Sfera narodowego optymizmu
Od lewej: prof. A. Legocki, M. Jurek, prof. M. Seweryński
Strategia Lizbońska postawiła za cel krajom członkowskim Unii Europejskiej stworzenie do 2010 roku najbardziej konkurencyjnej gospodarki opartej na wiedzy. Filarami tej gospodarki mają być nauka, edukacja i rozwój społeczny. Jak ta idea jest realizowana w Polsce? Jaką rolę przypisuje się nauce w kraju, kto ją wspiera i jak? I czy sami uczeni są zmotywowani do jej uprawiania? Wiele z tych pytań padło w Sejmie 16 maja w czasie sesji Nauka dla Polski. Organizatorzy konferencji – minister nauki i szkolnictwa wyższego, prezes Polskiej Akademii Nauk, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich i przewodniczący Rady Głównej Jednostek Badawczo−Rozwojowych – zaprezentowali te fundamentalne kwestie polskiej nauki parlamentarzystom, podejmującym w imieniu społeczeństwa decyzje w Sejmie.
Już na wstępie marszałek Sejmu Marek Jurek zaznaczył, że przy obecnych nakładach na naukę – 0,56 proc. PKB zamiast 3,0 proc. wyznaczonych przez Strategię Lizbońską – nie ma szans na stworzenie w Polsce gospodarki opartej na wiedzy w tym terminie. Co więc stracimy? Odpowiedź jest prosta, wystarczy uważnie spojrzeć na to, co dzieje się za naszą zachodnią granicą. Taki model funkcjonuje już w Unii i wspaniale tworzy wartość określaną mianem kapitału społecznego. To właśnie on determinuje budowanie społeczeństwa wiedzy. Nie jest to tylko zgrabne określenie, dobrze brzmiące w sprawozdaniach. Społeczeństwo wiedzy to grupa kreatywna, innowacyjna, świadoma swoich praw, odporna na polityczną manipulację, otwarta na zmiany i zdolna do tworzenia więzi społecznych oraz ekonomicznych. Być może niezbyt wygodna do zarządzania, ale przecież nie o to chodzi. To kraj jest ważny, jego rozwój i dobrobyt ludzi, a nie wygoda polityków. I wszystko to jest do zrealizowania przy założeniu, że naukę potraktujemy jako rację stanu. Ale do takiej decyzji trzeba dojrzeć. Konieczna jest też świadomość konsekwencji podejmowanych dzisiaj decyzji i działań.
Warto zapytać, co poza brakiem pieniędzy doskwiera rodzimej nauce? Na tak postawione pytanie wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, prof. Krzysztof Kurzydłowski, wskazuje ogromne rozproszenie potencjału badawczego. Mamy przeszło 950 jednostek, które niezwiązane są siecią współpracy i koordynacji działań. Dodajmy do tego zbyt małą współpracę między nauką a gospodarką, słabą infrastrukturę badawczą do prowadzenia dużych programów międzynarodowych i niską konkurencyjność naszych produktów na rynku międzynarodowym (i to głównie z powodu złego marketingu i znikomej promocji medialnej, a nie ich złej jakości).
Polskie koncerny
A jak jest z innowacyjnością i wdrożeniami myśli naukowej do przemysłu? Prof. Zbigniew Śmieszek, przewodniczący RG JBR, wyjaśnił przyczyny opóźnienia innowacyjnego Polski w kilku zdaniach. Zajmujemy pod tym względem 21. miejsce w UE, Węgrzy – 15. Kolejne rządy w ostatnim 15−leciu nie uznały nauki za czynnik odgrywający ważną rolę w rozwoju kraju. Brakowało zrozumienia roli nauki i wynikających stąd innowacji jako podstawowych elementów rozwoju gospodarczego, społecznego i ekonomicznego Polski. Nasz kraj przeznacza rocznie na badania naukowe 5 mld zł, a nakłady na badania ponoszone przez przemysł niemiecki wynoszą ok. 180 mld zł, czyli 36 razy więcej. Do tego dochodzi pasywność wielu przedsiębiorstw w zakresie inwestowania w przyszłość, badania naukowe i nowe inwestycje oraz innowacje. To dylemat naszego kraju dziś i, niestety, w przyszłości. Polska nie może opierać swojego rozwoju na imporcie technologii, bo to oznacza duże uzależnienie w zakresie urządzeń, materiałów czy surowców. Polski eksport w znaczącym stopniu podlegać powinien zmianom strukturalnym w kierunku wyrobów bardziej innowacyjnych, a mniej surowcowych. Powinna mieć miejsce również ekspansja eksportu polskich technologii w postaci całych linii technologicznych i urządzeń. Tak się, niestety, nie dzieje.
Co można zrobić, by ten stan zmienić? Wystarczy utworzyć duże grupy przemysłowe, polskie koncerny, umożliwiające nadrobienie 15−letnich opóźnień w zakresie konsolidacji przedsiębiorstw. Taki zabieg zmieniłby na korzyść sytuację jednostek naukowych, gdyż właśnie duże, światowe grupy gospodarcze w największym stopniu finansują innowacyjne programy badawcze, aby sprostać konkurencji globalnej. Siemens np. wydaje na badania rocznie ok. 5 mld euro, a wysokość 2−3 mld na rok jest standardem w renomowanych firmach telekomunikacyjnych. Te zabiegi należy wzmocnić stworzeniem instrumentów wsparcia projektów badawczych w małych i średnich przedsiębiorstwach, stosowanych już w wielu krajach UE, np. w Wielkiej Brytanii, Holandii czy na Węgrzech. Te instrumenty wsparcia, to ulgi podatkowe zachęcające do finansowania badań przez MSP. W UE, USA czy Japonii 2/3 nakładów na badania stanowią środki płynące z przedsiębiorstw. Aż dziwne, że skoro tyle wiemy, to jednak ciągle robimy za mało, by ten stan rzeczy zmienić z korzyścią dla nauki i gospodarki, a tym samym i zwykłego obywatela, podatnika. Praktyka pokazała, że pieniądze zainwestowane w wiedzę i konkretne badania naukowe przynoszą zyski. Dziś nikt nie dyskutuje nad osiągnięciami np. optoelektroniki, nanotechnologii czy bioinsuliny. Zaprzęgnięta do pracy myśl technologiczna zarabia już grube pieniądze.
Optymizmem napawa to, że istnieje propozycja, jak w ramach istniejącej sytuacji zdziałać dla nauki jak najwięcej. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego proponuje, po konsultacjach m.in. z Polską Akademią Nauk, powołanie Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, przedstawienie założeń Krajowego Programu Ramowego określającego priorytety badawcze. Jest to niezmiernie ważne, ponieważ istnienie takiego programu umożliwia dostosowanie się naukowców ze swoją tematyką badawczą do rządowych założeń. Powołanie Polskich Platform Technologicznych ułatwi współpracę z przemysłem. Klastery technologiczne, parki technologiczne i inkubatory wzmocnią te założenia. Planuje się też wspieranie rozwoju młodych naukowców i mobilności naukowców, cechy wielce pożądanej w XXI wieku.
Całość obrazu polskiej nauki ma poprawić optymalne wykorzystanie zewnętrznych źródeł finansowania, czyli funduszy strukturalnych i 7. Programu Ramowego UE.
Centra regionalne
Sesję w Sejmie wykorzystano również do zaprezentowania badań naukowych skierowanych na rzecz wybranych regionów kraju: Pomorza jako regionu wiedzy i innowacji, Polski północno−wschodniej jako zielonego serca Europy, Wrocławia – miasta nowoczesnych technologii, Łodzi jako centrum biotechnologii, Krakowa jako centrum nowoczesnych technologii informatycznych, Wielkopolski jako centrum zaawansowanych technologii i Warszawy jako nowoczesnego centrum naukowego.
I tak decyzją z 22 grudnia 2004 r. Sejmik Województwa Pomorskiego zatwierdził dokument Regionalna strategia innowacyjności dla woj. pomorskiego. Jednym z głównych zadań tej inicjatywy jest utworzenie Centrum Zaawansowanych Technologii „Pomorze”. W jego skład wejdzie 5 wyższych uczelni, 5 instytutów naukowo−badawczych ze środowiskiem gospodarczym oraz 16 firm z terenu Pomorza. A wszystko to w celu lepszego wykorzystania potencjału naukowego i aktywizacji transferu wiedzy nowych technologii do gospodarki. Głównym kierunkiem zainteresowania badawczego będą: biotechnologia, chemia żywności i leków, technologie informacyjne, telekomunikacja, materiały funkcjonalne, nanotechnologie, ochrona środowiska i zielona energetyka. Koordynatorem działań CZT−P jest Politechnika Gdańska.
A jak jest we Wrocławiu, stolicy Dolnego Śląska? Na terenie 20 tys. km2 mieszka przeszło 3 mln mieszkańców. Do dyspozycji mają 25 szkół wyższych. W tych szkołach wiedzę pobiera przeszło 140 tys. studentów, a opiekuje się nimi ponad 7200 pracowników naukowych, w tym 1150 ze stopniem profesora. To niezły wynik, jak na jedno województwo. Prym wiedzie Politechnika Wrocławska uznana za czołową uczelnię techniczną i Uniwersytet Wrocławski. Edukację i transfer technologii wzmocni w tym rejonie kilka podmiotów, m.in.: Wrocławski Park Technologiczny, 2 inkubatory technologiczne, Wrocławskie Centrum Transferu Technologii, Wrocławskie Centrum Sieciowo−Superkomputerowe czy Centrum Kształcenia Ustawicznego. Powołanie Dolnośląskiego Centrum Zaawansowanych Technologii przybliży założenia UE w dziedzinie budowy społeczeństwa i gospodarki opartej na wiedzy.
Sprawdźmy teraz rejon Polski centralnej. Na obecnym etapie rozwoju kraju, z jego niskimi kosztami pracy i dobrze wykształconym społeczeństwem, Polska jest obszarem korzystnych inwestycji. Doświadczenie wynikające z globalizacji wskazuje jednak na tymczasowość takich sukcesów. W perspektywie kilku, kilkunastu lat Polska osiągnie co najmniej średni poziom rozwoju ekonomicznego i kapitałowego. Wraz z poprawą warunków ekonomicznych kraju lub regionu wzrastają płace, rośnie dobrobyt, ale też wzrastają koszty pracy, co skłania kapitał do poszukiwania korzystniejszych obszarów do inwestycji kapitałowych. To już wiedzą w Łodzi i w związku z tym naukowcy decydują się postawić na rozwój wysokich technologii: czystych, innowacyjnych i konkurencyjnych.
28 października 2005 agencja Standard & Poor’s Ratings Services zmieniła prognozę dla Łodzi ze stabilnej na pozytywną z uwagi na poprawę wskaźników finansowych. Zapaliło się w ten sposób zielone światło do działania. Łódź Bio−Tech Centrum to pomysł środowiska naukowego Łodzi. To przedsięwzięcie strategiczne dla rozwoju miasta i regionu łódzkiego, wykorzystujące najnowsze osiągnięcia nauki i technologii. To w końcu efekt porozumienia krajowego koordynatorów CZT. Zobaczyliśmy zupełnie nowe oblicze Łodzi i całego regionu.
W odległości 120 km od Łodzi jest Warszawa. Dziś jeszcze to 2 godziny jazdy pociągiem czy autem. Ale już niedługo, po wprowadzeniu szybkiej kolei, odległość tę będziemy pokonywać w niespełna godzinę. Czy będzie to miało jakieś znaczenie, oprócz wygody podróżnych? Wydaje się, że kolosalne. Przybliżenie do siebie dużych ośrodków spowoduje przepływ kadr, myśli i technologii. W centralnej Polsce powstanie wielki ośrodek zasobny w wiedzę i nowe atrakcyjne pomysły technologiczne.
Tworzący się w stolicy Kampus Ochota zasili region intelektualnie. Kampus Ochota to zgromadzenie instytucji naukowych na obszarze 1 km2. W jego skład wejdą jednostki:
– Polskiej Akademii Nauk: instytuty Biochemii i Biofizyki, Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego, Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej, Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej, Podstawowych Problemów Techniki oraz Międzynarodowy Instytut Biologii Molekularnej i Komórkowej;
– Uniwersytetu Warszawskiego: wydziały Biologii, Chemii, Fizyki, Geologii, Matematyki i Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego oraz Środowiskowe Laboratorium Ciężkich Jonów;
– Akademii Medycznej w Warszawie oraz Szpital Banacha – największy ośrodek kliniczny w Polsce.
Jakiego rzędu pieniądze będą przepływały przez Kampus Ochota i ile osób znajdzie tam zatrudnienie? Planowane jest całkowite zatrudnienie powyżej 5500 osób, w tym: pracownicy naukowi ok. 1500 (z czego 50 proc. w naukach biomedycznych), doktoranci ok. 1000 (z czego 50 proc. w naukach biomedycznych). Obroty roczne przewiduje się na ok. 50 mln euro, a majątek kampusu szacowany jest na ok. 150 mln euro. Realizowane inwestycje aparaturowe w wysokości ok. 15 mln zł (I tura naboru wniosków) oraz rekomendowane do finansowania w wysokości ok. 35 mln zł (II tura naboru wniosków) stanowią podwaliny utworzenia jednego z najnowocześniejszych ośrodków biomedycznych w Europie Środkowowschodniej (ze specjalnością z biomedycyny, biotechnologii i informatyki).
W czasie sesji ważne zdanie wypowiedział przedstawiciel nauk humanistycznych prof. Edmund Wnuk−Lipiński z Instytutu Nauk Politycznych PAN. – Parlamentarzyści powinni pamiętać, że zamiast inwestować w przeszłość, trzeba zainwestować w rozwój. Gdyby tak polski parlament wziął sobie te słowa do serca, to może, jak twierdzi prof. Andrzej B. Legocki, prezes PAN, „sfera badań naukowych byłaby sferą optymizmu narodowego”.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.