Zamiana słów

Jak definiować podstawowe, a zarazem najbardziej złożone pojęcia, odnoszące się do moralności, religii, filozofii? Czy można przedstawić koncepcję zła przekonującą dla współczesnego odbiorcy kultury, żyjącego w epoce po „przewartościowaniu wartości”? Brytyjski literaturoznawca Terry Eagleton przedstawia nieoczywistą, budzącą wątpliwości wizję pojęcia, które towarzyszy człowiekowi od zarania jego dziejów.

Autor prezentuje kontrowersyjną propozycję pojmowania zła jako „czegoś” całkowicie irracjonalnego, co niczemu nie służy, nie da się wyjaśnić, a zatem – zrozumieć ani oswoić. Rozważania z pewnością są godne uwagi, przy czym skłaniają do polemiki. Wydaje się bowiem, iż taka zaskakująca koncepcja zła może wpędzić czytelnika w konfuzję i niepokój.

Według Eageltona „złym nie można wyperswadować ich destrukcyjnego postępowania”, ponieważ ich działania nie mają wytłumaczenia. Zatem np. „terroryzm byłby bardziej niegodziwy niż zły, a rozróżnienie to opiera się na czymś o wiele istotniejszym niż zabawa słowami”. Z pewnością w powyższym fragmencie pojawia się pozytywny projekt – coś dobrego. Autor zakłada, że należałoby prowadzić dialog z tymi, którzy posługują się przemocą na przykład z powodu „gniewu i poczucia upokorzenia arabskiego świata długą historią jego politycznego wyzysku przez Zachód”. Działanie terrorystów ma więc swoje wytłumaczenie, da się przywołać konteksty, które mogłyby stanowić uzasadnienie „niegodziwych” czynów. Czy jednak zamiana słów nie stanowi lingwistycznej gry, postmodernistycznej prowokacji związanej z polityczną poprawnością? Czy z terrorystami da się prowadzić dialog, skoro ich język głosi zagładę, śmierć zachodniej cywilizacji, a ich argumentami są akty przemocy? Można by zauważyć, że autor jednak za bardzo obnaża przed czytelnikiem swoje marksistowsko-socjalistyczne poglądy. Jeżeli taka zbitka słów może jeszcze cokolwiek znaczyć.

Odejście od zakorzenionego w kulturze pojęcia zła na rzecz wyrazów łagodniejszych, o mniejszej sile oddziaływania na intelekt i wrażliwość odbiorcy, nie służy moim zdaniem niczemu dobremu. Trudno zgodzić się choćby z założeniem, że warto inaczej, niż jako złe, określać masowe zbrodnie. Czy można uznać zbrodnicze działania nazistów za bezcelowe, a odnajdywać cel i sens w zbrodniach komunistów? Czy Terry Eagleton jest przekonany do własnej koncepcji? Niekiedy się waha, pisząc o tych, „którzy ranią i wyzyskują”, że dają oni dowód „raczej mizerii moralnej niż skrajnego łotrostwa. Nawet jeśli tylko częściowo pojmują znaczenie tego, w co się zaangażowali lub wiedzą ściśle, co czynią, lecz uważają to za niezbędne do jakiegoś szlachetnego celu, to być może nie zasługują na ostracyzm. Mówię «może», bo Stalin i Mao mordowali w imię szlachetnych w ich wyobrażeniu celów, a jeśli oni nie zasługują na moralny ostracyzm, to trudno powiedzieć, kto zasługuje”. Po to, aby nie przeżywać dylematów jak z powyższego fragmentu, być może wystarczy nie rezygnować z dwóch znaczących, wpisanych w historię ludzkości i związanych z pojęciem człowieczeństwa pojęć: dobra i zła. Z drugiej strony określanie totalitaryzmu jako „niegodziwego”, „niemoralnego” nie zmieni w niczym historycznych faktów.

Książka Eageltona zawiera wiele interesujących rozważań dotyczących kultury i filozofii. Autor w zajmujący sposób pisze o „złych” postaciach wielkiej literatury, np. Wiedźmach z Makbeta czy demonicznym artyście z Doktora Faustusa. Czy jednak faktycznie wszyscy przywołani bohaterowie są „źli”?

Agnieszka Palicka

Terry Eagelton, Zło, tłum. Bogdan Baran, SPÓŁDZIELNIA WYDAWNICZA „CZYTELNIK”, Warszawa 2012, seria: Nowy Sympozjon.