. W związku z tym zaproponowano doprecyzowanie przepisów, domagając się m.in. nadania radzie osobowości prawnej oraz ustaleniu zasad przedkładania przez nią opinii w sprawach szkolnictwa wyższego i nauki.

Niepokój KRD w nowelizacji ustawy o stopniach i tytułach wzbudziła propozycja zastąpienia egzaminu doktorskiego z języka obcego obowiązkowym certyfikatem. Rada nie widzi powodów, dla których doktoranci musieliby specjalnie uzyskiwać odpłatne certyfikaty zewnętrzne. Postuluje więc, by posiadane przez doktorantów certyfikaty mogły jedynie zwalniać z egzaminu. Członków rady zdziwiło ograniczenie możliwości pisania prac doktorskich w języku obcym jedynie do języka angielskiego (z wyjątkiem prac filologicznych). Choć angielski to niekwestionowana lingua franca nauki XXI wieku (zwłaszcza nauk przyrodniczych czy technicznych), KRD uważa, że powinno dopuszczać się (w miarę możliwości) pisanie dysertacji w innych językach nowożytnych. W trosce o prawa autorskie czy możliwość późniejszego druku zaproponowano, by nie umieszczać treści rozprawy przed jej obroną na stronach internetowych uczelni, natomiast poparto umieszczanie tam jej recenzji.

Jacek Lewicki, wiceprzewodniczący KRD
Polska Akademia Umiejętności

Nagroda Jerzmanowskich 2010

10 maja br. w sali Poselskiej Zamku Królewskiego na Wawelu odbyła się uroczystość wręczenia nagrody Polskiej Akademii Umiejętności im. Erazma i Anny Jerzmanowskich, ufundowanej przez województwo małopolskie. Laureatem został Jerzy Nowosielski, malarz i rysownik, filozof i teolog prawosławny, uznany za jednego z najwybitniejszych współczesnych pisarzy ikon. Nagrodę wręczyli prof. Andrzej Białas, prezes PAU i Marek Nawara, marszałek woj. małopolskiego. Prof. Nowosielski z powodu złego stanu zdrowia nie mógł osobiście odebrać nagrody. W jego imieniu uczynił to Andrzej Starmach, prezes Fundacji Jerzego i Zofii Nowosielskich.

Fundusz nagrody stworzył w 1908 roku, mocą testamentowego zapisu powierzonego Akademii Umiejętności, przemysłowiec i filantrop inżynier Erazm Jerzmanowski. Wielką wartość pieniężną nagrody, odpowiadającą 12 kg złota, wspierał wysoki prestiż instytucji, która ją przyznawała – Akademii Umiejętności. W myśl Aktu fundacyjnego przyznawana była za „prace literackie, naukowe i humanitarne, dokonywane z pożytkiem dla ojczystego kraju”. Obecnie nagroda wynosi 100 tys. zł. Tegorocznej nagrodzie towarzyszył medal przygotowany specjalnie dla Jerzego Nowosielskiego (na fot.). Jego autorem i fundatorem jest prof. Stefan Dousa, rzeźbiarz i medalier z Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej.

Po raz pierwszy nagroda została przyznana przez Akademię Umiejętności w 1915 r. Otrzymał ją metropolita krakowski ks. kard. Adam Stefan Sapieha. Laureatem roku następnego był Henryk Sienkiewicz, a potem m.in.: Ignacy Paderewski, Napoleon Cybulski, Aleksander Brückner, Jan Kasprowicz, Benedykt Dybowski. Nagroda po raz ostatni została wręczona w 1938 r. W 1952 r. Polska Akademia Umiejętności została przymuszona do zaniechania działalności. Gdy reaktywowała się w listopadzie 1989 r., mogła działać już w całkowicie zmienionych warunkach. Dzięki życzliwości Marszałka Małopolski Akademia powróciła do idei Nagrody Jerzmanowskich. W ubiegłym roku, po kilkudziesięciu latach, Nagroda im. Erazma i Anny Jerzmanowskich została ponownie wręczona. Laureatką została Janina Ochojska-Okońska, bohaterka dokonań humanitarnych. Teraz otrzymał ją twórca zaangażowany w sprawy ostateczne, fundamentalne, w sprawy wiary, co zaowocowało ważnymi inicjatywami, które przybliżają spełnienie wielkiego marzenia o pojednaniu Kościołów Wschodniego i Zachodniego.

(mn)
Politechnika Łódzka

Centrum Technologii Informatycznych

Pod koniec marca ruszyła budowa Centrum Technologii Informatycznych PŁ. Zostanie ono oddane do użytku 31 marca 2012 r., jednak studenci będą mogli zacząć używać obiekt dopiero w roku akademickim 2012/2013. Wynika to z konieczności wcześniejszego przetestowania nowoczesnej aparatury, jaka zostanie w nim zainstalowana. Wartość inwestycji to niemal 40 mln zł, z czego połowę stanowią koszty wyposażenia. Inwestycja finansowana jest z funduszy unijnych.

CTI mieścić się będzie w budynku o powierzchni ok. 5 tys. m2. Znajdzie się w nim 21 specjalistycznych laboratoriów, m.in.: sieci komputerowych, optoelektroniki, programowania niskopoziomowego, informatyki przemysłowej w tym tomografii, sztucznej inteligencji, biometrii, wirtualnej rzeczywistości, animacji i filmu oraz symulacji komputerowych. Powstanie tu pierwsza w polskich uczelniach sala kinowa z obrazowaniem trójwymiarowym dla ok. 100 osób. Ma być używana nie tylko przez studentów grafiki i animacji do opracowania prezentacji interaktywnych, ale także posłuży w procesie dydaktycznym dla studentów m.in. chemii, mechaniki i fizyki. Będą oni mogli „zajrzeć” do wnętrza silnika, zobaczyć reakcję chemiczną albo poznać odległe galaktyki w trójwymiarowych obrazach.

Planowane jest uruchomienie klastra obliczeniowego, który będzie służył studentom do nauki programowania równoległego. W CTI zostanie umieszczona serwerownia, która ma ułatwić rozbudowę infrastruktury informatycznej; będzie służyła także pozostałych studentom i pracownikom uczelni.

Projekt realizują wspólnie wydziały Elektrotechniki, Elektroniki, Informatyki i Automatyki oraz Fizyki Technicznej, Informatyki i Matematyki Stosowanej, które prowadzą kierunek informatyka. Obecnie kształci się na nim w sumie ponad 2,8 tys. studentów. Dzięki powstaniu CTI uczelnia będzie mogła kształcić większą liczbę informatyków.

W budynku znajdą się także cztery pracownie wideokonferencyjne pozwalające studentom i doktorantom uczestniczyć w telekonferencjach czy wykładach prowadzonych w odległych miejscach świata. Wykorzystywane one będą także do realizacji ponadnarodowych projektów badawczych w ramach studiów doktoranckich. Aparatura serwerowa pozwoli także na uruchomienie kursów e learningowych.

Ogólna długość okablowania w budynku wyniesie 120 kilometrów. Znajdzie się w nim ponad 2800 gniazd ethernetowych (do łączności z siecią uniwersytecką) i sieć bezprzewodowa dla studentów i pracowników. Centrum wyposażone zostanie w łącze internetowe 10 Gb/s lub szybsze oraz telefonię internetową. Budynek będzie przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych.

echo
Politechnika Rzeszowska

Największa inwestycja

Ruszyła budowa Regionalnego Centrum Dydaktyczno-Konferencyjnego i Biblioteczno-Administracyjnego Politechniki Rzeszowskiej. Olbrzymi kompleks budynków o łącznej powierzchni użytkowej części naziemnej ok. 12 300 m2 ma kosztować ok. 83 mln zł. Wykonawcą budowy jest firma SKANSKA. Inwestycja realizowana jest ze środków Unii Europejskiej oraz budżetu państwa w ramach PO Rozwój Polski Wschodniej 2007-2013. – To największa inwestycja, jaką do tej chwili realizowaliśmy. Mam nadzieję, że inauguracja roku akademickiego 2011/2012 odbędzie się już w nowej auli – powiedział prof. Andrzej Sobkowiak, rektor PRz.

W skład centrum wejdzie Zespół Dydaktyczno-Konferencyjny oraz Zespół Biblioteczno-Administracyjny. Budynek posiada czytelny układ funkcjonalny, w którym wszystkie podstawowe funkcje dostępne są z głównego hallu–pasażu. Po lewej stronie wejścia zlokalizowano kompleks dydaktyczny z amfiteatralną aulą na 400 osób, z dużą sceną – podium o wymiarach 10 x 15 m, z nadsceniem i stosownym zapleczem. Aula przystosowana jest również do pełnienia funkcji konferencyjnych.

Pod pomieszczeniem pasażu i biblioteką przewidziano parking podziemny na 100 samochodów osobowych. W części dydaktycznej znajduje się sala dla 220 osób (posiadająca układ amfiteatralny) oraz dwie mniejsze sale dla 170 i 150 osób, które po rozsunięciu składanej ściany mogą stanowić jedną salę o płaskiej podłodze do celów ekspozycyjnych.

W tej części zespołu będą też 3 sale dla 49 osób każda. W obiekcie znajdą się też laboratoria studenckie i naukowe Pracowni Komputerowej Zastosowań Informatyki w Matematyce i Ekonomii oraz Zastosowań Informatyki w Fizyce i Medycynie. Będzie też Specjalistyczna Sala Wykładowa Fizyki wraz z Salą Zbiorów, Przyrządów do Demonstracji i Pokazów Zjawisk Fizycznych oraz laboratoria: Naukowo-Badawcze Urządzeń Awioniki, Zastosowania Czujników Światłowodowych w Nauce i Technice oraz Zakładu Architektury i Urbanistyki.

Olema
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej

W lessowych wąwozach

Wąwóz Doły Podmularskie koło Kazimierza Dolnego zaczął się formować w epoce brązu. – Pojawiła się wówczas w terenie bardzo wąska forma, być może wypłukana przez wodę w dnie dawnej drogi – mówi dr hab. Wojciech Zgłobicki, specjalista od erozji wąwozowej z Zakładu Geologii i Ochrony Litosfery UMCS. W XI wieku powstało obok podobne, lecz nieco szersze rozcięcie o głębokości półtora metra. Dopiero w XVII stuleciu wąwóz przybrał formę zbliżoną do obecnej. To wszystko wiemy dzięki odsłoniętemu przez erozję profilowi geologicznemu, który naukowcy z UMCS dokładnie przebadali. Datowanie wieku wąwozów oparto w dużej mierze na metodzie radiowęglowej. Właśnie na to stanowisko W. Zgłobicki przyprowadził najwybitniejszych badaczy erozji wąwozowej z całego świata.

Lubelszczyzna i okolice niedalekiego Sandomierza to kraina lessowych wąwozów. Instytut Nauk o Ziemi UMCS ma spore osiągnięcia w ich badaniu. Nic dziwnego, że placówka została organizatorem 5. Międzynarodowego Sympozjum Erozji Wąwozowej, które odbyło się w dniach 19-23 kwietnia. Do organizacji przedsięwzięcia włączyły się też lubelski oddział Polskiego Towarzystwa Geograficznego i Stowarzyszenie Geomorfologów Polskich. Spotkanie zostało dofinansowane ze środków Funduszu Wyszehradzkiego (IVF Small Grants’ Programme).

Podczas obrad mówiono o naturalnych i antropogenicznych uwarunkowań erozji wąwozowej, metodach jej badania oraz sposobach zapobiegania negatywnym skutkom erozji. Prof. Leszek Starkel (PAN) w referacie Paradoxes in the development of gullies przedstawił uwarunkowania procesów erozji wąwozowej. Wskazał m.in. na czynniki geologiczne i geomorfologiczne, w tym typ utworów i ukształtowanie powierzchni, klimat oraz działalność człowieka. Kolejne referaty dotyczyły m.in. powstawania wąwozów w różnych częściach świata. Okazało się, że w wielu rejonach, np. w niedalekiej Rumunii, procesy erozji wąwozowej intensyfikują się w ostatnich latach w związku ze zmianami sposobu użytkowania terenu. W Polsce odwrotnie, obserwujemy stabilizację sytuacji w tym zakresie. Nowe wąwozy w zasadzie nie powstają, a natura, głównie wskutek zarastania wąwozów lasem, sama powstrzymuje erozję. Wspiera ją w tym człowiek, m.in. realizując program wzmacniania ścian wąwozów, którymi przebiegają drogi.

Prof. Jean Poesen z Uniwersytetu w Leuven (Belgia), największy autorytet w tej dziedzinie, w referacie Challenges in gully erosion research uznał historyczną erozję wąwozową za jeden z najważniejszych współczesnych tematów badawczych tego działu geomorfologii. Musimy wiedzieć, co spowodowało erozję, w jakich warunkach powstawały wąwozy i jaki wpływ na ich powstanie mieli ludzie. Rozwój wąwozów stanowi bowiem zagrożenie dla rolnictwa, infrastruktury, zwiększa też niebezpieczeństwo lokalnych powodzi. – Wydaje się, że obok czynników geomorfologicznych i klimatycznych, to właśnie sposób gospodarowania terenem przez ludzi miał największy i bezpośredni wpływ na powstawanie wąwozów – mówi dr hab. W. Zgłobicki. Ma na myśli przede wszystkim wylesianie terenów, podatnych na erozję. Antropogeniczne przyczyny erozji wąwozowej oraz metody zapobiegania tym zjawiskom są obecnie przedmiotem dogłębnych analiz naukowców.

PK
Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna w Łodzi

Telefon z Hollywood nie zadzwoni

Festiwal Szkół Teatralnych w Łodzi, organizowany przez PWSFTviT odbywa się tradycyjnie w kwietniu. Tragiczna katastrofa smoleńska i następująca po niej żałoba narodowa spowodowały przesunięcie terminu imprezy. A jednak się udało. XXVIII edycja FST odbyła się w dniach 10-14 maja br.

Podczas festiwalu zaprezentowano 27 spektakli, w tym 16 w konkursie. Najwięcej laurów przypadło gospodarzom. Trzy równorzędne pierwsze Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za najlepsze role męskie otrzymali łódzcy studenci: Michał Jaros, Andrzej Niemyt i Paweł Paczesny. Pierwszą nagrodę za najlepszą rolę żeńską otrzymała Weronika Nockowska z Akademii Teatralnej w Warszawie. Drugą nagrodę aktorską otrzymała Katarzyna Zawiślak-Dolny z Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, a trzecią Iwona Karlicka z łódzkiej „Filmówki”. Wyróżnienia ministra kultury otrzymali: Szymon Budzyk (PWST Kraków), Katarzyna Dałek (PWSFTviT Łódź), Marek Kudełko (AT Warszawa), Karolina Michalik (PWST Kraków), Szymon Nowak (AT Warszawa), Natalia Rybicka (AT Warszawa). Nagrody zespołowe otrzymali aktorzy biorący udział w spektaklach: Plastelina (PWSFTviT Łódź) – nagroda Prezydenta Miasta Łodzi, Próby (PWST Kraków) – nagroda Małgorzaty Badowskiej. Nagrody ZASP otrzymali: Aleksandra Dytko (PWST Wrocław), Katarzyna Dałek (PWSFTviT Łódź). Nagrodę Marszałka Województwa Łódzkiego otrzymał Marek Nędza z Łodzi. Nagrodę publiczności za najbardziej „elektryzującą” rolę żeńską otrzymała Agnieszka Żulewska, zaś za najbardziej „elektryzującą” rolę męską – Marek Nędza (oboje z PWSFTviT w Łodzi). Pozostali nagrodzeni (nagrody instytucji i sponsorów) to: Katarzyna Dałek (Łódź) – ogółem 3 nagrody, Grzegorz Daukszewicz (Warszawa), Marcin Januszkiewicz (Warszawa), Iwona Karlicka (Łódź) – ogółem 3 nagrody, Magdalena Łaska (Łódź), Michał Napiątek (Łódź), Marek Nędza (Łódź) – ogółem 4 nagrody, Andrzej Niemyt (Łódź) – ogółem 3 nagrody, Weronika Nockowska (Warszawa), Anna Szymańczyk (Warszawa), Marcin Włodarski (Łódź).

Festiwal zgromadził studentów uczelni artystycznych, pedagogów, realizatorów spektakli dyplomowych oraz łowców talentów – dyrektorów teatrów i przedstawicieli agencji artystycznych. Mottem tegorocznej edycji stały się słowa Herberta: „Tylko trudne życie jest godne artysty”. Prof. Robert Gliński, rektor „Filmówki”, podsumowując festiwal ostrzegał młodych ludzi: – Wiem, że marzycie o telefonie z Hollywood, ale mogę wam powiedzieć już teraz: on nie zadzwoni. Musicie być jednak czynni, musicie grać i czerpać z tego radość. Niech każda cząstka waszego artystycznego życiorysu będzie ważna. Mimo to, dyplomanci z nadzieją oczekiwali propozycji po zakończeniu festiwalu. Nie na darmo. Już podczas ceremonii zamknięcia wyróżniający się aktorzy otrzymali propozycje angażu, a więc otwarcia profesjonalnej drogi artystycznej.

Anna Sobolczyk-Bujała
Uniwersytet Marii Curie Skłodowskiej, Katolicki Uniwersytet Lubelski

Herby z czasów Jagiełły

W sandomierskiej katedrze za wysokimi stallami pozostawał przez długie lata w ukryciu fryz złożony z 9 barwnych herbów. W 2008 roku odsłonił go zespół konserwatorów pracujący przy renowacji świątyni. Pas tarcz herbowych, rozciągający się na długości prawie 7 m, ukazał się po odsunięciu stalli od północnej ściany prezbiterium. Herby zostały namalowane pod sceną przedstawiającą Zaśnięcie Marii i rzędem półpostaci Świętych Niewiast na wysokości 3,65 m. Tarcze mają wysokość ok. 0,8 m. Jak ustalili konserwatorzy, wykonano je w tym samym czasie i tą samą techniką, co pozostałe malowidła w stylu bizantyjskim, fundowane w sandomierskiej świątyni przez Władysława Jagiełłę. Dobrze zachowane średniowieczne freski bizantyjskie są osobliwością gotyckiego wnętrza katedry sandomierskiej.

Zespołem herbów zainteresowali się dwaj mieszkający w Sandomierzu historycy: prof. Jan Ptak, kierujący Katedrą Historii Średniowiecznej w Instytucie Historii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i dr Tomisław Giergiel z Zakładu Nauk Pomocniczych Historii w Instytucie Historii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Ustalili oni, że fryz tworzą: Orzeł Biały – herb Królestwa Polskiego, Pogoń – herb Jagiellonów i Wielkiego Księstwa Litewskiego, 5 herbów ziemskich – sandomierski, ruski, dobrzyński, kujawski, wielkopolski (kaliski) oraz 2 herby dynastyczne – podwójny krzyż Jagiellonów oraz herb hrabiów Cilly. Porównanie z innymi źródłami, przynoszącymi opisy i wizerunki herbów, z okresu od XIV do początków XVI wieku wykazało, że kształty godeł i barwy tarcz z katedry sandomierskiej wykazują wiele cech swoistych, które mogą dowodzić, że polska heraldyka na początku epoki jagiellońskiej znajdowała się dopiero w okresie kształtowania się jej reguł.

Podstawą ustalenia czasu powstania fryzu heraldycznego stał się herb hrabiów Cilly. Posługiwała się nim bowiem Anna Cylejska, druga żona Władysława Jagiełły w latach 1403–1416. Nie można jednak wykluczyć, że mógł on powstać również po śmierci królowej, jako forma upamiętnienia jej osoby lub tego, że odnosił się do jej córki Jadwigi, uważanej do roku 1424 za dziedziczkę Królestwa Polskiego. Przez analizę treści pozostałych malowideł lubelscy badacze wykazali, że fryz sandomierski powstać musiał już po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem.

W formie skrótowego, wizualnego komunikatu herby przekazywały ważkie treści dynastyczne i określały terytorialny zasięg władzy państwowej. Miejsce ich ekspozycji i monumentalna skala całego założenia oraz częste wizyty Władysława Jagiełły w Sandomierzu pozwalają przypuszczać, że były one istotnym dopełnieniem przestrzeni sakralnej, tworząc tło dla prezentacji władzy królewskiej. Ozdabiały one bowiem miejsce ponad stallami, w których zasiadał władca w czasie obchodów religijnych i świąt o charakterze religijno-państwowym, jak dzień Rozesłania Apostołów, obchodzony na pamiątkę zwycięstwa grunwaldzkiego. Były również scenerią dla sprawowania uroczystych czynności świeckich.

Fryz heraldyczny odkryty w katedrze w Sandomierzu pozwala na dokładniejsze ustalenie czasu powstania malarskiej dekoracji katedry. Znacznie wzbogaca też zasób znanych nam źródeł historycznych do poznania dziejów i kultury polskiego średniowiecza. Zabytek ma wysokie walory artystyczne i niesie ze sobą bogate treści ideowe. To prawdopodobnie najstarszy znany zespół herbów państwowo-terytorialnych wykonanych techniką barwną, a przez to ważne i ciekawe świadectwo średniowiecznej kultury heraldycznej i politycznej.

Ewa Zielińska
Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie

Pierwsza taka sprawa

W maju pracę w UWM stracił ks. prof. Cyprian Rogowski. Został on przez sąd uznany za kłamcę lustracyjnego i otrzymał zakaz pełnienia niektórych funkcji publicznych przez okres 3 lat. – Jednak nie to było bezpośrednim powodem jego zwolnienia – wyjaśnia prof. Józef Górniewicz, rektor UWM – bowiem w tym momencie nie pełnił on w uczelni funkcji kierowniczej, wymagającej złożenia oświadczenia lustracyjnego. W myśl ustawy lustracyjnej oświadczenia na temat współpracy z organami bezpieczeństwa PRL muszą składać rektor i prorektorzy uczelni, kierownicy podstawowych jednostek organizacyjnych publicznych i niepublicznych szkół wyższych (w praktyce dziekani lub dyrektorzy instytutów), członkowie Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego, Państwowej Komisji Akredytacyjnej oraz Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów.

W lutym 2008 Paweł Warot z olsztyńskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej opublikował w „Debacie”, lokalnym miesięczniku redagowanym przez dawnych działaczy opozycji antykomunistycznej, artykuł na temat współpracy ks. prof. Rogowskiego ze Służbą Bezpieczeństwa oraz wywiadem PRL. W latach 1982-1990 miał on informować SB o działalności i nastrojach w Kościele i kurii warmińskiej, a wywiad o nastrojach panujących wśród Polonii niemieckiej i włoskiej. Współpraca młodego księdza naukowca ze służbami PRL była podyktowana m.in. chęcią kontynuacji kariery naukowej, której nie popierał jego biskup.

W czasie, gdy ukazał się artykuł, ks. prof. Rogowski pełnił funkcję dziekana Wydziału Teologicznego UWM. Uczony wystąpił do sądu z wnioskiem o autolustrację. Sprawy sądowe, zakończone niepomyślnym dla niego orzeczeniem, dobiegły końca na początku 2010 r., gdy ks. prof. Rogowski nie pełnił już funkcji wymagającej składania oświadczenia lustracyjnego, był bowiem kierownikiem Katedry Katechetyki i Pedagogiki Religii. Jednak osoba, która została uznana za kłamcę lustracyjnego, traci część praw publicznych, np. nie może pełnić obowiązku posła. Tymczasem ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym stawia wymaganie, by nauczyciel akademicki posiadał pełnię praw publicznych. – Właśnie na podstawie prawa o szkolnictwie wyższym musieliśmy zwolnić z pracy ks. prof. Cypriana Rogowskiego – tłumaczy prof. Górniewicz. Zdaniem rektora UWM jest to pierwszy tego typu przypadek w Polsce.

W sądzie toczy się obecnie sprawa lustracyjna prof. Władysława Kordana, prorektora UWM. Opublikowano bowiem artykuły („Rzeczpospolita” i „Debata”) na temat jego współpracy z SB, a on sam złożył wniosek o autolustrację. W oświadczeniu lustracyjnym prof. Kordan nie przyznał się do współpracy z SB.

pik
Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich

Pracowite posiedzenie

Tym razem dwie uczelnie kieleckie – Uniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy Jana Kochanowskiego i Politechnika Świętokrzyska – były w dniach 6-7 maja organizatorami posiedzenia plenarnego KRASP. Dzień wcześniej na spotkaniu Prezydium do grona uczelni stowarzyszonych z konferencją przyjęto Wyższą Szkołę Oficerską Sił Powietrznych w Dęblinie oraz Wyższą Szkołę Zarządzania i Prawa im. Heleny Hodkowskiej w Warszawie.

Gospodarzem pierwszego dnia zgromadzenia był uniwersytet, a obrady odbywały się w nowym Budynku G Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego. Uczelnia na 7 wydziałach kształci obecnie na 34 kierunkach blisko 23 tys. studentów. Za kwotę ponad 210 mln zł, otrzymanych m.in. w ramach programu Rozwój Polski Wschodniej, UKJ buduje nowoczesny kampus oraz modernizuje istniejącą infrastrukturę uczelni.

Najważniejszym punktem obrad było przedstawione przez prof. Jerzego Woźnickiego podsumowanie ponad 40 debat, jakie odbyły się w różnych ośrodkach akademickich w ramach dyskusji, która przez ostatnie kilka miesięcy toczyła się nad Strategią rozwoju szkolnictwa wyższego: 2010-2020, a następnie przyjęcie uchwały zatwierdzającej strategię. Odbyło się to niemal jednogłośne, przy jednym głosie wstrzymującym (więcej na ten temat w notatkach przewodniczącej KRASP na str. 39). Warto podkreślić, że za uchwałą głosowali także rektorzy zrzeszeni w KRePSZ, a wcześniej podobne w treści uchwały podjęły KRZaSP i Rada Główna. Obecna na posiedzeniu minister Barbara Kudrycka podtrzymała wcześniejsze zapowiedzi, że ministerstwo zechce jeszcze w tej kadencji parlamentu przyjąć narodową strategię rozwoju szkolnictwa wyższego do roku 2020. Rektorzy postulują, aby projektem bazowym do jej opracowania była zatwierdzona właśnie strategia KRASP/FRP/KRZaSP.

Program posiedzenia był bardzo bogaty. Wiceminister Witold Jurek omawiał zapowiadaną od przyszłego roku zmianę algorytmu dotacji stacjonarnej. Trwają prace nad wyróżnieniem 8 obszarów kosztochłonności. Należy się spodziewać, że nakłady na studenta będą się zwiększać, także dlatego, że wskutek niżu demograficznego zmniejszy się liczba studentów – zapowiedział wiceminister.

O współdziałaniu uczelni z otoczeniem gospodarczym mówił Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. Postulował, m.in. tworzenie funduszy żelaznych uczelni, ale wymagałoby to zmian ustawowych, bowiem obecne przepisy nie przewidują takich rozwiązań. Zachęcał też do tworzenia i wykorzystywania takich stanowisk, jak broker innowacyjności i do ściślejszego współdziałania z instytucjami finansowymi przy zapewnieniu działalności różnych powstających obecnie centrów naukowych i parków technologicznych.

Ciekawe wystąpienie miała dr Irena Herbst, prezes Zarządu Fundacji Centrum Partnerstwa Publiczno-Prywatnego. Partnerstwo publiczno-prywatne (ppp) jest instytucją nową, funkcjonującą w Europie niespełna 15 lat. Polega na całkowitym sfinansowaniu inwestycji przez partnera prywatnego i oddaniu zadania (drogi, budynku, szpitala, więzienia) w ręce państwa. Zyski inwestora pochodzą z jego eksploatacji i są rozłożone na wiele lat. W Polsce istnieją duże opory przed tego typu metodą finansowania inwestycji. Jak żartobliwie mówiono, metoda ppp to „prawie pewny prokurator”, jednak doświadczenia krajów, które w ten sposób finansują wiele przedsięwzięć (najbardziej zaawansowana jest Wielka Brytania), pozwalają stwierdzić, że obniża to ich koszty o 15-17 proc. Uczelnie mogłyby w ten sposób finansować infrastrukturę, w tym akademiki czy np. hale sportowe oraz przedsięwzięcia i urządzenia badawcze.

O swoich problemach mówili na zgromadzeniu studenci i doktoranci. Postulują oni, aby w zapowiadanej nowelizacji zarówno Parlamentowi Studentów RP, jak i Krajowej Reprezentacji Doktorantów nadać szersze uprawnienia (KRD nie ma dotychczas osobowości prawnej, co przysparza wielu problemów), np. wpisanie do ustawy instytucji rzecznika praw studenta i rzecznika praw doktoranta oraz zobowiązanie do odpowiedzi na ich interpelacje, a także ustalenie zasad finansowania obu instytucji. Doktoranci postulowali także, aby nie byli traktowani jako trzeci stopień studiów – ich zdaniem wcale nie wymaga tego proces boloński – ale by mieli odrębny status, pośredni między studentem a pracownikiem uczelni.

Gospodarzem drugiego dnia obrad była Politechnika Świętokrzyska. Uczelnia również otrzymała znaczące kwoty z programów europejskich – m.in. 45 mln zł na modernizację 17 laboratoriów. Obecnie uczelnia ma 6 uprawnień do doktoryzowania i 2 do habilitacji, na 6 kierunkach kształci ponad 8 tys. studentów. Jej dumą jest Centrum Laserowych Technologii Metali, prowadzone wspólnie z PAN.

Wiceminister Zbigniew Marciniak, który jest równocześnie szefem międzyresortowego zespołu ds. Krajowych Ram Kwalifikacji, w bardzo kompetentny, a równocześnie przystępny sposób prezentował ideę i zasady wprowadzania KRK. Zespół zadecydował m.in., że obowiązujące będzie bardziej zrozumiałe nazewnictwo, np. „walidacja” zostaje zastąpiona słowem „certyfikacja”, a słynne już „deskryptory generyczne” słowem „wymagania”. Brawo! Mówił też o wyciąganiu doświadczeń ze zbyt pośpiesznie i bez przygotowania wprowadzonych zasadach procesu bolońskiego oraz budowaniu wzorców postępowania i oceny efektów kształcenia. Prof. Marciniak odpowiada w ministerstwie również za nowelizację ustawy o szkolnictwie wyższym. Trwają prace nad jej ostateczną wersją.

Prof. Stanisław Chwirot, przewodniczący Zespołu Bolońskiego KRASP, zaprezentował nowe podejście do zasad akredytacji. Zbyt małą rolę odgrywa akredytacja środowiskowa, która powinna być wyróżnikiem najwyższej jakości. Zespół będzie się starał różnymi działaniami zmienić tę sytuację. Istnieje też konieczność ściślejszej współpracy z PKA, której akredytacje wymagają konieczności modyfikacji procedur w związku z KRK.

Dr Marek Zimnak, prezes Stowarzyszenia Promocji Uczelni PROM, mówił o tworzeniu wizerunku uczelni. Namawiał też do aktywnego wykorzystywania doświadczeń pracowników działów PR oraz tworzenia standardów informowania o działalności uczelni.

Po raz pierwszy na Zgromadzeniu KRASP oficerowie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, na czele z jej szefem płk. Krzysztofem Bondarykiem, zachęcali do szkoleń dotyczących bezpieczeństwa wewnętrznego oraz do konsultacji z agencją w przypadku wątpliwości co do np. transferu technologii powstałych w wyniku badań czy problemów związanych z pobytem cudzoziemców, np. studentów. Jak mówili, chcą przełamać schemat myślenia o ABW wyłącznie jako o agencji śledczej.

as
Akademia Leona Koźmińskiego

Równe, ale nie jednakie

6 maja odbyła się międzynarodowa konferencja naukowa Ochrona praw kobiet we współczesnym świecie, zorganizowana przez Katedrę Prawa Konstytucyjnego ALK.

O potrzebie przyjęcia perspektywy genderowej w naukach prawnych mówiła prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego, która przekonywała, że jest to znacznie lepsze rozwiązanie niż wyrównanie praw kobiet do standardu utworzonego dla mężczyzn, gdyż „prawa kobiet i mężczyzn są równe, ale nie jednakie”. Stosowanie w rozwiązaniach prawnych standardów, wyznaczonych z męskiej perspektywy, może powodować, że prawo pominie coś bardzo ważnego dla kobiet. Pozornie neutralne rozwiązanie może w praktyce właściwie dyskryminować jedną płeć. Dlatego szczególnego zastanowienia wymagają np. zmiany przepisów, dotyczące zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Inny przykład podejścia genderowego to zwiększenie praw mężczyzn w zakresie uznania dziecka i dochodzenia ojcostwa na skutek wzrostu aspiracji mężczyzn w dziedzinie, w której do tej pory kobiety miały więcej praw w związku z tradycyjnym postrzeganiem macierzyństwa. Jednak stosowanie genderowej perspektywy w prawie, zdaniem prof. Łętowskiej, następują bardzo powoli, gdyż ciężko jest łamać stereotypy.

Prof. Monika Płatek z Uniwersytetu Warszawskiego zwracała uwagę na wyeliminowanie kobiet z języka prawniczego. Omówiła też przykłady niekorzystnego dla kobiet prawa karnego dotyczące obrony koniecznej, aborcji, przemocy w rodzinie i gwałtu. – Jeśli kobieta, nad którą przez wiele lat znęca się mąż, zabije go, gdy sprawca przemocy w rodzinie w danym momencie nie atakował, to prawo nie kwalifikuje jej postępowania jako „obrony koniecznej" – mówiła prof. Płatek. Skrytykowała ona też przepis dotyczący ścigania gwałcicieli pod warunkiem zgłoszenia wniosku przez ofiarę. A przecież inne, mniej groźne przestępstwa, ale dotyczące mężczyzn, są ścigane z mocy prawa – jak np. zabór samochodu. Jednak natychmiastowe usunięcie tego przepisu mogłoby, zdaniem referentki, mieć niekorzystne skutki, dlatego najpierw potrzebna jest społeczna dyskusja o tym, że przepis jest krzywdzący dla ofiary, a chroni sprawców, którzy czują się bezkarni.

Oba wystąpienia wywołały żywą dyskusję. Doc. dr Hanna Machińska z Uniwersytetu Warszawskiego, dyrektor Biura Informacji Rady Europy, zwracała uwagę, że w Radzie Europy przygotowywana jest konwencja o przemocy wobec kobiet i proponowała, by w polskim prawie stosować rozwiązania, przyjęte właśnie przez radę.

Uczestnicy konferencji wysłuchali też referatów o ochronie praw kobiet w poszczególnych krajach europejskich, USA, Ameryce Łacińskiej, Japonii, oraz krajach Bliskiego Wschodu.

AP
Główny Instytut Górnictwa

Zgazowali czarne złoto

Przez 16 kwietniowych dni w otamowanym generatorze podziemnym w pokładzie 310 Kopalni Doświadczalnej „Barbara” zespół naukowców z Głównego Instytutu Górnictwa, pod kierunkiem prof. Krzysztofa Stańczyka, zgazował ok. 15 ton węgla z prędkością ok. 40 kg na godzinę. Eksperyment jest częścią międzynarodowego projektu HUGE (Hydrogen Oriented Underground Coal Gasification for Europe), współfinansowanego przez Fundusz Badawczy Węgla i Stali oraz Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Oprócz GIG, który jest koordynatorem projektu, i innych polskich podmiotów, uczestniczą w nim instytucje z Holandii, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Czech, Belgii oraz Ukrainy.

Podziemne zgazowanie węgla w miejscach jego występowania, zazwyczaj w istniejących kopalniach (in situ), nie jest pomysłem nowym. Stosuje się je na świecie w celu uzyskania paliwa dla energetyki. Można też w ten sposób uzyskać materiał do produkcji paliwa płynnego do silników. Nowością projektu HUGE jest ukierunkowanie eksperymentu na uzyskanie jak największej ilości wodoru, który w przyszłości może stać się cennym źródłem energii.

Wcześniej przez 2 lata zespół badaczy z GIG przygotowywał się do eksperymentu, przeprowadzając zgazowanie dużych brył węgla w laboratorium na powierzchni, czyli poza miejscem występowania (ex situ). Dzięki temu uzyskano wiele Informacji na temat warunków, w jakich należy prowadzić ten proces. W tym roku stworzono georeaktor podziemny, odizolowując wybrany fragment kopalni doświadczalnej wielkości ok. 10 na 15 metrów i grubości pokładu ok. 1,5 m. Do pokładu węgla doprowadzano w sposób kontrolowany mieszaninę powietrza, tlenu i pary wodnej. Chodziło o to, by w uzyskanych gazach odlotowych znajdowało się jak najwięcej wodoru. Uzyskany w eksperymencie wynik – 30 proc. wodoru w gazach - usatysfakcjonował prof. Stańczyka. W wyniku zgazowania otrzymano dużą ilość wodoru, a także udało się określić parametry optymalnego sterowania procesem, by uzyskać pożądany skład gazów. Udział poszczególnych składników w gazach zależy od warunków termodynamicznych prowadzenia procesu oraz od składu czynnika zgazowującego.

Zgazowanie węgla in situ jest procesem skomplikowanym i kosztownym, jednak tańszym niż zgazowanie węgla już wydobytego, bowiem omija się koszty wydobycia. Gdy samo wydobycie jest trudne i drogie, opłaca się stosować zgazowanie podziemne. Ponieważ coraz częściej mamy taką sytuację, należy się przygotować do realizacji tego procesu. – Ale po drodze jest dużo pułapek i niebezpieczeństw, bo proces oddziałuje na środowisko. Sprawa nie jest jeszcze jasna, ale daje pewną nadzieję – komentuje ostrożnie prof. Stańczak.

Tlenek węgla i metan uzyskane w eksperymencie w kopalni „Barbara” zostały spalone na zewnątrz. Prof. Stańczak stwierdza, że gdyby prowadzić zgazowanie węgla na dużą skalę, zostałyby one wyłapane i wykorzystane np. do produkcji ciepła. Tak stanie się w nowym eksperymencie, który projektuje jego zespół. Wniosek o jego finansowanie złożono w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Badania prowadzone w normalnie funkcjonującej kopalni Katowickiego Holdingu Węglowego mają kosztować ok. 30 mln zł.

Pik
Państwowa Wyższa Szkoła Informatyki i Przedsiębiorczości w Łomży

Początek i koniec

Dwie sprawy ściągnęły mnie do Łomży 5 maja. Zakończenie wielkiej inwestycji, dzięki której uczelnia zyskała nowoczesną siedzibę i rozpoczęcie kolejnej, która ma pozwolić na rozwój kształcenia i badań z zakresu technologii żywności w Łomży.

Pierwsze przedsięwzięcie to rozbudowa pozyskanej od lokalnych władz siedziby PWSIiP. Budynek został zaadaptowany na potrzeby uczelni oraz rozbudowany m.in. o charakterystyczną, wyróżnioną z bryły starego gmachu aulę na 270 osób. Autorem projektu jest łomżanin, arch. Marek Przeździecki, który snując wizje rozwoju uczelni proponował, by każdy wydział miał w przyszłości własną siedzibę. Zastanawiał się też, czy podobny sąsiedni obiekt, pozostający wciąż w gestii władz lokalnych, a zajmowany przez różne przedsiębiorstwa, nie mógłby stać się kiedyś własnością uczelni. Koszt przedsięwzięcia wyniósł 18 mln zł, z których większość zapewniło Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Kolejne przedsięwzięcie inwestycyjne PWSIiP to zespół obiektów technologii żywności wraz z biblioteką. Ma on składać się z 3 budynków połączonych w jeden kompleks. Całość będzie miała powierzchnię 9239 m2 i kubaturę 63677 m3. Znajdą się tam m.in. siedziba dla Instytutu Technologii Żywności, a zwłaszcza hala technologiczna z nowoczesnym wyposażeniem. To właśnie ten obiekt wzbudza szczególne zainteresowanie i nadzieje władz uczelni i jej otoczenia. Ma bowiem stanowić miejsce rozwoju nowoczesnych badań z zakresu technologii żywności. Jej wyposażenie stanowić będą nowoczesne półprzemysłowe linie do suszenia ziół, owoców i warzyw, do przetwórstwa mięsa, produkcji żywności przez chłodzenie i zamrażanie, linia do przetwórstwa ziemniaków, zbóż i roślin oleistych oraz do produkcji destylatów spożywczych.

Uzasadniając potrzebę powstania tego obiektu prof. Piotr Lewicki powiedział, że każdy z nas zjada rocznie ok. 1 tony żywności. Jej produkcją zajmuje się nowoczesny przemysł, który wymaga solidnie i nowocześnie wykształconych kadr oraz nowoczesnego zaplecza badawczego. Polska eksportuje tylko 5-7 proc. przetworzonych płodów rolnych. Tymczasem np. Irlandia 40 proc., USA – 36 proc. Podlasie, choć to region typowo rolniczy, nie posiada zaplecza dla tej branży w postaci uczelni rolniczej. Łomżyńska PWSIiP ma szansę wypełnić tę lukę.

Oprócz hali w nowych obiektach znajdą się m.in. biblioteka ITŻ oraz audytorium na 400 osób. W budynkach będzie równocześnie mogło zdobywać wiedzę 600 studentów oraz przebywać 200 nauczycieli akademickich. Inwestycja dofinansowana jest, w ramach PO Rozwój Polski Wschodniej 2007-2013, kwotą 11,5 mln euro. Jej wartość szacowana jest na 54 mln zł. Projektantem obiektów jest Jan Kabac z białostockiej firmy ARKON.

5 maja wmurowano akt erekcyjny pod tę budowlę. W metalowej gilzie, oprócz samego dokumentu, znalazły się: egzemplarz lokalnej gazety z 5 maja, lakowa pieczęć uczelni i moneta 2-złotowa. Pod aktem erekcyjnym, wśród podpisów uczelnianych i lokalnych oficjeli, widnieje podpis przedstawiciela studentów łomżyńskiej PWSIiP – Pawła Gardockiego. To w końcu dla studentów te obiekty powstają. Inwestycja ma zostać oddana do użytku w 2012 r.

PK
Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu

Yarrowia lipolytica Wratislawia

Drożdże wykryte w glebie skażonej olejem napędowym pomogły naukowcom z UP zsyntetyzować erytrytol – niskokaloryczny środek słodzący, dopuszczony do stosowania w przemyśle spożywczy. Ponad trzydzieści lat temu w myjni samochodowej z gleby skażonej olejem napędowym wyizolowano szczep rodzicielski drożdży Yarrowia lipolytica. W kolejnych latach na drożdżach tych „wyrosły” trzy prace habilitacyjne i tyleż doktoratów. Badaniami nad drobnoustrojami kierowała początkowo prof. Maria Wojtatowicz. Ostatnio zespół prof. Waldemara Rymowicza, dzięki Yarrowia lipolytica Wratislawia – tak nazwano celowo zmutowany szczep drożdży - opracował sposób taniej i skutecznej biosyntezy erytrytolu, niskokalorycznej substancji słodzącej.

Prace nad wykorzystaniem gliceryny z produkcji biodiesla rozpoczęto w 2005 r. Początkowo najistotniejszym zadaniem badawczym była biosynteza kwasu cytrynowego z glicerolu. W czasie badań okazało się, że do biosyntezy erytrytolu można wykorzystać glicerynę. Służy do tego właśnie szczep drożdży Yarrowia lipolytica Wratislawia K1. Został on uzyskany na drodze mutagenizacji - ulepszania promieniowaniem UV szczepu macierzystego. Przydatne do produkcji erytrolu są mutanty octanowe, tzn. takie, które nie rosną w pożywkach mikrobiologicznych, gdzie źródłem węgla jest kwas octowy. Mają one ciekawe własności technologiczne. Chcąc podkreślić ich wyjątkowy charakter, prof. Rymowicz nadał im nazwę „Wratislawia”.

Erytrytol (mezo-czterohydroksybutan, mezo-tetrahydroksybutan, nazwa systematyczna: (2R,3S)-butano-1,2,3,4-tetraol) to alifatyczny alkohol czterowodorotlenowy, cukrol o wzorze sumarycznym C4H10O4, temperatura topnienia 121,5°C. Jest rozpuszczalny w wodzie, trudno rozpuszczalny w alkoholu i nierozpuszczalny w eterze.

Erytrytol może być stosowany jako środek słodzący, o słodyczy rzędu 60-75 proc. słodyczy sacharoz. Jest niskokaloryczny (0,2 kcal/g) i nie powoduje psucia zębów. Oprócz tego ma wiele technicznych właściwości niesłodzących, które są istotne dla wielu spożywczych, od słodyczy do produktów mlecznych, m.in. może pełnić funkcje wzmacniania aromatów, utrzymywania wilgotności, stabilizatora, zagęstnika, substancji wypełniającej i maskującej jony. W Polsce używany jest od 2008 r.

Badania zespołu prof. Rymowicza realizowane są w ramach projektu Zielona Chemia, finansowanego z funduszy europejskich w ramach PO Innowacyjna Gospodarka. Naukowcy z wrocławskiego UP należą do konsorcjum czterech uczelni, którego działalność koordynuje Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu.

MWJ
Konferencja Rektorów Polskich Uczelni Technicznych

Sandomierskie spotkanie

Sandomierz, drugie co do znaczenia miasto za Polski Jagiellonów, jest miastem rodzinnym prof. Stanisława Adamczaka, rektora Politechniki Świętokrzyskiej, a pobliskie Dwikozy – jego żony, dr Alicji Adamczak, wykładowcy tej uczelni, a równocześnie prezesa Urzędu Patentowego RP. Oboje kończyli słynne sandomierskie Collegium Gostomianum. Tak się złożyło, że kolejne spotkanie, które wyznaczyli sobie rektorzy uczelni technicznych w Sandomierzu, w dniach 20-21 maja, wypadło w czasie pierwszej fali powodzi na Wiśle i zatopienia prawobrzeżnej części miasta. Ci, którzy znają Sandomierz, wiedzą, że jego część główna, z rynkiem i historycznym starym miastem, leży na sporym wzniesieniu na lewym brzegu. Jej powódź nie dotknęła. Obrady konferencji toczyły się w sali ratusza, ale burmistrz miasta, którego dom również został zalany, mógł w nich wziąć udział tylko przez chwilę, ponieważ kierował walką z żywiołem, a zwłaszcza udaną obroną huty szkła, zatrudniającą ponad 2 tys. osób i będącą największym zakładem regionu. Rektorzy zadeklarowali chęć stworzenia strategicznego programu ochrony przeciwpowodziowej Polski.

Prof. Bohdan Macukow, przewodniczący Komisji Akredytacyjnej Uczelni Technicznych, przedstawił raport na temat nauczania przedmiotów podstawowych w poszczególnych uczelniach. Modele ich finansowania – centralnie lub przez wydział – oraz wymiar godzin są bardzo różne. Dużo zależy od kierunku i strategii uczelni. Np. matematyka jest wykładana w wymiarze od 60 do 240, a nawet ponad 400 godzin. Ostrą dyskusję wzbudziła kwestia nauczania języków obcych. Uczelnie mają lektoraty przeważnie w wymiarze 120 godzin zakończone egzaminem na poziomie B2. Niestety faktyczna znajomość języków przez studentów jest słaba lub bardzo słaba. Padały jednak głosy, że to nie uczelnia jest odpowiedzialna za znajomość języków, lecz sam student, a szkoły wyższe powinny w przyszłości odchodzić od nauczania języków i tylko sprawdzać poziom ich znajomości. Na szczęście nie wszyscy się z tym zgadzali, bo nie jest to chyba najlepszy pomysł na rozwiązanie problemu.

Wśród wielu innych kwestii, które były dyskutowane podczas posiedzenia, prof. Bogusław Smólski, dyrektor NCBiR, prezentował zmiany, jakie niesie nowa ustawa o agencji. Jest to m.in. zasada, że dobrze ocenione projekty, na które zabrakło środków, będą mogły być realizowane bez stawania do następnego konkursu. Inną ważną zmianą jest możliwość zgłaszania projektów w sposób ciągły, bez ogłaszania konkursów. Ruszyły niedawno programy: LIDER – dający szansę młodym naukowcom, IniTech – finansujący badania przedwdrożeniowe i KadTech – wspierający mobilność kadry technicznej.

Tematem obrad była też ochrona własności intelektualnej, o której mówiła dr Alicja Adamczak oraz prof. Jan Kazior, prorektor PK. Wiedza jest towarem o wartości rynkowej. Właściwa jej ochrona przysparza uczelni korzyści, ale nie ma u nas jeszcze dobrze rozwiniętej świadomości wartości patentowania.

Mówiono także o rozwoju kadry akademickiej (prof. Osman Achmatowicz), roli audytora w uczelni (prof. Antoni Bukaluk), kosztach uzyskania przychodu (prof. Antoni Tajduś), a prof. Jerzy Woźnicki, prezes FRP, zaanonsował VII Szkołę Letnią FRP, w ramach której odbędzie się szkolenie dla kanclerzy na temat zarządzania strategicznego. Odbędzie się ona w dniach 13-17 czerwca br.

as
Fot. www.consilium.europa.eu