Pani Misia jest wieczna

Grzegorz Filip


Niedziela, południe, uczelnia pełna studentów zaocznych – barek nieczynny. W przerwie ośmiogodzinnych zajęć wszyscy wyjmują termosy i kanapki. Kiedy w poniedziałek bufet łaskawie otworzą, będzie tu można kupić odgrzewane w mikrofalówce „fastfoody”, ale już nie kanapki z szynką i sałatą, bo trzeba by je przygotować. Wszyscy wiedzą, że w barku szefuje szwagier pani Misi z działu spraw studenckich, a on nie lubi się przepracowywać.

Kiosk z prasą w budynku uniwersytetu – za szybą kolorowa makulatura popularnych tygodników i brukowych gazet, żadnych miesięczników czy kwartalników, zero publikacji dostosowanych do poziomu ludzi wykształconych. Co tu robi taka placówka? Kto decyduje o jej profilu? Pani Misia?

Uczelnia powinna stawiać warunki dzierżawcom punktów handlowych i usługowych, którzy chcą zarabiać na jej terenie. Interes studentów i wykładowców, czyli interes społeczny, powinien tu być nadrzędny nad interesem przedsiębiorców czy nawet pani Misi. – Nie jesteś w stanie prowadzić bufetu w soboty i niedziele? Dziękujemy. Następny, proszę! – Zamykasz punkt xero w czasie zjazdu studentów zaocznych? Do widzenia, idź zarabiać gdzie indziej. – Pod szyldem księgarni uniwersyteckiej handlujesz kolorową szmirą? Idź na bazar! Pomyliłeś się, tu jest uniwersytet.

Uczelniany kiosk czy księgarnia współtworzą wizerunek uczelni. Jeśli sprzedaje się tam wyłącznie popularną tandetę, nie świadczy to dobrze o poziomie szkoły, jej kadry i studentów. Wydziałowy barek powinien służyć społeczności wydziału. Jeśli podają w nim byle co, nie umieją się dostosować do potrzeb klientów, wystawia to złą opinię nie tylko bufetowej i ajentowi, lecz także władzom wydziału. Warto na to zwrócić uwagę.

Grzegorz Filip