Kompromis czy prawda?
Minister kultury i dziedzictwa narodowego K.M. Ujazdowski i prof. N. Davies podczas obrad I Kongresu Zagranicznych Badaczy Dziejów Polski.
W ostatnich dniach czerwca w Krakowie spotkali się naukowcy z różnych krajów, zajmujący się historią Polski. Przez cały czas trwania I Kongresu Zagranicznych Badaczy Dziejów Polski trwały dyskusje o polityce historycznej, kształtowaniu wizji historii w różnych krajach, stereotypach i uprzedzeniach jednych narodów w stosunku do innych. Interesujące wydają się opinie naszych sąsiadów, zwłaszcza tych, z którymi dzieliliśmy historię, czyli Litwinów i Ukraińców, na temat możliwości napisania wspólnej historii naszych krajów i narodów.
Odmienne wizje
Prof. Igor Iliuszyn z Kijowskiego Uniwersytetu Slawistycznego, którego książka była nominowana do Nagrody im. Galla Anonima, już 15 lat zajmuje się problematyką polską, a szczególnie dziejami konspiracji polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w okresie II wojny światowej. Jego zdaniem, wspólna wersja historii tych wydarzeń jest możliwa, co więcej taka wizja już powstaje. Jednak kijowski uczony dodaje: – Nawet w tej wspólnej historii akcenty będziemy rozkładać inaczej. Czy nie obawia się, że konieczne będą kompromisy, które zamiast pokazać prawdę, zaciemnią ją i rozmyją? – Wprost przeciwnie, właśnie kompromis wypracowany przez historyków obu narodowości będzie prezentował wydarzenia historyczne w sposób autentyczny i prawdziwy. Pozwoli zbudować wspólną, akceptowaną przez Polaków i Ukraińców wizję dziejów naszych narodów – mówi.
Odmiennie widzi tę sprawę doc. dr Marian Mudryj z Uniwersytetu im. Iwana Franki we Lwowie. Uczony zajmuje się głównie historią XIX wieku. Przyznaje, że do pobudzenia ukraińskiej świadomości narodowej bardzo duże znaczenie miał Sejm Galicyjski, który stanowił wyraz autonomii tego regionu w monarchii Habsburgów. – To ten sejm wprowadził Ukraińców na wiedeńskie salony – mówi lwowski historyk. Pozostają wciąż aktualne XIX−wieczne stereotypy: Polaka – ziemianina i Ukraińca – włościanina. Doc. Mudryj przyznaje, że następują zmiany w podejściu badaczy, zarówno polskich, jak i ukraińskich, do wielu wątków wspólnej historii. Próbuje się szukać kompromisowych wersji wspólnych dziejów obu narodów. Jednak – uważa Mudryj – kompromis nie prowadzi do ukazania prawdy o tych dziejach. Wprost przeciwnie, kompromis tę prawdę wypacza i oddala nas od niej. Jest ona bowiem inna dla Polaków, a inna dla Ukraińców. Inna, gdyż na te same sprawy patrzymy z zupełnie odmiennych punktów widzenia.
Dr Andrzej Pukszto z Uniwersytetu w Kownie tak przedstawia dzieje badań historycznych na Litwie. – Ich odrodzenie nastąpiło na początku lat dziewięćdziesiątych. Rodził się one w opozycji i konflikcie z polskością. Polak był szlachcicem i właścicielem ziemskim, Litwin – włościaninem. Historiografia litewska oceniała polonizację negatywnie. Z czasem dopiero zaczęto dostrzegać, jak trudno oddzielić dziedzictwo polskie i litewskie, zwłaszcza w miastach takich, jak Wilno. Zauważono wielki wpływ kultury polskiej na rozwój nie tylko Wilna, ale i Kowna, czyli głównych ośrodków kultury litewskiej. Przewartościowanie wspólnej historii Polaków i Litwinów nastąpiło w kontekście integracji europejskiej. Pewne wydarzenia w tym świetle wyglądały dla historyków litewskich inaczej niż dawniej. – Nadal różnimy się w ocenie około 30 procent zdarzeń ze wspólnej historii, ale na początku lat dziewięćdziesiątych odmiennie patrzyliśmy na 90 procent faktów – podsumowuje dr Pukszto.
Wypowiedzi tych trzech historyków pokazują, jak odmiennie można potraktować próbę budowania wspólnej, kompromisowej wizji dziejów sąsiadujących narodów, które przez pewien czas funkcjonowały w jednym organizmie państwowym. Kompromisowa wizja wspólnych dziejów, ważna z powodów politycznych i społecznych, zwłaszcza w kontekście integracji europejskiej, nie musi być zawsze postrzegana jako wizja prawdziwa. Drobne przesunięcie akcentów potrafi rozpalić na nowo wątpliwości dotyczące interpretacji poszczególnych wydarzeń.
Zagraniczne archiwa
W kontekście kongresu niebagatelne znaczenie ma też odpowiedź na pytanie, czy badacze zagraniczni mogą wnieść istotny wkład do poznania dziejów Polski. Prof. Leonid Gorizontow z Moskwy przedstawia trzy etapy zainteresowania rosyjskich historyków Polską: – Najpierw mieliśmy okres imperialny, gdy historycy rosyjscy traktowali Polskę jako część imperium rosyjskiego i tylko jako taką się nią interesowali. Później historiografia socjalistyczna traktowała wasz kraj jako element obozu socjalistycznego i tylko w tym kontekście Polska była dla rosyjskich historyków interesująca. Obecnie rosyjska historiografia skupia się na narodach i regionach Rosji. Historia Polski generalnie przestała być dla Rosjan interesująca i zajmuje się nią coraz mniej badaczy. Zainteresowanie Polską pojawia się tylko od czasu do czasu, na marginesie konfliktów polsko−rosyjskich. – Konflikty, jakie targają Polską, bywają motywem podjęcia badań nad historią waszego kraju. Dla mnie takim impulsem było powstanie w Polsce „Solidarności” – mówi rosyjski uczony, laureat Nagrody „Przeglądu Wschodniego”. Obecnie prof. Gorizontow zajmuje się generałami polskiego pochodzenia w armii carskiej. – Nie ma na ten temat informacji w Polsce. Są w archiwach rosyjskich. Wielu z tych ludzi odegrało ogromną rolę w tworzeniu armii polskiej po odzyskaniu przez Polskę niepodległości po I wojnie światowej. Myślę, że praca poświęcona tej kwestii w znaczący sposób poszerzy znajomość dziejów waszego kraju – mówi o swoich badaniach rosyjski historyk.
Prof. Norman Davies zapytany, czy historyk zagraniczny może wnieść znaczący wkład w poznanie dziejów Polski, odpowiada: – Nie napisałbym książki o powstaniu warszawskim tu, na miejscu i tylko na podstawie materiałów dostępnych w Polsce. Większość materiałów archiwalnych na temat powstania znajduje się bowiem w zagranicznych archiwach. Osobną sprawą jest wartość spojrzenia na wydarzenia z dziejów Polski z zewnątrz, bez całego bagażu doświadczeń dziejowych i uprzedzeń historycznych oraz kulturowych.
Prof. István Kovács, znakomity węgierski uczony i dyplomata, laureat Nagrody im. Felczaka i Wereszyckiego, zajmuje się słownikiem biograficznym polskich i węgierskich uczestników Wiosny Ludów. – Zaskoczyły mnie lwowskie i wiedeńskie archiwa, zarówno ilością materiału, jak i faktem, jak bardzo są zaniedbane przez polskich historyków – mówi. Jego zdaniem, na Węgrzech i w Rumunii, w miejscach dość nieoczekiwanych, można znaleźć bardzo interesujące dokumenty uzupełniające informacje o życiu wielu wybitnych Polaków.
Te trzy wypowiedzi wydają się potwierdzać opinię, że zagraniczni badacze mogą bardzo wiele wnieść do poznania dziejów Polski. I nie chodzi jedynie o obiektywizowanie spojrzenia na niektóre fakty historyczne, ale po prostu o dostęp do źródeł. Swoją drogą, przy obecnej łatwości podróżowania i dostępności stypendiów na wyjazdy zagraniczne, zadziwia zaniedbanie przez polskich historyków zagranicznych archiwów, zawierających dokumenty wnoszące istotne informacje o historii Polski. Myślę też, że osiągnięcia choćby cytowanych badaczy są dobrym argumentem za kontynuowaniem kongresów zagranicznych badaczy dziejów Polski, a może nawet za stworzeniem stowarzyszenia historyków zagranicznych badających naszą przyszłość. Pokazują także, że warto stworzyć system wspomagania zagranicznych historyków, zajmujących się Polską, a także naukowców podejmujących badania innych składników polskiej kultury.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.