Studiowanie kompilacyjne

Jolanta Sobielga


Użytkowanie informacji przez studentów traci charakter akademicki. Rozkwita nowa, kompilacyjna kultura studiowania. W jej ramach pożądana informacja to taka, która niczym puzzle uzupełnia zunifikowane potrzeby.

Kompilacyjna kultura studiowania to sposób myślenia, system wartości, przekonań i oczekiwań oraz wynikających stąd zachowań w trakcie użytkowania źródeł informacji, polegających na niedostrzeganiu lub pomijaniu związków logicznych zawartych w tych źródłach i zastępowaniu ich kompilacją.

Natura procesu zdobywania wiedzy powoduje, że zachodzi on w warunkach chwiejnej równowagi między poczuciem satysfakcji wynikającym ze zrozumienia problemu, aż do negatywnych emocji powodowanych uczeniem się na pamięć, a w konsekwencji spadku motywacji i unikania aktywności. Kultura organizacyjna współczesnej dydaktyki akademickiej sprawia, że znaczna część studentów nigdy nie zaznaje radości studiowania, pozostając tylko w stanie większej lub mniejszej determinacji w dążeniu do zdobycia dyplomu. To właśnie grupa „zdeterminowanych” jest największym konsumentem i producentem kompilowanej informacji. Można zrozumieć, że ten sposób korzystania z informacji wybierają studenci, których Grażyna Światowy zalicza do klasy „odpornych na wiedzę”, natomiast szkoda, że uczestnicy procesu dydaktycznego kształtują taki typ kultury użytkowania informacji, który często pozbawia satysfakcji również tych, którzy sądzili, że studia to czas rozwoju intelektualnego.

Twórcy kultury kompilacyjnej

Nauczyciele akademiccy czynią wiele dla unifikowania potrzeb informacyjnych studentów, zniechęcając ich tym samym do korzystania z dzieł oryginalnych. Kwitnie produkcja skryptów, przewodników, poradników i tym podobnej „uzdatnionej” informacji, gdzie wiedza jest skompilowana według schematu: „jedynie słuszne pytania – jedynie słuszne odpowiedzi” i nie chodzi tu bynajmniej o jakieś formy jej cenzurowania. Rzecz w tym, aby procesu przyswajania wiedzy nie zaburzały dylematy czy wątpliwości. Opracowuje się jednolite, często rygorystycznie przestrzegane, instrukcje pisania prac semestralnych czy dyplomowych. W dydaktyce akademickiej nie ma już prawie miejsca na dyskusję, a przecież większość naszej wiedzy pochodzi z kontaktów interpersonalnych angażujących uczestników emocjonalnie i intelektualnie. Podobnie naturalnym zachowaniem jest zadawanie pytań przez tych, co mniej wiedzą, tym, co wiedzą więcej. System kształcenia akademickiego jakoś dziwnie zmierza w tym kierunku, żeby okazji do stawiania pytań było jak najmniej, a dydaktyka hołduje zasadzie „mówił dziad do obrazu…”

Ciągle doskonalone systemy wyszukiwania powodują, że informacja staje się coraz bardziej relewantna, lecz, jak pokazują badania, zawsze istnieje grupa wiecznie niezadowolonych z rezultatów swoich wyszukiwań. Tę grupę stanowią „kompilujący”. Aby ich jakoś jednak zachęcić do korzystania z zasobów bibliotecznych, buduje się proste systemy wyszukiwawcze, np. bazy zawierające zestawy niezbędnych źródeł. Słowem kluczowym jest tu nazwa dyscypliny, z której trzeba zdać egzamin.

Studenci, przyswajając obowiązujące reguły użytkowania informacji, także je aktywnie współtworzą. Wśród „kompilujących” ceniona jest np. umiejętność szybkiego montażu informacji z internetowych fragmentów na zadany temat, ale robią to już nieliczni, bo większość poszukuje gotowych opracowań. Bywa, że ten sam „gotowiec” jest kilkakrotnie diametralnie różnie oceniany przez tego samego wykładowcę i już nikogo to nie dziwi. Z zasobów biblioteki „kompilujący” korzystają niechętnie, pożyczając głównie podręczniki, a czytelnię odwiedzają jedynie wtedy, gdy należy przeczytać zadany artykuł. Rzadko bowiem traktują źródła informacji w sposób instrumentalny, czyli jako narzędzia służące rozwiązywaniu problemów. Główny wysiłek koncentrują na poszukiwaniu fragmentów, które można wkleić do kompilowanego zasobu. Często odczuwają niechęć czy wręcz lęk przed korzystaniem z usług biblioteki, powodowany małą odpornością na pojawiające się rozbieżności między zapytaniem informacyjnym a rezultatem wyszukiwania bądź na niejednoznaczności na etapie korzystania z informacji. Jeśli im przyjdzie korzystać z „nieuzdatnionych” źródeł, nie zwracają uwagi na przypisy, bo te sugerują symultaniczny sposób korzystania ze źródeł informacji, którego, jako użytkownicy informacji zatomizowanej, nie doceniają lub uważają za stratę czasu.

Usprawiedliwienie zachowań kompilacyjnych

1. Niska wartość dydaktyki jako kryterium oceny uczelni.

2. Wirujące otoczenie. Obserwacja otaczającej rzeczywistości, prowadzona ponadto z perspektywy pewnego kompleksu dydaktyki akademickiej w stosunku do sfery produkcyjnej, powoduje często bezkrytyczne przejmowanie do dydaktyki sposobów radzenia sobie z narastającą zmiennością, stosowanych w praktyce gospodarczej. To, co jest skuteczne w sferze praktyki, nie zawsze dobrze służy sferze edukacji. Trudno przecież standaryzować twórcze myślenie czy rozwijać je korzystając z gotowych procedur. W imię pośpiechu namysł, wątpliwości, badanie, sceptycyzm, refleksyjność i w konsekwencji rozumienie, są wypierane przez zapamiętywanie czy kompilację, bo na to potrzeba znacznie mniej czasu.

3. Komercjalizacja dydaktyki. Miejsce dawnych profesorów zaprzątniętych ideą, zajmują wykładowcy skoncentrowani na formie. Forma zajęć dydaktycznych musi być „atrakcyjna”, tj. odporna na wątpliwości, tezy wykładu w punktach, rozwiązanie problemu najlepiej za pomocą algorytmu, to wszystko przyprawione przejrzystą klasyfikacją i precyzyjnymi wnioskami. Tym sposobem studenci karmieni są zgrabnie skonstruowanymi koncepcjami, kupując produkty marketingowe zamiast umiejętności tworzenia wiedzy.

4. Niedostatek sprawstwa. Brak poczucia kontroli nad procesem zdobywania wiedzy to stan wysoce destrukcyjny, dlatego jest często kompensowany ucieczką w działania pozorowane, o których tu mowa. Jednak ignorowanie dylematów czy sprzeczności powoduje, że tak „posklejana” wiedza co rusz potyka się o rzeczywistość, nie mając żadnej mocy wyjaśniającej.

5. Relacje z praktyką. Działania praktyczne ujawniają szczegóły w dydaktyce pomijane, bo ich rozwiązywanie jest irytujące, zaburza koncepcję czy klarowność wywodu, niszczy wyłaniane prawidłowości, rodzi wątpliwości, zmusza do korekty itp. W obu tych sferach nie wszystko da się wtłoczyć w sztywne ramy procedur. W praktyce dużo jest krzątaniny wokół problemów, ponieważ należy je rozpatrywać z całym dobrodziejstwem inwentarza, ucząc się radzenia sobie ze szczegółami. To samo w dydaktyce zawiera się w znanym, choć niedocenianym, pojęciu – troskliwość intelektualna.

Czas akademicki jest najlepszym okresem, kiedy można badać rzeczywistość, ponieważ opuściło nas roztargnienie wieku dziecięcego, a jeszcze nie dopadł pośpiech charakterystyczny dla okresu aktywności zawodowej. Szkoda, że ten cenny czas bywa marnowany.

Jolanta Sobielga, Biblioteka Główna Politechniki Świętokrzyskiej w Kielcach.