Popularyzacja
W ramach systemu komunistycznego dokonano wielu przeinaczeń – jednym z nich było zastąpienie szlachetnego „upowszechniania nauki” przez zideologizowaną „popularyzację wiedzy”. Upowszechnianie miało formę odczytów autorskich, artykułów encyklopedycznych, wystąpień uczonych w cyklu Powszechnych Wykładów Uniwersyteckich. „Popularyzację wiedzy” po paru latach zmonopolizowali partyjni lektorzy oraz osoby instytucjonalnie zaangażowane. Upowszechnianie realizowano spontanicznie, z poczuciem misji, w kulcie nauki. Do popularyzacji przystąpiono w ramach „zorganizowanej i planowej akcji popularyzatorskiej” (stwierdził Jan Dembowski na sesji I KNP, 29 VI 1951).
Na wzór sowiecki, w ramach Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”, kierowanej przez Jerzego Borejszę, powołano w 1945 roku „Problemy”, „miesięcznik poświęcony zagadnieniom wiedzy i życia”. Jego nakład po dwóch latach przekroczył 100 tys. egzemplarzy. W 1946 roku jako agenda „Czytelnika” powstało wydawnictwo popularnonaukowe Wiedza Powszechna. Zgodnie z tezą Stalina o braku granic między nauką a praktyką odwołano się nie do nauki (czyli zinstytucjonalizowanej wiedzy), lecz do bezmiernej wiedzy potocznej. Nadano tej akcji pozory działalności oddolnej, społecznej. Projekt omawiano 25 kwietnia 1946 roku w Warszawie, w gronie 55 współpracowników „Czytelnika”. Broszura Popularyzacja wiedzy. Prospekt, wydana w nakładzie 100 tys. egzemplarzy, była nie tylko projektem całości akcji, ale i pierwszym zeszytem z cyklu „Informacje i wskazówki”. Wyjawiano, że „inicjatorzy wydawnictwa nie mieli na myśli tworzenia publikacji o charakterze encyklopedycznym. Celem wydawnictwa jest dostarczenie materiału popularnonaukowego, ułożonego – w miarę możliwości – systematycznie i przenikniętego jednolitością i ciągłością programową”. Układ programowy „A” adresowany był do uczniów szkoły średniej i dla dorosłych, układ „B” zaś miał postać bardziej otwartą – skierowany był do „tych, którzy pragną rozszerzyć swą wiedzę również na średnim poziomie naukowym, jednak nie w ścisłym trybie programowo−szkolnym, lecz wg własnych zainteresowań i potrzeb w samodzielnie organizowanej pracy umysłowej”. W obu układach wyróżniano „działy”, dzielone na „cykle”, te zaś realizowane poprzez „zeszyty”. Zeszyty układu „A” zawierały „wskazówki do przerobienia zawartego w nim materiału naukowego nawet bez pomocy nauczyciela”. Zeszyty układu „B” nie były porządkowane tylko według przedmiotów szkolnych, bowiem pojawiły się także działy: techniczny, gospodarczy, zawodowy, socjologia i życie społeczne, prawno−polityczny, życiorysowy, informacyjno−metodyczny, praktyczno−amatorski, zdrowie i medycyna. Listę tę w ciągu kilku lat zmodyfikowano – zaczął dominować rozległy dział społeczno−polityczny.
W czasie cytowanej konferencji wypowiadano się w „sprawie wyrobienia własnego światopoglądu” u czytelników – nie wyjawiając, kto będzie ten światopogląd formował. Naczelnik warszawskiego Wydziału Oświaty Kazimierz Wojciechowski wyjawiał: „popularyzacja nauki nie tylko może, ale jest powołana do tego, aby pomagać ludziom w kształtowaniu ich sądów”. Według Władysława Radwana „winniśmy się starać, aby popularyzacja wiedzy naukowej służyła potrzebom ideologicznym i światopoglądowym”. Nie ustalono granicy między wiedzą a nauką, choć była to kwestia fundamentalna. Używano zamiennie obu pojęć. Autorzy Prospektu dostrzegali jednak możliwości „wulgaryzacji wiedzy”, zwłaszcza gdy „nie ma szacunku dla Nauki”. Zeszyty wydawnictwa miały zapewnioną „ścisłość naukową w oparciu o bezpośredni dorobek Nauki” oraz „dokładność językową przez niedopuszczenie do uproszczeń słownych, mogących powodować zniekształcanie faktów lub treści”. Te założenia nie zostały jednak zrealizowane, chociaż zaangażowano „blisko 180 osób, należących w ogromnej większości do świata Nauki”. W Prospekcie wymieniano wielu znanych profesorów uniwersyteckich, ale i nieznanych „praktyków”. Grono redaktorów składało się z 40 osób, główną rolę wśród nich pełnił Stanisław Tazbir. Przewidywano nie tylko sprzedaż zeszytów poprzez księgarnie, ale i rozprowadzanie w formie kolportażu dla abonentów.
Adam Bromberg, w pracy Książki i wydawcy. Ruch wydawniczy w Polsce Ludowej w latach 1944−1957 (1958) oblicza, że z planowanych ponad 3 tys. zeszytów wydano do 1951 roku włącznie 619, w nakładzie blisko 12,5 mln egzemplarzy. Średnio nakład zeszytu wynosił początkowo 36 tys., by stopniowo spaść do 10 tys. egzemplarzy. Przyczyną była – jak wyjaśnia Bromberg – „niefortunna konfrontacja założeń serii z realizacją. Organizatorzy liczyli na masową prenumeratę, na czytelnika o co najmniej średnim wykształceniu, kupującego bądź wszystkie broszury, bądź też poszczególne serie. Prenumeratorów jednak było zaledwie kilka tysięcy, a przeniesienie całego ciężaru sprzedaży serii na nieprzygotowane do tego i niechętne księgarnie spowodowało remanenty nakładów, sięgające w sumie kilku milionów egzemplarzy”. Przyczyna obiektywna upadku serii tkwiła też w organizacyjnym rozmachu: „zadanie encyklopedycznego rozbudowania równocześnie wszystkich dziedzin przekraczało nasze siły”.
Powody pominięte przez Bromberga tkwiły w stopniowym wypieraniu rzetelnych opracowań przez broszury agitacyjne, często tłumaczone z języka rosyjskiego. Przykładem broszura A. Topczijewa, członka AN ZSRR, Jedność nauki i praktyki – potężne źródło postępu (1951). Uległy obniżeniu założone początkowo standardy. W 1950 roku uruchomiono dodatkowo serię „Biblioteczka dla Każdego” – dla czytelnika bez przygotowania, drukowaną dużą czcionką, z licznymi ilustracjami. Pojawiła się też seria „Dobra Książka” – zeszyciki małego formatu, propagujące wybrane przez redaktorów publikacje. Do „książek popularnonaukowych” zaczęto wliczać w oficjalnych statystykach także publikacje dla racjonalizatorów, wynalazców, a nawet instruktaże urządzeń technicznych. W efekcie każda pozycja adresowana do szerokiego kręgu odbiorców i posiadająca duży nakład kojarzona była z „książką popularnonaukową”.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.