Handelsmanowie i Kuratowscy

Magdalena Bajer


Naukowa tradycja dwu spokrewnionych rodzin, Handelsmanów i Kuratowskich, jest skondensowana w jednym głównie pokoleniu. Wielkie osiągnięcia naznaczyły dzieje nauki, łącząc epokę rozbiorową i krótki czas szalonego wysiłku umysłów oraz duchów dla przysporzenia ojczyźnie tego, co ją wyróżni na nowej europejskiej mapie. W historii i w matematyce zapisali się przede wszystkim, ale i innym dziedzinom członkowie tego rodu przysporzyli blasku.

Państwo Halina z domu Kapłan i Maciej Gorscy mają żywe poczucie więzi z przodkami, jakkolwiek on, wnuk Marcelego Handelsmana, dziadka nie pamięta. Zna go oficjalnie z ksiąg pamiątkowych, z jubileuszowych wystaw, a osobiście z opowiadań babci, która po wojnie długo mieszkała w domu jego rodziców, i z bardzo wielu fotografii, często oglądanych. Sam jest z wykształcenia marynarzem, a teraz prowadzi firmę. Nasza długa rozmowa na tarasie warszawskiego domu była raczej szeregiem osobnych obrazków wywoływanych z pamięci gospodarza niż kronikarską opowieścią, przecież jednak wyłoniły się z niej główne rysy tego, co potomek uczonych nazwał śmiało „etosem rodziny”.

Niepodległej potrzebne

Marceli Handelsman dojrzewał życiowo i naukowo w Królestwie Polskim, zyskując wcześnie poczucie powinności wobec przyszłej niepodległej Polski, o której nadejściu nigdy nie zwątpił. Urodził się w Warszawie w roku 1882. Rodzina żydowska była już mocno zasymilowana i ochrzczona. Pan Gorski dowiedział się o swoich korzeniach mając kilkanaście lat, a babkę pamięta jako gorliwie praktykującą katoliczkę.

Są to korzenie również lewicowe, w wersji socjalistycznej, z czego następnym pokoleniom pozostała wrażliwość na niedole społeczne, a w każdym razie przeświadczenie, że taka wrażliwość należy do kanonu cnót inteligenckich i powinna owocować praktycznym działaniem.

Nie zachowały się w pamięci potomnych motywy wyboru studiów przez wielkiego uczonego. Wolno mniemać, że było pośród nich przeświadczenie o potrzebie uprawiania badań nad przeszłością narodu będącego w niewoli i państwa, które straciło byt polityczny. W tej przeszłości bowiem kryją się i dramatyczne przestrogi, i nauki potrzebne tym, co będą kiedyś wolne państwo urządzać. Marceli Handelsman rozumiał konieczność wyposażenia ojczystej historiografii w nowoczesne metody poznawania dziejów i pozostawił fundamentalne w tym zakresie dzieła.

Najpierw skończył prawo w rosyjskim Uniwersytecie Warszawskim, uzyskując w roku 1904 stopień kandydata praw. Zaraz potem wyjechał do Berlina na studia historyczne. Wydalono go (1906) za udział w studenckim ruchu socjalistycznym. Po dwu latach, spędzonych w paryskich École de Chartres i Collége de France, zrobił doktorat w uniwersytecie w Zurychu w roku 1908, po czym nadal zgłębiał dzieje – głównie nowożytne – w Rapperswilu, Wiedniu i Londynie, zyskując głęboką znajomość przodujących prądów w interpretowaniu przeszłości i pojmowaniu kontekstu zdarzeń historycznych. Po powrocie do kraju w roku 1912 wykładał w Towarzystwie Kursów Naukowych, nielegalnej, „latającej” uczelni, inspirowanej troską o edukację społeczeństwa, której zabraniali zaborcy.

Od roku 1915 życie i praca naukowa Marcelego Handelsmana związały się z Warszawą i stołecznym uniwersytetem, którego profesorem zwyczajnym został u progu Drugiej Rzeczypospolitej, w roku 1919.

Losem oświeconych Polaków było wtedy budowanie instytucji naukowych potrzebnych do prowadzenia badań, międzynarodowej współpracy i życia umysłowego, które jest warunkiem ogólnego rozwoju społeczeństwa. Prof. Handelsman jeszcze w roku 1918 objął funkcję dyrektora Archiwum Akt Dawnych, a rok później został jednym z założycieli i wicedyrektorem Instytutu Badań Narodowościowych, placówki, przed którą stały ogromnej wagi zadania. Przez całe międzywojnie redagował ze Stanisławem Kętrzyńskim „Przegląd Historyczny”. Przewodniczył Komisji Atlasu Historycznego Ziem Polskich – do swej tragicznej śmierci w roku 1945. Działał aktywnie w PAU i Towarzystwie Naukowym Warszawskim, a także w międzynarodowych organizacjach historyków. W roku 1933, wraz z Tadeuszem Manteufflem, zorganizował w Warszawie Międzynarodowy Kongres Nauk Historycznych.

Z wnukiem Maciejem Gorskim wspominaliśmy tylko niektóre pola aktywności i przedsięwzięcia jego dziadka. Niepodobna pominąć dorobku naukowego profesora, powstającego pośród wszystkich owych prac organizacyjnych, na który składają się, poza pionierskimi pracami z zakresu metodologii i źródłoznawstwa, studia nad stosunkami społecznymi w Polsce średniowiecznej, a także monograficzne opracowania dotyczące związków polsko−francuskich w epoce napoleońskiej (Francja – Polska 1795−1845, Ideologia polityczna Towarzystwa Republikanów Polskich 1798−1807, trzytomowa, niedokończona, wydana pośmiertnie biografia Adam Czartoryski).

Żadne z trojga dzieci nie poszło śladem wielkiego badacza. Wnuk wymienia z dumą znakomitych uczniów – mediewistów, takich jak: Marian Małowist, Aleksander Gieysztor, Henryk Serejski, i „nowożytników”: Stefana Kieniewicza, Janusza Wolińskiego, Ludwika Widerszala. Byłoby ich więcej, gdyby nie śmierć profesora w marcu 1945 roku w niemieckim obozie Dora−Nordhausen (okoliczności nie są dokładnie znane), gdzie znalazł się pod koniec okupacji, przeżytej pośród kryjówek i miejsc spotkań ze słuchaczami jego tajnych wykładów.

Nawiązana w roku 1942 współpraca z Biurem Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK zamknęła wątek niepodległościowy w biografii uczonego, który rozpoczął się walką w Legionach Piłsudskiego, w wojnie bolszewickiej 1920 roku, owocował rodzinną zażyłością z Marszałkiem, ale potem krytyką procesu brzeskiego i zamachu na autonomię szkół wyższych, a w konsekwencji zbliżeniem do Stronnictwa Demokratycznego. Znakomity znawca dziejów upadku Rzeczypospolitej miał przenikliwe spojrzenie na wszelkie ościenne, ale może przede wszystkim wewnętrzne, zagrożenia.

Ponad cezurami

Nie było w rodzie Handelsmanów więcej historyków, ale byli uczeni innych specjalności. Młodszy brat Józef, profesor psychiatrii UW, a następnie Akademii Medycznej, wychował grono wybitnych lekarzy i zostawił następcom cenne publikacje. Drugi brat, Bolesław Handelsman−Targowski był znanym architektem, związanym z medycyną tym, że pośród wielu innych zaprojektował budynki Kliniki Chorób Dziecięcych UW.

Tradycja „uczona” wiele zawdzięcza ciotecznym braciom wielkiego historyka, Romanowi i Kazimierzowi Kuratowskim. Pierwszy wykładał prawo cywilne w Uniwersytecie Stefana Batorego oraz na Polskim Wydziale Prawa uniwersytetu w Oxfordzie. Przed wojną był radcą prawnym ambasady francuskiej w Warszawie.

Pan Maciej Gorski zwrócił mi uwagę na dwa rodzinne tropy w biografii ciotecznego dziadka – prawo, które studiował też Marceli Handelsman i koneksje z Francją, zapoczątkowane w tamtym pokoleniu, a trwające do dziś, o czym miałam się dowiedzieć pod koniec naszego spotkania.

Kazimierz Kuratowski, drugi w rodzie uczony światowej miary, urodził się w roku 1896 w Warszawie. Dwa lata studiował matematykę w Glasgow, kończył w UW pod kierunkiem wielkich tuzów z Zygmuntem Janiszewskim, pomysłodawcą i „projektantem” Polskiej Szkoły Matematycznej, Samuelem Dicksteinem, Wacławem Sierpińskim. Doktorem filozofii i docentem matematyki został w tym samym 1921 roku. Profesurę otrzymał sześć lat później, rychło stając się mistrzem następnego pokolenia wielkich, wśród których był Stanisław Ulam, żyjący od wojny w Ameryce, uważany za jednego z ojców bomby atomowej.

Prof. Kuratowski zapisał się trwale w gronie twórców topologii – pracami o podstawowym znaczeniu dla tego działu matematyki. Wykładał w ponad 40 uczelniach zagranicznych. Należał do wielu międzynarodowych gremiów naukowych.

Działalnością społeczną wykraczał daleko poza ramy swojej specjalności. Przed wojną aktywny członek PAU i TNW, rzecznik upowszechniania wiedzy naukowej i związanego z nią sposobu myślenia, stał się w nowych warunkach gorącym zwolennikiem utworzenia – na gruzach samorządnych organizacji uczonych – państwowej instytucji. W okresie od lipca 1951 do kwietnia 1952 był zastępcą przewodniczącego Komisji Organizacyjnej Polskiej Akademii Nauk, przedtem negocjował z władzami państwowymi zasady tzw. nowej polityki naukowej TNW. W latach 1957−68 pełnił funkcję wiceprezesa PAN.

Miałam okazję rozmawiać z prof. Kuratowskim o serii książek z zakresu eseistyki naukowej Biblioteka Myśli Współczesnej, którą redagowałam w PIW−ie w drugiej połowie lat 70. Dowiedziałam się, jak ważne dla wielkiego matematyka było staranie o kontakt polskich czytelników z kulturą zachodnią i śmiałą myślą rodzimą – zgoła niełatwy w tamtych czasach.

Nie dożył Sierpnia, zmarł na początku 1980 roku. Tradycję naukową kontynuowała już wtedy córka Zofia, profesor hematologii i geriatrii warszawskiej AM oraz jej pierwszy mąż Bohdan Lewartowski, profesor interny, dyrektor Centrum Medycznego Szkolenia Podyplomowego.

Zofię Kuratowską, nieżyjącą od szeregu już lat, poznałam lepiej, gdy w stanie wojennym pracowała (właściwie harowała ciężko) jako lekarz w Prymasowskim Komitecie Charytatywnym. W gorączkowych latach „Polski odczytowej”, słuchałam parokroć jak mówiła o tym, co najpotrzebniejsze dla uzyskania maksimum wolności. Po roku 1989 zaangażowała się mocno w odrodzenie izb lekarskich, zniszczonego w PRL samorządu zawodowego. Jako marszałek Senatu RP zabiegała o podstawowe reformy, w tym służby zdrowia.

Ponad dwiema historycznymi cezurami toczyło się życie rodu Handelsmanów i Kuratowskich, w każdych warunkach podporządkowane celom uznanym przez przedstawicieli kolejnych pokoleń za nadrzędne wobec osobistych względów oraz ambicji.

Większość potomków żyje dzisiaj we Francji. Skoligaceni przez małżeństwo Józefa Handelsmana, syna profesora, z córką historyka Henryka de Monfort, autora książki o Katyniu, należą do górnej warstwy ludzi zamożnych. Państwo Gorscy często odwiedzają rodzinę pierwszej żony, zarazem bliskiej kuzynki mojego rozmówcy. Zapytani o istotę postaw tych osób wobec świata stwierdzają spontanicznie, iż jest nią, świadomość zadań w społeczeństwie – tym większych, im lepsze ma się warunki do ich wypełniania – i uznanie pracy za główne kryterium ludzkich zasług. To wzięli po przodkach.