Instytucja narodowa

Rozmowa z prof. Andrzejem Białasem, prezesem Polskiej Akademii Umiejętności


Panie Profesorze, sądzę, że po szesnastu latach działania odrodzonej Polskiej Akademii Umiejętności i przy końcu Pana drugiej kadencji jako prezesa PAU, możemy pokusić się o pewne podsumowanie...

– Chciałbym podkreślić ciągłość. Wiele spraw jest po prostu kontynuacją działań rozpoczętych już w poprzednich latach. Zacznijmy od spraw majątkowych, które są najmniej przyjemne, ale bardzo istotne. Z najważniejszych warto wymienić uregulowanie statusu Archiwum (jest ono w tej chwili placówką wspólną PAU i PAN) oraz Biblioteki Polskiej w Paryżu (wspólnota własności PAU i Towarzystwa Historyczno−Literackiego). Ukończono też remont budynku przy ulicy Straszewskiego i wyremontowano nowe pomieszczenia Gabinetu Rycin (w głównej siedzibie przy ulicy Sławkowskiej).

Niestety, PAU ma ciągle trudności z odzyskaniem swojej własności. Trwa proces w sprawie nieruchomości w Warszawie. Najbardziej bolesna jest jednak sprawa kamienicy w Krakowie, którą śp. Karolina Lanckorońska przekazała w testamencie Akademii. Kamienica została przejęta w latach sześćdziesiątych przez skarb państwa, a następnie przez gminę (po postępowaniu sądowym, które stwierdziło, że nie ma właściciela, co było jawnie sprzeczne ze stanem faktycznym). Chcemy tam utworzyć muzeum, w którym wyeksponujemy pamiątki po tej wielkiej Polce.

Ostatnio Polska Akademia Nauk przekazała nam posiadłość w Zawoi (jest to ośrodek wypoczynkowy, wybudowany przez PAU w latach trzydziestych). Przyjęliśmy to z radością, ze względu na tradycję, do której przywiązujemy dużą wagę. Ale to równocześnie wielkie wyzwanie: jak zorganizować tego typu placówkę, aby mogła skutecznie działać i służyć nauce?

Skoro mówimy o Polskiej Akademii Nauk, jak układają się stosunki pomiędzy PAU i PAN, bo, jak wiem, różnie bywało.

– Kontakty z Polską Akademią Nauk są w tej chwili bardzo dobre. Wydaje mi się, że obie instytucje rozumieją, że nie ma żadnego powodu do konfliktu, a próba tworzenia sztucznych napięć osłabia po prostu polską naukę, która ma dostatecznie dużo kłopotów, by tworzyć dodatkowe, niepotrzebne problemy. Wiele przedsięwzięć łatwiej przeprowadzić, gdy działa się wspólnie, zamiast konkurować. Na przykład z końcem marca zorganizowaliśmy wspólnie doroczny kongres ALLEA, organizacji akademii europejskich. Myślę też, że dobrym przykładem ilustrującym wzajemne stosunki jest wspomniane przyjazne przekazanie nam przez PAN ośrodka w Zawoi.

A jeśli chodzi o działalność naukową?

– Również w działalności naukowej i organizacyjnej ciągłość jest najważniejszą charakterystyką. Trzeba bowiem pamiętać, że podstawowa praca Akademii odbywa się w komisjach, a większość działających komisji została utworzona jeszcze przed rozpoczęciem kadencji obecnego zarządu. Mamy w tej chwili 17 komisji przy wydziałach, które regularnie publikują sprawozdania ze swoich prac. Myślę jednak, że dla szerokiej publiczności najbardziej interesująca jest informacja o komisjach międzywydziałowych, które zajmują się problemami ogólniejszymi. Mamy Komisję Zagrożeń Cywilizacyjnych, Komisję Historii Nauki, Komisję do Oceny Podręczników Szkolnych, Komisję Nauk Technicznych, Komisję Etyki, Komisję Rozwoju Krakowa i – niedawno powstałą – Komisję Filozofii Nauk Przyrodniczych. Jestem naprawdę pod wrażeniem, jak wielu ludzi jest zaangażowanych i jak wiele zostało już zrobione. Prasa nagłaśnia od czasu do czasu szczególnie działalność Komisji do Oceny Podręczników Szkolnych, która wykonuje niezwykle ważną społecznie pracę. Ostatnio notujemy sygnały z Ministerstwa Edukacji, że resort pragnie zająć się wreszcie poważnie tak nabrzmiałym i trudnym problemem.

Komisje i wydziały Akademii organizują sesje, sympozja i konferencje naukowe. Ta część działalności przeżywa wielki rozkwit. Doprawdy nie sposób wymienić nawet części tego, co się dzieje na Sławkowskiej, gdzie mniej więcej co tydzień odbywa się jakaś impreza tego typu. Wspomnę więc tylko o pierwszym Kongresie Polskich Towarzystw Naukowych na Obczyźnie. Uważam to za ważne wydarzenie, nie tylko ze względów naukowych.

To było spotkanie adresowane do Polaków mieszkających i działających za granicą. A dla wszystkich?

– Akademia prowadzi też dwie serie comiesięcznych spotkań dla szerszej publiczności. Pierwsza to Seminarium PAU (wstęp za zaproszeniami) z wykładami krążącymi wokół tematyki Patriotyzm wczoraj i dziś. Seminaria są dwuczęściowe. Zaczyna się od wykładu w dużej auli z krótką dyskusją. Następnie chętni mogą pójść na nieformalne spotkanie z prelegentem do małej auli, gdzie przy kawie i ciastkach rozmowa trwa nieraz do późnych godzin. Seminarium istnieje już czwarty rok i ciągle przyciąga publiczność. Druga seria to Kawiarnia Naukowa, organizowana wraz z „Dziennikiem Polskim”. Te z kolei spotkania – otwarte dla szerokiej publiczności – są poświęcone popularyzacji nauki. Oferują bardzo różnorodną problematykę (od literatury i filozofii do nauk ścisłych i przyrodniczych) i cieszą się ogromną popularnością: duża aula jest zawsze wypełniona.

Akademia systematycznie zwiększa swoje możliwości wydawnicze. W ostatnim roku wydaliśmy około pięćdziesięciu pozycji. Gdyby nie ograniczenia budżetowe i lokalowe, byłoby ich więcej. To jeden z naszych poważniejszych problemów, z którymi trzeba się będzie jakoś uporać w przyszłości.

Przed zawieszeniem działalności Akademii przez władze PRL była ona najważniejszą polską instytucją naukową. Prawie pięćdziesiąt lat nieobecności w krajobrazie polskiej nauki zrobiło jednak swoje i autorytet należało budować od nowa. Myślę, że obecnie, po szesnastu latach od odrodzenia Akademii, jej obecność w środowisku naukowym i intelektualnym Krakowa jest wyraźnie widoczna. Myślę, że jest tylko kwestią czasu, aby zaznaczyła ona w tym samym stopniu swoją obecność w skali ogólnopolskiej.

Polska Akademia Umiejętności określa się jako instytucja narodowa. Jak należy to rozumieć?

– Akademia, założona w czasie, gdy Polski nie było na mapach, od samego początku uważała się za instytucję narodową, która ma służyć całej nauce i kulturze polskiej. I do dziś tak rozumiemy swoją rolę. Oczywiście zmieniły się warunki i dzisiaj w PAU nie prowadzi się badań naukowych w dziedzinie nauk ścisłych i przyrodniczych. Pracuje jedynie kilka zespołów w dziedzinie humanistyki. Przejęła więc Akademia, na przykład, reedycję dzieł wszystkich Jana Długosza (to wielkie przedsięwzięcie będzie ukończone w tym roku, po 55 latach), akta polskich nuncjatur (na zlecenie Fundacji Lanckorońskich). Prowadzi też badania wykopaliskowe na Ukrainie i w Grecji. Planowane są badania archiwalne na Ukrainie i Litwie.

Nie można zapominać, że PAU utrzymuje trzy placówki, które mają ogromne znaczenie jako warsztat badawczy dla humanistów. W Krakowie są to: biblioteka (zawierająca m.in. największy w Polsce Gabinet Rycin) oraz Archiwum założone jeszcze w czasach Towarzystwa Naukowego Krakowskiego. Obecnie doszła jeszcze do tego Biblioteka Polska w Paryżu. Utrzymanie tych placówek pochłania większą część naszego skromnego budżetu.

Najważniejsza jest jednak rola Akademii w inicjowaniu i koordynowaniu badań. Stanowiąc forum do dyskusji przedstawicieli różnych środowisk naukowych, może bowiem Akademia wpływać w istotny sposób na zainteresowania uczonych i formułowanie programów badawczych.

Będąc organizacją pozarządową, PAU z natury rzeczy nie pretenduje do odgrywania istotnej roli w organizacyjnej strukturze polskiej nauki. Sądzę, że powinna być raczej miejscem dyskusji, pewnego rodzaju forum idei. Niekoniecznie zresztą nowych idei. W końcu każda akademia z natury rzeczy ma tendencje konserwatywne i lepiej czuje się w roli strażnika tradycji niż nowatora. Biorąc zaś pod uwagę to, że dzisiaj o nowatorstwo jest znacznie łatwiej niż o myślenie, miejsce, gdzie tradycja i staroświeckie wartości mają jeszcze jakieś znaczenie, jest bardzo potrzebne.

Czy to znaczy, że Akademia nie przewiduje żadnych zmian?

– Jeżeli marzy mi się jakaś zmiana, to stopniowe uniezależnienie Akademii od państwowych dotacji. To wymagałoby pozyskania odpowiedniego majątku, o czym jednak można myśleć co najmniej w perspektywie kilkudziesięciu lat. Oczywiście chciałbym również, aby głos Akademii był lepiej słyszany przez społeczność naukową. Ten postulat jest, mam nadzieję, znacznie bliższy realizacji.

Doniosłym zadaniem Akademii jest zabieranie głosu w sprawach, które uważamy za ważne dla państwa i narodu. Okazją do tego są zebrania plenarne, które odbywają się trzy razy w roku. Z ostatniego roku mogę wspomnieć apel o program rządowy, który umożliwiłby powrót naszych rodaków z byłego ZSRR (i ich potomków), a także apel o utworzenie polsko−ukraińskiego uniwersytetu na pograniczu. Staramy się jednak unikać angażowania w bieżące spory polityczne, uważając, że Akademia ma służyć wszystkim Polakom.

Jest Pan człowiekiem intelektualnie niezależnym. Jak się Pan czuje w roli prezesa zacnej i poważnej instytucji, jaką jest PAU?

– Objęcie stanowiska prezesa PAU jest oczywiście wielkim zaszczytem. Przede wszystkim ze względu na wspomnienie wybitnych ludzi, którzy je przede mną zajmowali. Równocześnie jednak jest wielkim obciążeniem: człowiek staje się – przynajmniej do pewnego stopnia – osobą publiczną. Najważniejszą konsekwencją jest konieczność dokładniejszego zwracania uwagi na to, co się mówi. Po prostu: dawniej moje poglądy były tylko poglądami Andrzeja Białasa, teraz zaś istnieje ryzyko, że zostaną odebrane jako poglądy Polskiej Akademii Umiejętności. Trochę to deprymuje, ale równocześnie narzuca pewną dyscyplinę, co ma swoje zalety.

Podam przykład. Jak pan pamięta, zanim zostałem prezesem PAU, pisywałem co dwa tygodnie felietony w „Dzienniku Akademickim”. Oczywiście, pozwalałem tam sobie na sformułowania niekoniecznie do końca poważne, co zresztą sprawiało mi dużą przyjemność. Teraz tego rodzaju wypowiedzi staram się ograniczać.

W rezultacie, przez cały ten okres zabrałem głos tylko w jednej sprawie. Protestowałem i nadal protestuję przeciwko traktowaniu nauki jako środka do przyspieszenia wzrostu gospodarczego. Jestem przekonany, że takie postawienie sprawy, chociaż powszechnie akceptowane, jest błędne i – co gorsza – szkodliwe dla nauki i dla wzrostu gospodarczego. Napisałem nawet krótki Manifest fundamentalisty, który streszcza moje poglądy na ten temat. Sprowadzają się one do tego, że celem nauki nie jest stymulowanie rozwoju gospodarczego, tylko poszukiwanie prawdy. I – paradoksalnie – właśnie poszukiwanie prawdy silniej wpływa, pośrednio, na wzrost gospodarczy niż bezpośrednia droga „na skróty”. Przedstawiałem te argumenty w kilku wystąpieniach, ostatnio w dyskusji na temat VII Programu Ramowego w obecności Jerzego Buzka (który pilotuje tę sprawę jako europoseł). Z przyjemnością obserwuję, że poglądy powoli ewoluują, a badania niezwiązane z bezpośrednimi zastosowaniami nabierają coraz większej wagi. Oczywiście, to nie moja zasługa, tylko tego, że rzeczywistość daje o sobie znać. I nawet politycy są zmuszeni ją w końcu respektować.

Rozmawiał MARIAN NOWY