Rankingi – informacja czy reklama?

Magdalena Okoniewska


Uczelnie chwalą się dobrymi miejscami w rankingach, które mają być dowodem wysokiej jakości nauczania i dawać gwarancję solidnego wykształcenia. Czy rankingi rzeczywiście odzwierciedlają jakość nauczania i są miarą rangi szkoły, czy są tylko zabawą mediów, sprytnym narzędziem służącym do przyciągnięcia jak największej liczby studentów?

Wszystkich uczelni mamy w Polsce blisko 450. Pod tym względem nasz kraj jest ewenementem na skalę światową. Kandydatom na studentów trudno się zapoznać z ofertą wszystkich uczelni. Pomocą mają służyć m.in. rankingi. Szczególne znaczenie mają one dla szkół niepaństwowych, które nie są tak znane, jak istniejące od wielu lat państwowe uczelnie z tradycjami. Dzięki rankingom mogą zaistnieć w świadomości społecznej. Dlatego uczelnie tak chętnie wypełniają ankiety rankingowe i starają się w nich jak najlepiej wypaść.

Rankingów jest sporo, ale najbardziej liczą się te organizowane przez czasopisma „Politykę”, „Wprost” i „Newsweek” oraz wspólny ranking „Rzeczpospolitej” i „Perspektyw”. Szkoły działające w branży biznesowej powołują się też na ranking czasopisma „Home&Market”. Poza tym niektóre pisma branżowe organizują rankingi szkół kształcących w określonych zawodach (np. w dziedzinie turystyki).

Ranking „Wprost”

Prowadzony od 1994 roku, jest najstarszym spośród wymienionych rankingów. Obejmuje wszystkie uczelnie, mające absolwentów, poza wojskowymi i teologicznymi. Odrębnie klasyfikowane są uczelnie państwowe i niepaństwowe oraz kierunki kształcenia. Uczelnia wypełnia ankietę, a jej treść sprawdzana jest potem z danymi ministerstwa i GUS. Uczelnie mogą otrzymać maksymalną pulę 100 punktów. Oceniane są według trzech kryteriów:

1. Zaplecze intelektualne (maks. 40 pkt.). To kryterium obejmuje: typ kształcenia na wydziałach i kierunkach (uprawnienia magisterskie, doktorskie i do nadawania tytułu doktora hab.), jakość wydziałów, instytutów i katedr (na podstawie posiadanych akredytacji), osiągnięcia naukowe kadry, bronione prace doktorskie i habilitacyjne, nominacje profesorskie, staże i wykłady zagraniczne, jakość pracy naukowej (publikacje w pismach o międzynarodowym zasięgu), przyznawane granty, udział w międzynarodowych programach badawczych.

2. Jakość kształcenia (maks. 40 pkt.) – brane są pod uwagę: jakość programów nauczania, umiejętności dydaktyczne kadry, zaplecze informacyjno−biblioteczne, weryfikacja wiedzy, skuteczność nauczania języków obcych.

3. Warunki studiowania i szanse kariery zawodowej (maks. 20 pkt.) – oceniany jest popyt na absolwentów na rynku pracy, płace absolwentów, ocena absolwentów przez pracodawców, „ścieżki kariery” (udział w konkursach na różne stanowiska, tempo awansu), baza materialna uczelni – jakość i ilość, koszt kształcenia, stypendia i nagrody, baza rekreacyjno−socjalna (domy studenckie, stołówki, kluby itd.).

O rankingu tym mówi się, że preferuje uczelnie wielkopolskie, z racji tego, że czasopismo „Wprost” ma poznańskie korzenie. Poza tym jest to ranking szczególnie lubiany przez mniej znane uczelnie niepaństwowe, gdyż brak tam oceny wystawianej uczelniom przez profesorów (jak to jest np. w rankingu „Rzeczpospolitej” i „Perspektyw”), którzy zwykle preferują uczelnie państwowe i bardziej znane uczelnie niepaństwowe.

Ranking „Rzeczpospolitej” i „Perspektyw”

Publikowany jest od roku 1999. Wcześniej były to dwa osobne rankingi. Oddzielnie klasyfikowane są tutaj uczelnie państwowe, osobno – niepaństwowe, magisterskie i zawodowe. Uczelnie oceniane są na podstawie następujących elementów: prestiż, siła naukowa, warunki studiowania oraz umiędzynarodowienie studiów (ostatni element został dodany dopiero w roku 2006). Te cztery zasadnicze cechy zostały zmierzone poprzez cząstkowe kryteria, które są różne w poszczególnych kategoriach.

W rankingu niepublicznych uczelni magisterskich są to następujące kryteria:

1. Prestiż – obejmuje 25 proc. oceny. Oznacza on poważanie, jakim cieszą się absolwenci uczelni oraz autorytet jej pracowników w środowisku naukowym. Mierzony jest on za pomocą opinii zbieranych wśród firm (5 proc. oceny) oraz kadry profesorskiej (wypowiadają się profesorowie belwederscy mianowani w trzech ostatnich latach) – 20 proc.

2. Siła intelektualna stanowi 40 proc. końcowej oceny. Tutaj brane są pod uwagę uprawnienia doktorskie, magisterskie, kadry, akredytacje (międzynarodowa EQUIS oraz krajowe – UKA, KAUT, SEM Forum oraz FPAKE), oferta kształcenia, aktywność wydawnicza, publikacje naukowe kadry, projekty badawcze.

3. Warunki studiowania – to kryterium stanowi 25 proc. oceny końcowej. Należą do nich: liczebność kadry w stosunku do liczby studentów, liczba woluminów w bibliotece, liczba prenumerowanych czasopism krajowych i zagranicznych, liczba miejsc w czytelni, liczba komputerów bibliotecznych, liczba studentów z innych krajów, koła naukowe i organizacje studenckie, dostępność uczelni dla osób spoza województwa (akademiki, biura karier, baza dydaktyczna). Brane są pod uwagę osiągnięcia sportowe – sukcesy w ostatnich Mistrzostwach Polski Szkół Wyższych organizowanych przez ZG AZS.

4. Umiędzynarodowienie studiów stanowi 10 proc. oceny i obejmuje: liczbę studentów wyjeżdżających i przyjeżdżających w ramach wymiany zagranicznej, kierunki prowadzone w językach obcych, liczbę studentów obcokrajowców, aktywność uczelni w programie Study in Poland, prowadzenie przez uczelnię szkoły letniej.

Poza tymi kryteriami, w rankingu uczelni akademickich (uczelnia akademicka to, według ustawy z 27 lipca 2005 Prawo o szkolnictwie wyższym, uczelnia, w której przynajmniej jedna jednostka organizacyjna posiada uprawnienia do nadawania stopnia doktora) brano też pod uwagę liczbę olimpijczyków – laureatów i finalistów olimpiad przedmiotowych, przyjętych bez egzaminów na daną uczelnię w ogólnej liczbie przyjętych na pierwszy rok studiów dziennych (stanowiło to 5 proc. oceny). Nieco inaczej oceniane były cząstkowe kryteria w poszczególnych kategoriach.

W rankingu niepublicznych uczelni licencjackich (inżynierskich) i państwowych wyższych szkół zawodowych były również te same cztery grupy kryteriów, ale odmiennie określano kryteria cząstkowe. Prestiż obejmował 20 proc. oceny, siła intelektualna – 40 proc., warunki studiowania – 35 proc., umiędzynarodowienie studiów – 5 proc.

Ranking „Polityki”

Publikowany jest od roku 2000. Do roku 2005 prowadzony był według kierunków, a nie całych uczelni i klasyfikował razem uczelnie publiczne i niepubliczne. W roku 2006 powstał ranking oceniający osobno uczelnie publiczne i niepubliczne. Uczelnie klasyfikowane były według następujących kryteriów:

• pozycja akademicka, obejmująca uprawnienia magisterskie i doktorskie, liczbę studentów studiów magisterskich, granty krajowe i zagraniczne posiadane przez uczelnię, akredytacje środowiskowe – 25 proc. oceny;

• potencjał kadrowy – liczebność utytułowanej kadry dydaktycznej, badania naukowe, publikacje naukowe kadry – 20 proc.;

• orientacja na studenta – zakres i formy indywidualizacji studiów, ocena zajęć przez studentów, pomoc materialna dla studentów, ich aktywność pozadydaktyczna, skala nauczania języków obcych – 20 proc.;

• kontakty z otoczeniem – wyjazdy zagraniczne studentów, punkty ECTS, kontakt z absolwentami, studia podyplomowe i ich skala, udział osób spoza województwa w ogólnej liczbie studentów, własne akademiki uczelni – 15 proc.;

• selekcyjność – jaki procent osób starających się o miejsce na studiach dostaje się na pierwszy rok – 10 proc.;

• infrastruktura – baza uczelni, wyposażenie biblioteki, komputeryzacja – 10 proc.

Ranking „Newsweeka”

Jest to najmłodszy ranking, prowadzony od roku 2002 i oparty na opiniach pracodawców. Ma na celu odpowiedzieć na pytanie, w jakim stopniu uczelnie przygotowują absolwentów do przyszłej pracy. Ranking powstaje na podstawie ankiet rozsyłanych do firm i instytucji, w których respondenci odpowiadają na pytania dotyczące nowych pracowników.

W roku 2006 na zlecenie czasopisma agencja Inquiry rozesłała ankiety do firm z różnych branż, zatrudniających powyżej 50 osób. Pytano, jakie uczelnie kończyli pracownicy tych firm. Ankieterów interesowały tzw. świeże kadry, czyli osoby do 34. roku życia, które zostały zatrudnione na stanowiskach specjalistycznych, kierowniczych i dyrektorskich. Następnie organizatorzy rankingu sprawdzili w GUS, ilu absolwentów opuściło od roku 1996 daną uczelnię i przeliczyli, jaki procent z nich znalazł zatrudnienie w badanych firmach.

akredytacja

Inna sprawa to tzw. akredytacje środowiskowe, czyli swego rodzaju certyfikaty przyznawane szkołom przez środowiskowe komisje czy fundacje, np. UKA, KAUT, KAUR, FPiAKE czy SEM Forum. Są też międzynarodowe, np. EQIS. Z reguły mają małe znaczenie, jeśli chodzi o siłę punktów przyznawanych w rankingach. Rzadko też są brane pod uwagę, choć zdecydowanie powinny, akredytacje przyznawane przez Państwową Komisję Akredytacyjną, kontrolującą uczelnie z ramienia Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W efekcie np. Wyższa Szkoła Pedagogiczna TWP w Warszawie, mimo otrzymania w roku 2004 trzech ocen negatywnych PKA oraz trzech warunkowych, w roku 2005 zajęła czwarte miejsce w rankingu niepaństwowych szkół niebiznesowych tygodnika „Wprost”.

Raz, dwa, trzy – zmiana miejsc

Jak wynika z powyższych informacji, rankingi są sporządzane według różnych kryteriów i każdy z nich kładzie nacisk na inny element działalności uczelni, stąd bardzo różna pozycja, jaką ta sama uczelnia może zajmować w różnych rankingach. Np. niepubliczna uczelnia – ALMAMER Wyższa Szkoła Ekonomiczna w roku 2006 w rankingu „Wprost” zajęła 6. miejsce, w rankingu „Polityki” – 28., w rankingu „Newsweeka” – 41., w rankingu „Rzeczpospolitej” – 38., a w rankingu czasopisma „Home&Market” – miejsce 15.

Z drugiej strony natomiast pierwszych kilka miejsc w rankingach zajmują zwykle te same duże uczelnie państwowe: UW, UJ, PW, UAM.

Rankingi międzynarodowe

Zadziwiające są natomiast miejsca, które zajęły polskie uczelnie w rankingu organizowanym przez Szanghajski Uniwersytet Jiaotong, jedną z najstarszych i najbardziej prestiżowych uczelni wyższych w Chinach, założoną w 1896 roku.

UW oraz UJ zajęły wśród uczelni całego świata miejsce w przedziale 301−400, natomiast wśród europejskich – między 123 a 171.

Ranking wzbudził wiele dyskusji i kontrowersji, zwracano uwagę na brak wiarygodnych kryteriów oceny szkół oraz na to, że przyjęte przy ocenie wskaźniki faworyzowały nauki przyrodnicze kosztem nauk społecznych, a zwłaszcza humanistycznych. Prawdą jest, że o sukcesie większości uczelni zadecydowały osiągnięcia zespołów z kręgu nauk biologiczno−medycznych oraz fizyki i chemii.

W Polsce struktura nauki jest bardzo tradycyjna, co m.in. wpłynęło na taki właśnie wynik. Skoro więc najlepsze polskie uczelnie plasują się w światowym i europejskim ogonie, to co powiedzieć o innych, które według różnych polskich rankingów zaliczane są do „najlepszych”, a nie miały nawet szans, żeby zaistnieć na szanghajskiej liście?

Czy rankingi są rzetelne?

Rankingi wyższych uczelni publikowane w szeroko dostępnych czasopismach są z pewnością źródłem wiedzy dla potencjalnych studentów, pozwalają się zorientować, jak wygląda rynek edukacyjny. Jednak nie są one odbiciem rzeczywistej sytuacji na rynku edukacyjnym.

Po pierwsze, każdy ranking różnie ocenia różne aspekty działalności uczelni i od organizatorów zależy, co punktują wyżej, a do czego przywiązują mniejszą wagę. Stąd tak różne miejsca zajmowane przez tę samą uczelnię.

Po drugie, porównywane są z reguły całe uczelnie, a przecież poziom na dwóch kierunkach w tej samej uczelni to mogą być dwa światy.

Po trzecie, wątpliwości budzi wiarygodność informacji podawanych przez uczelnie w ankietach. Pod tym względem najbardziej obiektywny wydaje się być ranking „Newsweeka”, który bierze pod uwagę opinie pracodawców i liczbę absolwentów. Tutaj jednak wątpliwości może budzić dobór dużych firm badanych pod kątem zatrudnienia absolwentów. Aby ranking odzwierciedlał rzeczywistą sytuację, musiałby przebadać wszystkie firmy działające na rynku, co jest niemożliwe. Poza tym w dobie, gdy wielu absolwentów wyjeżdża za granicę, zamiast podejmować pracę w kraju, takie kryterium wydaje się nieadekwatne do oceny poziomu kształcenia.

W rankingach uczelnie podają wiele różnych informacji. Niektóre z nich łatwo sprawdzić, np. te dotyczące liczby studentów, absolwentów czy kadry. Natomiast w przypadku danych będących wyłącznie w gestii uczelni, jest już inaczej. Trudno sprawdzić, czy uczelnia rzeczywiście ma 60 tys. pozycji książkowych w bibliotece. Nikt z organizatorów rankingu nie odwiedza biblioteki i tego nie weryfikuje. Można zwiększyć nawet kilkunastokrotnie zasoby biblioteczne, liczbę prenumerowanych czasopism, miejsc w czytelniach czy liczbę komputerów.

Polem do nadużyć mogą być rubryki, w których wpisuje się dane dotyczące infrastruktury. Własna siedziba, nawet strasząca dziurawymi oknami, może być doliczona do powierzchni użytkowej, która jest wysoko punktowana np. w rankingu „Rzeczpospolitej” i „Perspektyw”. Łatwo utworzyć koła naukowe, które istnieją tylko na papierze. Publikacje kadry naukowej również można „rozmnożyć”, doliczając do dorobku każdy najmniejszy artykuł w popularnym czasopiśmie. Granty, których uczelnia nie otrzymała, a o które się stara, można zaliczyć do już posiadanych. Według danych wziętych „z sufitu”, można określić rosnącą z roku na rok średnią pensję absolwentów, bo większość uczelni nie ma takich informacji. Przy pytaniu o kryteria rekrutacji na studia można podać, że przeprowadzana jest rozmowa kwalifikacyjna, mimo że polega ona tylko na wybraniu przez kandydata specjalności, jaką chce studiować.

Po czwarte i najważniejsze, chyba żaden ranking nie bada rzeczywistej jakości i wiedzy absolwentów. Cóż po salach dydaktycznych czy nawet licznej kadrze, jeśli kandydaci, którzy przychodzą do szkoły, nie są najlepsi? Powszechnie wiadomo, że do szkół niepaństwowych, poza kilkoma najbardziej znanymi, trafiają ci, którzy nie dostali się na studia stacjonarne w uczelniach państwowych. To samo może dotyczyć części szkół publicznych. Trudno z trójkowej młodzieży zrobić orłów. Nie ma też, niestety, narzędzia pomiaru jakości absolwentów, bo nie ma egzaminu czy testu na koniec studiów. Mogłaby nim być np. płaca uzyskiwana po ukończeniu uczelni, ale takich szerokich, obejmujących wszystkie uczelnie, ogólnopolskich badań nie ma.

Jakie z tego wnioski? Rankingi mają wiele braków i są bardziej przedsięwzięciem medialnym, służącym promocji poszczególnych tytułów prasowych, niż rzeczywistym miernikiem wartości uczelni i poziomu absolwentów. Ta wiedza dość powoli przebija się do świadomości powszechnej. Ale wszyscy biorą udział w rankingowej zabawie, bo nie mają wyjścia. Jak będzie w tym roku – zobaczymy. Właśnie zaczyna się sezon rankingów.