Wspomnienia o uczonych

To niezwykła, pięknie napisana opowieść o dawnych profesorach Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Choć uczelnia w 2011 roku obchodziła swoje 60-lecie, to naprawdę istnieje znacznie dłużej. Wywodzi się z Akademii Rolniczej w Dublanach i Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie, a pierwsza z nich powstała 155 lat temu.

Pomysł na napisanie wspomnień o uczonych chodził po głowie Ewie Jaworskiej już od dawna. Rektor Uniwersytetu Przyrodniczego prof. Roman Kołacz, który był inicjatorem całego zamieszania, gorąco ją do tego zachęcał. Ewa Jaworska opowiedziała o tym Małgorzacie Kaczmar, dziennikarce, i postanowiły, że nie pozwolą pomysłowi ulecieć. Jednak takiej książki nie pisze się szybko. Wymaga ona wiele czasu na rozmowy, odsłuchiwanie nagrań i wreszcie na wybór materiału. Dopiero wtedy można usiąść przed komputerem, licząc na nadejście weny. Autorki miały szczęście, gdyż Ocalić od zapomnienia… czyta się jednym tchem. Być może dlatego, że nad całością czuwały duchy dawnych profesorów.

Sylwetki kilkudziesięciu uczonych przedstawione są ciepło i z ogromną sympatią. Opowiadają o nich ich dawni studenci, którzy dziś sami są profesorami. Niektóre wspomnienia napisane są przez rodzinę, jak choćby wzruszający wiersz wnuczki o jej ukochanym dziadku – prof. Janie Ludwiczaku. Mimo iż odnosimy wrażenie, że dowiadujemy się bardzo osobistych rzeczy, to jednak nikt tu nie zdradza intymnych sekretów, bo to książka w starym stylu. Nic dziwnego, bo przecież opowiada o świecie, w którym liczyły się takt i dyskrecja. A jednak znajdziemy w niej okruchy z życia profesorów, przeczytamy o ich słabostkach i drobnych dziwactwach, np. o legendarnym skąpstwie prof. Zygmunta Sobczaka i notorycznym spóźnianiu się prof. Antoniego Banta. Z książki emanują spokój i życzliwość, które przystoją naukowcom, filozoficzne podejście do życia i wysublimowane poczucie humoru – choć czasem nieco złośliwe. To opowieść o prawdziwych Mistrzach, których dziś spotyka się niezmiernie rzadko.

Tego świata już nie ma, lecz autorki postarały się, aby ocalić go od zapomnienia. Po lekturze jeszcze długo błąka się na naszych ustach uśmiech. Bo któż by się nie uśmiechnął, gdyby przeczytał o tym, jak prof. Stanisław Tołpa – pierwszy rektor uczelni – przyjechał do Wrocławia… na wielbłądzie? Znajdziemy tu wiele tego rodzaju historii, ale nie tylko. Przez dziurkę od klucza zajrzymy do gabinetów uczonych i zobaczymy ich przy pracy. Przekonamy się, czy studenci się ich bali, jak prof. Tadeusza Olbrychta, czy też uwielbiali, jak prof. Zygmunta Golonkę. Poznamy wyrozumiałe żony, które nierzadko były naukowcami i pracowały na tej samej uczelni (jak choćby doc. Matylda Szczudłowska). Dowiemy się, że prof. Aleksander Kosiba nie tylko organizował polskie wyprawy badawcze na Spitsbergen, ale osobiście poznał Pabla Picassa i Pabla Nerudę.

Te zabawne, a czasem wzruszające historie czyta się bardzo szybko. Dlatego przydatny jest indeks nazwisk, dzięki niemu łatwo możemy odnaleźć ulubionych bohaterów i na nowo zanurzyć się w lekturze. Szkoda tylko, że nie ma więcej fotografii utrwalających „ten czas i tych ludzi”. Nieprzypadkowo mottem książki są słowa Claude’a Lévi-Straussa: „Jestem miejscem, w którym coś się wydarzyło”. To opowieść nie tylko o uczonych związanych z Uniwersytetem Przyrodniczym, lecz także o nim samym. Bo poprzez anegdoty o profesorach poznajemy historię uczelni, która ich połączyła i od której wszystko się zaczęło.

Magdalena Kozińska

Ewa Jaworska, Małgorzata Kaczmar, Ocalić od zapomnienia ten czas i tych ludzi, WYDAWNICTWO UNIWERSYTETU PRZYRODNICZEGO WE WROCŁAWIU, Wrocław 2011.