Zanim zagrają
W październiku obserwowaliśmy – kto mógł, to na żywo, pozostali mieli szansę np. w drugim programie Polskiego Radia – zmagania młodych skrzypków z całego świata. W Poznaniu odbywał się 13. Międzynarodowy Konkurs Skrzypcowy im. Henryka Wieniawskiego. Zasłuchani w muzykę, zapatrzeni w młodych wirtuozów (dziennikarki radiowe dość dokładnie opisywały kreacje młodych artystek), zaczytani w wywiadach udzielanych przez jurorów, zapewne nie zwracaliśmy większej uwagi na instrumenty, na których grali uczestnicy zmagań – choć trzeba przyznać, że prezenterzy przedstawiali je niemal równie dokładnie, jak samych artystów. Uważni słuchacze zapewne wychwycili, że kilka instrumentów wykonali polscy lutnicy, m.in. studenci i absolwenci Katedry Lutnictwa Artystycznego Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu.
– Na skrzypcach Marcina Mazura, naszego studenta IV roku, grała Anna Ziółkowska. Były to najmłodsze skrzypce na konkursie, zbudowane w 2005 roku – mówi prof. Andrzej Łapa, lutnik, prorektor poznańskiej akademii, pracownik Katedry Lutnictwa Artystycznego. – Oprócz tego w konkursie na skrzypcach zbudowanych przez naszych absolwentów grał Bartosz Woroch – instrument Norberta Kijanki z Łodzi (2002), a Ludwika Maja Tomaszewska grała na skrzypcach Marka Olmy z Pabianic (2004). Instrumenty te z powodzeniem rywalizowały ze skrzypcami renomowanych mistrzów włoskich i francuskich z XVIII i XIX wieku. Najstarszy instrument na konkursie miał 300 lat – wykonał go G.B. Rogeri z Bresci w 1706 roku.
Unikalne studia
Lutnictwo można studiować w Poznaniu od 1978 r. Wtedy bowiem przy Katedrze Instrumentów Smyczkowych powstała Sekcja Lutnictwa. Stworzyli ją prof. Włodzimierz Kamiński (następca Zdzisława Szulca na stanowisku kustosza Muzeum Instrumentów Muzycznych w Poznaniu) i prof. Jadwiga Kaliszewska (kieruje Katedrą Instrumentów Smyczkowych). Wkrótce pojawili się w akademii Antoni Krupa i Andrzej Łapa, którzy zaczęli tu uczyć budowy instrumentów. Ich historia jest interesująca sama w sobie. Znają się od lat. Razem uczyli się lutnictwa w Technikum Budowy Instrumentów Lutniczych w Nowym Targu. Miał to być tylko zawód. Potem jednak obaj trafili na... Akademię Rolniczą w Poznaniu. Bynajmniej nie z zamiarem zostania rolnikami. Na Wydziale Technologii Drewna poznańskiej AR prof. Helena Harajda, fizyk, wykładała akustykę instrumentów. A. Łapa napisał pod jej kierunkiem pracę magisterską dotyczącą akustyki podstawka skrzypiec. Gdy powstała Sekcja Lutnictwa, obaj podjęli pracę w Akademii Muzycznej. A kiedy w 1993 r. sekcja przekształciła się w Zakład Lutnictwa Artystycznego, prof. Krupa został jego kierownikiem.
W ubiegłym roku zakład przekształcił się w katedrę. Zdaniem prof. Łapy, jest to bodaj jedyna w Europie instytucja szkolnictwa wyższego kształcąca lutników oraz prowadząca badania w zakresie lutnictwa. Prof. Krupa dodaje, że ostatnio dowiedzieli się o istnieniu podobnej instytucji w jednej z uczelni w Turcji. – Mamy unikalny system kształcenia lutniczego – twierdzi Andrzej Łapa. Oprócz szkół średnich – obecnie w Zakopanem i Poznaniu – jest placówka kształcąca lutników na poziomie wyższym. Istotne jest związanie lutnictwa ze szkolnictwem muzycznym, jak to ma miejsce w Poznaniu. W Zakopanem klasa lutnicza istnieje przy Liceum Plastycznym.
Alchemia drewna
Najważniejszą rzeczą dla lutnika jest poznać technologię budowy instrumentów. A w tej podstawą jest znajomość drewna. Tym zagadnieniom poświęcił sporo czasu Andrzej Łapa. Ich ukoronowaniem była napisana wspólnie z prof. Harajdą praca na temat doboru drewna do budowy instrumentów. Dziś znalezienie drewna lutniczego nie wymaga wędrowania po lesie. – Tak było dawniej – wspomina prof. Krupa. – Wędrowaliśmy z Andrzejem Łapą po Bieszczadach i szukaliśmy dobrych jaworów. Potem z leśniczym ustalaliśmy wyrąb drzew w odpowiednim czasie. Cena była atrakcyjna, ale dużo zachodu i spore ryzyko wykonania daremnej pracy. Drewno z bieszczadzkich jaworów mają do dziś i wykorzystują je do budowy instrumentów. Obecnie drewno, odpowiednio pocięte, kupuje się w wyspecjalizowanych przedsiębiorstwach.
Choć większość prac przy skrzypcach wykonuje się ręcznie, tradycyjnymi metodami, w technologii nastąpił ogromny postęp. Pojawiły się materiały, które znacznie ułatwiają pracę, np. dobre papiery ścierne do szlifowania drewna i lakierów. – Dawniej używano do tego skrzypu. Pamiętam, jak zbieraliśmy skrzyp, aby spróbować, jak to działa – wspomina A. Łapa. Drewno najlepiej wykańczać gładzicami – wyprofilowanymi do kształtu instrumentu cieniutkimi blaszkami. To, w połączeniu z lakierem, pozwala uzyskać charakterystyczne odblaski światła na instrumencie, których nie sposób „złapać” na drewnie szlifowanym papierami czy, nie daj Boże, maszynowo.
Skrzypce buduje się z jaworu (spód i boczki) i świerku (płyta wierzchnia). Do tego dochodzą twarde gatunki drewna na podstawek, podstrunnicę i kołki – jak różne może to być drewno, widać podczas wystaw i konkursów lutniczych, m.in. tych organizowanych przez poznańską AMuz.
Lutnicy wciąż lubią stosować tradycyjne kleje kostne i skórne. – Pozwalają rozebrać instrument w razie potrzeby korekty, konserwacji czy naprawy – mówi prof. Krupa. Lutnik pokazuje charakterystyczny sposób połączenia ścianek z płytą wierzchnią. Wystający spoza boczków rancik to nie tylko kwestia estetyki, ale także ułatwienie, gdyby trzeba było rozebrać instrument. Lutnictwo to trudna sztuka. Każdy lutnik ma swoje, wypracowane przez lata doświadczeń, technologie i tajemnice. – Nie ma uniwersalnej technologii budowy instrumentów – mówi A. Łapa. – Jedni stroją płyty, inni opukują instrumenty. O każdej z tych czynności można napisać artykuł, a może nawet – doktorat. Lutnicze tajemnice dotyczą np. składu lakierów i technik ich nanoszenia na drewno. O tajemnicy barwy – ale także niezwykłych właściwościach – pewnych starych skrzypiec opowiada m.in. słynny film Françoisa Girarda Purpurowe skrzypce.
Drgania modalne
Studenci lutnictwa poznańskiej AM każdego roku muszą wykonać dwa instrumenty. W ciągu studiów robią ich dziesięć. Nie muszą to być jedynie skrzypce czy inne tradycyjne instrumenty, jak wiolonczele, altówki czy kontrabasy. Powstawały tu już gitary i lutnie, ale także znacznie bardziej egzotyczne i mniej znane instrumenty. Niektóre można zobaczyć na wystawie w holu uczelni. Na dyplom student musi przygotować dwa instrumenty: jeden typowy, np. skrzypce czy altówkę, oraz drugi, związany z pracą teoretyczną. Uczelnia dysponuje trzema pracowniami lutniczymi oraz pomieszczeniem do lakierowania instrumentów.
Pierwsi absolwenci lutnicy opuścili poznańską AMuz. w 1983 r. Dotychczas uczelnia wykształciła prawie 60 lutników. Wielu może się poszczycić dużymi sukcesami, wyznaczanymi nie tylko przez liczbę zamówień, ale także nagrodami w konkursach lutniczych. Wojciech Łukasz (ukończył studia w 1988) uzyskał m.in. złoty medal za najwyższe walory dźwiękowe skrzypiec na I Międzynarodowym Festiwalu Lutniczym im. V. Metelky w Nachodzie (Czechy, 1997) oraz I miejsce w kategorii skrzypiec w III Międzynarodowym Konkursie Lutniczym im. P. Czajkowskiego w Moskwie (1998). Marcin Krupa (ukończył studia w 2002) uzyskał w tym roku III miejsce w kategorii skrzypiec w XI Międzynarodowym Konkursie Lutniczym im. A. Stradivariego w Cremonie (najbardziej prestiżowy konkurs w świecie – nadesłano 230 skrzypiec!). Norbert Kijanka (ukończył studia w 1992) uzyskał w 2001 r. II nagrodę w X Międzynarodowym Konkursie Lutniczym im. H. Wieniawskiego w Poznaniu, a w 2004 r. złoty medal za najwyższe walory dźwiękowe skrzypiec na II Międzynarodowym Festiwalu Lutniczym im. V. Metelky w Nachodzie.
Szkoła wyższa nie tylko kształci, ale także prowadzi badania naukowe. Prof. W. Kamiński był autorem książek dotyczących historii lutnictwa: Skrzypce polskie, Instrumenty muzyczne na ziemiach polskich. Zarys problematyki rozwojowej, Lutnictwo. Profesorowie Łapa i Krupa poszli dalej. Mieli za sobą doświadczenia z AR. Oprócz zagadnień metodologii budowy instrumentów, kwestii estetycznych i historycznych, podjęli badania akustyczne. – Dzięki subwencji Komitetu Badań Naukowych mogliśmy zakupić aparaturę do badań akustycznych – mówi prof. Krupa. W ten sposób w 2002 r. powstało laboratorium analizy drgań modalnych (do dydaktyki wprowadzono zaś przedmiot o tej nazwie). Stroną techniczną i fizyczną (akustyczną) doświadczeń zajmuje się dr Ewa Skrodzka pracująca także w Instytucie Austyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.
Brzmienie lakieru
Jedną z największych tajemnic każdego lutnika jest lakierowanie instrumentów. – Powłoka lakiernicza spełnia co najmniej dwie funkcje: zabezpieczającą oraz estetyczną – mówi prof. Łapa. A prof. Krupa dodaje: – Wiadomo jednak także, że lakier wpływa na jakość dźwięku.
Zasadniczo stosuje się dwa rodzaje lakierów: spirytusowy i olejny. Te dwie substancje są rozpuszczalnikami. Natomiast istotą powłoki są żywice i balsamy. Te pierwsze sprawiają, że powłoka lakiernicza jest twarda, te drugie – że pozostaje elastyczna. Pracownicy Katedry Lutnictwa Artystycznego postanowili sprawdzić, jak oba typy lakierów wpływają na brzmienie instrumentu. W tym celu z jednego kawałka drewna jeden lutnik zbudował dwoje skrzypiec. Następnie białe skrzypce – bez powłoki lakierniczej – poddano badaniom, tzw. analizie modalnej. Płytę rezonansową instrumentu wzbudzano specjalnym młoteczkiem udarowym i mierzono drgania w różnych jej miejscach za pomocą akcelerometru. Zarówno młotek udarowy, jak i akcelerometr podłączone były do analizatora drgań. Specjalny program komputerowy umożliwił uzyskanie wizualizacji drgań płyty w różnych częstościach. Kolejne badanie polegało na zarejestrowaniu dźwięku obydwu skrzypiec w komorze bezechowej i wykonaniu jego analizy obrazującej rozkład i udział poszczególnych składowych dźwięku, czyli alikwotów. Oba instrumenty, zgodnie z tym, czego się spodziewano, okazały się bardzo podobne. Następnie jeden instrument pokryto lakierem spirytusowym, a drugi olejnym. – Wiedzieliśmy, że lakier spirytusowy jest twardszy, a olejny – bardziej elastyczny – mówi prof. Krupa. Ponownie dokonano analizy drgań i analizy dźwięku. Okazało się, że lakier wpływa na barwę i siłę dźwięku. Odmiennie jednak wpływa powłoka spirytusowa, a odmiennie olejowa. – Lakier spirytusowy wyraźnie wzmacniał wysokie składowe dźwięku, rejestr górny, zwłaszcza struny A i E, natomiast olejny – niskie, czyli struny G i D – mówi prof. Krupa. Aby jednak nie poprzestać na bezdusznym badaniu fizykalnym, poddano instrumenty także badaniom subiektywnym. Zebrano grupę słuchaczy i zagrano na obu instrumentach ten sam utwór, prosząc o wypełnienie ankiety i subiektywną ocenę brzmienia skrzypiec. Okazało się, że większość słuchaczy wybrała instrument pokryty lakierem olejnym. – To się zgadza z potocznym odczuciem. Niskie dźwięki są miększe, głębsze, barwa dźwięku cieplejsza – mówi A. Krupa.
Innym eksperymentem wykonanym przez lutników z Poznania było badanie wpływu kąta nachylenia szyjki gitary w stosunku do korpusu (płyty wierzchniej) na siłę dźwięku. Dwie jednakowe gitary zbudował Marek Gordziej, wówczas student, obecnie absolwent AMuz. Różniły się jedynie kątem ustawienia podstrunnicy w stosunku do płyty. Instrument o większym kącie ustawienia podstrunnicy brzmiał nieznacznie mocniej. – Nie była to jednak tak wielka różnica, by stosować to kryterium przy wyborze sposobu budowy instrumentu – komentuje prof. Łapa.
– Nasze eksperymenty potwierdziły tylko to, co lutnicy wiedzą intuicyjnie – mówi skromnie prof. Krupa. Jednak malowanie lakierami olejnymi nie stało się w lutnictwie powszechne. Wprost przeciwnie, większość lutników, także profesorowie Krupa i Łapa, stosuje lakiery spirytusowe. – To kwestia tradycji i przyzwyczajenia – komentuje A. Łapa. Wśród budowniczych gitar klasycznych podnoszenie podstrunnicy ponad płytę nie stało się standardem, choć jest coraz popularniejsze. Ci, którzy konstruują w ten sposób instrumenty, częściej tłumaczą to nie tyle mocą brzmienia, co wygodniejszym dostępem do wyższych pozycji.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.