Egzamin z wychowania

Andrzej Malinowski


Wśród osób nauczających w szkołach wyższych powszechne jest przekonanie, że uczelnie winny przekazywać wiedzę bez wtrącania się w proces wychowawczy, w formy bycia i kultury studentów. Te bowiem elementy winny kształtować samorządowe organizacje studenckie. Pracownicy naukowo−dydaktyczni nie muszą być wzorami dobrego wychowania, kultury, etyki, moralności. Mają oni dużą swobodę wyboru sposobu przekazu wiedzy i zachowania. Częstą formą przypodobania się studentom jest młodzieżowa moda, zachowanie, słownictwo. Same studia, w zależności od typu uczelni, kierunku, narzucają pod tym względem różne wymagania. Najbardziej dyscyplinują i wychowawczo oddziałują studia teologiczne, medyczne, nie mówiąc o wojskowych. W szkołach wojskowych uczono tego, jak w różnych okolicznościach winien się zachować oficer. Znany reformator szkolnictwa wyższego okresu międzywojennego, prof. Adam Wrzosek, wyraźnie domagał się od władz takiego uposażenia profesorów, by mogli mieć środki na podnoszenie własnej kultury, nie musieli prowadzić prywatnej praktyki (w przypadku profesorów medycyny) i byli wzorcami dla studiujących.

Patriotyzm i restrykcje

Powszechna kultura studencka zawsze tradycyjnie rozwijała się w ramach organizacji studenckich i młodzieżowych. Ingerencja kadry dydaktycznej sprowadzała się do przekazywania pewnych sugestii, wzorcowych postaw kultury. Okazją do takich pozytywnych oddziaływań były obozy naukowe, praktyki zawodowe, seminaria czy egzaminy. Oczywiście, nie zawsze pracownicy dydaktyczni zdawali wówczas swój egzamin z wychowania. Bywało z tym lepiej lub gorzej. W różnych systemach politycznych stosowano też różne formy oddziaływania wychowawczego. Narzucano światopogląd, postawy polityczne. Wychowanie nacjonalistyczne, rasistowskie, szowinistyczne było charakterystyczne dla Niemiec hitlerowskich.

W Polsce tego okresu kształtowano postawy patriotyczne, często nawet nacjonalistyczne. Znaczący udział mieli w tym profesorowie. Druga wojna światowa dokonała spustoszenia w środowisku inteligenckim, zwłaszcza wśród kadry naukowej. Również okres powojenny, przez narzucanie ideologii marksistowskiej, wymagał odpowiedniego wychowania. Z biologii wykluczono genetykę, z uniwersytetów psychologię i socjologię, które nie pasowały do łysenkizmu. Wszechwładza wychowawcza Związku Młodzieży Polskiej ograniczała możliwości oddziaływania profesury na młodzież. Masowe kształcenie, oparte na awansie społecznym młodzieży robotniczo−chłopskiej, miało zapewnić wychowanie nowej inteligencji, zlaicyzowanej, posłusznej przewodniej sile narodu – partii.

O dziwo jednak, ci, którzy podejmowali studia, w większości przejmowali mieszczański styl życia i takież formy kulturowe, nawiązywali do tradycji. Środowisko inteligenckie tworzyli często ludzie z awansu społecznego: inżynierowie NOT−owscy, prawnicy z nominacji, docenci marcowi czy ci, którzy studia i awans naukowy opierali na Wyższej Szkole Nauk Społecznych i Politycznych przy KC PZPR. System budował „swoją” elitę, ale – jak się okazało – bez większych sukcesów. Już w latach 60. w uczelniach rozwijał się w dużym stopniu niezależny ruch kulturowy studentów, nawet pod auspicjami powierzchownie zideologizowanego ZSP. Zakazy zachodniej mody, muzyki jazzowej pękały, jak bańka mydlana. Nie pomagały propagandowe legendy o coca−coli, stonce ziemniaczanej, działania Gomułki z roku 1968, które zaowocowały antysemicką czystką w środowisku akademickim.

Oczywiście, wszystkie owe powojenne restrykcje, ucisk względem środowiska akademickiego, wywarły wpływ na oblicze kadry wykładowców. Pewien „luz” obyczajowy miał też różne przejawy, powstawały „układy”, kliki, pojawiało się załatwianie przyjęć na studia, karier naukowych, kupowanie prac dyplomowych, doktorskich, łapówkarstwo, plagiaty prac naukowych. Skala tego zła nie była jednak wielka. Okres stanu wojennego to kolejny uszczerbek liczebności i poziomu kadry akademickiej, o tyle dotkliwy, że odnosił się do ludzi młodych.

Wiedza bez idei

W Polsce po 1989 r. pewne spłycenie kultury spowodowało powstanie wielu nowych uczelni prywatnych i państwowych. Wieloetatowość, duża liczba studentów, zaangażowanie w ustawianie własnych karier stanowią podstawę upadku życia kulturowego w środowisku akademickim. Profesorowie, zwłaszcza medialni, zaangażowani w politykę, nie są też często wzorcami kulturowymi. Różnorodne postawy polityczne, społeczne, światopoglądowe można prezentować kulturalnie, bez zacietrzewienia, ale u nas tak nie jest.

Problem wychowania często staje się tematem medialnym. Opinie są tu podzielone. Jedni są zdania, że w wychowaniu dzieci, młodzieży, społeczeństwa widać postęp, inni uważają, że jest gorzej, że następuje „westernizacja” kultury, postępuje deprawacja, narasta prymitywizm kulturowy, odwrót od tradycji, wzrasta brutalizacja i seksualizm. Patriotyzm, tradycja są zastępowane przez oportunizm, utylitaryzm, nihilizm. Prymat w życiu osiągają wartości hedonistyczne. Zdaniem M.A. Krąpca (1998), powstała cała koncepcja nauki „know how”, jak użyć człowieka, jak posłużyć się człowiekiem, jak go wyleczyć, jak go wykarmić itd., a mniej, by go zrozumieć.

Człowiekowi współczesnemu coraz bardziej zagraża biomanipulacja, psychomanipulacja, a nawet unaukowienie wszystkich sfer życia. Za wszelką cenę poszukuje się nowoczesności, oryginalności, łatwizny. Współczesne systemy wychowawcze odrzucają tradycję, zastępując ją wizją liberalizmu, często anarchii, pseudopartnerskich relacji mistrz (wychowawca) – czeladnik (uczeń). Dzieje się to w kontekście kryzysu rodziny, małżeństwa, dzietności. Wiele uwagi poświęca się prawom dziecka, ucznia, studenta, kobiet, homoseksualistów, możliwości ich samospełnienia, samorealizacji. Mało mówi się o obowiązku, dyscyplinie, odpowiedzialności.

Wiedza bez idei, wartości, kultury może być groźna. Wydaje się, że współcześnie w Europie panuje swoboda wyznawania i głoszenia różnych ideologii, przy dominacji osobistych postaw egoistycznych i marginalizacji prospołecznych. Pedagogika kształtuje i popiera egocentryzm, jak to się mówi „ustawia wychowanków do wyścigu szczurów”. Postawy narcystyczne dominują nad kolektywistycznymi. Przywódcy licznych państw, partii, kręgów decydenckich miewali i mają osobowość psychopatyczną, skrajnie egocentryczną.

Szkoła charakteru

Zagrożeniem wychowawczych funkcji uczelni może być centralizacja, biurokratyzacja i oligarchizacja struktur szkolnictwa wyższego, powoływanie wielu ciał kontrolnych, doradczych, zarządzających, jak również przyznawanie zbyt szerokiej autonomii szkołom słabym, tworom efemerycznym, nie mającym szans na dobry proces naukowy, dydaktyczny i wychowawczy. Próby upaństwowienia społeczeństwa, wtłoczenia go w procesie globalizacji w niektóre struktury ponadnarodowe, też mogą być niebezpieczne. Tylko szerokie uspołecznienie takich struktur może zapewnić społeczeństwu rolę podmiotu władzy. W szkolnictwie wyższym oznacza to autonomię uczelni. Rolą uczelni akademickich jest zapewnienie nowoczesności badań naukowych i procesu dydaktycznego, a przez wychowanie – godzenie tradycji z nowoczesnością, demokracji z egalitarnością. Takie uczelnie, których nieco mamy w Polsce, stanowią trwały fundament kultury narodowej, podstawowy element, na którym się wspiera cały system edukacji.

Tego rodzaju poglądy głosił prof. Janusz Ziółkowski, ośmielam się twierdzić wielki rektor UAM w Poznaniu z lat 1980−81, a także minister, mąż stanu w Kancelarii Prezydenta RP. Podobnie jak Tadeusz Kotarbiński uważał on, że wyższe uczelnie to szkoły charakterów, kształtowania postaw tolerancji, poszanowania cudzych poglądów, kultury, to w końcu otwarte dla społeczeństwa miejsca pogłębiania wiedzy o współczesnej cywilizacji oraz strukturze świata przyszłości. Uczelnie, obok funkcji naukotwórczej i dydaktycznej, pełnią funkcję wychowawczą. Wychowują przez swój etos, specyfikę tradycji związanych np. z rozpoczynaniem studiów – inauguracją, kończeniem ich – absolutorium. One to winny kształtować demokrację, szacunek do różnych poglądów, wartości różnych kultur, światów wyznawanych wartości. Jak pisał Ziółkowski, istnieje wiele nieporozumień na tle funkcji wychowawczych szkół wyższych. Wychowanie to nie urabianie na jedną modłę postaw, umysłów, przekonań wychowanków, ale ukazywanie im alternatywnego obrazu świata, to pluralizm – dróg, metod, kierunków organizacji w dążeniu do zrozumienia świata, tego, który nas otacza i tego, który sami stanowimy. Młodym ludziom potrzebne są autorytety naukowe, kulturowe, wychowawcze, moralne, przykłady poszanowania godności osoby ludzkiej, którą się kształci i wychowuje. W tej dziedzinie mamy przecież niedościgniony wzorzec w osobie papieża Jana Pawła II.

Sprzężenie zwrotne

Czas przywrócić prymat społecznego „my” nad własnym „ja”, postawić granice chamstwu, agresji i obłudzie, przywrócić znaczenie słowom: altruizm, dobro, cnota, wstyd, miłość, opiekuńczość, przyjaźń, koleżeństwo, świętość, delikatność, ofiarność, wyrozumiałość, ufność, uprzejmość, bezinteresowność. Oparte na tych słowach systemy wychowawcze były znane od początku istnienia naszego gatunku. One to, obok innych właściwości biologicznych człowieka, wyróżniają nasz gatunek, nadając mu określenie homo sapiens. Od początku swego istnienia człowiek tworzył systemy wychowawcze oparte na tych pojęciach. Powstawały zatem systemy nakazów i zakazów odnoszące się do płci, wieku, później pozycji w grupie. Przybierały różne formy: obrzędów, inicjacji, tabu. Trudno jest jednak współcześnie sprowadzić proces wychowawczy do całkowitej swobody, niepohamowanej wolności jednostki, której granice będą wyznaczały wrodzone, biologiczne instynkty samoregulacji. Społeczeństwo ma prawo wyznaczać i wymagać przestrzegania granic norm kulturowych i moralnych, ma prawo, poprzez swe instytucje, do działań wychowawczych w całym systemie szkolnym i w różnych służbach społecznych, w miejscu pracy i środowisku zamieszkania. Cały bowiem proces naszej ewolucji kulturowej, a nawet biokulturowej, oparty jest na wychowaniu do określonych wartości.

Przywracając środowisku akademickiemu rangę wychowawczą oraz kulturotwórczą i odpowiednio ją ceniąc w znaczącym stopniu postawimy zaporę chamstwu, kryminogenności, chciwości i obłudzie reprezentujących nas elit. Pamiętajmy, że proces wychowania człowieka trwa przez całe życie, że w uczelni profesorowie wychowują studentów, a ci ostatni – swych profesorów.

Prof. dr hab. Andrzej Malinowski, antropolog, em. pracownik UAM w Poznaniu.