Profesor z Peru

Monika Szabłowska−Zaremba


Sądzę, że niejeden turysta z Polski dziwił się, gdy zwiedzając Limę nagle usłyszał opowieść o wielkim Peruwiańczyku rodem z Warszawy. Pewnie czuł się też zaskoczony, gdy nagle odkrył, że na pięknym Plaza del Habich, gdzie znajduje się budynek Universidad Nacional de Inqenieros del Perü, stoi pomnik owego bohatera, założyciela uczelni.

Edward Jan Habich sam nigdy nie przypuszczał, że los skieruje go do Ameryki Łacińskiej. Zapewne znał zawołanie wieszcza o potrzebie niesienia kaganka oświaty, lecz nie przypuszczał, jak trudna okaże się realizacja tego zadania. Habich nie dotrzymał jednej z obietnic, co po latach wypomnieli mu badacze. Przyrzekł swemu mecenasowi Janowi Działyńskiemu, że napisze pierwszy polski podręcznik cynematyki. W wirze pracy organizacyjno−dydaktycznej nie zdążył. Szkoda, gdyż miał ku temu wszelkie warunki.

Pochodził z zamożnego rodu, który od 1700 zamieszkał na polskich ziemiach. Był jednym z czterech synów Ludwika i Matyldy z Mauersbergerów. Uczęszczał do warszawskiego gimnazjum, z którego ponoć usunięto go, gdyż spoliczkował nauczyciela za „obrażenie jego patriotycznych uczuć”. Wkrótce po tym wydarzeniu wstąpił na Akademię Wojskową w Petersburgu i został oficerem wojsk artyleryjskich. W 1858 wyjechał do Paryża, by studiować w École des Ponts et des Chaussées, po ukończeniu której został inżynierem cywilnym.

Habich stawiał powinności wobec kraju na pierwszym miejscu, dlatego tuż po wybuchu powstania styczniowego wrócił do Polski, by walczyć o niepodległość. Dołączył w Krakowie do swego brata Gustawa i obaj prowadzili oddział opłacony przez Krukowieckiego. Początki wydawały się pomyślne, zwyciężyli Moskali pod Pieskową Skałą, lecz niestety rychło zwycięstwo zamieniło się w klęskę. Edward wrócił do Krakowa, Gustaw zaś walczył nadal. Edward został komisarzem Rządu Narodowego w Galicji. Swoją funkcję wypełniał bardzo dobrze, odszedł jednak, gdy dowiedział się, że jego brat jest w niewoli. W brawurowej akcji odbił Gustawa i w kobiecym stroju wywiózł go do Francji. Gustaw nigdy już nie otrząsnął się z przeżyć wojennych. Resztę życia spędził w szpitalach dla nerwowo i psychicznie chorych. Edward opiekował się nim bez przerwy, nawet gdy wyjechał do odległego Peru.

Po upadku powstania Habich wiedział, że nie może powrócić do ojczyzny. Osiadł w Paryżu, został profesorem oraz dyrektorem Szkoły Wyższej Polskiej. To chyba wtedy zrozumiał, że wrogowie mogli pokonać Polaków zbrojnie, lecz na pewno nie zwyciężą ich duchowo. Z tego powodu przykładał wagę do osiągnięć naukowych młodych Polaków. Za jego rządów szkoła wypromowała najlepszych uczniów, którzy zdobywali laury w paryskich i niemieckich uniwersytetach. Kiedy już się wydawało, że życie Habicha jest ustabilizowane, nagle pojawił się człowiek, który potrafił obudzić w naukowcu pasję podróży do „ziemi obiecanej”. Ernest Malinowski, genialny konstruktor oraz organizator życia społeczno−gospodarczego w Peru, zaproponował, aby młody inżynier pojechał z nim do Limy i tam działał naukowo. Było to nie lada wyzwanie, państwa Ameryki Łacińskiej dopiero konstytuowały swoje istnienie. Jednak pociągały młodych ludzi możliwością budowania wszystkiego od podstaw. Habich wyjechał wspólnie z Aleksandrem Miecznikowskim, budowniczym pierwszej bitej drogi w Peru, dzięki której mogła rozwijać się gospodarka państwa. Początki były bardzo trudne. Miecznikowski szybko załamał się i po trzech latach zmarł. Habich szukał bratniej duszy. Jego przewodnikami oraz mentorami okazali się dwaj znakomici ludzie: Ernest Malinowski oraz Ignacy Domeyko.

Malinowski wspierał Habicha przede wszystkim w planach dydaktycznych. Konstruktorzy spędzali długie godziny na dyskusjach dotyczących utworzenia wyższej szkoły technicznej. Habich podpisał umowę z rządem peruwiańskim, był dyrektorem robót publicznych w Limie. Zajmował się m.in. odbudową po trzęsieniu ziemi miasta i portu Avica, zaprojektował system nawadniający w południowej części Peru i rozbudował miasta Ilo oraz Moquequa. Jednak Malinowski widział go w roli organizatora wyższego szkolnictwa technicznego. Dzięki swojej pozycji w Peru wspomagał Habicha w tych zamiarach. O znajomości Habicha z Domeyką wiedziano, lecz dopiero od 1970, gdy odkryto ich korespondencję w archiwum paryskiego Muzeum im. Mickiewicza, można coś więcej na ten temat powiedzieć. Listów jest niestety tylko pięć, jednak widać, iż dla Habicha możliwość rozmowy z uczonym była naprawdę ważna. Nazywa Domeykę „wielkim Rodakiem”, od razu można wyczuć szacunek, jakim darzył starszego badacza. Opowiadał mu nie tylko o swoich planach, działalności Korpusu Inżynierów, którego był współzałożycielem, lecz i o nowinach z dalekiej ojczyzny, m.in. o bulwersującym wszystkich aresztowaniu Kraszewskiego.

Habich sam zaprojektował budynek szkoły. Ściągnął do Peru znakomitych polskich inżynierów: Aleksandra Babińskiego, Władysława Folkierskiego, Władysława Klugera, Tadeusza Stryjeńskiego i Ksawerego Wakulskiego. Wraz z nimi prowadził wykłady w politechnice i przebudowywał system administracyjno−inżynieryjny w Peru. Był dyrektorem szkoły przez 33 lata i bardzo dbał, aby uczelnia ta stała się ważnym ośrodkiem naukowym nie tylko w Peru.

Zakres jego działalności jest imponujący. Przyczynił się do powstania Izby Przemysłowej oraz Urzędu Miar i Wag oraz Towarzystwa Geograficznego w Limie. Kilkakrotnie oficjalnie reprezentował Peru na międzynarodowych wystawach przemysłowych.

Habich nie zawęził jednak swoich zainteresowań tylko do spraw technicznych. Interesował się zagadnieniami z zakresu historii Peru, prowadził badania nad reliktami dawnej architektury.

Zmarł 31 października 1909 w Limie, jego pogrzeb stał się ogólnonarodowym wydarzeniem. W 1913 rząd nadał mu status honorowego obywatela Peru i jego imieniem nazwał plac, na którym po dziś dzień stoi politechnika stworzona przez polskich inżynierów. Jeden z synów Edwarda – Edward Habich jun. – wrócił do Polski i kontynuując tradycje rodzinne, został profesorem Politechniki Warszawskiej.