Uprzytomnienie

Poznanie procesu ateńskiego filozofa uczy nas dzisiaj tego, jakie postawy i wynikające z nich działania narażają na gniew współobywateli, prowadzący – a z pewnością mogący prowadzić – do ostatecznych konsekwencji. Sokrates niechętnie, a wobec tego nader rzadko, uczestniczył w obchodzeniu państwowych świąt religijnych, za co oskarżono go o ateizm. A że w dni świąteczne wolał spędzać czas na dysputach niż w świątyniach, skupiając wokół siebie młodzież, doszedł do tego zarzut deprawowania słuchaczy jego wywodów. Oba bardzo poważne.

Oskarżony odpierał je kategorycznie, bez widocznych emocji, posługując się argumentami jednoznacznymi i zrozumiałymi dla obecnych na procesie Ateńczyków. „Co do mnie, to dlaczego miałbym mieć o sobie gorsze mniemanie niż przed skazaniem, skoro nie udowodniono mi, że dopuściłem się jakiegokolwiek z zarzucanych mi czynów? Nie wykazano bowiem ani tego, że składam ofiary nowym bóstwom zamiast Zeusowi, Herze i bogom z ich kręgu, ani że przywołuję w przysięgach lub wymawiam imiona jakichś nowych bogów. Ponadto jak mógłbym deprawować młodzież, skoro przyzwyczajam ją do wytrwałości i życia w umiarze?”.

Tradycyjne interpretacje przypisują Sokratesowi wyniosłość wobec sędziów. Czytelnikom, zarówno platońskiej jak Ksenofontowej obrony mędrca, ton i sposób, w jaki zwraca się on do swoich prześladowców, musi, jak sądzę, się podobać, gdyż ukazuje dystans intelektualny, a może bardziej duchowy, dzielący obie strony.

Oczywistą pokusą jest traktowanie Sokratesa dzisiaj jak więźnia sumienia. Że jest to uprawnione, przekonuje lektura platońskich sokratejskich dialogów i omawianego tu dzieła Ksenofonta. Powątpiewał w sens czczenia bogów, które zastępowało rzeczywiście cnotliwe życie „w umiarze”, jak to powiedział na procesie, tj. podporządkowane podstawowym regułom postępowania wobec ludzi i także wobec bogów, jeśli się ich pragnie słuchać. Jeśli dopatrywać się wyniosłości, to w Obronie Ksenofonta Sokrates wielekroć powtarza, że nie przeraża go, nawet nie martwi, perspektywa utraty ziemskiego życia, bowiem czekałaby go starość z jej udrękami, odchodzi zaś do szczęśliwszego bytu w poczuciu, iż ten, który straci, przebył dobrze i sprawiedliwie.

W sokratejskich dialogach Platona, przy całym uznaniu współczesnego czytelnika dla ich bohatera, a w związku z tym przy intuicyjnej dlań sympatii, zwraca uwagę jego stosunek do instytucji sądu, czasami utożsamianej z państwem ateńskim. Sokrates powtarza, że oskarżono go niesprawiedliwie, powtarza też kilkakroć, że przekupiono fałszywych świadków, jednak nie odmawia sędziom uprawnień jurydycznych z tego powodu. Czuje się ofiarą niezrozumienia – nie tylko co do pobudek jego postępowania, ale przede wszystkim samej istoty głoszonych nauk.

W dialogu Kriton tłumaczy cierpliwie przyjacielowi przyczyny odmowy ucieczki z więzienia, która podałaby w wątpliwość jego niewzruszone przekonanie o słuszności tego, co głosił na ateńskiej agorze i w różnych zgromadzeniach. Przyjąwszy wyrok śmierci, niejako pieczętuje to przekonanie.

Nauczanie Sokratesa, jego proces i śmierć są przedmiotem bardzo licznych publikacji naukowych, także dzieł literackich, dlatego że w tym zdarzeniu z historii starożytnej zawiera się mnóstwo nauk wciąż aktualnych, a to znaczy, że – spadkobiercy Greków – nie uporaliśmy się jeszcze z niedostatkami w myśleniu i działaniu w sytuacjach niecodziennych, prekursorskich albo zatrważająco anachronicznych, jakich nie moglibyśmy się spodziewać.

Magdalena Bajer

KSENOFONT, Obrona Sokratesa , tłum. Dorota Tymura, Państwowy Instytut Wydawniczy, Teologia Polityczna, Warszawa 2019.