Jsem internationál

czyli inspiracja idzie z Czech Bianka Siwińska Wymiana w ramach programu Socrates−Erasmus w Czechach


W opublikowanym 19 września 2007 r. raporcie OECD na temat szkolnictwa wyższego w Polsce, w części poświęconej problemom umiędzynarodowienia studiów, po krytycznej ocenie przebiegu tego procesu w Polsce radzi nam się, abyśmy uważniej przyjrzeli się temu, co robią nasi południowi sąsiedzi. Czesi od kilku lat bardzo świadomie walczą o światowość swoich uczelni i życia akademickiego. Ich szczególnym osiągnięciem na tym polu jest Plan długoterminowy 2006−2010 (Dlouhodobý Záměr). To na ten plan wskazują eksperci OECD, jako na sensowne źródło inspiracji zmian w Polsce.

To rodzaj zakrojonej w szerszej perspektywie czasowej strategii rozwoju szkolnictwa wyższego. Aby uniknąć pułapki braku elastyczności, plany uaktualnia się co roku, dostosowując do najnowszych potrzeb. W ostatniej aktualizacji, na rok 2008, uwzględnia się np. sugestie twórców raportu OECD – Country Notes o szkolnictwie wyższym w Czechach. W Czechach, notabene, raport został potraktowany bardzo poważnie – zarówno przez ministerstwo, jak i wszelkie inne instytucje związane ze szkolnictwem wyższym oraz same uczelnie. Ministerstwo z własnych środków wydało obie części składowe raportu: Country Note Czech Republik i Tertiary Education in the Czech Republik. Country Background Report for OECD Thematic Review of Tertiary Education, odbyły się liczne konferencje i spotkania konsumujące wnioski ekspertów OECD, a w sprawozdaniu krajowym na konferencję ministrów edukacji w Londynie (Bolonia follow−up) raport ten określono jako materiał niezwykle pożyteczny, wnoszący nowe treści do przyszłych zmian.

Plany nadają wyraźne ramy rozwojowi szkolnictwa wyższego, wyznaczają jego kierunek. Identyfikują główne zadania. Są też, poprzez tzw. programy rozwojowe (rozvojovč programy), nośnikiem dodatkowego finansowania uczelni. – Nie wierzę w siłę suchej legislacji, wierzę za to mocno w zachętę i pozytywną motywację – mówi Věra Šťastná z Ministerstwa Edukacji, Młodzieży i Szkolnictwa Wyższego, współtwórczyni planu. Dlatego można się ubiegać o dodatkowe dofinansowanie na międzynarodową aktywność uczelni, zgodną z założonymi przez ministerstwo priorytetami. Ich lista jest powszechnie akceptowana, bo w dyskusjach nad ich doborem brali szeroko udział przedstawiciele środowiska akademickiego. Jak podkreśla Šťastná: – Proces kształtowania planu był bardzo otwarty.

Z punktu widzenia samych uczelni plany, jak mówi prof. Václav Hampl, rektor Uniwersytetu Karola: – Są to po prostu narzędzia dodatkowego finansowania, obok tych tradycyjnych, przysługujących uczelni z racji liczby studentów i podobnych wskaźników. Priorytety w nich wyrażone są zbieżne z naszymi, tak że inicjatywę tę postrzegamy bardzo pozytywnie. Dodajmy, że Uniwersytet Karola jest największym beneficjentem Planu długoterminowego. Środki rozdysponowywane przez plany to około 6−7 proc. globalnego budżetu szkolnictwa wyższego. Na programy ściśle skoncentrowane na internacjonalizacji przeznacza się z tej puli co dziesiątą koronę.

Internacjonalizacja po czesku

W pierwszym Planie długoterminowym mówiło się co prawda o internacjonalizacji szkolnictwa wyższego, ale nie jako o sprawie najwyższej wagi. Dopiero w drugim planie na lata 2006−10, o którym właśnie wspomina raport OECD na temat Polski, internacjonalizacja staje się jednym z trzech priorytetów (wymieniona jest zresztą na miejscu pierwszym, przed jakością badań naukowych i kulturą życia akademickiego). Jest to bardzo znacząca kropka nad „i”. Potwierdzenie niezwykłej ważności procesu internacjonalizacji dla tworzenia „społeczeństwa otwartego, opartego na wiedzy i wartościach”, jak to się w planie określa. – W drugim planie wprowadziliśmy internacjonalizację jako organiczny element rozwoju szkolnictwa wyższego. Otworzyliśmy nasz system w pełni – mówi Věra Šťastná.

Założenia przyjęte na lata 2006−10 w kwestii internacjonalizacji są zaiste imponujące. Do roku 2010 studenci zagraniczni stanowić mają 10 proc. ogólnej liczby studentów w Czechach (w chwili powstawania planu było to ok. 5 proc.). Do tego czasu każdy zainteresowany będzie mógł odbyć część studiów za granicą (tu zakłada się, że chęć taką przejawi co drugi czeski student), a liczba programów oferowanych w języku angielskim (lub innym obcym) zwiększy się do 50 proc. na poziomie master i do 60 proc. na studiach doktoranckich. Podniesie się też poziom umiejętności językowych wykładowców i pracowników naukowych, a także administracji i pracowników technicznych – na tyle, żeby stworzyć studentom zagranicznym odpowiednie warunki pobytu w uczelni.

Na razie, nawiasem mówiąc, nie jest z tym najlepiej nawet na najbardziej „umiędzynarodowionym” wydziale w Czechach – 1 fakultecie medycznym Uniwersytetu Karola (jest ich w sumie 5). Doświadczyłam zresztą tego na własnej skórze. Nie ma tu systemu oznaczeń po angielsku, nie sposób też dogadać się inaczej niż po czesku z panią portierką, podobnie w innych biurach, łącznie z działem public relations, gdzie mimo rozpaczliwych okrzyków najpierw po angielsku, a potem po polsku, że jestem dziennikarką z Polski, mam spotkanie z dziekanem i miałam się tu właśnie zgłosić, wzięto mnie za studentkę i niemalże przemocą wyprowadzono do biura współpracy międzynarodowej.

Podobne historie nieustannie przeżywa Kgopolelo Mompati z Botswany, studentka I roku medycyny: – Generalnie super, Praga piękna, studia ciekawe, ale wielkim problemem jest utrudniona komunikacja w języku angielskim. Czesi, nawet ci młodsi, znają go na ogół bardzo słabo. Trudno mi się poczuć tu naprawdę dobrze. Na szczęście są inni studenci międzynarodowi i… turyści.

Jeden z programów rozwojowych (co roku ich liczba ulega zmianie – w 2006 było 11, obecnie jest 6) ma zmienić tę sytuację. Program ten zakłada, że: „studenci muszą mieć dostęp do kursów językowych najlepszej jakości, dostosowanych do ich dziedzin (…) Umiejętności językowe pracowników uczelni wszelkiego typu muszą mieć wpływ na ewaluację ich instytucji”. Ci ostatni będą mieli dostęp do oferty językowej dostosowanej do ich potrzeb w ramach programów kształcenia ustawicznego.

Promocja i marketing

Aby osiągnąć swoje cele Plan długoterminowy zakłada również wsparcie uczelni w tworzeniu ścieżek anglojęzycznych na wszystkich poziomach studiowania, a także rozbudowywania oferty programów joint degrees, zachęcanie ich do szerszego angażowania się w europejskie programy kooperacyjne – także te związane z Azją i Ameryką Płd. oraz w działalność sieci instytucji międzynarodowych. Ministerstwo również i na to wygospodaruje dodatkowe środki. Najlepsi studenci i doktoranci zagraniczni dostaną od ministerstwa stypendia. System stypendiów obejmie też rodzimych studentów, nie tylko tych zaangażowanych w programy wymiany, ale także tzw. free movers. Pieniądze znajdą się również na aktywność promocyjną – udział w targach rekrutacyjnych i wizerunkowych. Priorytetem jest też identyfikacja rynków dla płatnych studentów zagranicznych. Na razie plan wspomina o Indiach, Tajlandii i krajach byłego ZSRR.

Co do aktywności marketingowych stymulowanych przez Plan długoterminowy, rektor Hampl wypowiada się sceptycznie: – W tym zakresie dzieje się teraz niewiele. To raczej same instytucje, na własną rękę, próbują promować się za granicą. I to raczej konkretne wydziały – medyczne, ekonomiczne czy techniczne. Cała uczelnia promuje swoje logo raczej z myślą o kooperacji międzynarodowej niż o celach biznesowych. Nie mówię, że już zupełnie dramatycznie potrzebujemy długofalowej strategii promocji logo „Studia w Czechach”, ale na pewno taka inicjatywa byłaby pomocna. Jako przedstawiciel konferencji rektorów czeskich mogę powiedzieć, że w tej chwili jesteśmy pod wrażeniem strategii promocji szkolnictwa wyższego w Polsce, wyrażonej w projekcie „Study in Poland”. Na tym polu Polska jest dla nas wzorem.

Samo ministerstwo próbowało organizować taką promocję poprzez agencję Socratesa i pokrewne, ale jak przyznaje Věra Šťastná, niekoniecznie były to próby udane. Raport OECD określił je jako „niewystarczające” w konfrontacji z tym, co robią inne kraje. Teraz rodzi się nowy twór, który być może zadań tych się podejmie – Dům zahraničních služeb (dom usług zagranicznych), ale, jako że swoją działalność na tym polu rozpoczął dopiero w tym roku, to jego potencjał jest jeszcze niedookreślony.

– Prawdopodobnie sami się za to zabierzemy – podsumowuje rektor Hampl.

Spójna strAtegia

Dodajmy, że choć generalnie niezwykle pozytywnie odbierany przez środowisko akademickie (o czym świadczą chociażby wyniki ewaluacji programów rozwojowych przeprowadzonej przez czeską Radę Szkolnictwa Wyższego), Plan długoterminowy krytykowany jest niekiedy za zbytnią ogólnikowość niektórych założeń. Smutne jest także to, że z programów rozwojowych nie mogą korzystać uczelnie prywatne. Jednak w Czechach prawo wyraźnie wyłącza sektor prywatny z możliwości jakiegokolwiek finansowania państwowego.

Mimo wszystkich problemów, jakże podobnych do tych, z którymi borykamy się w tej chwili w Polsce, Czechy są o wiele bardziej zaawansowane w procesie internacjonalizacji szkolnictwa wyższego. Potwierdza to opinia ekspertów OECD, którzy powiedzieli, że ta nasza, polska, nie osiągnęła na razie wystarczającego poziomu, a tę czeską – z rezerwą, bo z rezerwą, ale chwalą. Twarde dane liczbowe pokazują, że procentowo studiuje tam 10 razy więcej studentów zagranicznych niż u nas, a w liczbach absolutnych – dwa razy więcej, chociaż Czechy są przecież państwem cztery razy mniejszym… I jest to tylko jeden ze wskaźników, w których Czechy zdecydowanie nas wyprzedzają.

Skąd takie różnice? Czechy mają bardzo bogatą tradycję wielojęzyczności i wielokulturowości. Przed wojną trzy języki były tu równouprawnione – czeski, niemiecki i hebrajski. Mnóstwo ludzi do dzisiaj mówi tam po niemiecku – dziedzictwo, które w Polsce nie przetrwało w takim stopniu. Jest też państwem niezwykle otwartym, tolerancyjnym, o mocnych tradycjach świeckich. Praga jest miastem znanym i kochanym na całym świecie za swoje piękno i historię. Nazwiska artystów i myślicieli związane ze stolicą Czech to te, które odcisnęły szalenie mocne piętno na całej kulturze europejskiej. Trudno się zatem dziwić, że jako cel studiów jest o wiele lepiej wypromowana niż Warszawa czy nawet Kraków – już na starcie.

Internacjonalizacja uczelni nie byłaby jednak takim sukcesem, gdyby nie świadomy kurs polityki szkolnictwa wyższego na otwarcie na świat. Gdyby nie aktywne podejście państwa. – Bardzo jasny i mocny sygnał musi przyjść „z góry” – mówi Věra Šťastná. – Trzeba pokazać, przez konkretne decyzje, także te finansowe, jak ważna jest internacjonalizacja. Uświadomić sobie, że nie ma osobnej polityki zdobywania studentów zagranicznych, wprowadzania ścieżek anglojęzycznych, konkurowania o międzynarodowe granty naukowe, pozycjonowania na światowym rynku edukacji, wprowadzania systemu bolońskiego itd. Że to wszystko muszą być składniki jednej, spójnej strategii internacjonalizacji.

Strategii, której eksperci OECD w Polsce nie odnaleźli. A której stworzenie uznali za największe wyzwanie dla polskiego szkolnictwa wyższego i instytucji z nim związanych. Przykład czeski może być tu dla nas ważną inspiracją.