Jak przyspieszyć ewolucję uczelni?

Izabela Seredocha


We współczesnych realiach rynkowych i prawnych szkoła wyższa musi konkurować o nabywcę usług edukacyjnych. Niż demograficzny, umiędzynarodowienie edukacji, emigracja tysięcy młodych ludzi w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy powodują, że walka o studenta stała się bezwzględna i oznacza dla uczelni „być albo nie być”. Rynek w istotny sposób weryfikuje działania szkół wyższych związane z realizacją celów dydaktycznych, naukowych, społecznych i finansowych, co nie zawsze sprzyja zachowaniu wartości uniwersyteckich i standardów akademickich w zakresie jakości nauczania.

W nowych uwarunkowaniach społeczno−ekonomicznych od uczelni oczekuje się tworzenia fundamentów rozwoju współczesnego świata, zaspokajania potrzeb społeczeństwa informacyjnego, które zobligowane jest do ciągłego doskonalenia swojej wiedzy i ustawicznej edukacji. Potrzeby te dodatkowo zostają zintensyfikowane przez proces globalizacji i integracji społeczności i kultur. Polskie uczelnie muszą się też zmierzyć z globalną konkurencją na rynku edukacyjnym oraz tak organizować proces edukacyjny, by nie tylko wyposażyć studentów w umiejętności korzystania z dorobku cywilizacyjnego, ale też w narzędzia współtworzenia cywilizacji, kultury, norm społecznych.

Te nowe zadania wymagają wzmożonego, twórczego wysiłku środowisk akademickich oraz odpowiednich nakładów finansowych. Potrzeba zapewnienia środków na funkcjonowanie uczelni, szczególnie niepublicznych, które nie otrzymują dotacji, często determinuje wybory strategiczne i powoduje, że w procesie kształcenia „ilość” przedkładana jest nad „jakość”. Wobec twardych zasad rynkowych wartości świata akademickiego pozostają w opozycji do rachunków ekonomicznych, co wcale nie oznacza, że przy właściwym zarządzaniu nie mogą być ze sobą koherentne. Otwarcie na rynek zaczyna bowiem decydować nie tylko o znaczeniu, ale także o istnieniu wielu szkół. Niedostrzeganie zmian w dynamicznie zmieniającym się otoczeniu może oznaczać brak zainteresowania proponowaną ofertą edukacyjną. Istnieje jednak ryzyko, iż bezkrytyczna orientacja na potrzeby współczesnego konsumenta usługi edukacyjnej może skutkować obniżeniem jakości kształcenia. Dzieje się tak, gdy konsument jest przede wszystkim zainteresowany „kupieniem” dyplomu i myśli w kategoriach: „płacę i wymagam, żeby ode mnie nie wymagano”.

W trosce o jakość kształcenia

Jakość kształcenia jest jedną z bolączek współczesnej szkoły wyższej. Tymczasem stanowi wyznacznik konkurencyjności polskich uczelni na arenie międzynarodowej. Podnoszenie jakości kształcenia to jeden z priorytetów w procesie budowy Europejskiego Obszaru Szkolnictwa Wyższego. Jakości sprzyja selekcja kandydatów na studia. Niestety, selekcji nie prowadzi wiele placówek niepublicznych, rekrutując na studia wszystkie osoby chętne.

Grażyna Światowy zwraca uwagę na to, że obecnie do uczelni trafia bardzo zróżnicowana młodzież, o różnym poziomie intelektualnym, odmiennych zasadach moralnych i systemach wartości. Wyróżnia ona pięć typów studentów: roztropnych zdobywców – 16,5 proc. badanych, przekornych indywidualistów – 5 proc., potulnych konformistów – 40 proc., strategów ostatniej szansy – 12 proc. i odpornych na wiedzę – aż 26,5 proc. Trzy pierwsze kategorie studentów w mniejszym lub większym stopniu angażują się w proces poszukiwania i przyswajania wiedzy. „Stratedzy ostatniej szansy” i „odporni na wiedzę” mają z tym poważne problemy. Są zainteresowani uzyskaniem dyplomu przy założeniu, że będzie to z ich strony okupione jak najmniejszym wysiłkiem. Liczebność tej ostatniej grupy w znacznym stopniu może utrudniać sprawny przebieg procesu świadczenia usługi, gdyż stosunek tych studentów do wiedzy i szkoły pozostaje w sprzeczności z wymogami regulaminu studiów, oczekiwaniami wykładowców i standardami akademickimi. Nowa kategoria usługobiorców w szkołach wyższych z pewnością opóźnia wdrażanie zmian kształcenia, ukierunkowanych na większą aktywność i samodzielność studentów.

Początkowo sądzono, że rynek edukacyjny w Polsce sam wypracuje mechanizmy podnoszące jakość studiów i rangę dyplomu. Ale tak się nie stało. W polskich uwarunkowaniach dobrze prosperują nie tylko uczelnie oferujące atrakcyjny jakościowo produkt edukacyjny i stawiające studentom wysokie wymagania, ale też bardzo słabe, które „sprzedają” dyplomy. Dzieje się tak dlatego, że ciągle na polskim rynku istnieje zapotrzebowanie na taki sposób kształcenia, stosunkowo liczna grupa studentów nie jest zainteresowana zdobyciem gruntownej wiedzy oraz uzyskaniem dyplomu, który zwiększa szanse na rynku pracy. Ta grupa wymaga, żeby od niej nie wymagano i słabe uczelnie ten wymóg spełniają. W ten sposób rośnie nam grupa osób z wyższym wykształceniem, których wiedza i umiejętności pozostawiają wiele do życzenia.

Z prognoz ekspertów wynika, iż w najbliższych latach liczba szkół wyższych niepublicznych zmniejszy się o 50 proc., pesymiści twierdzą, że nawet o 70 proc. Na rynku pozostaną prawdopodobnie najlepsze i, niestety, najsłabsze. Najbardziej zagrożone są uczelnie oferujące studia na tzw. średnim poziomie. One też będą musiały poszukać nisz edukacyjnych, by modyfikować swoją ofertę edukacyjną oraz zawierać fuzje z silniejszymi partnerami w celu zwiększenia zasobów intelektualnych i redukcji kosztów kształcenia.

W obliczu prognozowanych zmian, w tym niżu demograficznego, emigracji zarobkowej i edukacyjnej tysięcy młodych ludzi, selekcjonowanie kandydatów na studia staje pod znakiem zapytania i stanowi poważne zagrożenie jakości kształcenia. Wprawdzie, zgodnie z nowym prawem o szkolnictwie wyższym, podstawą przyjęcia na studia jest wynik matury (uczelnie muszą uzyskać zezwolenie ministerstwa na przeprowadzenie dodatkowych egzaminów), ale nie wolno zapominać, że studenci z bardzo słabymi wynikami z egzaminu maturalnego lub po tzw. amnestii determinują poziom wymagań na studiach. Zależności ekonomiczne powodują, że szczególnie uczelnie niepubliczne nie są zainteresowane redukcją liczby studentów uwarunkowaną poziomem wymagań, których najsłabsi nie są w stanie lub nie chcą spełnić.

Podnoszeniu jakości kształcenia oraz wyeliminowaniu z rynku szkół najsłabszych sprzyjałyby zewnętrzne, państwowe egzaminy sprawdzające poziom umiejętności i wiedzy studentów bądź też absolwentów. Takie egzaminy są w Polsce przeprowadzane i dotyczą np. zawodu lekarza czy prawnika. Ich wyniki pozwalają ocenić poziom kształcenia w danej uczelni.

Państwowa Komisja Akredytacyjna wprawdzie wyeliminowała szereg patologii z życia polskich uczelni, ale nie do końca spełniła pokładane w niej nadzieje, związane z jakością kształcenia. Prowadzone przez PKA kontrole dotyczą głównie organizacji procesu kształcenia, w tym minimów programowych i kadrowych, zasobów bibliotecznych itp. PKA, niestety, nie ocenia umiejętności studentów.

Na świecie toczy się obecnie dyskusja, której celem jest wypracowanie najskuteczniejszych mechanizmów podnoszenia jakości kształcenia. Zdania na ten temat są podzielone. Do tej pory żaden kraj nie wdrożył rozwiązań, które miałyby charakter wzorcowy.

Uporządkowaniu polskiego rynku edukacyjnego sprzyjałyby też odpowiednie mechanizmy rządzące rynkiem pracy, który różnicowałby pracowników ze względu na posiadany dyplom. W polskich realiach tak się jeszcze nie dzieje, szczególnie widoczne jest to w małych ośrodkach, gdzie o uzyskaniu danego stanowiska decydują bardzo często układy towarzyskie, a nie kompetencje. Docelowo jednak, wzorem innych państw unijnych oraz USA, rynek pracy ukształtuje mechanizmy klasyfikacji polskich szkół wyższych na I, II, III, IV... ligę.

Pozytywne skutki konkurencji

Umasowienie szkolnictwa wyższego i pojawienie się na rynku tak licznej grupy uczelni niepublicznych ma także szereg pozytywnych konotacji. Nowe zjawiska rynkowe doprowadziły do rozbicia monopolu uczelni publicznych i skłoniły je do zmiany relacji personalnych student – wykładowca na bardziej demokratyczne, rozbudowy infrastruktury (co ma związek ze zwiększeniem limitu przyjęć) i unowocześniania posiadanych już obiektów, uatrakcyjniania oferty kształcania, zmniejszania kosztów i bardziej racjonalnego gospodarowania pieniędzmi.

Obecnie zarówno placówki publiczne, jak i niepubliczne są zobowiązane do uważnej obserwacji zmian i trendów pojawiających się w globalnej przestrzeni edukacyjnej oraz rejestrowania sygnałów pochodzących z otoczenia, by właściwie modyfikować ofertę edukacyjną i maksymalizować korzyści oferowane studentowi. Uczelnie muszą szerzej otworzyć się na studenta, uwzględniać jego aspiracje, ale jednocześnie kształtować potrzeby edukacyjne kolejnych pokoleń Polaków.

O pozycji rynkowej uczelni decyduje przede wszystkim produkt edukacyjny i kadra, która ten produkt tworzy. Dlatego też wysiłek szkół wyższych powinien zmierzać w kierunku poszerzania pakietu korzyści na poziomie produktu poszerzonego, tworzenia anglojęzycznych programów nauczania i promowania ich na międzynarodowym rynku edukacyjnym, a także opracowywania interdyscyplinarnych, zindywidualizowanych, pozostających w ścisłej relacji z praktyką i najnowszymi wynikami badań programów studiów, jak również tworzenia nowych produktów na podstawie zasobów innych uczelni. Przykładem takich działań jest m.in. międzyuczelniany kierunek kształcenia inżynieria biomedyczna, opracowany wspólnie przez Politechnikę Łódzką i Uniwersytet Medyczny w Łodzi, czy też Polski Uniwersytet Wirtualny, stanowiący przedsięwzięcie Wyższej Szkoły Humanistyczno−Ekonomicznej w Łodzi i Uniwersytetu Marii Curie−Skłodowskiej w Lublinie. W bibliotece PUW jest już ok. 180 kursów e−learningu. Z oferty PUW skorzystało dotąd ponad 4500 osób. Przykładem powiększania zasobów jest przedsięwzięcie pod nazwą Łódzka Akademicka Sieć Biblioteczna. Skupia ona 11 największych łódzkich bibliotek i zawiera już milion skatalogowanych elektronicznie egzemplarzy.

Uczelnie, kształcąc ku przyszłości i na potrzeby gospodarki opartej na wiedzy, są zobligowane do poszukiwania rynkowych nisz edukacyjnych i opracowywania nowych specjalności. Oto kilka przykładów: filologia nowogrecka – UAM w Poznaniu, marketing sportowy – SGH w Warszawie, ochrona odgromowa (studia podyplomowe) – Politechnika Warszawska, informatyka w rolnictwie – SGGW w Warszawie, muzyka kościelna – Akademia Muzyczna w Bydgoszczy, przywództwo polityczne – Uniwersytet Wrocławski.

Uczelnie muszą także stworzyć warunki sprzyjające awansom zawodowym, oznacza to stymulację młodych pracowników naukowych do podejmowania wysiłku związanego z pokonywaniem kolejnych szczebli w karierze zawodowej nauczyciela akademickiego. W polskim szkolnictwie wyższym mamy bowiem do czynienia z luką pokoleniową, brakiem zastępowalności kadry o najwyższych kwalifikacjach. Kadra ta znajduje się w wieku przedemerytalnym lub emerytalnym. Luka ta wymaga jak najszybszego wypełnienia.

Wprawdzie prawo o szkolnictwie wyższym stwarza uczelniom publicznym dogodniejsze warunki do kształcenia kadr, ale muszą się one liczyć z tym, że dobry nauczyciel akademicki może znaleźć atrakcyjniejsze finansowo zatrudnienie w konkurencyjnej placówce niepublicznej lub poza granicami kraju. Zasoby kadrowe stanowią kluczowy czynnik przewagi konkurencyjnej i tego faktu żadnej uczelni nie wolno lekceważyć.

Szkoły potrzebują liderów

Należy zgodzić się z tezą, iż polskie uczelnie potrzebują także liderów, silnych osobowości, osób obdarzonych charyzmą. Rektor (dziekan) – lider potrafi obudzić entuzjazm w zespole akademickim, zachęcić do realizacji ambitnych projektów badawczych, tworzenia nowatorskich programów edukacyjnych. Lider kształtuje też jakość relacji międzyludzkich, opartych na wzajemnym szacunku, tolerancji wobec innych postaw życiowych i poglądów.

Bycie liderem w zespole akademickim jest trudne. Stanowią go bowiem wielkie indywidualności, osoby o silnym poczuciu własnej odrębności, intelektualiści indywidualnie budujący swój zawodowy sukces. Osoby te niechętnie ulegają wpływom otoczenia, cenią sobie zawodową wolność, jaką im daje praca naukowa, są jednak solidne, systematyczne, pracowite, zdolne do dużego wysiłku przy realizacji ambitnych zadań, co potwierdzają ich zawodowe osiągnięcia.

Znacznie łatwiej być liderem−rektorem w stosunku do studentów. Młodzi ludzie potrzebują bowiem w swoim życiu nauczyciela – mistrza, hołdującego określonym wartościom i kształtującego ich system moralny, w tym stosunek do świata i ludzi. Silny lider−rektor może z powodzeniem kształtować wizerunek uczelni w kontaktach ze studentami i absolwentami.

Umiędzynarodowienie kształcenia

Polskie uczelnie muszą się także zmierzyć z internacjonalizacją kształcenia. Wiele ośrodków akademickich podejmuje wysiłek wprowadzania do swojej oferty programów anglojęzycznych. Kształcenie w języku angielskim to wyznacznik nowoczesnej edukacji, bogata oferta programów anglojęzycznych podnosi konkurencyjność szkoły wyższej. Jak twierdzi prof. A. Koźmiński, w polskich warunkach to wciąż przedsięwzięcie kosztowne, z którym wiąże się duże ryzyko inwestycyjne.

Stosunkowo nikłe za granicą zainteresowanie studiami w naszym kraju wynika przede wszystkim z nadal skromnej oferty programów anglojęzycznych oraz braku promocji polskiego szkolnictwa wyższego na świecie, mimo iż od 2005 roku wdrażany jest w życie program „Studia w Polsce”. Inicjatorem tego przedsięwzięcia są KRASP i Fundacja Edukacyjna „Perspektywy”. Program realizowany jest m.in. w porozumieniu z polskimi placówkami konsularnymi i dyplomatycznymi oraz instytutami naukowymi prowadzącymi działalność poza granicami kraju. Jego celem jest zachęcenie cudzoziemców do studiowania w Polsce poprzez promocję polskiego szkolnictwa wyższego na świecie oraz tworzenie anglojęzycznych, interdyscyplinarnych programów nauczania.

Projekt „Studia w Polsce” zakłada kompleksowość i długofalowość działań. Dotyczą one: zintegrowanego programu promocyjnego uczelni, ale też instytucji państwowych, firm, stowarzyszeń, fundacji wspierających edukację; przygotowania i rozpowszechniania za granicą informatora edukacyjnego w języku angielskim; aktualizowania witryny internetowej zawierającej odnośniki do witryn prezentujących Polskę i polską edukację; udziału polskich uczelni w targach edukacyjnych poza granicami kraju; aktywności promocyjnej polskich placówek dyplomatycznych, konsularnych i naukowych za granicą, w tym organizację przez nich seminariów naukowych służących m.in. prezentacji potencjału intelektualnego polskich uczelni; skoordynowanych działań promocyjno−reklamowych w mediach zagranicznych; propagowania i uruchamiania studiów i programów anglojęzycznych w polskich uczelniach; propagowania letnich szkół kultury i języka polskiego; działań na rzecz systemu stypendialnego dla studentów obcokrajowców; dążenia do uproszczenia przepisów konsularnych związanych z podejmowaniem studiów w Polsce (wprowadzenie wizy studenckiej).

Podjęte działania promocyjne to jednak zbyt mało. Na międzynarodowej konferencji poświeconej umiędzynarodowieniu szkolnictwa wyższego w Polsce, która obyła się w lutym 2007 w Łodzi, prof. Karol Musioł, rektor UJ, wskazał na pilną potrzebę opracowania kompleksowego programu umiędzynarodowienia polskiego szkolnictwa wyższego oraz powołania przez uczelnie członkowskie KRASP, we współpracy z fundacją „Perspektywy”, wyspecjalizowanej instytucji zajmującej się profesjonalną promocją polskich uczelni za granicą.

W obliczu „macdonaldyzacji” i globalizacji kształcenia, polskie uczelnie nie mogą zapominać, iż ich podstawową misją wobec społeczeństwa jest współtworzenie i ochrona kultury oraz tożsamości narodowej, tworzenie, interpretowanie, przechowywanie i przekazywanie wiedzy, poszukiwanie prawdy, budowanie kanonu wiedzy uniwersalnej oraz formowanie umysłów młodzieży w duchu odpowiedzialności za przyszłość jednostki, Polski i całej Europy. Uczelnia XXI wieku powinna się czuć współodpowiedzialna za tworzenie społeczeństwa wiedzy, jego kultury duchowej, a także za budowanie nowoczesnego społeczeństwa informacyjnego, kształtowanie ścieżek awansu zawodowego, które dzisiaj mogą prowadzić w różne strony świata.

Dr Izabela Seredocha, adiunkt na Wydziale Nauk Ekonomicznych Elbląskiej Uczelni Humanistyczno−Ekonomicznej.