Na wstecznym biegu

Janina Słomińska


Matematyk dr Andrzej K., po dwudziestu paru latach pracy dydaktyczno−naukowej w szkołach wyższych Tunezji i Francji, postanowił wrócić do kraju. Ma 62 lata, dom i rodzinę w Polsce i – jak mu się wydawało – realną perspektywę zatrudnienia na stanowisku profesora w uniwersytecie.

I tu się pomylił. Mimo deficytu kadry samodzielnych pracowników nauki w polskich uczelniach perspektywa awansu na krajowym rynku akademickim okazała się bardziej odległa niż na Zachodzie.

„…zgodnie z art. 109 ust. 3a ustawy z dn. 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym przy zatrudnianiu cudzoziemca lub obywatela polskiego, posiadającego stopień naukowy lub tytuł zawodowy uzyskany za granicą, na dowolne stanowisko nauczyciela akademickiego, władze uczelni mogą odstąpić od wymogu posiadania przez niego określonego w art. 114 ustawy tytułu zawodowego, stopnia lub tytułu naukowego. Ponadto, zgodnie z art. 115. ust. 1 ustawy na stanowisku profesora nadzwyczajnego lub profesora wizytującego może być zatrudniona osoba niespełniająca wymagań określonych odpowiednio w art. 114 ust. 2 i 3 ustawy, jeżeli posiada stopień doktora oraz znaczne i twórcze osiągnięcia w pracy naukowej, zawodowej lub artystycznej. Warunkiem jest uzyskanie pozytywnej opinii Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułu”.

Spór o francuską habilitację

Andrzej K. studia z matematyki teoretycznej ukończył z wyróżnieniem w 1970 r. w UMK w Toruniu. Pięć lat później uzyskał doktorat w Instytucie Matematyki PAN. Jego rozprawa doktorska została uhonorowana w 1975 r. nagrodą sekretarza naukowego PAN jako najlepsza polska praca doktorska z matematyki.

W 1981 r. Andrzej K. wyjechał z Polski do Tunezji. Potem do Francji. Tu zrobił habilitację. Dokładniej uzyskał w 1991 r. dyplom HDR (habilitation e diriger des recherchers) na cieszącym się zasłużenie dobrą renomą Université Paris XIII. Szkopuł w tym, że (powołam się tu na pismo Departamentu Obsługi Programów Międzynarodowych i Uznawalności Wykształcenia MNiSW) „Od 1984 r. we Francji istnieje jeden stopień naukowy – docteur”. A zatem, „dokument potwierdzający nadanie HDR nie może być uznany w Polsce”.

Z taką interpretacją dr Andrzej K. nie chce się zgodzić. Nawet jeśli formalnie urzędnicy ministerstwa mają rację, to nie mają jej merytorycznie. Habilitacja francuska, zdaniem dr. Andrzeja K., niczym się nie różni od polskiej, mimo że jej rezultatem jest dyplom HDR, a nie stopień naukowy.

I w Polsce, i we Francji do przewodu habilitacyjnego może być dopuszczona osoba, która posiada stopień doktora i uzyskała znaczny dorobek naukowy, a ponadto przedstawiła pracę habilitacyjną. I tu, i tam rozprawa habilitacyjna „powinna stanowić znaczny wkład autora w rozwój określonej dyscypliny naukowej”, a postępowanie habilitacyjne kończy kolokwium. I tu, i tam uprawnienia do habilitowania mają nieliczne placówki naukowe, a stopień doktora habilitowanego czy dyplom habilitacyjny – w przypadku pozytywnego zakończenia przewodu – otwiera drzwi do stanowiska profesora. I tu, i tam jest warunkiem pracy z doktorantami (dr Andrzej K. przez ostatnich 10 lat wypromował dwa doktoraty). Słowem – podobny cel, wymagania i wartość naukowa efektu końcowego. Różnica – trochę inna procedura, no i nazwa.

Co kraj, to obyczaj

– We Francji jest taki obyczaj – mówi dr Andrzej K. – że ten, kto decyduje się na habilitację, musi się zapisać do grona studentów uczelni, która otwiera mu przewód habilitacyjny. Ja również, mimo że byłem pracownikiem naukowo−dydaktycznym XIII Uniwersytetu w Paryżu, zostałem wpisany na listę jego słuchaczy i otrzymałem legitymację studencką tej uczelni.

Warto w tym momencie wspomnieć, że zajęcia ze studentami w paryskim XIII Uniwersytecie dr Andrzej K. rozpoczął pod koniec 1988 r. W połowie 1991 roku miał już gotową rozprawę habilitacyjną.

– Kolejny krok proceduralny wymaga złożenia wniosku o wszczęcie postępowania habilitacyjnego. Zgłosiłem władzom uczelni taki zamiar. Dokument, wraz z innymi, prezentującymi mój dorobek naukowy i dydaktyczny, uczelnia przesłała członkom gremium nadzorującego wszystkie uniwersytety we Francji. Gremium to wyznacza „tajnego” (anonimowego dla chcącego się habilitować) referenta, który ocenia, czy kandydat może się ubiegać o dyplom HDR. Jeśli ocena wypadnie negatywnie, nikt już nie zawraca sobie delikwentem głowy, jeśli pozytywnie – powołuje się komisję habilitacyjną.

Ocena „tajnego referenta” musiała wypaść pozytywnie dla dr. Andrzeja K., skoro wyznaczono na 24 września 1991 roku kolokwium. 90−stronicową rozprawę habilitacyjną członkowie komisji (jury) otrzymali odpowiednio wcześniej, aby móc poznać jej treść i przygotować się do dyskusji. Przy okazji warto dodać, że we Francji nie ma obowiązku powoływania recenzentów i pisania recenzji. Cała dokumentacja z obrony habilitacji ogranicza się do protokołów z przebiegu kolokwium i rekomendacji (albo nie) na stanowisko profesora.

Dr Andrzej K. taką rekomendację otrzymał.

– Wygłosiłem wykład i broniłem swojej rozprawy w obecności jury złożonego ze znakomitych matematyków francuskich: prof. Jeana−Françoisa Mčla, prof. Jacquesa Azema, prof. Jeana Bretagnolle, prof. Marie Duflo, prof. Jeana Jacod oraz prof. Françoisa Parreau. Bardzo ważnym członkiem jury (zewnętrznym) był wybitny polski matematyk prof. Zbigniew Ciesielski z Instytutu Matematyki PAN, promotor mojej pracy doktorskiej. To on właśnie, w pisemnej rekomendacji rozprawy habilitacyjnej adresowanej do przewodniczącego jury prof. Jeana−Françoisa Mčla określił ją jako „przeciętną, dobrą, polską rozprawę habilitacyjną”.

Polskie realia

Dr Andrzej K. przez 18 lat żył w przeświadczeniu, że ma habilitację. Publikował, jeździł na konferencje międzynarodowe, odbywał staże naukowe, pracował z doktorantami.

Po 18 latach okazało się, że to, co we Francji uznano za godne rekomendacji na stanowisko profesora uniwersytetu, w Polsce formalnie starcza jedynie jako rekomendacja na stanowisko… adiunkta. W ten oto sposób dr Andrzej K. na wstecznym biegu dojechał do punktu wyjścia swojej kariery naukowej. Wprawdzie – jak wyjaśnia Departament Obsługi Programów Międzynarodowych i Uznawalności Wykształcenia MNiSW – istnieje legislacyjna furtka (patrz: ramka), ale skorzystanie z niej oznacza wmanewrowanie się w procedury równie czaso– i pracochłonne, jak ponowne pisanie rozprawy habilitacyjnej i zafundowanie sobie kolejnego kolokwium habilitacyjnego.

Pozostaje jeszcze jedno wyjście – poczekać na zmianę ustawy rządzącej karierą naukową w Polsce. Być może w zreformowanym prawie o szkolnictwie wyższym znajdą się zapisy życzliwsze cudzoziemcom i Polakom powracającym z zagranicy, m.in. dopuszczające nostryfikację francuskich dyplomów habilitacyjnych.

PS Prof. Zbigniew Ciesielski z PAN, jeden z promotorów francuskiej habilitacji dr. Andrzeja K., nie widzi innego wyjścia, jak poddanie się obowiązującym przepisom. Podobnego zdania jest prof. Lech Górniewicz, członek Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów.