Trzy proste propozycje
Celem tego artykułu jest przedstawienie trzech prostych pomysłów, mogących, jak sądzę, polepszyć działanie systemu awansu naukowego w Polsce. Zacznę od krótkiej refleksji dotyczącej organizacji nauki w Polsce i dotychczasowych prób jej naprawy. Wydaje mi się, że od lat żadna znacząca siła polityczna nie miała ani też nie ma jasnej koncepcji, czy tym bardziej woli, przeprowadzenia zmian w polskiej nauce. Ostatnim udanym pomysłem w tej dziedzinie było utworzenie na początku lat dziewięćdziesiątych Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, która na szczęście bardzo dobrze sobie radzi, oraz powołanie Komitetu Badań Naukowych; ten, jak wiemy, właśnie został pogrzebany. Sytuację pogarsza zaskakująca inercja środowisk naukowych, które nie potrafią czy może nie chcą solidarnie i zdecydowanie występować w sprawach dotyczących organizacji życia naukowego w Polsce. Wyjątkiem są tu grupy reprezentujące interesy uczelni niepublicznych, których wpływ na ustawodawców jest wyraźnie dostrzegalny.
Trudno mi uwierzyć, by sytuację tę mogło zmienić powoływanie kolejnych paneli ekspertów czy organizowanie konferencji i seminariów. Każdy z nas wielokrotnie przysłuchiwał się wielu podobnym dyskusjom ludzi rozsądnych, inteligentnych, a czasami nawet mądrych; ich efekty były jednak mizerne. Moim zdaniem, należałoby raczej zwrócić się do kilku wybitnych naukowców polskich, prosząc ich o przedstawienie swoich wizji rozwoju i organizacji nauki w Polsce, a po przeanalizowaniu zaprezentowanych projektów poprosić dwóch z nich, by z pomocą przydzielonych im małych zespołów ekspertów przygotowali odpowiednie akty prawne. W ten sposób w ciągu dziewięciu miesięcy, może roku, mielibyśmy do dyspozycji dwie konkretne, rozsądne i spójne propozycje dalszych działań.
Czy zatem należy zrezygnować z prób naprawy stanu polskiej nauki? Bynajmniej, istnieją kwestie, z którymi wcześniej czy później przyjdzie nam się zmierzyć. Jedną ze spraw dotąd szerzej nie dyskutowanych jest struktura organizacyjna polskich uczelni. Czy wszystkie powinny funkcjonować według bardzo podobnych zasad, czy też, na przykład, należy dopuścić możliwość, by nadzór nad prawidłowym rozwojem niektórych sprawowała rada nadzorcza, jak to się dzieje w wielu uczelniach amerykańskich? Innym problemem, tym razem obszernie omawianym, jest ewentualna likwidacja stopnia doktora habilitowanego. Odnoszę wrażenie, że ożywiony spór wokół tej kwestii jest w dużej mierze pozorny. Sądzę, że większość uczonych żywi przekonanie, że habilitacja jest w dzisiejszych czasach pewnym anachronizmem. Znaczna część z nich uważa jednak, że po jej natychmiastowym zniesieniu większość etatów w uczelniach przypadnie „naukowym średniakom”, co doprowadzi do istotnego obniżenia poziomu badań naukowych i na długie lata zablokuje możliwość awansu zawodowego młodym, zdolnym badaczom. Niestety, w trakcie trwającej już wiele lat dyskusji na ten temat nie powstały żadne przekonywające, spójne i popierane przez znaczącą część środowiska naukowego, propozycje stopniowego ograniczania roli habilitacji jako wyznacznika prawidłowego rozwoju naukowego.
Poza macierzystą placówką
Jak zatem należy przekształcać strukturę nauki w Polsce? Jak wiemy, nowelizacja ustawy, czy nawet korekta niefortunnego zarządzenia ministra, wymaga czasu, podczas gdy kolejne miesiące, czy nawet lata, oczekiwania na spełnienie obietnic składanych przez polityków powiększają narastającą w środowisku bezradność i zniechęcenie. Dlatego jestem zwolennikiem strategii polegającej na wprowadzaniu do obowiązującego systemu stałych, widocznych i konsekwentnych zmian pozostających w zgodzie z istniejącym prawem. Chciałbym przedstawić trzy proste propozycje, które, moim zdaniem, pozwoliłyby usprawnić system awansu naukowego. Jako że zaproponowane przeze mnie zmiany mieszczą się w ramach obowiązujących przepisów, nie są one zbyt daleko idące. Chciałbym również podkreślić, że nie zajmuję się zawodowo organizacją nauki w Polsce, dlatego niewykluczone, że niektóre z nich mogą być trudniejsze do zrealizowania niż mi się w tej chwili wydaje.
Po pierwsze uważam, że wszystkie wnioski o nadanie stopnia doktora habilitowanego i tytułu profesora należałoby składać poza macierzystą jednostką kandydata, jeśli tylko prawo nadawania stopnia doktora habilitowanego w danej dziedzinie mają co najmniej trzy polskie ośrodki akademickie. Rzecz jasna, jest to możliwe i stosowane już dzisiaj, głównie jednak wtedy, gdy macierzysta placówka kandydata z pewnych względów nie jest w stanie lub nie chce ocenić jego osiągnięć. Osoba z uznanego ośrodka akademickiego starająca się o otwarcie postępowania o nadanie stopnia doktora habilitowanego poza macierzystą jednostką traktowana jest bardzo podejrzliwie. Dlatego sytuacje takie zdarzają się rzadko, nawet wtedy, gdy mają merytoryczne uzasadnienie. Uważam, że występowanie o stopień doktora habilitowanego i tytuł profesora poza swoim miejscem zatrudnienia powinno stać się regułą.
Korzyści z tego rozwiązania byłyby wielorakie; wymienię tylko te najbardziej oczywiste. Jestem przekonany, że taka procedura podniosłaby poziom ocenianych wniosków. Kandydaci z ośrodków o mniejszym potencjale naukowym musieliby sprostać wymaganiom stawianym przez rady naukowe czołowych polskich placówek, a osoby z przodujących jednostek podnosiłyby prestiż stopnia czy tytułu naukowego, o który występują. Spodziewam się, że niektóre jednostki pragnęłyby zatrudnić najlepszych spośród naukowców zdobywających przed ich radą naukową kolejne stopnie i tytuły naukowe. Byłby to zatem krok w kierunku zwiększenia mobilności polskich naukowców, o której ostatnio tak wiele się mówi. Jedną ze słabości polskiego życia naukowego jest tendencja do powstawania w jednym ośrodku naukowym dużych grup zajmujących się stosunkowo wąską tematyką, które często utrudniają lub wręcz uniemożliwiają rozwój innych specjalności. Proponowana procedura przyczyniłaby się do weryfikacji kolejnych członków takich zespołów przez uczonych o szerszych zainteresowaniach. Rozwiązanie to zwiększyłoby również możliwości awansu młodych badaczy, szczególnie gdyby każdy pracownik mógł zwrócić się do rady naukowej innej jednostki pierwszej kategorii z prośbą o wszczęcie postępowania w swojej sprawie bez zgody macierzystej placówki. W takim przypadku macierzysta jednostka kandydata pokrywałaby, powiedzmy, 60 procent kosztów całego postępowania. Procedura taka zapobiegałaby w dużym stopniu sytuacjom, w których młodzi naukowcy są (lub czują się) dyskryminowani w swoich miejscach pracy.
Jak jednak wprowadzić takie rozwiązanie? Wierzę w dobrą wolę czołowych naukowców kształtujących życie naukowe w naszym kraju. Sądzę, że gdyby senaty największych polskich uczelni i Zgromadzenie Ogólne Polskiej Akademii Nauk uznały zasadność takiej procedury i wezwały podległe sobie jednostki naukowe do poddania swoich pracowników zewnętrznej weryfikacji, zmiany te stałyby się obyczajem, a z czasem, zapewne, zostałyby uregulowane odpowiednią normą prawną. Być może, licząc na takie rozwiązanie jestem naiwny, ale zdarzało się już, że dla dobra nauki środowiska naukowe częściowo rezygnowały z przysługujących im przywilejów. Jeśli większość środowiska akademickiego uznałaby proponowane powyżej rozwiązanie za pożądane, ufam, że kolejny raz czołowe polskie instytucje naukowe dobrowolnie poddałyby się takiemu ograniczeniu swoich praw.
Tytuł dla doktora
Moja kolejna propozycja kierowana jest głównie do Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów Naukowych, choć i tutaj niezbędne jest współdziałanie całego środowiska. Chodzi o ożywienie martwego już dzisiaj artykułu 26. ust. 2. ustawy z 2003 roku, głoszącego: Centralna Komisja może, w szczególnych przypadkach, na wniosek rady właściwej jednostki organizacyjnej posiadającej uprawnienie do nadawania stopnia doktora habilitowanego, dopuścić do wszczęcia postępowania o nadanie tytułu profesora osobie, która uzyskała stopień doktora i posiada wybitne osiągnięcia naukowe lub artystyczne. Ubiegłoroczne nowelizacje zawarte w ustawie o szkolnictwie wyższym sprawiły, że zastosowanie tego przepisu w praktyce spowolniłoby raczej niż przyśpieszyło karierę wyróżniających się młodych badaczy. Sądzę jednak, że realizując intencje ustawodawcy, przewidującego skrócenie drogi awansu dla wybitnych naukowców, rady naukowe mogłyby składać wnioski o tytuł profesora bezpośrednio po kolokwium habilitacyjnym. Dziś czynią to niezwykle rzadko z uwagi na zrozumiałą niechęć do stwarzania precedensów, ale także z obawy, iż taki wniosek zostanie nieprzychylnie potraktowany przez Centralną Komisję. Ostatnie zmiany ustawy orzekające, że w postępowaniu o nadanie stopnia doktora habilitowanego występują wyznaczeni przez komisję recenzenci, mogłyby tę sytuację poprawić.
Zdaję sobie sprawę, że zadaniem Centralnej Komisji jest nadzór nad prawidłowym przebiegiem postępowań o nadanie stopni i tytułów naukowych, a nie troska o kształtowanie modelu kariery akademickiej w naszym kraju. Wydaje mi się jednak, że Centralna Komisja nie sprzeniewierzyłaby się swojej misji, gdyby do wytycznych kierowanych do rad naukowych włączyła następujące zdanie: Przy ocenie, czy dorobek naukowy danej osoby jest na tyle znaczący, by bezpośrednio po zakończeniu postępowania o uzyskanie stopnia doktora habilitowanego wystąpić z wnioskiem o nadanie tytułu profesora, należy brać pod uwagę opinie recenzentów w tym postępowaniu, a w szczególności to, czy któryś z recenzentów wyznaczonych przez komisję uznał w swojej recenzji, że osiągnięcia kandydata (kandydatki) uzasadniają wystąpienie o tytuł naukowy. Chciałbym również, by o powyższym zaleceniu komisja informowała każdego wyznaczonego przez siebie recenzenta. Zapis ten uświadomiłby radom naukowym i recenzentom, że ustawodawca przewidywał szybką ścieżkę awansu dla wyróżniających się osób. Oczekiwałbym także, że w takich wyjątkowych przypadkach Centralna Komisja elastycznie potraktuje artykuł 26. ust. 1 ustawy, mówiący o „poważnych osiągnięciach dydaktycznych i kształceniu kadry naukowej”, zaliczając do nich również, na przykład, kierowanie znanymi na arenie międzynarodowej zespołami badawczymi.
Jawne sprawozdania
Ostatni postulat, adresowany do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, jest zapewne najłatwiejszy do spełnienia. Podlegające kategoryzacji jednostki naukowe przesyłają do ministerstwa coroczne sprawozdania ze swojej działalności naukowej. Sądzę, że powinno się je udostępniać na stronie internetowej ministerstwa. Co więcej, należałoby to zrobić w takiej formie, by nie tylko łatwo można było stwierdzić kto i kiedy zdobywał punkty dla danej jednostki, ale także, na przykład, jacy polscy naukowcy opublikowali w ostatnich dwóch latach artykuł w danym czasopiśmie. Pomijając już fakt, że z zasady podatnicy powinni mieć wgląd w efekty pracy instytucji, które finansują, korzyści z tego rozwiązania są oczywiste. Pozwoliłoby ono, na przykład, ocenić pozycję danej placówki w kraju, odnaleźć ośrodki zajmujące się wybraną tematyką, a nawet, w pewnym stopniu, prześledzić postęp krajowych badań w konkretnej dziedzinie. Powstanie takiej bazy pokazałoby również jak duży wkład do polskiej nauki wnoszą młodzi, aktywni badacze, których praca nie jest w należytym stopniu zauważana.
Podsumowując, chciałbym, by przemiany organizacji życia naukowego w Polsce były skutkiem konsekwentnych i przemyślanych działań środowiska naukowego, a nie chaotycznych i przypadkowych decyzji urzędników ministerstwa czy parlamentarzystów. Mimo smutnych doświadczeń ostatnich lat wciąż wierzę, że jest to możliwe. Myślę, że dobrym punktem wyjścia do konsolidacji społeczności akademickiej byłoby wprowadzenie do istniejącego systemu łatwo dostrzegalnych, choć nie rewolucyjnych zmian (jak np. proponowane „wyprowadzenie” postępowań o nadanie stopnia doktora habilitowanego i tytułu profesora poza macierzystą uczelnię). Prócz wspomnianych korzyści z takiego rozwiązania, udane przeprowadzenie tego pomysłu pokazałoby, że to środowisko naukowców jest siłą sprawczą zmian w polskiej nauce i, być może, zachęciłoby do następnych wspólnych działań.
Prof. dr hab. Tomasz Łuczak, matematyk, pracuje w Zakładzie Matematyki Dyskretnej UAM w Poznaniu. Jest najmłodszym członkiem PAN. Tekst został wygłoszony na konferencji Model kariery naukowej w Polsce, zorganizowanej przez KRASP w dniach 17−18 marca 2006 w Krakowie.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.