Zasady muszą być jasne
Dr hab. Zbigniew Marciniak (ur. 1952) jest matematykiem. Ukończył studia na Wydziale Matematyki UW, gdzie następnie podjął pracę na stanowisku asystenta. W latach 1980-82 przebywał na stypendium w Virginia Polytechnic Institute and State University, w którym uzyskał stopień doktora. Habilitacja – 1997. Od 1999 pełni funkcję dyrektora Instytutu Matematyki UW. Badania naukowe łączy z popularyzacją matematyki. Od ponad 20 lat działa w Krajowym Funduszu na rzecz Dzieci. Jest członkiem jury polskich eliminacji Konkursu Młodych Naukowców UE, wiceprzewodniczącym Komitetu Głównego Olimpiady Matematycznej oraz międzynarodowym ekspertem osiągnięć uczniowskich PISA. Od czerwca 2005 przewodniczący PKA.
Mija szósty rok działalności Państwowej Komisji Akredytacyjnej, a tym samym kończy się jej druga kadencja. Działania komisji zdecydowanie uporządkowały nasz rynek edukacyjny na poziomie wyższym, ale nadal są obszary, gdzie sporo jest jeszcze do zrobienia. Jakie są efekty pracy komisji w ostatnim czasie?
– PKA działa na wielu polach, ale przede wszystkim cały czas realizuje swoje podstawowe zadanie, czyli dokonuje oceny jakości w poszczególnych jednostkach prowadzących kształcenie, to znaczy wydziałach i instytutach. W ubiegłym roku dokonaliśmy takiej oceny w 407 jednostkach. Jest to znaczny wzrost intensywności naszej pracy, bo średnia z lat poprzednich to 312 jednostek ocenianych rocznie. W tym roku liczba skontrolowanych podmiotów będzie jeszcze większa. Rzeczą nową w naszym działaniu jest udział w procesie oceny jakości ekspertów studenckich. Nasza dobra współpraca z Parlamentem Studentów RP zaowocowała tym, że ponad 30 przeszkolonych uprzednio studentów brało udział w pracy zespołów oceniających. Oczywiście interesowały ich głównie kwestie studenckie. Pozostałe najważniejsze obszary naszej działalności to współpraca z ministrem nauki i szkolnictwa wyższego oraz wszystkimi instytucjami działającymi w tym obszarze, opiniowanie aktów prawnych, współpraca z komisjami środowiskowymi, a także działalność międzynarodowa.
Czy udało się już dokonać akredytacji wszystkich jednostek prowadzących kształcenie na poszczególnych kierunkach studiów?
– Od początku działania PKA ocenionych zostało ponad 1800 jednostek, ale nie jest to jeszcze komplet. Szacujemy, że studiuje w nich ponad 90 procent studentów. Natomiast do oceny pozostało jeszcze trochę więcej niż 10 procent, ponieważ dotychczas oceniane były przede wszystkim tak zwane duże kierunki. Nie było natomiast jeszcze wizytacji na wielu kierunkach mniej licznych, występujących najczęściej w kilku czy kilkunastu uczelniach. Nie kontrolowano także jednostek, które kształcenie prowadzą od niedawna. Przez wiele lat obowiązywała lista obejmująca 106 kierunków kształcenia, natomiast w październiku 2006 roku, na wniosek Rady Głównej, minister Michał Seweryński rozszerzył ją do 118 kierunków. A zatem te nowe także czekają dopiero na ocenę.
Komisja przyjęła zasadę, że oceniane są kierunki, na których odbył się już pełny cykl kształcenia, czyli najwcześniej po trzech latach. Ale często jest to okres znacznie dłuższy. Pada tu argument, że istnieje wówczas możliwość oceny całego procesu kształcenia, łącznie z pracą licencjacką. Z drugiej strony, to właśnie na tym początkowym etapie przydałaby się kontrola tego, jak w rzeczywistości wygląda nauczanie, bo to właśnie te jednostki nie mają doświadczenia i z reguły kompletują dopiero kadrę. I to one mogą iść „drogą na skróty”.
– Taką zasadę przyjęto na początku działalności komisji, ale być może powinna ona ulec weryfikacji. Powiem jednak, że w związku z tym, iż obecnie wpływa o wiele mniej wniosków o pozwolenie na kształcenie na nowych kierunkach czy utworzenie nowych uczelni niż jeszcze 2−3 lata temu – choć w 2006 roku, łącznie z wnioskami o zezwolenie na uprawnienia do prowadzenia kierunków na poziomie magisterskim, nadal było ich blisko 400 – jesteśmy w stanie przyjrzeć się im o wiele dokładniej. Już na etapie wniosków eliminujemy te z nich, wobec których mamy wątpliwości co do kadry, programu czy bazy lokalowej.
Ale nie wszystkie uczelnie o taką zgodę muszą w ogóle występować. Największe są z niej zwolnione, a zatem komisja ich wniosków nie ocenia.
– Przyjęto założenie, że najsilniejsze uczelnie, posiadające odpowiednią kadrę i uprawnienia do nadawania stopni naukowych, same mogą otwierać kształcenie na nowych kierunkach. Nie znaczy to jednak, że jeśli nie składają wniosków, to nie podlegają ocenie PKA. Kształcenie w nich podlega ocenie komisji, tak jak w każdym innym przypadku. Dodatkowym mechanizmem zabezpieczającym jest fakt, że choć zazwyczaj oceny dokonujemy po ukończeniu całego cyklu kształcenia, to w przypadku sygnałów o jakichkolwiek nieprawidłowościach minister nauki i szkolnictwa wyższego może zlecić komisji przeprowadzenie kontroli. I takie sytuacje mają miejsce.
Autonomia polskich uczelni jest chyba najdalej posunięta w Europie. Pada czasem zarzut, że to profesorowie formułują zasady funkcjonowania szkolnictwa wyższego, a w takim wypadku bardziej prawdopodobne jest, że ustalone reguły częściej będą zgodnie z ich interesem niż potrzebami otoczenia. Czy nie przydałaby się jednak większa rola państwa – oczywiście, oświeconego – określająca zasady funkcjonowania i powinności uczelni, a przynajmniej tworząca mechanizmy wymuszające uwzględnianie tych potrzeb?
– Byłbym bardzo ostrożny ze zwiększaniem roli państwa, ponieważ w sprawach akademickich, na przykład przy ocenie jakości kształcenia, większe kompetencje mają jednak profesorowie, a nie urzędnicy. No i jeszcze kwestia tego oświecenia – co będzie, jeśli go zabraknie? Uszanujmy jednak ponad 800−letnią tradycję autonomii uczelni. Historia pokazała, że państwu się to opłaca.
Ale czy w takim modelu uczelnie mają dostateczną motywację, aby kształcić na nowych kosztochłonnych lub wymagających kierunkach, z uwzględnieniem rzeczywistych potrzeb otoczenia zewnętrznego – a nie tylko tam, gdzie potrzebna jest kreda i duża aula – czy raczej, by tworzyć siatki godzin zagospodarowujące istniejącą profesurę? Słyszę czasem, że otoczenie chciałoby przede wszystkim absolwentów znających języki i umiejących współdziałać w grupie. Kto wymusi taki efekt?
– To rzeczywiście jest wyzwanie, ale myślę że uczelnie stają na wysokości zadania. W niektórych z nich, jak choćby w Szkole Głównej Handlowej czy Politechnice Wrocławskiej, studiuje się na pierwszych latach w uczelni, a nie na kierunku i to student wybiera interesujące go przedmioty. Wiele uczelni wprowadza też konieczność zaliczenia języka na określonym poziomie. Generalnie dostosowanie do potrzeb otoczenia zależy od władz konkretnej uczelni i ich polityki. Poza tym, niestety, nie istnieją analizy – choć wiem, że właśnie są podejmowane próby ich stworzenia – dotyczące zapotrzebowania na absolwentów określonych kierunków i zlecania tak zwanego kształcenia zamawianego, preferującego naukę na kierunkach deficytowych, czyli na przykład technicznych.
W ramach komisji powołany został ostatnio kolejny, jedenasty zespół – do spraw nauk wojskowych. Na jego czele stoi gen. prof. Bogusław Smólski. Czy po powołaniu go na dyrektora Narodowego Centrum Badań i Rozwoju nadal będzie pełnił swoją funkcję?
– Nie przewidujemy zmiany. Myślę, że łączenie tych dwu stanowisk jest możliwe. Jednostek prowadzących kształcenie na kierunkach wojskowych jest niewiele, więc nie powinno być problemu z pogodzeniem obu funkcji.
PKA pokusiła się w ostatnim czasie o stworzenie raportów podsumowujących kształcenie na poszczególnych kierunkach. Jakie wnioski z nich płyną?
– Dokonaliśmy podsumowania oceny jakości kształcenia w postaci raportów na ponad 50 najpopularniejszych kierunkach. Chcieliśmy, aby istniała możliwość wskazania najczęściej występujących uchybień oraz porównania i czerpania wniosków przez wszystkich prowadzących kształcenie na danym kierunku. Pracujemy właśnie nad opracowaniem podsumowującym te raporty. O takie opracowanie prosił nas minister nauki, chcąc wnioski wykorzystać w przygotowywanej nowelizacji ustawy. Zarówno raporty, jak i to opracowanie, znajdą się w Internecie, aby wszyscy mieli możliwość zapoznania się z naszymi analizami i wnioskami.
Zostały też spisane procedury stosowane podczas przeprowadzania wizytacji i zasady przyznawania ocen. Czyli sama komisja także porządkuje swoją działalność?
– Chcemy, aby zasady i procedury stosowane przez zespoły oceniające i komisję były transparentne i powszechnie znane. PKA korzysta ze współpracy blisko 750 ekspertów krajowych i zagranicznych i z oczywistych względów takie zbiory reguł postępowania są potrzebne. One również znajdą się w Internecie.
Dość często nieporozumienia niesie przyjęta przez komisję interpretacja zapisów dotyczących kadry. Zespoły wizytujące oceniają nie tylko to, czy uczelnia spełnia ilościowe wymogi ustawowe, ale też interpretują kwestie dotyczące specjalności kadry na danym kierunku. Taka interpretacja ustawy i rozporządzeń być może jest racjonalna, ale de facto rozszerzająca i daje niestety pole do uznaniowości.
– To, że ustawa mówi na przykład o siedmiu samodzielnych pracownikach naukowych koniecznych do prowadzenia kierunku, w sposób oczywisty nie oznacza, że może być to dowolnych siedmiu profesorów, nawet reprezentujących daną dziedzinę nauki. Sytuacja, w której znaczna część kadry reprezentuje specjalności odległe od danego kierunku albo ma bardzo niewielki dorobek, jest nie do zaakceptowania. Przyjęliśmy zasadę, że kadra powinna legitymować się znacznym dorobkiem w danej dziedzinie, a nie tylko nominalnie uznawać się za specjalistów na przykład od informatyki czy biotechnologii. Powinna także obejmować pełne spektrum danej dziedziny. Aby te zasady były jasne, sformułujemy je na piśmie i publicznie udostępnimy.
A jak wygląda rozkład przyznawanych ocen? Czy w ostatnich latach wyraźnie się on zmienia?
– Tendencje raczej się utrzymują. W ostatnim roku (2006) na 407 ocenionych kierunków przyznano 2,7 procent ocen negatywnych, 16,0 warunkowych, 80,8 pozytywnych i 0,5 wyróżniających. W liczbach bezwzględnych to odpowiednio 11, 65, 329 i 2.
Widać z tego, że nadal jest dość dużo jednostek, wobec których komisja ma poważne zastrzeżenia. Łącznie to blisko 19 procent, a zatem niemal jedna piąta. Bardzo mało natomiast przyznano ocen wyróżniających – tylko 2. To chyba powinno niepokoić?
– Tak kształtujące się oceny pokazują, że oczywiście jest jeszcze sporo do zrobienia, ale generalnie oceniam sytuację jako wyraźnie lepszą niż jeszcze kilka lat temu. Warto dodać, że rozkład naszych ocen nie odbiega w drastyczny sposób od rozkładu ocen w innych europejskich komisjach akredytacyjnych, mających podobny zakres działania.
Jednym z największych problemów polskiego szkolnictwa jest jego rozdrobnienie i istnienie blisko 450 uczelni wyższych. Tak podzielonego szkolnictwa nie ma chyba nigdzie na świecie. Często mówi się o masie krytycznej, koniecznej dla zaistnienia prawdziwej wyższej uczelni. W naszym szkolnictwie w wielu przypadkach trzeba chyba mówić o masie zdecydowanie podkrytycznej.
– To są niestety skutki braku prawdziwej polityki edukacyjnej państwa w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Wystarczyło choćby umieścić w ustawie zapis, że szkołę wyższą można utworzyć, jeśli będzie miała co najmniej dwa lub trzy kierunki studiów. Z ponad 330 uczelni niepaństwowych przestało funkcjonować ponad 30. Stało się tak częściowo na skutek naszych negatywnych decyzji, a częściowo z powodów organizacyjnych i ekonomicznych. Myślę, że ten proces będzie trwał, a liczba uczelni będzie się zmniejszać.
Jak wyglądają relacje ze środowiskowymi komisjami akredytacyjnymi, wśród których jest na przykład Uniwersytecka Komisja Akredytacyjna, Komisja Akredytacyjna Uczelni Technicznych czy Fundacja Promocji i Akredytacji Kierunków Ekonomicznych?
– Od początku przewodniczenia PKA bardzo życzliwie odnosiłem się do ich osiągnięć i działalności. W gruncie rzeczy to one zapoczątkowały wprowadzenie w naszym kraju akredytacji. W specjalnej uchwale Prezydium PKA podkreśliliśmy ten fakt. Obecnie spotykamy się systematycznie, dyskutujemy o bieżących problemach, a wnioski wdrażamy w praktyce. We współpracy z Komisją Akredytacyjną KRASP, zrzeszającą te komisje, organizujemy też corocznie Forum jakości, w którym uczestniczą osoby związane z kwestiami jakości nauczania, w tym promotorzy bolońscy.
Wkrótce ma powstać Europejski Rejestr Komisji Akredytacyjnych. Przewiduje on wzajemną uznawalność przyznanych uprawnień. Czy jeśli znajdą się tam komisje środowiskowe – a takie starania zapowiadają – będzie to oznaczać, że ich akredytacje będą równoznaczne z akredytacją PKA, a zatem nie będzie ona wymagana?
– Ten rejestr ma powstać dopiero w roku 2010. Przy jego konstruowaniu przyjęto założenie, że będzie grupa instytucji odpowiedzialnych z ramienia państwa za jakość kształcenia i grupa pozostałych organizacji zajmujących się akredytacją. Wzajemne uznanie będzie dotyczyć akredytacji na tych dwóch poziomach, więc uzyskanie akredytacji państwowej nadal będzie warunkiem możliwości prowadzenia kształcenia na danym kierunku. Nie znam zresztą kraju, gdzie system dopuszczałby odejście od akredytacji państwowej.
A jak wyglądają nasze działania akredytacyjne na tle innych krajów europejskich?
– Muszę powiedzieć, że zaskakująco dobrze. PKA należy do European Consortium for Accreditation. W jego ramach przyjęto dążenie do uzyskania wzajemnej uznawalności decyzji w zakresie akredytacji i oceny jakości kształcenia. Eksperci ECA potwierdzili prawidłowość naszych procedur, a w niektórych przypadkach byli wręcz zaskoczeni ich zaawansowaniem, a także niezależnością komisji w powoływaniu ekspertów i wydawaniu opinii. W ramach współpracy dwustronnej mamy bardzo dobre relacje z naszymi odpowiednikami w Holandii i Belgii (gdzie jest wspólna komisja), Szwajcarii, Austrii i Hiszpanii i w najbliższym czasie podpiszemy z nimi umowę o dwustronnej uznawalności akredytacji. Uznanie za granicą mają też działania komisji środowiskowych. Wygraliśmy też, we współpracy z kilkoma komisjami europejskimi, grant w wysokości 200 tysięcy euro na stworzenie europejskiej bazy danych o decyzjach akredytacyjnych wszystkich komisji zrzeszonych w ECA. Ta baza będzie ułatwiała wszystkim europejskim studentom podjęcie decyzji dotyczącej studiów za granicą. A zatem coraz lepiej wypełniamy treścią pojęcie Europejskiego Obszaru Szkolnictwa Wyższego.
Rozmawiał Andrzej Świć
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.