Jak uczyć studentów?

Wyniki badań przeprowadzonych przez IBC Group na zlecenie resortu nauki potwierdzają największe zapotrzebowanie rynku pracy na absolwentów kierunków technicznych, przyrodniczych i matematycznych. Co ciekawe, według TNS OBOP, 60 procent pracodawców deklaruje brak kadry inżynierskiej, przede wszystkim w mechanice, budownictwie i inżynierii środowiska.


W grudniu i styczniu 2010 Departament Strategii Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego zorganizował dwa spotkania ekspertów. Zastanawiano się, jak dostosować do potrzeb rynku pracy liczbę absolwentów kierunków ścisłych oraz programy kształcenia. Wprawdzie w roku akademickim 2009/2010 wciąż najwięcej maturzystów wybierało zarządzanie (35 tys.) i pedagogikę (33 tys.), to jednak liczba chętnych na jedno miejsce najwyższa była w politechnikach. Po raz pierwszy od wielu lat wśród pięciu najbardziej obleganych uczelni w kraju cztery to politechniki.

Z trwającego od lipca do października 2009 roku badania wynika, że jeżeli chodzi o dostosowanie do rynku pracy wśród kierunków ścisłych najwięcej do poprawienia jest w biotechnologii, ochronie środowiska, automatyce i robotyce, informatyce, inżynierii środowiska oraz budownictwie. Pracodawcy twierdzą, że wciąż za mało jest obowiązkowych praktyk, chcą także lepszego dostosowywania programów studiów do lokalnego rynku pracy.

Akademicy i biznesmeni

Opinie kierujących uczelniami są inne. Ich zdaniem uczelnie kształcą dobrze, a brakuje większej swobody w kształtowaniu programów. Czekają niecierpliwie na wprowadzenie Krajowych Ram Kwalifikacji, zapowiadanych już przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w założeniach do reformy szkolnictwa wyższego. KRK rozwijane są już w ponad 120 krajach świata, od Chin do Wenezueli. Zastąpią istniejące programy studiów określane na podstawie minimów programowych. Znaczenie tego kroku najtrafniej podsumował prof. Leszek Dobrzański z Politechniki Śląskiej: – Poprzednio zadawano absolwentowi pytanie: jakie przedmioty studiowałeś, żeby uzyskać dyplom? Teraz zapytamy go: co potrafisz zrobić po uzyskaniu dyplomu? Budowa programów na podstawie efektów kształcenia to jedna z rekomendacji IBC Group po przeprowadzeniu badań.

Nic nie jest tak trwałe, jak zmiana

Uczestnicy paneli eksperckich poruszali rozmaite kwestie, które wymagają naprawy w polskim szkolnictwie wyższym, jednak szczególną uwagę poświęcano zdolności dostosowywania się do nowych warunków. Zdaniem prof. Marka Góry ze Szkoły Głównej Handlowej to wciąż niedoszacowany element. Ponieważ nie da się do końca przewidzieć sytuacji na rynku pracy za kilkanaście lat, uczyć trzeba reagowania na zmiany, a także zmniejszać obawy przed konieczną w przyszłości potrzebą przekwalifikowania się. – Studenta nie można formatować mówiąc, kim będzie po studiach. Studia mają być bazą, podstawą do możliwości bycia każdym w zmieniającym się świecie.

Podsekretarz stanu w MNiSW prof. Zbigniew Marciniak stwierdził, że system edukacji musi przygotowywać ludzi do elastyczności. – Jeśli uda nam się kształcić absolwentów, którzy będą kreatywnie tworzyć rynek pracy, skończy się potrzeba dyskusji o dostosowywaniu studiów do potrzeb rynku pracy – powiedziała prof. Grażyna Światowy z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu i przypomniała, że w modelu europejskim wzrost gospodarczy nie generuje nowych możliwości zatrudnienia (z powodu znaczącej roli związków zawodowych, wysokich kosztów pracy, niskiej mobilności itd.).

O reagowaniu na ducha miejsca i czasu mówił także prof. Jarosław Górniak z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zauważając zbyt teoretyczne przygotowanie absolwentów studiów – Musimy tworzyć kompetencje ogólne. Obecnie nie przykładamy wagi do metodologii, a to najważniejsza sprawa. Mamy socjologów z encyklopedyczną wiedzą, ale bez umiejętności wykonywania elementarnej analizy danych. Tyle że najczęściej liczba godzin nie wystarcza, by metodologii czy statystyki nauczyć, więc uczy się o metodologii czy statystyce.

Wiedzieć lepiej, a nie więcej

Brak wykwalifikowanych pracowników jest na liście dziesięciu barier rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw. We wspomnianym już badaniu TNS OBOP 26 proc. właścicieli firm skarżyło się na brak absolwentów po odpowiadających im specjalizacjach. Być może jedną z przeszkód jest trudność w zdobywaniu uprawnień przyjętych za kluczowe w wykonywaniu zawodu. Podczas studiów nie zdobywa się ich, a potem trzeba dodatkowo inwestować w certyfikaty. Leszek Cieśla ze spółki Higher Education Consulting mówił: – W Polsce jest prawie 300 zawodów regulowanych, kontrolowanych przez korporacje, a szkolenia są horrendalnie drogie.

Prof. Urszula Sztandar−Sztanderska z Uniwersytetu Warszawskiego zauważyła, że prowadzone przez nią badania pokazują, iż posiadacze dyplomu licencjackiego mają mniejszą szansę na znalezienie pracy niż absolwenci szkoły średniej. By student mógł budować wiedzę szczegółową na wiedzy podstawowej, ważna jest jakość kształcenia. Jakość nie tylko elitarnych uniwersytetów, ale też edukacji zawodowej.

Dwa przykłady wizji uczelni zaprezentował prof. Dobrzański: obok Uniwersytetu Wiedeńskiego, jednego z najlepszych uniwersytetów badawczych, centrum doskonałości w kilku dziedzinach i centrum doskonałości dydaktycznej, a dodatkowo ośrodka promieniowania kultury wysokiej, wymienił Uniwersytet w Grazu, czyli regionalną kuźnię kadr, w której stawia się na zawodowość i typowe kształcenie ustawiczne. Rolę podobną do drugiej uczelni pełni w Polsce 36 państwowych wyższych szkół zawodowych. Powstawały zazwyczaj w byłych miastach wojewódzkich w wyniku lokalnego zapotrzebowania na specjalistów z takich dziedzin, jak: administracja, ochrona środowiska, pedagogika czy turystyka.

Nie tylko dla elit

Prof. Marciniak mówił też, że kiedy w społeczeństwie panuje opinia, że jedyna droga do kariery wiedzie przez studia wyższe, można działać na dwa sposoby. Albo dopuszczać tam tylko najlepszych, albo dopuszczać wielu i uczyć w kilku etapach. Dlaczego nikt na świecie nie praktykuje już pierwszej metody? Ponieważ edukacyjnego poziomu kraju nie kreują ani elity, ani nawet średniacy, ale tzw. dno edukacyjne.

W tym miejscu należy szerzej spojrzeć na kapitał intelektualny Polski. To od zdolności jego wykorzystania zależy, czy nasz kraj znajdzie właściwą odpowiedź na najistotniejsze wyzwania. Kapitał intelektualny przejawia się m.in. myśleniem długoterminowym, gotowością uczenia się, zaufaniem do mechanizmów rynkowych, otwarciem na globalną konkurencję, sprawnym rządzeniem. Uwzględniając wszystkie 117 wskaźników zajmujemy 15. miejsce na 16 krajów, za Portugalią, Włochami i Grecją. Najwyższą pozycję, 13., mamy w pokoleniu dzieci i młodzieży oraz wśród studentów.

Zdaniem prof. Dobrzańskiego istnieje niebezpieczeństwo, że ze względu na najbardziej wartościowy kapitał ludzki kształcenie na poziomie doktorskim i wyższym przesunie się w regiony zachodniej i północnej Europy, a Europa Środkowa i Południowa będzie kształcić licencjatów i magistrów oraz wspomagać importem studentów spoza kontynentu.

Co zrobić, by nasz model gospodarki był raczej typu designed by niż made in? Inwestowanie w kapitał ludzki jest inwestowaniem długoterminowym, ale już na etapie przedszkolnym rozpoczynają się pewne procesy, które potem zauważają pracodawcy. Tam można zaczynać wykształcać to, co potem dla pracodawców jest szczególnie ważne poza specjalistyczną wiedzą – uczciwość czy umiejętność współpracy w grupie. Traktowanie edukacji jako całości uznać można zresztą za motto obu spotkań Departamentu Strategii MNiSW.

Anna Knapińska