Historia i polityka
Historia jest i musi być nieodłączną częścią polityki, ale chodzi o to – jak podkreśla prof. Andrzej Chwalba z Uniwersytetu Jagiellońskiego – by zachować umiar, to znaczy nie wykorzystywać historii w sposób nachalny i instrumentalny do celów politycznych lub nie propagować własnej jej wersji. O tym, że nie jest to zadanie łatwe, poświadczyło kilkuset badaczy z kilkudziesięciu krajów świata, którzy wzięli udział w I Kongresie Zagranicznych Badaczy Dziejów Polski, który odbył się w Krakowie w dniach 28−30 czerwca br.
O historii naszego kraju i polskiej nauce historycznej za granicą opowiadali w ramach panelu Duma i uprzedzenie historycy zagraniczni, którzy pod czujnym okiem moderatora, prof. Andrzeja Nowaka z UJ, próbowali w czasie piętnastominutowych wystąpień zaprezentować ogrom trudności i uprzedzeń oraz stworzyć atmosferę, która sprzyjałaby dobrym relacjom i wspólnym badaniom.
Niedouczenie i brak wiedzy
O niewiedzy na temat powstania warszawskiego i „Solidarności” z punktu widzenia historiografii francuskiej mówiła Aleksandra Viatteau, która podkreślała lenistwo intelektualne elit francuskich. – Nauczyciele historii i geografii mają do dyspozycji ściągi, które pokazują im, jak mają uczyć. I zgodnie z tymi wskazówkami twierdzi się, że francuski ruch oporu był pierwszy w Europie, a powstanie warszawskie było tylko walką narodu żydowskiego – mówiła prof. Viatteau, dla której niedouczeni uczniowie są konsekwencją przyjętych przez lewicowe Ministerstwo Edukacji Narodowej dyrektyw, w myśl których „nie trzeba grzebać uczniów pod górą wydarzeń”.
– U nas nie ma błędnych wskazówek, bo żaden amerykański student nigdy w życiu nie słyszał o jakimkolwiek polskim powstaniu – z przekonaniem stwierdził prof. Timothy Snyder z Yale, który w żołnierskich słowach powiedział o multikulturowości II Rzeczpospolitej. – Głównym problemem historiografii amerykańskiej jest brak konsekwentnego badania polskiego okresu międzywojennego, a to oznacza, że możemy nie znaleźć wspólnego źródła, z którego powstały Ukraina, Białoruś, Litwa i wspólnoty żydowskie – mówił piękną polszczyzną amerykański uczony. O trudnej sztuce dialogu polsko−żydowskiego w XX wieku mówił prof. Antony Polonsky z Waltham, który po kilku minutach przemówienia w języku polskim, zdecydował się kontynuować wystąpienie w języku angielskim, gdyż „wówczas wie, co mówi, bo język lepiej go słucha”.
Wierna pamięć
Nikt z uczestniczących w panelu nie miał wątpliwości, że tylko dzięki władzy nad językiem można walczyć z negatywnymi stereotypami, które posiadają moc zakorzenienia się wszędzie tam, gdzie pojawi się niezagospodarowana przestrzeń. – Kto i dlaczego zlikwidował polską część Komisji Polsko−Czeskiego Towarzystwa Naukowego we Wrocławiu? – pytał Jiři Friedl z Pragi, który w referacie o Zaolziu w czeskiej historiografii podkreślał, powołując się na prof. Jarosława Valenta, znaczenie indywidualnych preferencji badacza. O tym, jak ważny jest historyczny kontekst tych relacji mówił prof. Oleg Ken z St. Petersburga, który podkreślał wolitywny charakter badaczy rosyjskich. – Patrzymy na Polaków pod kątem relacji, jakie występują pomiędzy Ukrainą−Białorusią a Polską – mówił w referacie Co chcą wiedzieć o Polsce XX wieku współcześni historycy rosyjscy? Atrakcyjność faktów historycznych nie zależy tylko od dobrej woli badaczy. – Ich siła i moc zdeterminowana jest kontekstem historycznym – podkreślał prof. Andreas Lawaty z Luneburgu. Jego wystąpienie o Polsce XX wieku w niemieckiej Zeitgeschichte: metodologiczne i ideologiczne samoprzezwyciężanie wzbudziło wielkie zainteresowanie, zwłaszcza teza o możliwości zasłonięcia negatywnych skutków wojny przez wszechogarniające poczucie wypędzenia. Ratunkiem przed taką chorobą pamięci mają być spotkania, panele, rozmowy. O tym, że jest to skuteczna recepta, przekonali się wszyscy w czasie przerwy. Prof. Hayasaka Makoto z Japonii, który zajął się historią Polski, ponieważ miał kłopoty z uzyskaniem stypendium w Związku Sowieckim, rozmawiał z Wołodymyrem Krawczenką z Charkowa, a obok flirtował po angielsku Adam Zamoyski. Niestety, nie istnieje bezpośredni związek między sympatiami badaczy a wymaganiem historycznej prawdziwości faktów. O trudnej sztuce pragnienia zachowania wiernej pamięci w konfrontacji z realną siłą rządzących mówił Andrij Czarniakiewicz z Grodna. Opowiedział losy obelisku poświęconego ofiarom bolszewizmu, który – jako symbol zwycięstwa Polski – został przez władze głęboko zakopany w ziemi.
– W Charkowie nie ma ukraińskiej rusycystyki, ale jest polonistyka ukraińska, a to oznacza – mówił Wołodymyr Krawczenko – że wszystko jeszcze przed nami. O tym, że jest to droga trudna, nikt nie miał wątpliwości. Poznanie historyczne wymaga, jak twierdzi Paul Ricoeur w Pamięci, historii, zapomnieniu, dobrej kondycji fizycznej i politycznej.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.