Czym jest starość?

Henryk Grabowski


Po raz pierwszy zadałem sobie to pytanie w następujących okolicznościach. Był piękny, słoneczny poranek. Spieszyłem się na pociąg do Warszawy. Czułem się rześko i młodo. Miałem ochotę przeskoczyć łańcuch oddzielający chodnik od szosy. W tramwaju stanąłem obok siedzącej dziewczyny. Patrzyłem na nią dyskretnie z domieszką erotycznej ekscytacji. Po chwili spojrzała na mnie, wstała i zaprosiła do zajęcia jej miejsca. Nagle poczułem się niedołężny i stary. Zrozumiałem wówczas, że starość jest wielowymiarowa. W wymiarze socjologicznym dotyczy kogoś, kto jest postrzegany jako stary. W wymiarze psychologicznym – starym jest ten, kto się czuje staro. W wymiarze biologicznym o starości przesądza stan skóry, włosów, stawów, kości, mięśni, płuc, układu krwionośnego, rozrodczego, pokarmowego i wydalniczego.

Najbardziej wymierna i obiektywna jest starość biologiczna. Linię życia tworzą trzy połączone ze sobą proste: wznosząca, pozioma i opadająca. Pierwsza oznacza młodość, która charakteryzuje się przewagą procesów konstruktywnych nad destruktywnymi w ustroju. Druga – dojrzałość, a zarazem równowagę tych procesów. Trzecia – starość, z narastającą przewagą procesów destrukcyjnych nad konstruktywnymi, aż do zaniku tych drugich, czyli śmierci. Podobieństwo tego wykresu do przekroju poprzecznego trumny, mimo swej symbolicznej wymowy, jest całkowicie przypadkowe.

Starość w wymiarze socjologicznym jest uwarunkowana kulturowo. W jednych społeczeństwach jest synonimem mądrości, w innych bezradności. Zależy to również od epoki. Dawniej, kiedy życie ludzkie biegło szybciej od postępu naukowo−technicznego, człowiek im był starszy, tym uchodził za mądrzejszego. Dzisiaj, gdy postęp ten jest szybszy od życia jednostkowego, im ktoś jest starszy, tym wydaje się głupszy.

Najbardziej złudna i fanaberyjna jest starość w wymiarze psychologicznym. Często przyłapuję się na tym, że robię miejsce w tramwaju nie tylko młodszym od siebie kobietom, ale i mężczyznom. Nie ma w tym nic złego. Łatwo jednak przekroczyć cienką granicę między dziarskością a śmiesznością. Zwłaszcza że jednym z neurologicznych objawów starości jest miażdżycowa utrata samokrytycyzmu.

W przedstawionym kontekście zawód nauczyciela akademickiego jest zarówno uprzywilejowany, jak i obarczony ryzykiem. Z jednej strony, ustawiczne obcowanie z młodzieżą pozwala dłużej czuć się młodym. Z drugiej, grozi przeoczeniem momentu, w którym przez studentki, studentów, koleżanki, kolegów, podwładnych i przełożonych stajemy się bardziej tolerowani niż pożądani. Żeby do tego nie dopuścić, trzeba wiedzieć, kiedy się w porę wycofać, pamiętając, że łaknienie wolniej starzeje się od uzębienia.